Koniec Kalifornii to kawał solidnej prozy obyczajowej – świetnie skrojonej i traktującej o rzeczach ważnych. Rzecz dzieje się współcześnie w małym miasteczku w Mississippi, do którego po latach powraca powodowany tajemniczymi okolicznościami Pete Barrington z żoną i nastoletnią córką. Dla wielu mieszkańców będzie to pozytywna odmiana w nudnym otoczeniu, a dla jednego z dawnych znajomych – źródło stresu.
Dorośli bohaterowie Steve’a Yarbrough są całkowicie pogubieni i niespecjalnie próbują radzić sobie ze słabościami i nałogami, czy będą to zdrady małżeńskie czy alkoholizm. Dość powiedzieć, że w Loring nawet pastor nie wierzy w Boga, a jego wierni nie biorą sobie do serca nauk Pisma. Nieoczekiwanie to młodsze pokolenie, na pozór mocno niedojrzałe i niezainteresowane poważnymi sprawami, okaże się mądrzejsze, gdy dojdzie do tragedii. Bynajmniej nie za sprawą ponadprzeciętnej odpowiedzialności, po prostu w przeciwieństwie do rodziców są (jeszcze) niezepsuci.
Autor bardzo umiejętnie stworzył małomiasteczkowy mikroświat, z jego kompleksami, starymi przewinieniami oraz towarzyskimi powiązaniami. Powieść bardzo amerykańska, nie tylko ze względu na wątek futbolu i scen ze Święta Dziękczynienia – takie Południe można znaleźć tylko w Stanach. I choć trafiają się tu słabsze fragmenty w postaci kilku nienaturalnie brzmiących dialogów, polecam, bo książka jest wartościowa i wciągająca.
_________________________________________________
Steve Yarbrough, Koniec Kalifornii, przeł. Katarzyna Bieńkowska, Czytelnik, 2009
Kolejny nieznany mi autor. :( jak dotąd w literaturze amerykańskiej w moim osobistym rankingu króluje Steinbeck. Pastor niewierzący w Boga wydaje mi się czasami bardziej ludzki niż ten wierzący. :)
OdpowiedzUsuńAutor faktycznie mało u nas znany, gdyby nie ta kominkowa zieleń na okładce, może nie zwróciłabym na książkę uwagi.
UsuńNie tylko pastor jest tu prawdziwy, w sumie większość postaci jest b interesująca i przekonuje. Naprawdę warto przeczytać.;)
Hehe, z futbolem amerykańskim to miałem niezłą przeprawę, gdy szarpnąłem się na "End Zone" pióra Dona DeLillo - środkowa część książki to w ogromnej mierze opis jednego z meczów. Już po zakończonej lekturze, kupiłem polski przekład ("Mecz o wszystko"), żeby zobaczyć jak sobie z tym sportowym żargonem poradził tłumacz Michał Kłobukowski. Byłem pod wrażeniem, choć w dalszym ciągu wiele fraz pozostawało dla mnie niezrozumiałych :)
OdpowiedzUsuńA to współczesne spojrzenie na Głębokie Południe brzmi b. kusząco. Tym bardziej, że autora w ogóle nie kojarzę.
Słyszałam o tym opisie meczu.;) Śmiem twierdzić, że tłumaczka "Końca Kalifornii" średnio dobrze poradziła sobie z przekładem w ogóle, a fragmenty dot. futbolu wyjątkowo niezręcznie. Inna rzecz, że dzisiaj ten żargon sportowy jest zapewne ulepszony.
UsuńGłębokie Południe w literaturze to coś, co lubię. Dobra przeciwwaga dla historii osadzonych w wielkich miastach Stanów.
No i uległem. Nie przeczytałem co prawda "Końca Kalifornii", ale sięgnąłem po powieść, której akcję także osadzono na Głębokim Południu. "Safe from the Neighbors" nawiązuje do zamieszek, jakie wybuchły w 1962 roku na Uniwersytecie Mississippi, po tym, gdy zapisał się na niego Afroamerykanin James Meredith.
UsuńDziękuję za trop, podpowiedzi nigdy dość.;)
UsuńBardzo ciekawi mnie ta książka – ale czy wątek futbolu nie zajmuje zbyt dużo miejsca? Strasznie nie lubię czytać o grach w piłkę.
OdpowiedzUsuńNie zajmuje, poza tym zawsze można jakiś akapit pominąć.;) Gorąco zachęcam do lektury, bo rzadko można trafić na tak dobrą powieść obyczajową.
Usuń„Dość powiedzieć, że w Loring nawet pastor nie wierzy w Boga, a jego wierni nie biorą sobie do serca nauk Pisma” – ale Alan wierzy, i to bardzo. I codziennie przed obiadem odmawia modlitwy, a jego rodzina nie ma nic przeciwko temu. :) Ten świętoszkowaty Alan to wyjątkowo antypatyczna postać. Antypatyczna, ale bardzo przekonująca i dobrze pokazana. Chyba najciekawsza postać tej książki. Dobrze, że polecasz tę powieść, bo jest warta uwagi ze względu na fabułę, bohaterów i poruszone problemy.
UsuńZrobiłam tak, jak poradziłaś, czyli pominęłam kilka opisów gry, bo nawet nie wiem, o co w niej chodzi.
Cieszę się, że i Tobie się podobała.;) To w sumie powieść dla szerokiego grona odbiorców, można sobie niemal wybrać wątek: sportowy, miłosny, rodzicielski, religijny. Dla mnie prawie jak film w b. amerykańskim stylu, tak dobrze się czyta.
UsuńAlan był po prostu odrażający. Pastor oczywiście też, ale przynajmniej szczery.