środa, 14 października 2020

Lukrowana ośmiornica

Na tegorocznym przeglądzie MDAG prezentowano m.in. film Truman Capote. Wysłuchane modlitwy. Twórcy zmontowali niepublikowane wcześniej fragmenty nagrań radiowych, telewizyjnych oraz prywatnych, w wyniku czego powstała wielce interesująca opowieść o pisarzu-celebrycie. Za życia Capote’a nie używano jeszcze słowa „celebryta”, niemniej Truman na takie określenie zasługiwał jak mało kto: bywalec nowojorskich salonów, sybaryta, osoba lubiąca być w centrum uwagi. I plotkarz.

Reżyser Ebs Burnough w dużej mierze skupia się na ostatniej powieści Capote’a czyli Wysłuchanych modlitwach. Pisana przez ok. 10 lat, nigdy nieukończona, a – jak na ironię – stała się powodem upadku pisarza. Otóż ulubieniec zamożnych pań (i nie tylko pań) z wyższych sfer złamał niepisane zasady towarzyskie i bez większego kamuflażu sportretował znajomych, odsłaniając ich wstydliwe sekrety. Wydrukowane w prasie fragmenty wywołały burzę, skompromitowani wykluczyli Trumana ze swojego grona. Ostracyzm pchnął go w kolejne kłopoty: nasiliły się uzależnienia, popadł w długi i co najistotniejsze, nie był w stanie ukończyć książki. 

Dokument przynosi parę nowych rzeczy, dla mnie największą atrakcją była możliwość zobaczyć „żywego” Capote’a i usłyszeć jego słynny falset i charakterystyczny śmiech. Są przebitki ze spotkań z przyjaciółmi oraz ze słynnego czarno-białego balu, są urywki telewizyjnych wywiadów – widać jak na dłoni, że nawet mocno odurzony Truman wciąż pozostawał kapitalnym rozmówcą i showmanem. Postać nieprzeciętna i złożona, pod kilkoma względami niewątpliwie wyprzedzał swoje czasy. 

________________________________________________________ 

Truman Capote. Wysłuchane modlitwy (The Capote Tapes) 

reż. Ebs Burnough, Wlk. Brytania 2019 

 

 

18 komentarzy:

  1. Ten pisarz bardzo długo pozostawał poza orbitą moich zainteresowań, ale po obejrzeniu na TVP Kultura obszernego fragmentu filmu "Capote" poczułem się szczerze zaintrygowany zarówno postacią jak i dorobkiem Capote'a. Zatem piękne dzięki za "Wysłuchane modlitwy" - będę mieć na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten film, Capote został świetnie oddany przez Seymoura. I aż mi się wierzyć nie chce, że akurat Ty, sięgający po tak wiele starszych książek, nie czytałeś jeszcze nic autorstwa Capote'a.;) Myślę, że znajdziesz u niego sporo interesujących rzeczy.

      Usuń
    2. Fakt, kreacja głównego bohatera bardzo przypadła mi do gustu. A co do nieznajomości prozy Capote'a, to prawdopodobnie wynika to z tego, że od pewnego czasu staram się sięgać po książki z najróżniejszych kręgów kulturowych, ograniczając tym samym literaturę krajów anglosaskich.

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że nie odebrałeś mojej uwagi jako przytyk, bo nie miałam takiej intencji.;) Skoro znajomość z TC dopiero przed Tobą, czeka Cie prawdopodobnie sporo przyjemności. Może nie arcydzieł, ale dobrej literatury na pewno.

      Usuń
    4. W żadnym razie, ale skoro już zwróciłaś uwagę na ten fakt, to poczułem się w obowiązku wytłumaczyć z takiego stanu rzeczy :) Ha, dokładnie to samo sobie pomyślałem, tzn., że plusem nieznajomości tak intrygującego pisarza jest przyjemność, która na mnie czeka :)

      Usuń
    5. Uspokoiłeś mnie.;) Ostatnio chyba znosi Cię mocno w stronę Azji, co wcale mnie nie dziwi.
      Capote jest niezwykle intrygujący, kto wie, czy sam nie stanowiłby najlepszego bohatera swoich książek.

      Usuń
    6. Zgadza się, ale w efekcie rośnie moja amerykańska półka wstydu. Dawno już nie czytałem H. Millera, Pynchona czy Bukowskiego, a ich książki mam w domowej biblioteczce, na dalsze poznanie czeka Don DeLillo, Chabon to wciąż terra incognita, itd., itp. - generalnie, dylematy, z jakimi mierzy się chyba każdy czytelnik :)

      Usuń
    7. Oooo, widzę, że mamy podobne zaległości.;) Ostatnio nawet w Dedalusie zakupiłam sobie dwie książki dot. Millera. Nazwisk dużo, dzieł starczyłoby na długi czas, przyjemnie się myśli o takich planach.;)

      Usuń
  2. Najpierw chyba podstawka, czyli właśnie film z Seymourem. Ale jeszcze wcześniej, Z zimną krwią, żeby mieć punkt zaczepienia. Tak, tak, też jestem w plecy z literaturą choć trochę ambitną :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seymour - dla mnie nieodżałowany aktor - był znakomity roli TC. "Z zimną krwią" chyba sobie zostawię na koniec, to jednak opus magnum tego autora.;)
      Każdemu według potrzeb - nie samą klasyką czy lit. ambitną człowiek żyje. Sama chętnie przeczytałabym jakiś niezły kryminał, tylko same średniaki mi podchodzę.;(

      Usuń
    2. A opus magnum Seymoura, bo przyznam szczerze ominął mnie jakoś fenomen aktorstwa tego pana, a jesteś którąś z kolei osobą, która się nad nim rozpływa :P

      Usuń
    3. Rozpływa to za dużo powiedziane, ale go lubiłam i ceniłam. Jako TC był przedni, fajny też jako sekretarz w Big Lebowski, do tego role w Magnolii, Happiness i paru innych filmach. Nawet, gdy jego postać była odpychająca (a zazwyczaj była;))), patrzyło się nań z zainteresowaniem.;)

      Usuń
  3. Tak z ciekawości: co nim powodowało, żeby tak obsmarować swoje towarzystwo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony uznał ich za dobry materiał na powieść, z drugiej taki miał charakter.;) Lubił mówić o innych rzeczy niepochlebne (widać to m.in TU), w przypadku "Wysłuchanych modlitw" dodatkowo wykorzystał naiwność przyjaciół - niektórzy uważali, że należało się z tym liczyć.;(

      Usuń
  4. No pióro miał dobrze wyostrzone, dlatego ostatnio miałam uciechę kiedy odkryłam, że na własnym regale z książkami mam ukrytych sporo jego tytułów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo wyostrzone, język jeszcze bardziej.😉 Mnie też naszło na lekturę, coraz bardziej ciekawi mnie jego biografia.

      Usuń
  5. Jestem wielką fanką zarówno książki "Z zimną krwią", jak i filmu "Capote", więc zdecydowanie czuję się zachęcona do obejrzenia tego filmu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to myślę, że Ci się spodoba. Sama chętnie jeszcze raz go kiedyś obejrzę, nie wątpię, że pojawi się na którymś kanale.

      Usuń