Z Rebeką spotykałam się zawsze przed samym obiadem. Robiłyśmy razem zakupy. A potem spokojnie, bez pośpiechu wysączałyśmy flaszkę krajowego wina. Zero siedem. Rebeka w tym czasie gotowała, bo – w przeciwieństwie do mnie – nie była amatorką kanapek, tylko mięsa w sosie. Największe wrażenie robiły na niej dania tradycyjne i treściwe przyrządzone w domu, na przykład gulasz szegedyński albo kurczak z ryżem i z kompotem. Przypominały jej rodzinę i posiłki z mamą, która umarła.
Rebeka lubiła gotować również dlatego, że przy jedzeniu dobrze się piło wino. „I tak to, droga Elzo, upływa nam życie: gotujemy, sprzątamy, popijamy. Ale wiesz, ja czasem sobie mówię, my to przecież robimy zamiast pracy, ale pomyśl tylko, że te kobiety, co siedzą do czwartej w robocie, muszą potem wyrobić się ze wszystkim, na co my mamy cały dzień".
Jana Beňová, Café Hiena (Plan odprowadzania) przeł. Marek Kędzierski, Nisza 2015, s. 19
Gulasz szegedyński (zwany też segedyńskim) pojawił się już na blogu przy okazji Czeskiego raju Jaroslava Rudiša. Bohaterowie powieści ze swadą wypowiadali się na temat przyrządzania tego dania, nikt nie wspomniał jednak, że ważnym składnikiem potrawy jest kapusta kiszona. A skoro szegediner przypomina nasz rodzimy bigos, może warto porównać przepisy:
Składniki:
50
dag mięsa wieprzowego (np. łopatki)
60 dag kapusty kiszonej
1 duża cebula
20 dag kwaśnej śmietany
3 szklanki bulionu
1 łyżka mielonej słodkiej papryki
1 łyżeczka kminku
sól, pieprz
olej lub smalec
Sposób przygotowania:
Na tłuszczu usmażyć pokrojoną cebulę, wrzucić pokrojone w kostkę mięso, podsmażyć. Dodać sól, kminek, zgnieciony czosnek, pieprz i czerwoną paprykę w proszku. Całość dokładnie wymieszać, podlać wodą (ćwierć szklanki) i dusić pod przykryciem na wolnym ogniu ok. 40 minut. Zalać gorącym bulionem, zagotować. Dodać posiekaną kapustę, dusić całość ok. 1- 1,5 godziny. Pod koniec doprawić przecierem paprykowym, doprowadzić do wrzenia. Podawać z kwaśną śmietaną, posypaną czerwoną papryką.
Zbliżają się chłodne dni, więc gulasz vel bigos będą odpowiednią potrawą. A jak gulasz to kieliszek czerwonego wina, a jak bigos to kieliszek wódki. O matko, to mi przypomina, że upłynęły wieki całe, od czasu kiedy piłam ten drugi trunek. Ale całkiem miła to perspektywa całe dnie spędzać na gotowaniu, popijaniu i.... może nie sprzątaniu, a czytaniu.
OdpowiedzUsuńMam podobnie, choć gulasz zjem raczej bez kapusty.;) Niemniej na pewno warto spróbować wersji szegedyńskiej. Gotowanie, popijanie i czytanie to z pewnością świetne hobby.;)
UsuńKapuściany gulasz - brzmi jak wyzwanie kulinarne. A życie bez wódki niekoniecznie musi obrastać w smutki - wręcz przeciwnie :)
UsuńKapuściany gulasz jest chyba także wyzwaniem dla wątroby.;)
UsuńAbsolutnie się z Tobą zgadzam co do radosnego życia bez wódki. Na przykład lekturze książek inne napitki lepiej służą.;)