wtorek, 27 października 2020

Paternoster

Antjie Krog

Stanęłam na gigantycznej skale w Paternoster
morze wywija w powietrzu zakrętasy
zielonkawe spienione
nieustraszona wyglądam każdego sakramenckiego grzywacza
wpatruję się w jego trzewia zanim się załamie
skała dygocze pod moimi podeszwami
mięśnie ud się napinają
miednica wyrzuca z siebie wyuczony stateczny trzask
cholera to ja jestem skałą głazem wydmą
moje cycki czysto śpiewają miedzianym sercem dzwonu
moje dłonie pochwytują Zatokę Morderców i Zatokę Mord
ramiona rozwierają się ekstatycznie nad głową:
jestem
jestem
panie ty słyszysz
jestem kobietą wolną
jak cholera

przeł. Jerzy Koch

(Ciało ograbione, Wyd. Literackie, Kraków 2017)

 


 

 

56 komentarzy:

  1. Szkoda, że tak często kobiety zmuszane są do tego, by o tym przypominać, tzn., że są istotami wolnymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, mamy za sobą całe wieki takiego a nie innego traktowania kobiet. Kiedyś to się zmieni.;)

      Usuń
    2. Szczerze powiedziawszy właśnie z perspektywy tychże wieków mam wrażenie, że nic się nie zmieni. Tyle już wieków ludzkość istnieje, tak się rozwinęła nauka, a dalej jest jak jest. Zwłaszcza w krajach trzeciego świata. Nie wiem, czy ludzkość potrafi się zmienić. Wybacz pesymistyczny wpis.

      Usuń
    3. Rozumiem Twój pesymizm. Obecnie cofa się nas, Polki, o całe dekady, przynajmniej takie mam wrażenie słuchając rządzących i kleru, że o wyroku pseudo TK nie wspomnę.

      Usuń
  2. Wczoraj usiłowałam znaleźć jakiś wiersz a propos .. bo sytuacja jest taka, że brakuje słów cenzuralnych (stąd choć nie moja to estetyka to popieram owe gwiazdki trzy i pięć). I masz rację, kiedyś to się musi zmienić. Marzę, aby dożyć tych czasów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że dożyjemy. Skoro już młodzież się ocknęła, to nie jest już tak źle jak myślałam. Gwiazdki zdecydowanie popieram.

      Usuń
    2. Tak, też mnie to cieszy, że młodzież się ruszyła. Maszerowanie w obronie mediów, czy sądów było ... jakby to powiedzieć z jednej strony entuzjastyczne i ożywcze, bo jednak było sporo ludzi, a z drugiej smutne, że tej młodzieży tak niewiele. Ale jak to mówią kropla drąży skałę i w końcu rozerwie tę zmurszałą skorupę. Nawet moja osiemdziesięcioletnia mama przekonywała mnie dziś, że takie słownictwo, jakiego używają młodzi jest dziś usprawiedliwione (pani dystyngowana, u której w życiu nie słyszałam przekleństwa). :)

      Usuń
    3. Też wierzę w moc tej kropli. Udział młodzieży - bezcenny. I liczę na to, że inne grupy społeczne czy zawodowe będą dołączać.
      Moja mama ani słowem nic nie powiedziała na wulgaryzmy. Prawda jest taka, że kiedy kobiety wykładają swoje racje w cywilizowany sposób, często się ich nie słucha i/lub nie bierze poważnie, co widać nawet w parlamencie. Miłe już byłyśmy, że powtórzę jedno z haseł.

      Usuń
  3. Mocne. I z daleka, aż dziw, że się u nas ukazało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocne i trafia w sedno. Ukazało się, ale chyba całkowicie zabrakło reklamy. Wiem, że u nas poezję czyta się rzadko, ale wiersze Krog są tak świetne, że mogłyby się spodobać.

      Usuń
    2. Bo Literackie w reklamę nie umie w ogóle, aż dziw, że mają się z czego utrzymywać. A sorry, żyją z Tokarczuk. Mnóstwo ich książek, takich ambitniejszych, przepadło :(

      Usuń
    3. Niewiarygodne, biorąc pod uwagę tradycje tego wydawnictwa, ale chyba tak jest, bo nawet nowy Twardoch jakoś niespecjalnie jest promowany. O nowej książce Kereta cicho, a to może być niezła rzecz na nasze ponure czasy.

