środa, 13 października 2021

Wielka gra

Wczoraj zakończył się II etap XVIII Konkursu Chopinowskiego i w oczekiwaniu na ciąg dalszy podczytuję wspomnienia Jerzego Waldorffa dotyczące tej imprezy. Tak pisał o III Konkursie, który odbył się w 1937 r.: 

Publiczności przez cały czas trwania imprezy, przed i po południu, było pełno. Składała się i odtąd już zawsze składać się będzie w większości z melomanów — wielbicieli Chopina, ale także i z ludzi odwiedzających salę Filharmonii w Warszawie tylko co pięć lat, właśnie podczas Konkursów Chopinowskich, kiedy obstawiają młodych kandydatów, jak się obstawia konie wyścigowe na turfie, a potem szalenie się emocjonują tym, który dojdzie pierwszy do mety nagród i dzięki owym „sportowym" melomanom towarzyszy Konkursom warszawskim tradycyjnie atmosfera niesłychanego podniecenia.

Warszawiacy są w ogóle społeczeństwem burzliwym i bojowym, nawykłym do zrywów powstańczych, a z powodu Chopina grożą Warszawie dodatkowe powstania muzyczne. W roku 1937, kiedy ostatni finalista wykonał swój program, publiczność na sali czekała zwartym tłumem do godziny 2.30 w nocy na werdykt jury, tymczasem oglądając puszczony dla niej film o Schubercie Niedokończona Symfonia z Martą Eggerth. Kiedy zaś werdykt ogłoszono i ujawniło się, że wśród nagrodzonych nie ma faworytki audytorium, ślicznej, w kimonie występującej Japonki Chieko Hary (późniejszej żony sławnego wiolonczelisty Gaspara Cassado), ludzie w audytorium urządzili tak straszną awanturę, że jurorów i salę przed najgorszymi konsekwencjami uratował dopiero obecny wśród słuchaczy bogaty przemysłowiec, Stanisław Meyer, który czym prędzej — na miejscu — ufundował dla pokrzywdzonej dziewczyny z Tokio „nagrodę publiczności" i w ten sposób burza została zażegnana. 

Jerzy Waldorff, Wielka gra, Wiedza Powszechna, Warszawa, 1993, s. 78 


Kiedyś to się działo!;) 

 

 

22 komentarze:

  1. Na koncertach Chopinowskich nie bywam, nawet raz na pięć lat, ale potrafię wczuć się w nastrój oczekiwania publiki na werdykt jury. Niesamowite, że jakieś osiemdziesiąt lat temu tam żywiołowo manifestowano swoje niezadowolenie z powodu wyniku konkursu muzyki poważnej, ale jeśli traktuje się go, jak pewien rodzaj hazardu (może robiono zakłady:) to nic dziwnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy może i obstawiali zakłady, ale chyba nie tłum.;) Dla mnie to dość egzotyczne, bo jestem laikiem. Nie mam słuchu muzycznego, niemniej lubię pooglądać koncerty - widok grającego muzyka też bywa interesujący.

      Usuń
  2. Teraz też się dzieje :) mam kibickę w domu i doprawdy czuję się jak na wyścigach konnych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, czy polecasz do przeczytania książkę "Cafe hiena". Wydaje się być ona spokojnie płynącą opowieścią.A ten typ książek lubię. Można prosić o kilka słów na temat książki?Aga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też śledzę tegoroczny konkurs chopinowski. To mój pierwszy tak bliski kontakt z tym świętem muzyki i przyznaję, że w ogromnej mierze do jego oglądania zainspirowała mnie książka "Pszczoły i grom w oddali" Riku Ondy. Japonka miała znakomity pomysł, by konkurs pianistyczny pokazać z perspektywy nie tylko uczestników, ale i osób, na co dzień pozostających nieco w cieniu, tj. z punktu widzenia stroicieli fortepianów, konferansjerów czy członków jury. Dzięki powieści poczułem atmosferę tego typu wydarzenia i teraz konfrontuję wyobrażenia wysnute na bazie literatury z rzeczywistością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! To może być niezła rzecz, jakoś nie brałam jej wcześniej pod uwagę - fortepian i pszczoły wydały mi się zbyt karkołomnym połączeniem. Ale kto wie, może teraz się przekonam.;)

      Usuń
  5. Chętnie śledziłbym konkurs, ale niestety obcięto u mnie siłę sygnału Kultury. Poza tym zazwyczaj jestem w pracy. No i mam gumowe ucho, przynajmniej na tyle, by nie rozróżniać niuansów interpretacji :) Potrafię jednak zrozumieć emocje, w końcu to konkurs :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odcięcie od TVP Kultura to nie koniec świata - Instytut Chopinowski ma swój kanał w serwisie Youtube, gdzie za darmo można oglądać transmisję na żywo z tego wydarzenia :) Ha, ja też byłem wczoraj w pracy, ale do telefonu podpiąłem słuchawki i trochę muzyki sobie posłuchałem, krzątając się przy codziennej robocie :)

      Usuń
    2. Nie koniec, ale płacę abonament i jednak chciałbym mieć możliwość. O internetowych transmisjach wiem i czasem korzystam, niestety charakter pracy nie pozwala mi robić tego co Ty :)

      Usuń
    3. Bazyl, faktycznie sytuacja nieciekawa, zwłaszcza nie w porządku w stosunku do abonentów.
      Też nie mogę siedzieć w pracy ze słuchawkami, ale włączam sobie PR2 i w miarę możliwości słucham/oglądam po cichu. Za Chopina zresztą nikt by mi głowy raczej nie urwał.;)

      Usuń
    4. Ale słuchanie konkursu, to jednak nie to samo co jego oglądanie. W tym konkretnym przypadku podgląd na człowieka siedzącego przy fortepianie jest jednak dość istotny. Od jakiegoś czasu mam też tak, że jeśli chce czegoś prawdziwie posłuchać, to muszę się oddać tej czynności li tylko i jedynie, bez dodatków (czytanie, praca). Aczkolwiek zdarza mi się ciągle używać muzyki jako tła, choć najczęściej instrumentalnej albo jakichś skocznych hitów, które nie idą do głowy :P

      Usuń
    5. Na stronie PR2 jest też podgląd.;)
      Całkowicie się z Tobą zgadzam - muzyka wymaga skupienia, podobnie jak słuchanie audiobooków, a może nawet bardziej. I ileż to można usłyszeć w słuchawkach, czego nie słychać przy zwykłym nagłośnieniu.;)
      Muzyka tła jest mi od dłuższego czasu zbędna, zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie się na niej zawiesić, a co dopiero mówić o skupieniu.;(

      Usuń
  6. Niedawno czytano te wspomnienia w radiowej dwójce, i zrobiło mi się szkoda, ze o Waldorfie teraz prawie się nie pamięta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka została wznowiona, więc może przy okazji Waldorff zainteresuje kilka (?) osób. Sama nabrałam chęci na inne jego książki.

      Usuń