piątek, 25 grudnia 2020

Boże Narodzenie po hiszpańsku

Antonia przyszła nakryć do stołu. Na środku, niby bukiet kwiatów, postawiła wielką paterę z tortem migdałowym. Ciotka Angustias oświadczyła, że nie przyjdzie do stołu. Zasiedliśmy więc: babcia, Gloria, Juan, Roman i ja, do tego dziwnego obiadu gwiazdkowego, dokoła wielkiego stołu przykrytego wystrzępionym obrusem w kratę. Juan z zadowoleniem zacierał ręce. 

  – Cieszmy się i radujmy!  powiedział, odkorkowując butelkę. 

Juan był tego dnia niezwykle ożywiony. Gloria, zamiast chleba, zagryzała kawałkiem tortu wszystko, począwszy od zupy. Babcia śmiała się i trzęsła głową, podniecona kieliszkiem wina.

  – Nie ma indyka ani kury, ale dobry królik to najlepsza potrawa  oświadczył Juan. 

Tylko Roman, jak zawsze, wydawał się obojętny i daleki. Krajał także kawałki tortu i rzucał je psu. Ktoś mógłby nas wziąć w tej chwili za zwykłą, spokojną i szczęśliwą rodzinę, która swoje ubóstwo znosi po prostu, nie pragnąc niczego więcej. 

Carmen Laforet, Złuda, przeł. Kalina Wojciechowska, Warszawa 2007, s. 70-71

ciasto migdałowe (źródło zdjęcia)

Wspomniany we fragmencie powieści Carmen Laforet tort migdałowy to najprawdopodobniej Tarta di Santiago czyli ciasto św. Jakuba, popularny deser na świątecznym stole Hiszpanów. Pochodzi z Galicji, gdzie serwowano go pielgrzymom na szlaku Santiago di Compostella, stąd przyozdabiane jest znakiem krzyża. Ciasto migdałowe jest proste w wykonaniu, oto przepis: 
 
Składniki: 5 jaj, 250 g cukru, 250 g zmielonych obranych migdałów, 1/2 łyżeczki cynamonu, 1 cytryna, 30 g cukier pudru 

Sposób przygotowania: Okrągłą tortownicę posmarować masłem i oprószyć mąką. Piekarnik nagrzać do 180 st. C. Oddzielić żółtka od białek. Żółtka ubijać z cukrem, skórką z cytryny oraz cynamonem na jednolitą masę. Dodać ubitą z białek pianę, migdały i wszystko delikatnie wymieszać. Wylać ciasto do przygotowanej tortownicy, wstawić do piekarnika i piec przez ok. 30 minut. Wyjąć i ostudzić. Posypać cukrem pudrem. Kroić na małe kawałeczki. Smacznego!

14 komentarzy:

  1. Zaiste dziwny to był świąteczny obiad, choć co kraj to obyczaj. Pamiętam jedną ze swoich Wigilii do której zasiedliśmy u znajomych rodziców, gdzie do kolacji serwowano jarzynową sałatkę z majonezem, a do kawy tort makowy z kremem. Wówczas wydawało mi się to świętokradztwem, ponieważ u mnie zawsze powtarzano w domu, iż potrawy wigilijne mają być postne (bez masła, majonezu, itp.) I choć moja rodzina nie była szczególnie religijna to takie potrawy na Wigilijnym stole wywołały w dziesięcioletniej dziewczynce oburzenie i niesmak. Wczoraj ze smakiem zajadałam się kostką opium- czyli tortem makowym z kremem. Choć oczywiście wolałabym struclę makową, ale mama nie miała siły jej upiec, a tylko jej makowiec był w stanie mnie zadowolić. Smakowitych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mojej mamy też był tort makowy.;) Moja rodzina nie była zbytnio religijna, ale starano się przygotować stół wg tradycji. Niemniej o rezygnacji z masła i majonezu chyba nigdy nawet nie pomyślano. Muszę przeprowadzić wywiad w tej sprawie, bo mnie zaintrygowałaś.
      Obiad w powieści Laforet był b. dziwny, jak cała rodzina zresztą. Wkrótce napiszę o tym więcej.
      Dobrego świętowania!

      Usuń
    2. U mnie też nigdy nie było rezygnacji z niczego poza mięsem i alkoholem. Ale co wieś czy tam miasto to inne zwyczaje.

      Usuń
    3. Otóż to, Polska niby mała, a tyle różnych jadłospisów wigilijnych. I tylko patrzeć, jak śledzi zacznie przypominać sushi.;)

      Usuń
  2. Jak widać każdy z nas ma swoją tradycję. Kolega z pracy pisał o tradycyjnym w ich rodzinie daniu - kisielu, do którego każdego dnia dodawano jakiś składnik, raz smażoną cebulkę, raz boczek. I twierdzi, że jest to bardzo smakowite danie i mnie wyobraża sobie bez tego Wigilii. :) Teraz jak tak sobie myślę, wydaje się dziwne, że masło i majonez eliminowano, a już olej do smażenia karpia (który musowo był) był dozwolony. A i kapustę z grzybami mama przysmażała na patelni, więc nie obyło się bez tłuszczu. Mama pochodziła z Wileńszczyzny, a tata z Wielkopolski więc mieliśmy taką mieszankę smaków, choć myślę, że większość dań pochodziła z mamy domu rodzinnego z niewielką domieszką kuchni poznańskiej.
    A rodzina z powieści rzeczywiście sprawia dziwaczne wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kisiel Twojego kolegi to dla mnie totalna nowość. Prawdę mówiąc, trudno mi wyobrazić sobie smak tego dania.;) Podpytałam o masło i majonez - nie były zabronione. W ogóle u nas jadłospis był jak w większości domów, bo zdecydowana większość osób jest z Mazowsza. Dziadek pochodził co prawda z Ukrainy i jako mężczyzna dobrze gotujący mógł coś niezłego wprowadzić do tradycji, niestety nie "przywiózł" ze swoich stron żadnej potrawy wigilijnej. Tak więc, kiedy słyszę o mało popularnych tradycyjnych daniach świątecznych, chętnie nadstawiam ucha.;)

      Usuń
    2. To z mniej znanych, a typowo wschodnich, dań polecam kutię. Mój tata przygotowuje ją co roku, i zawsze dobrze smakuje - nie znam dokładnego przepisu, ale na pewno są ziarna pszenicy, mak, miód i bakalie. No i można polewać śmietanką :)

      Usuń
    3. Kutia u nas jest prawie co roku. Bez śmietanki, za to w tym roku dodałam na wierzch lody.;)

      Usuń
    4. U! To jest przepis wart sprawdzenia. Dzięki za inspirację :)

      Usuń
    5. Nie ma za co.;) W tej wersji deser jadłam w drugi dzień świąt, więc kutię najpierw podgrzalam. Niebo w gębie.;)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam, najpewniej chodziło o ciasto migdałowe, a nie tort. Rodzina z powieści często wyprzedawała meble, więc nie musiała szukać pożywienia na śmietniku.

      Usuń
  4. Przepis idealny dla mnie - mało składników, nieskomplikowany, wygląda na niezwykle słodki. Ideał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dla mnie, bo wypieki nie są moją mocną stroną. Aż kusi, żeby wypróbować przepis.

      Usuń