czwartek, 8 lipca 2021

Song nauczycielki

Jej praca zawsze dotyczyła teatru, stosunku między sztuką a rzeczywistością, kamuflażu i prawdy

Song nauczycielki to z grubsza powieść o maskach. Nie tych teatralnych, a metaforycznych, nakładanych przez bodaj każdego z nas. Główna bohaterka od lat zgłębia teatr, na dodatek będzie miała szansę się przekonać, czy sama na co dzień cokolwiek udaje. Bierze bowiem udział w projekcie studenta, który bada związki między nauczaniem a życiem wykładowców, filmując ich podczas pracy oraz prywatnie.

Choć 57-letnia Lotte nie ma nic do ukrycia, zaczyna bacznie przyglądać się sobie i otoczeniu, właściwie wszystkiemu, co składa się na wizerunek: od własnego wyglądu przez wyposażenie domu i formy spędzania czasu wolnego aż po metody pracy. Odkrycia ją zaskoczą, podobnie jak wyniki eksperymentu, co zważywszy na jej teatralną specjalizację oraz wieloletnie doświadczenie dziwi. I tu rodzi się wątpliwość, czy kobieta faktycznie jest tak pozytywną i „fajną” osobą, jak zakładała, czy po prostu lubi się oszukiwać. Dobrotliwy ton narracji od początku sugeruje, że do introspekcji głównej bohaterki należy podchodzić co najmniej z dystansem. 

Powieściowe rozważania o udawaniu ogniskują się wokół dramatów Brechta omawianych przez Lotte z przyszłymi studentami. Pojawiają się pytania o dobro (m.in. czy można być dobrym jednocześnie dla siebie i dla innych) oraz działalność organizacji charytatywnych, także w kontekście dobrego samopoczucia. Może powyższe brzmi nieco jałowo, niemniej książka Vigdis Hjorth skłania do krytycznego spojrzenia na nas samych. A krytyka ponoć niesie wyzwolenie.;) 
 
_________________________________________________________
Vigdis Hjorth, Song nauczycielki, przeł. Maria Gołębiowska-Bijak
Wyd. Literackie, Kraków 2020 
 

8 komentarzy:

  1. Kiedyś wysłuchałam w radio audycji, w której pani psycholog opowiadała o ćwiczeniu, jakie zadaje się bodajże studentom psychologi, spróbować przez jeden dzień nikogo nie osądzać. I to co wydaje się proste, okazało się nagle niemal niewykonalne. Otóż wydaje nam się, że jesteśmy inni, tolerancyjni, nie oszukujemy siebie. Wydaje się... Tak mi się skojarzyło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie osądzać to chyba niemożliwe, zwłaszcza w kontakcie bezpośrednim.
      A wyobrażenia na własny temat raczej rzadko są zgodne z tym, jak widzą nas inni. Zresztą to chyba naturalne. Interesujące zagadnienie.

      Usuń
  2. Czytałem "Spadek" tej autorki i książka, choć trudna z emocjonalnego punktu widzenia, była b. ciekawa. Dlatego po "Song nauczycielki" z pewnością sięgnę, tym bardziej, że motyw masek i gąb to coś, co mocno interesuje mnie w literaturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro lubisz wątek masek i gąb, ta książka prawdopodobnie Ci się spodoba.;) "Spadek" podobał mi się bardziej, ale "Song..." też ma swoje smaczki.

      Usuń
  3. Trzeba będzie sięgnąć po tę książkę. :) A czy można dowiedzieć się z niej czegoś ciekawego o Brechcie i jego dramatach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dramatach dowiemy się sporo, bo Lotte przez kilka zajęć głównie streszcza studentom "Dobrego człowieka z Seczuanu" oraz "Matkę Courage i jej dzieci".;) Cały czas się zastanawiam, czy to normalne metody wykładania w Norwegii czy raczej kiepskie metody nauczania głównej bohaterki.

      Usuń
    2. A to studenci nie muszą samodzielnie przeczytać omawianych tekstów? Dziwne.

      Usuń
    3. Mnie też to zaskoczyło. Inna rzecz, że słabo się angażują w zajęcia. Ale może być tak, że są nudne. Przeczytaj koniecznie, chętnie porównam wrażenia.;)

      Usuń