wtorek, 6 października 2020

Te omylne uczucia

Kingsley Amis zawsze miał dobrą rękę do tworzenia wyrazistych protagonistów i nie inaczej jest w przypadku Johna Lewisa z Tych omylnych uczuć. Mężczyzna ma na utrzymaniu żonę i dwójkę małych dzieci, tymczasem jako młodszy bibliotekarz zarabia mało i na dodatek jest potwornie znudzony pracą w walijskim miasteczku. Być może między innymi dlatego bywa wobec innych impertynencki, choć trzeba przyznać, że nawet jego kąśliwe, wycyzelowane zdania świadczą o błyskotliwości, która to błyskotliwość nie przeszkadza mu jednak wpadać w tarapaty.

Zawodowe spotkanie z przedstawicielką miejscowej elity pchnie szarą egzystencję głównego bohatera na nowe tory: pojawi się realna szansa na awans i jeszcze bardziej realna szansa na romans. Niestety John arystokrację ma za nic, więc nagabywania ze strony ponętnej Elizabeth przyjmuje z zaskoczeniem i bez entuzjazmu. Nie zdradzę zbyt wiele, jeśli napiszę, że mimo rozterek skromny pan bibliotekarz wejdzie w kręgi nielubianej socjety. A ponieważ Te omylne uczucia są satyrą na klasę wyższą i jej snobizmy, chwilami będzie bardzo zabawnie. Wszak Walijczycy udających bardziej angielskich od Anglików stanowią świetny materiał do obśmiania pewnych absurdów i niedorzeczności, co autor czyni z ogromną wprawą.

Książka osadzona jest w latach 50-tych ubiegłego wieku, niemniej upływ czasu zupełnie jej nie zaszkodził – wiele bym dała, żeby nasi rodzimi pisarze potrafili tworzyć tak bezpretensjonalne i inteligentne powieści, które między jednym żartem a drugim mówią coś prawdziwego o życiu. Na przykład rozdział, w którym kandydaci o pracę w oczekiwaniu na kluczową rozmowę prowadzą subtelną wojnę podjazdową to klasa sama w sobie, a przy okazji celnie pokazuje słabości natury ludzkiej. I dla podobnych smaczków wciąż warto wracać do Amisa.

_____________________________________________________________________ 

Kingsley Amis, Te omylne uczucia; przeł. Przemysław Znaniecki, Katarzyna Kaliska

Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2003 

 

 

14 komentarzy:

  1. Bezpretensjonalne i inteligentne powieści, to coraz częściej rzadkość na współczesnym rynku wydawniczym - takie mam smutne wrażenie czasami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to prawda. Od czasu do czasu trafi się coś takiego wśród debiutów, ale to na ogół pojedyncze strzały.

      Usuń
  2. Bardzo lubię brytyjskie, inteligentnie napisane, powieści, wydawane kiedyś w serii Salamandra (np. Davida Lodge'a). Nie czytałam jeszcze Kingsleya Amisa, ale jego syna, Martina, owszem. Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Martina Amisa i Lodge'a też b. lubię.🙂 W serii Salamandra ukazało się sporo dobrych książek Brytyjczyków, to była uczta. Z Kingsley a gorąco polecam jeszcze Grubego Anglika oraz Jima szczęściarza, chyba nawet lepsze od Tych omylnych uczuć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nie znam tego autora. A „Gruby Anglik”, o ile dobrze pamiętam, był kiedyś lekturą w prowadzonym przez Ciebie Klubie Czytelniczym. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był, a jakże.;) Ta książka też by się nadawała na spotkanie DKK. Kingsleya Amisa polecam z czystym sumieniem, nawet jego słabsze powieści są na niezłym poziomie.

      Usuń
  5. Dla mnie to nowe nazwisko, ale zapisuję, bo zapowiada się b. ciekawa lektura. A seria "Salamandra" zaiste jest zacna. Nawet P.K. Dicka można tam znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się - seria zacna, do dzisiaj ją lubię i do dzisiaj znajduję w niej fajne rzeczy. A Dicka jednego nawet mam.;) Amis może przypaść Ci do gustu, więc zachęcam do lektury.

      Usuń
    2. O, a którego, jeśli można wiedzieć? I czytałaś, czy lektura dopiero przed Tobą?

      Usuń
    3. "Trzy stygmaty Pamera Eldritcha". Nie czytałam, bo sci fi to nie są moje klimaty, ale tę akurat chciałabym przeczytać.

      Usuń
    4. No "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha" to ostra jazda. Nie dość, że science fiction, to jeszcze sporo farszu psychodelicznego :) Ale Dick to nie tylko fantasty - polecam jego powieści realistyczne, np. "Wyznania łgarza" oraz "Głosy z ulicy" i "Humpty Dumpty w Oakland" (te 2 ostatnie książki traktuję jako 2 wersje jednej historii).

      Usuń
    5. Do tej pory żałuję, że nie dotarłam do Krakowa na inscenizację w Starym, to musiał być niezły odjazd.;)
      Nie wiedziałam, że trafiły mu się nawet powieści realistyczne, choć "Humpty..." wiele razy kusił mnie w Dedalusie.

      Usuń
  6. Swojego czasu zaczytywałam się w Kingsleyu, ale ten mi chyba jakoś umknął. Polscy pisarze z ambicjami unikają humoru jak ognia, bo jest niepopularny wśród wszelkich gremiów literaturoznawczych. Z jakiegoś powodu wciąż pokutuje u nas przekonanie, że literatura wysoka musi być ponura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też prawie umknął.;)
      Święte słowa co do humoru. Albo rechot, albo ironia, która w nadmiarze zaczyna uwierać. Z kolei surrealizm często traktowany jest z góry, jako lit. niepoważna. Lubimy się smucić, ot co.

      Usuń