Było to na początku grudnia. Wyszła w niedzielę po południu z zamiarem wybrania się do kina i jakimś sposobem, sama nie wiedząc, jak i kiedy, znalazła się na Madison Avenue, o dwie przecznice od jego domu. Dzień był chłodny, o wysrebrzonym niebie i wietrze ostrym i zapierającym dech jak woń czeremchy. Na wystawach, pośród zasp cekinowego śniegu, połyskiwały sople anielskich włosów - ku utrapieniu Sylwii, która nie znosiła świąt, owych dni, kiedy człowiek jest najbardziej samotny. Za którąś witryną naturalnej wielkości mechaniczny święty Mikołaj klepał się po brzuchu i kołysał w przód i w tył w paroksyzmie elektrycznej radości. Na ten widok Sylwia zamarła; przez grube szkło słyszała jego donośny, piskliwy śmiech. Im dłużej mu się przyglądała, tym bardziej wydawała jej się wcieleniem zła, aż wreszcie z dreszczem się odwróciła i skręciła w ulicę, na której mieszkał pan Revercomb.
Truman Capote, Pan Bida, w: Miriam, przeł. Krzysztof Zarzecki, Książka i Wiedza, Warszawa 1979
Zdjęcie twarzy Mikołaja jak dla mnie dość upiorne.Żeby nie wyrazić się dosadniej. Myślę, że w taką pułapkę świątecznego nastroju wpadają te osoby, które bardzo boją się zostać w te dni samymi. A ja sobie leżę pod mikołajowym prezentem - kocykiem, popijam kawkę, gra płyta, pali się świeczka, pachnie ciasteczkami (owsiane) i pieczonym jabłkiem i jest fajne. Pozdrawiam mikołajowo.
OdpowiedzUsuńUpiorne, a jakże.;) Też mi się wydaje, że źle się czują głównie samotni z przymusu. Mój mikołajkowy prezent został zjedzony.;)) A posiedzieć z dobrą herbatą, muzyką i przy świeczce o tej porze roku - uwielbiam.;)
UsuńŚwięty Mikołaj jako demon? Cóż Capote wyprzedzał swoje czasy, teraz niejeden święty okazuje sie wcieleniem zła...
OdpowiedzUsuńCapote bywał demoniczny, jak się okazuje, ale to dobrze, że przełamał schematy. A zło teraz się czai dosłownie wszędzie, jeśli wierzyć oficjalnym doniesieniom.;(
UsuńHehe, Truman Capote. Czuję się trochę jak Sylwia, tyle, że z witryny nie spogląda na mnie Mikołaj, ale właśnie ten amerykański artysta - biblioteki znów są otwarte, więc chyba będę musiał odwiedzić choć jedną z moich filii i rozejrzeć się za panem Capotem :)
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam, Capote wart jest poznania. Im więcej jego utworów czytam, tym więcej smaczków dostrzegam - klimat potrafi stworzyć w dwóch zdaniach.
UsuńI pyk. Właśnie zamówiłem w bibliotece "Inne głosy, inne ściany". Czyli może jeszcze w tym roku poznam twórczość pana Capote'a :)
UsuńI fajno jest.;) Jak to mówili w pewnym skeczu: będzie Pan zadowolony.;)))
UsuńW sumie to niejedno dziecko pewnie na widok Mikołaja zapłakało. Coś jak z klaunami...
OdpowiedzUsuńOtóż to. Sporo jest zdjęć zapłakanych przedszkolaków wyrywających się z uścisków Mikołaja.
Usuń