Jak poznawać przyjaciół?
Tadeusz Konwicki (zdj. Andrzej Pisarski/FOTONOVA)
W naszym chaotycznym i skomplikowanym nowoczesnym świecie coraz trudniej rozróżniać najprostsze dawniej zjawiska. Stąd zapewne tak olbrzymie powodzenie rożnych bryków, skrótów, przewodników, wyciągów, streszczeń, komiksów i skróconych kursów. Dziwić się należy, iż dotychczas nie otrzymaliśmy jakiegokolwiek lapidarnego podręcznika, który umożliwiłby nam łatwe i skuteczne rozpoznawanie przyjaciół. Pozwolę sobie przytoczyć tu dziesięć punktów pomocnych w tym względzie:
1. Prawdziwy przyjaciel wita cię zwykle okrzykiem: „Serwus, kochany! Byłem przedwczoraj w Kurzpietowie i spotkałem tam wielu inteligentnych, zacnych ludzi, którzy twierdzą, że jesteś świnią i durniem. Spierałem się z nimi kilka godzin!"
2. Jeśli coś zrobiłeś, prawdziwy przyjaciel powie, że stać cię na więcej.
3. Gdy ci się wiedzie, prawdziwi przyjaciele będą ci zarzucać konformizm i łatwiznę życiową, gdy się pośliźniesz – zajmą się kimś szczęśliwszym.
4. Jeśli splajtujesz – polubią cię serdecznie.
5. Prawdziwy przyjaciel jest dyskretny – nigdy nie powie o tobie dobrego słowa.
6. Przyjaciel subtelny postępuje inaczej: dopóty nadmiernie i prowokacyjnie cię wychwala, póki nie spowoduje lawiny obelg i wyzwisk pod twoim adresem. Wtedy oświadcza z zażenowaniem, że nie ze wszystkim się zgadza.
7. Prawdziwych przyjaciół najłatwiej możesz spotkać przy swoim suto zastawionym stole albo pod kasą, gdzie odbierasz gotówkę.
8. Jeśli krzykniesz: "Przyjacielu!" i nikt się nie odwróci albo odwrócą się wszyscy – nie dziw się, gdyż nie jest to właściwy sposób rozpoznawania bliskich ludzi.
9. Pamiętaj, że każdy twój przyjaciel ma lepszych od ciebie przyjaciół.
10. Prawdziwy przyjaciel jest jak kobieta – pociąga go blask i siła.
"W naszym chaotycznym i skomplikowanym nowoczesnym świecie (...), a przypominam, mowa o roku 1958 :) Ciekawe co pan Konwicki radziłby teraz? Może rzut monetą, bo to szybki sposób :P
OdpowiedzUsuńOn już długo przed śmiercią mówił, że świat go przerasta. Dziś ludzie często nie mają czasu na podtrzymanie znajomości, więc problem mniejszy.😟
UsuńPrzyjaźń jest zawsze w cenie, ale nie każdy dziś chce inwestować czas w jej budowanie. A szkoda.
OdpowiedzUsuńOtóż to. Bo niby czasu mało, bo coś tam. A zdarza się, że w kłopotach bardziej pomocni są przyjaciele niż rodzina.
UsuńZawsze bawi mnie ten argument o czasie... w czasach, gdy nie trzeba iść do budki telefonicznej, wysyłać listów na poczcie, stać w kolejkach godzinami, prać we Frani pieluch itp itd ;)
UsuńPrawda? Tez mi się wydaje, że to kiepska wymówka i że ludziom po prostu się nie chce.
UsuńHa, to jest właśnie paradoksalne i zabawne zarazem. Bo z jednej strony na skutek lenistwa nie chce nam się za bardzo angażować w budowanie danej relacji, z drugiej zaś posiadamy ogromne pokłady energii niezbędnej do ciągłego narzekania, jacy to jesteśmy samotni :)
UsuńNie trzeba iść do budki telefonicznej, co by może zajęło pół godziny... ale za to co najmniej dwie godziny dziennie "siedzimy" na komórce :) Mam na przykład młodego sąsiada, którego jeszcze NIGDY nie widziałam z podniesioną głową, całe życie wgapiony w swój telefonik, właściwie nawet nie wiem, jak wygląda jego twarz! No, ale być może on właśnie w ten sposób swoje przyjaźnie buduje...
Usuń@ Ambrose
UsuńMoże ci samotni to osoby, którym nie wystarcza znajomość wirtualna i chcieliby spotykać się twarzą w twarz? Swoją drogą chętnie przeczytałabym wynik badań na ten temat: czy np. 30-latkowie czują się dzisiaj bardziej samotni niż ich rówieśnicy 20 lat temu. Media społecznościowe mogły tutaj wiele zmienić.
