W gorące dnie pan Korkowicz starszy od niepamiętnych czasów miał zwyczaj siadać do obiadu bez surduta. Otóż raz w końcu sierpnia zdarzył się tak silny upał, że pan Korkowicz zasiadł przy stole bez kamizelki. A nadto rozpiął gors koszuli, dzięki czemu doskonale uwydatniało się jego różowe łono pokryte bujnym meszkiem.
Obok matki uplasował się pan Bronisław, lokaj wybiegł prosić panny, i niebawem weszły do pokoju Linka, Stasia, a na końcu Madzia.
— Szacunek dla panny Magdaleny!… — zawołał gospodarz pochylając się naprzód, co wpłynęło na mocniejsze otworzenie się koszuli.
— Ach!… — krzyknęła Madzia i cofnęła się za drzwi.
Pan Bronisław zerwał się od stołu, a zdumiony pan Korkowicz zapytał:
— Jakże, co się stało?… — rzekła Linka. — Przecież papuś jest rozebrany…
— A niechże cię najjaśniejsze!… — mruknął gospodarz chwytając się za głowę. — Poproścież tu pannę Magdalenę… Bodaj diabli…
Wybiegł do swego pokoju i w kilka minut wrócił ubrany jak ze sklepu artykułów mody. W tej chwili weszła powtórnie Madzia, więc przeprosił ją wśród ukłonów i zapewnił, że tak smutny wypadek nigdy się już nie powtórzy.
— W twoim wieku, Piotrusiu, dużo uchodzi… — odezwała się kwaskowatym tonem pani.
— Dużo… niedużo… — wtrącił pan Bronisław. — Anglicy do obiadu ubierają się we fraki.
— Panna Magdalena nie ma powodu gniewać się — mówiła pani — ale przypomnij sobie, Piotrusiu, ile razy prosiłam, ażebyś nie negliżował się przy obiedzie? Trzeba przestrzegać form towarzyskich, choćby ze względu na dziewczęta…
Bolesław Prus, Emancypantki
Uwielbiam, jedna z lepszych wakacyjnych lektur. