Antonia przyszła nakryć do stołu. Na środku, niby bukiet kwiatów, postawiła wielką paterę z tortem migdałowym. Ciotka Angustias oświadczyła, że nie przyjdzie do stołu. Zasiedliśmy więc: babcia, Gloria, Juan, Roman i ja, do tego dziwnego obiadu gwiazdkowego, dokoła wielkiego stołu przykrytego wystrzępionym obrusem w kratę. Juan z zadowoleniem zacierał ręce.
– Cieszmy się i radujmy! – powiedział, odkorkowując butelkę.
Juan był tego dnia niezwykle ożywiony. Gloria, zamiast chleba, zagryzała kawałkiem tortu wszystko, począwszy od zupy. Babcia śmiała się i trzęsła głową, podniecona kieliszkiem wina.
– Nie ma indyka ani kury, ale dobry królik to najlepsza potrawa – oświadczył Juan.
Tylko Roman, jak zawsze, wydawał się obojętny i daleki. Krajał także kawałki tortu i rzucał je psu. Ktoś mógłby nas wziąć w tej chwili za zwykłą, spokojną i szczęśliwą rodzinę, która swoje ubóstwo znosi po prostu, nie pragnąc niczego więcej.
Carmen Laforet, Złuda, przeł. Kalina Wojciechowska, Warszawa 2007, s. 70-71
Zaiste dziwny to był świąteczny obiad, choć co kraj to obyczaj. Pamiętam jedną ze swoich Wigilii do której zasiedliśmy u znajomych rodziców, gdzie do kolacji serwowano jarzynową sałatkę z majonezem, a do kawy tort makowy z kremem. Wówczas wydawało mi się to świętokradztwem, ponieważ u mnie zawsze powtarzano w domu, iż potrawy wigilijne mają być postne (bez masła, majonezu, itp.) I choć moja rodzina nie była szczególnie religijna to takie potrawy na Wigilijnym stole wywołały w dziesięcioletniej dziewczynce oburzenie i niesmak. Wczoraj ze smakiem zajadałam się kostką opium- czyli tortem makowym z kremem. Choć oczywiście wolałabym struclę makową, ale mama nie miała siły jej upiec, a tylko jej makowiec był w stanie mnie zadowolić. Smakowitych Świąt.
OdpowiedzUsuńU mojej mamy też był tort makowy.;) Moja rodzina nie była zbytnio religijna, ale starano się przygotować stół wg tradycji. Niemniej o rezygnacji z masła i majonezu chyba nigdy nawet nie pomyślano. Muszę przeprowadzić wywiad w tej sprawie, bo mnie zaintrygowałaś.
UsuńObiad w powieści Laforet był b. dziwny, jak cała rodzina zresztą. Wkrótce napiszę o tym więcej.
Dobrego świętowania!
U mnie też nigdy nie było rezygnacji z niczego poza mięsem i alkoholem. Ale co wieś czy tam miasto to inne zwyczaje.
UsuńOtóż to, Polska niby mała, a tyle różnych jadłospisów wigilijnych. I tylko patrzeć, jak śledzi zacznie przypominać sushi.;)
UsuńJak widać każdy z nas ma swoją tradycję. Kolega z pracy pisał o tradycyjnym w ich rodzinie daniu - kisielu, do którego każdego dnia dodawano jakiś składnik, raz smażoną cebulkę, raz boczek. I twierdzi, że jest to bardzo smakowite danie i mnie wyobraża sobie bez tego Wigilii. :) Teraz jak tak sobie myślę, wydaje się dziwne, że masło i majonez eliminowano, a już olej do smażenia karpia (który musowo był) był dozwolony. A i kapustę z grzybami mama przysmażała na patelni, więc nie obyło się bez tłuszczu. Mama pochodziła z Wileńszczyzny, a tata z Wielkopolski więc mieliśmy taką mieszankę smaków, choć myślę, że większość dań pochodziła z mamy domu rodzinnego z niewielką domieszką kuchni poznańskiej.
OdpowiedzUsuńA rodzina z powieści rzeczywiście sprawia dziwaczne wrażenie.
Kisiel Twojego kolegi to dla mnie totalna nowość. Prawdę mówiąc, trudno mi wyobrazić sobie smak tego dania.;) Podpytałam o masło i majonez - nie były zabronione. W ogóle u nas jadłospis był jak w większości domów, bo zdecydowana większość osób jest z Mazowsza. Dziadek pochodził co prawda z Ukrainy i jako mężczyzna dobrze gotujący mógł coś niezłego wprowadzić do tradycji, niestety nie "przywiózł" ze swoich stron żadnej potrawy wigilijnej. Tak więc, kiedy słyszę o mało popularnych tradycyjnych daniach świątecznych, chętnie nadstawiam ucha.;)
UsuńTo z mniej znanych, a typowo wschodnich, dań polecam kutię. Mój tata przygotowuje ją co roku, i zawsze dobrze smakuje - nie znam dokładnego przepisu, ale na pewno są ziarna pszenicy, mak, miód i bakalie. No i można polewać śmietanką :)
UsuńKutia u nas jest prawie co roku. Bez śmietanki, za to w tym roku dodałam na wierzch lody.;)
UsuńU! To jest przepis wart sprawdzenia. Dzięki za inspirację :)
UsuńNie ma za co.;) W tej wersji deser jadłam w drugi dzień świąt, więc kutię najpierw podgrzalam. Niebo w gębie.;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam, najpewniej chodziło o ciasto migdałowe, a nie tort. Rodzina z powieści często wyprzedawała meble, więc nie musiała szukać pożywienia na śmietniku.
UsuńPrzepis idealny dla mnie - mało składników, nieskomplikowany, wygląda na niezwykle słodki. Ideał.
OdpowiedzUsuńI dla mnie, bo wypieki nie są moją mocną stroną. Aż kusi, żeby wypróbować przepis.
Usuń