@ To przeczytałam
UsuńTo przyklejenie do komórek jest już patologiczne. Czasem w środkach komunikacji miejskiej przyglądam się ludziom i właśnie rzadko widzę, aby ktoś nie był pochylony nad telefonem. Idą tłuste lata dla ortopedów.;( Co do podtrzymywania przyjaźni w ten sposób - hm, chyba łatwiej i szybciej zadzwonić.;)
A ja myślę, że niechęć do szukania przyjaciela wynika nie z braku czasu, tylko z przekonania, że prawdziwego przyjaciela – czyli takiego, któremu można powiedzieć wszystko, który nie zdradzi, nie zrani, będzie rozumiał nasze problemy i słabości – i tak nie znajdziemy. Pragnienie, by opowiadać ludziom wszystko o sobie, jest bardzo silne. Ale rozsądek nakazuje, by nie mówić...
UsuńA czy w ogóle szuka się przyjaciół? Zawsze mi się wydawało, że to dzieje się naturalnie, samo przez się. 😉 Dlatego najtrwalsze są przyjaźnie z wczesnej młodości czy wręcz dzieciństwa. Co do chęci opowiadania o sobie, zgadzam się. Często wygrywa z chęcią słuchania. A tak na serio - zaufanie to podstawa w zażyłej relacji, absolutnie.
UsuńZgadzam się z tezą, że najłatwiej zawiera się przyjaźnie w dzieciństwie i młodości. Tak niewiele wtedy trzeba... Podczas gdy jako dorośli, o ile nas nie zwiąże praca albo dzieci, ciężko nam się zbliżyć do kogoś. Mam zresztą przykład na własnej skórze: od kilku lat znamy się z jedną panią, przeszłyśmy na ty, czasem gdzieś na mieście się spotkamy, głównie jednak znajomość kontynuujemy przez telefon. Rozmawiamy nieraz o bardzo osobistych sprawach. Ale jakoś nigdy żadnej z nas nie postała w głowie myśl, żeby tę drugą zaprosić do domu. A ja osobiście mam takie poczucie, że dopóki nie wiem, jak ktoś mieszka (nie chodzi tu o ocenę umeblowania oczywiście), nie umiem sobie do końca "wyobrazić: jego życia, co oznacza - wejść w jego skórę.
UsuńZ tym czasem to jest w ogóle dziwnie. Bo dawniej wszystko robiło się ręcznie, a każdy miał dla drugiego człowieka czas, a teraz mamy mechanizację, komputery, a czasu mniej niż przed ćwierćwieczem. Przykład? Pamiętam jeszcze jak u Dziadków żniwowało się konną kosiarką (nawet nie wiązałką, które dopiero wchodziły). A więc trzeba było zboże skosić, zebrać, powiązać w snopy, ustawić w mendle, wysuszyć, zwieźć, złożyć w stodole i na końcu wymłócić, wywiać i zworkować. Teraz ten proces skurczył się do wjazdu na pole kombajnu i jego godzinnej pracy, bo nawet dostarczenie zboża do sąsieka dokonuje się już najczęściej mechanicznie. I co? I dawniej ludzi wieczorami zbierali się na pogaduchy czy w niedziele, potańcówki, a dziś nie mają czasu na nic :P
Usuń@ To przeczytałam
UsuńTo ciekawe, co piszesz o zapraszaniu do domu. Od 4 lat mam nową koleżankę poznaną a wyjeździe, później byłyśmy nawet razem na wakacjach, wiemy o sobie dużo, bo się spotykamy, tymczasem na jej propozycję wizyty w domu sztywnieję.;( Jest to dla mnie lekko krępujące, wolę spotykać się przy okazji wyjścia do kina czy po prostu w kawiarni. Chyba wolę sobie wyobrażać, jak mieszka, ale też rozumiem jej chęć zaproszenia mnie do swojego świata.
@ Bazyl
UsuńMyślę, że to efekt oddalenia się od siebie i brak chęci spotkań. Bo jak inaczej to wytłumaczyć? Że niby wszyscy zajęli się rodziną albo samorozwojem?;) Sama czasem wolę przebimbać pól niedzieli w leżaku z książką niż jechać do stolicy na kawę ze znajomymi, bo przecież można spotkać się w innym terminie, bo tyle okazji przed nami - a niestety życie pokazuje, że niekoniecznie. Tak więc ponownie obstawiam lenistwo jako przyczynę niepodtrzymywania przyjaźni.;(
Ja to nawet czasem przed rodziną uciekam. Najczęściej do łazienki. Z książką lub tabletem. Po prostu lubimy widać samotność w tłumie :P Też mam kilka spotkań, które niezrealizowane miały swój finał nie gdzie indziej tylko na terenie nekropolii :(
UsuńLudzie potrzebują być w grupie, a czasami zupełnie sami, i to jest dla mnie normalne. Ale rzeczywiście jest ogromnie żal, gdy coś się przeoczy i do spotkania dojdzie na cmentarzu - niestety tego nie da się na ogół przewidzieć.
UsuńTo widzę, że problem ze znalezieniem prawdziwego przyjaciela nie jest nowością :)
OdpowiedzUsuńCóż, człowiek zawsze był i pozostanie istotą niedoskonałą.;)
Usuń