wtorek, 9 sierpnia 2022

Ożywczy chłód

Opowiadanie było napisane raczej prostym stylem. W konstrukcji bohaterów i miejscu akcji też nie dostrzegłem nic nowatorskiego. Ale pod warstwą słów czuło się ożywczy chłód rozedrganej wody, która nieprzerwanym strumieniem wsącza mi się prosto w serce. [s. 155]

Tymi słowy jedna z postaci opisuje opowiadanie Popołudnie w cukierni otwierające zbiór i jednocześnie występujące jako rekwizyt w Pełni i pomidorach. Charakterystyka nadzwyczaj celna, pasuje do wszystkich jedenastu tekstów w Grobowej ciszy, żałobnym zgiełku: prostota i brak nowatorstwa pozytywnie wpływają na ich odbiór. Z kolei anonimowość miejsc i bohaterów sprawia, że historie stają się uniwersalne i na dobrą sprawę mogą rozgrywać się gdziekolwiek w Europie, a nie w Japonii. Dość powiedzieć, że nie uświadczymy tu np. potraw z ryżu, ale minestrone i bouillabaisse.;) Mnie to odpowiada, w literaturze japońskiej wolę zwyczajność od dziwności. U Yōko Ogawy na szczęście króluje realizm, wyjątek stanowi serce wykształcone na zewnątrz piersi, istny drobiazg.


Te nieskomplikowane opowiadania wprost się chłonie, bo rzeczywiście mają w sobie coś świeżego i ożywczego. Przyjemność lektury wynika również z wyszukiwania łączników między opowiadaniami – mogą to być postaci, czasem pierwszoplanowe, gdzie indziej epizodyczne, albo pięciopalczaste marchewki hodowane przez staruszkę na osiedlu, Piaskowy dziadek Brahmsa, czy może wymyślny eksponat z muzeum tortur. Warto zaznaczyć, ze wbrew tytułowi nastrój w książce nie jest grobowy, choć smutek i melancholia przeważają – autorka często pisze o śmierci i żałobie, w kilku przypadkach można mówić o makabresce. Całość jest na dobrym, wyrównanym poziomie, trudno uwierzyć, że zbiór powstał ponad dwadzieścia lat temu.

__________________________________________________________________________

Yōko Ogawa, Grobowa cisza, żałoby zgiełk, przeł. Anna Karpiuk, Tajfuny, Warszawa 2020

 

 

12 komentarzy:

  1. Widzę, że odnieśliśmy bardzo podobne wrażenia, jeśli chodzi o lekturę tego zbioru. Mnie także bardzo spodobał się koncept układanki, subtelnego połączenia poszczególnych tekstach, które zazębiają się na różnych poziomach. No i język. Niby zwyczajny, a budujący bardzo urokliwy klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod Twoją opinią całkowicie.;) Niby historie Ogawy są proste, a jednak niektóre z nich zostaną ze mną na długo np. ta o sprzedawcy ortez, czy o niespełnionej pisarce (pojawiającej się zresztą w kilku tekstach).

      Usuń
  2. A ja pamiętam, że jej Muzeum ciszy było taką misterną wydmuszeczką, z klimacikiem, ale raczej nic specjalnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętałam o Twojej recenzji sprzed kilku lat i gdyby nie inne książki wypożyczone dziś z biblioteki, pewnie wyszłabym i z "Muzeum ciszy".;)

      Usuń
    2. To ja się staram odstraszać z całych sił, a Ty chcesz wypożyczać. No ładnie :D Ale rozumiem, bo w sumie milo się czytało.

      Usuń
    3. Powinnam sama wiedzieć, bo taka Miłość na marginesie też jakoś nie zapisała się szczegółowo w mojej pamięci.;(

      Usuń
  3. Muzeum ciszy przeczytałam z zainteresowanie, ale bez fajerwerków, przypisałam to wówczas nieodpowiedniemu nastrojowi czytającej i nazbyt dosłownych opisom pewnych obrzydliwości, cokolwiek wówczas miałam na myśli. Dziś czytając własny opis i ulotne wrażenia dziwię się, czemu książka nie wzbudziła we mnie większego entuzjazmu. Po twoim opisie widzę, że są jakieś styczne pomiędzy tamtą książką a tymi opowiadaniami, odrealnienie, prostota, wątki kryminalne, duszna atmosfera i mroczny klimat, i coś z makabreski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem pozostaje w pamięci tylko nastrój książki, co też uważam za walor.;) U mnie "Grobowa cisza..." trafiła najwyraźniej w idealny moment, bo czytałam z przyjemnością, mimo paru makabrycznych scen. Tak więc "Muzeum..." też przeczytam. I myślę sobie, że "Podziemie pamięci" tej autorki jest akurat b. wyraziste, w nieco innym tonie niż to, co do tej pory czytałam. Może kiedyś napiszę coś o tej książce.

      Usuń
  4. Uważasz, że tylko serce wiszące na zewnątrz ciała jest elementem nierealistycznym? A tygrys dający się głaskać, i to obcym osobom? A marchewki w kształcie ludzkich rąk? A lodówki tak małe, że mieszczą się w dłoniach? :-) Bardzo podobała mi się ta książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marchewki z pięcioma palcami ujdą, tygrys - zwłaszcza na środkach usypiających - także.;) Zupełnie przeoczyłam lodówki, tu biję się w piersi, bo to nietypowy element. W sumie odrzucona kochanka wydawała mi się dziwna w świetle sposobu, w jaki ukarała mężczyznę.
      Cieszę się, że i Tobie książka się podobała, Agnieszko.

      Usuń
  5. Podobało mi się zdecydowanie - i łączliwość, i elementy nadprzyrodzony, i klimat całości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się zatem, że zadowolonych z tej niszowej lektury jest więcej.;)

      Usuń