      Usuń
    4. Chyba te tradycje za nich sprzedają, naród przyzwyczajony, że jak WL, to coś przynajmniej dobrej jakości. Ale nie starają się specjalnie.

      Usuń
    5. Oj tak, wciąż mam zakodowane, że jak książka jest z WL, to musi być dobra.;)

      Usuń
    6. A, no widzisz. Ja w sumie tak, chociaż z kolei mam też zakodowane, "że dla mnie za poważnie" :)

      Usuń
    7. Za poważne dla Ciebie? Niemożliwe.;)

      Usuń
    8. :) Pewnie jakbym spróbował, toby się okazało, że wcale nie, ale jakoś mnie nie ciągnie np. do Knausgarda. Wystarczy, że wciąż planuję Prousta w nowym przekładzie, ale jakoś świat zewnętrzny nie uwzględnia mojej potrzeby miesiąca wolnego bez zawracania głowy :P

      Usuń
    9. Miesiąc wolnego? Wysoko mierzysz.;)
      Tuszę, że na nową Krall dasz się kiedyś skusić.;)

      Usuń
    10. No wiesz, miesiąc na pierwszy tom :) A Krall owszem, kiedyś na pewno, chociaż mam jeszcze masę starszych do nadrobienia i powtórzenia i pewne podejrzenia, że ona się jednak powtarza.

      Usuń
    11. W takim razie nawet pół roku będzie może nie wystarczyć.;)
      Śmiem twierdzić, że w Białej Marii było tę wtórność widać gołym okiem. Ale jeśli jej nowa książka trafi do biblioteki, to się zapiszę.

      Usuń
    12. Będę optymistą. Najwyżej w przyszłym roku urlop poświęcę :)
      A co do Krall, to uwielbiam ją jako reportażystkę, ale jak poszła w literaturę piękną, to mi to zaczęło pachnieć hmm niejakim wysileniem.

      Usuń
    13. Optymistą dobrze być.;)
      Myślę, że Hanna Krall może już nie mieć sił na pisanie jak dawniej, co rozumiem. Powiem więcej, jestem pełna uznania dla jej żywotności.

      Usuń
    14. To moim zdaniem nie jest kwestia wieku, tylko wyczerpania formuły. Ileż można odsączać swoje teksty z niepotrzebnych słów? I chyba jednak dobrze jej robił kontakt z ludźmi, taki bezpośredni, nie przez dokumenty czy listy. Co nie zmienia faktu, że wzniosła to pisanie na wyżyny i długo nikt jej nie dogoni.

      Usuń
    15. Z wywiadu dla TP wynika, że Krall wciąż rozmawia z potencjalnymi bohaterami reportażu, i to wielokrotnie. Twierdzi jeszcze, że to życie wymusza na niej pisanie takich, a nie innych książek.😀
      A co do odcedzania to fakt. Dziś się ubarwia i watuje teksty.

      Usuń
    16. Rozmawia, być może. Ale w terenie? Czy przez telefon? Jak się pogada z kimś przez telefon to można wspomnienia tej osoby spisać, nie reportaż. No ale pewnie heretykuję :) A Biała Maria, swoją drogą, wcale mi się nie podobała.

      Usuń
    17. Nie sądzę, żeby jeszcze jeździła, nie te lata, nie ten czas. Nie specyfikuje, jak to wygląda, obstawiam telefon. I prawdę mówiąc nie wnikam już w to, bo dla mnie jej dobre pisanie skończyło się na Królu Kier. Maria wg mnie też była słaba.

      Usuń
    18. No właśnie Maria to już chyba ksiażka z jej "gabinetowego" okresu.

      Usuń
    19. Przepraszam, że wtrącam się, ale czy to nie jest czasem problem większości wydawnictw, które zmuszone są (?) stawiać na ilość, nie jakość?

      Usuń
    20. Ależ wtrącaj się.;) Na szczęście są chlubne wyjątki: A5, BL, Pauza, PIW i zapewne jeszcze kilkanaście innych. Na ogół są słabo promowane, bo postawiły właśnie na jakość.

      Usuń
  4. Ja bardzo nieoryginalnie tylko napiszę ***** ***

    OdpowiedzUsuń
  5. A nie, przecież ja miałam coś więcej do powiedzenia. Bardzo szanuję, że w ogóle nawiązałaś do tematu. Problem wielki, protesty wielkie, a powiem Ci, że jak przejrzałam pokrótce trochę blogów, na które lubię zaglądać, to włącznie z Twoim znalazły się aż dwa, które ośmieliły się skomentować sytuację. Chyba blogerzy za bardzo boją się, że stracą choć odrobinę czytelników. Bo jakoś nie wierzę, żeby zdecydowanej większości obecna sytuacja zwisała i powiewała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, może są zmęczeni sytuacją i nie chcą dodatkowo uzewnętrzniać swoich opinii/emocji na blogu? Na Instagramie jest już inaczej, tak mi się zdaje przynajmniej.
      A kto czyta mnie od jakiegoś czasu, zapewne po doborze lektur domyśli się, jakie mogę mieć poglądy.;) I trudno, żebym jako kobieta i obywatelka mogła się zgadzać na poczynania obecnej władzy i kleru.

      Usuń
    2. Blogi książkowe w dużej części prowadzą introwertycy, którzy w ogóle nie lubią się uzewnętrzniać w kwestia pozaliterackich. Zresztą od tego są profile prywatne i utrata mitycznych czytelników nie ma tu nic do rzeczy. Przynajmniej u tych, którzy na tym biznesie nie zarabiają, czyli u większości. Chociaż i ja mam "kartę kombatancką", bo po pokazaniu na IG w stories transparentów z naszej wiejskiej manifestacji straciłem czytelniczkę, która uznała się za poddaną opresji :P

      Usuń
    3. Poddana opresji - to interesujący zarzut. Mogłabym przedstawić własną listę opresji doświadczanych od rządzących, od finansowych po wolnościowe.;(
      OK, mamy demokrację, więc trzeba uszanować reakcję czytelniczki.
      Co do introwertyków - widziałam na zdjęciu transparent z hasłem "Jest tak źle, że przyszli nawet introwertycy".;) Lecę obejrzeć Twoje zdjęcia z manifestacji na IG.;)

      Usuń
    4. Nie leć, demo było w poniedziałek, zdjęcia już spadły ze stories. Tak, pani była z tych, którzy w zeszły czwartek po pierwszych głosach oburzenia napisali, że katolicy są prześladowani w PL, bo cała reszta śmie nie przyjmować ich zasad moralnych. Witajcie w cywilizacji śmierci i takie tam. Już wtedy mnie zmroziło, potem pani eskalowała, a potem się obraziła z powodu kawałka kartonu z napisem "Uprzejmie proszę wy.....ć" :)

      Usuń
    5. Aaaa, widzisz, bo ja nie znam się na tych IG za bardzo, na Stories to już w ogóle. Po jakim czasie zdjęcia spadają?
      Cóż, są i tacy ludzie. Z niektórymi można jeszcze podyskutować, z innymi zupełnie nie. Jeśli ktoś mówi o prześladowaniu katolików w Polsce, to raczej żadnymi argumentami tego muru nie da się przebić. Smutne. Niestety w takich sytuacjach potrafię się tylko z pobłażaniem uśmiechać, co nie jest rozwiązaniem.;(

      Usuń
    6. Stories są na 24 godziny, chyba że zostaną zapisane. O, to ja je zapiszę i będą w profilu do obejrzenia za chwilę :) Mnie smuci to, że to jest na oko sympatyczna i ciepła osoba, wiele razy miło się nam gawędziło o książkach, ale w kwestiach typu aborcja następuje automatyczne usztywnienie i włącza się jej cała ta kościółkowa retoryka. Mnie to nieco przeraża. No nic, osiągnęli jedno, że ja jako introwertyk wyszedłem na ulicę. Kameralną szosę wojewódzką, ale i tak korek zrobiliśmy niewąski. Bo mam dwie nastoletnie córki i w oczy bym sobie nie mógł spojrzeć, gdybym nic nie zrobił. I niech giną obserwatorzy na IG, jak im nie pasuje.

      Usuń
    7. Znalazłam, dzięki.;)
      Pewnie, że lepiej maszerować niż za kilka lat świecić oczami przed córkami i nie móc spojrzeć w lustro. Jedni będą się oburzać i odchodzić, ale w to miejsce przyjdą być może inni.
      Znam ten rodzaj usztywnienia, o którym wspominasz, chociaż wśród moich znajomych nikt się nie przyznaje do podobnego konserwatyzmu.

      Usuń
    8. Wiesz, zdziwiony byłem widokiem mojej kościołowej teściowej na demo we wsi. Stała z boku, ale była. Takich z usztywnieniem mam parę osób w pracy, wyjście poza tematy służbowe może się skończyć bólem zębów od zgrzytania, niestety.

      Usuń
    9. Brawo dla teściowej, to duży krok.
      W sumie u mnie też znalazłabym kilka takich osób (wykształceni, z Podkarpacia), które mają prorządowe poglądy, ale ponieważ są niekoleżeńscy, to się z nimi nie bratam. Inni są raczej w opozycji.

      Usuń
    10. No całkiem spory jak na nią :) My mamy w biurze nieoficjalne kółko opozycyjne, żeby sobie w spokoju pobluzgać, i nie musimy się wdawać w dyskusje z innymi, dzięki czemu atmosfera jest znośna.

      Usuń
    11. Właśnie się dowiedziałam, że cztery koleżanki pojechały dziś na Wiejską. Jestem podbudowana.🙂 Historia zatoczyła koło - nasi rodzice pewnie przezywali podobne emocje 40 lat temu.

      Usuń
    12. Pewnie tak. Z jednej strony to ekscytujące, z drugiej trochę przerażające. Ale sumie to może być trzeci fin de siecle za naaszego życia :)

      Usuń
    13. Nic mnie tak nie irytuje, jak takie reagowanie agresywne na cudze poglądy (mówię o tej czytelniczce, co odpadła) - cały czas było super, świetnie się gada, a jak śmiałeś się z czymś nie zgadzać, to wycięcie z grona znajomych. I widzę to po obu stronach tzw. barykady - i wśród tzw. prawaków i tzw. lewaków. Jestem na takiej brytyjskiej grupie, która szczyci się swoim inkluzywnym, pozytywnym podejściem do każdego, brakiem hejtu itp itd. Razu pewnego jakaś laska zapytała, co ma zrobić ze swoim znajomym, który ma homofobiczne poglądy. Ku mojemu zdziwieniu byłam jedyną osobą, która stwierdziła, że po pierwsze warto porozmawiać, po drugie warto spróbować pokazać, że geje i lesbijki to normalni ludzie chcący normalnie żyć. Wszyscy pozostali zareagowali na zasadzie "urwij z nim wszelki kontakt i zadzwoń do jego pracodawcy, żeby wiedział, kogo zatrudnia, jak go zwolnią, to może do niego coś dotrze" No chyba raczej w ten sposób nic nie dotrze...
      A co do teściowej - każdy jest amalgamatem różnych poglądów; nawet jeśli stoi silnie po lewej czy prawej stronie, to i tak nie musi się zgadzać z wszystkim. Sama też znam trochę osób, które są raczej radiomaryjnymi katolikami, ale stwierdziły, że jednak zmuszanie do rodzenia ciężko upośledzonych dzieci w kraju, w którym będą one wiodły żałosną egzystencję, jeśli w ogóle przeżyją, wiele z miłością bliźniego nie ma wspólnego.

      Usuń
    14. Agresywne jak agresywne, raczej betonowe, znaczy mam swój pogląd i wszyscy mają mieć taki sam, bo mój jest jedyny słuszny. Odcięcie się bywa i najszybszym, i czasem nasjkuteczniejszym sposobem, szczególnie przy takich dalekich znajomościach internetowych. No chyba że dotyczy kogoś naprawdę bliskiego czy lubianego, wtedy warto rozmawiać. A moja teściowa jest porządnym człowiekiem :)

      Usuń
    15. Tak, oczywiście mówię o bezpośrednich znajomościach. Sama znam ludzi o naprawdę różnych poglądach; mam i znajomego rasistę, który autentycznie wierzył w wyższość rasy białej i znajomą homofobkę, która uważała, że homoseksualizm powinno się leczyć i myślę, że gdybym się od nich odcięła, nic by się nie zmieniło. Tymczasem dzięki przydługawej znajomości ze mną ich poglądy się trochę poprawiły. Niby niewielki sukces, bo wiadomo, człowieka całkiem zmienić się nie da, a jednak cieszy mnie, że ktoś z etapu "gejów powinno się leczyć" przeszedł na etap "dobra, niech se robią, co chcą, mnie to w sumie wisi, choć mi się nie podoba" ;)

      Usuń
    16. Czasami małymi krokami da się kogoś nakłonić do zmiany zdania. Mam stryja l. 77, od kilku lat nawrócony, głosuje na PIS, ale np. dostrzega piekło kobiet, wie, że homoseksualizm nie jest kwestią wyboru tylko sprawą natury - swoją drogą b. podobała mu się korespondencja Iwaszkiewicza z kochankiem.;) Można z nim interesująco porozmawiać, jest otwarty i kulturalny, tymczasem jego młodszy brat widzi wszystko w kolorach czarno-białych, osoby LGBT uważa za Sodomitów. Jest nieprzemakalny, więc na tematy polityczne w ogóle nie schodzimy. Próbowałam, ale w tym przypadku wielokrotnie poległam.;(

      Usuń
    17. Najgorsze jest to, że nigdy nie wiadomo co, kiedy i z kogo wyjdzie. Mam sympatyczną koleżankę w pracy, która dostaje piany na hasło "nauczyciele mało zarabiają", bo przecież nieroby i wcale mało im nie płacą :(

      Usuń
    18. Ha, taka szczera rozmowa, czy raczej dialog w pełnym słowa znaczeniu, to jest chyba rzecz, której najbardziej boją się politycy z jednej i drugiej strony barykady. Bo nagle okazuje się, że oprócz kwestii, które nas dzielą, bardzo wiele jest też takich, które nas łączą. No i najważniejsze (najstraszliwsze z punktu widzenia zarządzania przez konflikt) - nagle okazuje się, że rzeczywistość wcale nie jest czarno-biała ;)

      Usuń
    19. @ Piotr

      Ja z kolei dostaję piany, kiedy słyszę, że nauczyciele i pielęgniarki to nieroby.;( OK, zdarzają się i tacy, jak w każdej grupie zawodowej, ale to nigdy nie jest praca od-do. Nie będę się rozpisywać, bo wiemy, o co chodzi.

      Usuń
    20. @ Ambrose

      Postrzeganie rzeczywistości wyłącznie w dwóch kolorach jest usprawiedliwione w młodości, o ile ma się pewne ideały. Życie pokazuje, że niestety czasem trzeba pójść na kompromis z samym sobą.;( Byłoby cudnie, gdybyśmy byli skłonni rozmawiać, ale to raczej nie jest nasza narodowa specjalność, raczej wolimy forsować własne racje. Choć bardzo chciałabym się mylić w tej kwestii.;)

      Usuń
    21. O, to, to. Zawsze najlepszym narzędziem do wszczynania wojen było przekonanie ludzi o biało-czarności świata. W "Polityce" był z okazji którychś świąt Bożego Narodzenia artykuł o wigilii w okopach. W czasie pierwszej wojny światowej nie tylko przerywano walki w Wigilię, ale i żołnierze wychodzili z okopów, śpiewali (wspólnie z przeciwnikami, choć na odległość) kolędy i wzbudzało to przerażenie i oburzenie dowódców, bo wiadomo, stąd niedaleko do głębszego zastanowienia się nad faktem, że strzela się do takich samych ludzi ;). Natomiast podczas drugiej wojny światowej machina propagandowa już działała na tyle sprawnie, że takie niesamowite sytuacje, jak śpiewanie wspólne kolęd z WROGIEM nawet nie pojawiłoby się w głowach większości żołnierzy, bo już mieli wtłoczone, że przeciwnik to zaraza, a nie człowiek.

      Usuń
    22. Znam tę historię z pierwszej wojny światowej. Ewenement po prostu, dzisiaj nie do odtworzenia.;( Dzisiaj przecież też nam się wmawia, że przeciwnik to jakas odmiana zarazy.

      Usuń
    23. @czytanki Anki: reaguję tak samo, przypadkiem półtora roku byłem nauczycielem, a moja mama całe życie jest pielęgniarką.

      Usuń
    24. Chyba tylko własne doświadczenie albo osoby b. bliskiej jest w stanie przekonać niedowiarków.

      Usuń