niedziela, 23 czerwca 2019

Ojcowskie szajby

Przy okazji dzisiejszego święta przypomniał mi się taki portrecik ojca odmalowany przez Jerzego Pilcha:
Stary był człowiekiem zapalczywym. Żyło się z nim w wiecznym zagrożeniu, nie wiadomo było, za co zaatakuje. Albo matkę, albo mnie. O tyle było to dobre, że ojciec nigdy nie urządzał egzekucji. Nie przynosiłem pasa, którym miałem być bity. Tu wolałem mojego starego, który na pewien sposób był przewidywalny: jak go zalewała krew, to natychmiast rzucał tym, co miał pod ręką. Kiedyś zaśmiewaliśmy się z matką z jego nieobliczalności. A on wziął budzik i rzucił nim o stół.
Ojciec, by mnie zachęcić do wstania z łóżka, bo to jednak była gehenna zrywanie się do szkoły, przygotowywał o świcie śniadania. Miał na to całe mnóstwo nazw, na przykład „naleśniki doktora Cycka". No, poczucie humoru mojego starego... Kiedyś, żeby mnie rozbawić, pomalował się kosmetykami matki. Ja wstałem, szedłem do kuchni, a jego coś tymczasem zirytowało i przed zmyciem makijażu zrobił mi potworną awanturę. Niepodobna było nie rechotać.
Miał świadomość, że jest porywczy. To była jedna z jego podstawowych walk: opanowywać samego siebie. Wymyślił kiedyś konkurs: pięćdziesiąt złotych dla tego, kto zdoła go wyprowadzić z równowagi. Wyraziłem powątpiewanie, czy uda mu się te pieniądze wypłacić, i on natychmiast się wkurzył. Oczywiście pięćdziesięciu złotych nie wypłacił.
Miał manię na punkcie tego, by się opanowywać, a to nigdy mu nie wychodziło. Czuł się przy tym pierwszym człowiekiem na liście wyróżnionych przez Pana Boga.

Katarzyna Kubisiowska, Pilch w sensie ścisłym, Wyd. Znak, Kraków 2016, s. 39

14 komentarzy:

  1. Zachęciłaś mnie tym cytatem do tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo w niej podobnych opowieści. Natomiast sama książka mocno ostudziła moją sympatię do autora.;(

      Usuń
    2. Tzn. ostudziła sympatię do niego jako osoby czy do jego pisarstwa?

      Usuń
    3. Do osoby głównie, choć w konsekwencji już tak nie wypatruję kolejnych jego książek.;(

      Usuń
  2. Ciekawe jak odmalowaliby mnie synowie w swoich wspomnieniach za lat dziesiąt? Albo nie, nie chcę wiedzieć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre pytanie.;) Każdy z nas chyba ma swoje szajby, nie martwiłabym się aż tak bardzo.;)

      Usuń
  3. Ten obraz ojca mało jest sympatyczny, ale jak pisze Bazyl, ciekawe jak my wyglądać będziemy w oczach młodszego pokolenia. Kiedyś moi siostrzeńcy opowiadali siostrze, jak było u cioci. U cioci nie można dotykać piekarnika, nie można walić w drzwi, nie można wchodzić na stół, nie można wyciągać noży z szuflady, nie można ...... tu następowała litania zachowań, jakich ciotka zabraniała. Zdumiona siostra zapytała, czy coś u cioci można. Tak padła odpowiedź-można się śmiać. Trochę mnie to zmartwiło, że jestem postrzegana, jak jeden wielki ZAKAZ (a wszystko z obawy o bezpieczeństwo maluchów). A jednak..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudownie, że można się śmiać, a nie trzeba siedzieć sztywno.;) A tak na poważnie: dzieci potrafią odmalować dorosłych celnie i szczerze, choć to czasem boli. Przypominam sobie szajby mojego ojca i nawet dzisiaj niektóre uważam za karygodne, resztę za mniej szkodliwe "odpały". Wychodzi na to, że pewne zachowania instynktownie odbiera się jako coś dziwnego i co gorsza, ocena nie zmienia się z upływem czasu. Może te opisy szajb są jednak prawdziwe?;(

      Usuń
    2. Ha, moja mama jest podobnie postrzegana przez swojego siostrzeńca i 2 siostrzenice, chociaż jej "czepianie się" polega na tym, że w kwestii edukacji wymaga więcej niż rodzice, tzn. bardziej interesuje się ocenami, nie zadowala się zdawkowymi odpowiedziami typu "dobrze", a gdy widzi liche stopnie na świadectwie, to dopytuje się czy delikwent/ka zamierza coś z tym zrobić.

      Usuń
    3. To dość rzadkie, że ciocia wymaga więcej niż rodzice, przynajmniej jeśli idzie o oceny.;) A odpowiedź "dobrze" to klasyka, sama też tak odpowiadałam.;) Z perspektywy czasu widzę, że po prostu pytanie typu "jak w szkole?" jest źle formułowane, tzn. nie zachęca do szerszej wypowiedzi.

      Usuń
  4. To mi przypomina wypowiedź jednej z koleżanek, tak bardzo chcemy nie być jak nasze mamy (rzadko spotykam dziewczyny, które by chciały)a okazuje się, że jesteśmy awersem i rewersem tej samej monety i przyjmujemy te samy zachowania, pozy, śmiesznostki, popełniamy podobne błędy. Czyli- jak najbardziej prawdziwe są te opisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety.;( Moja koleżanka ujęła to nieco inaczej: im bardziej nie chcemy być jak nasi rodzice, tym bardziej po latach ich przypominamy. Oby nie.;(

      Usuń
  5. Ha, mam wrażenie, że opanowywanie samego siebie to główna walka każdego rodziciela :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W niektórych sytuacjach zapewne tak.;) Ale znam też sporo osób, które prawie nie reagują na wybryki dzieci.

      Usuń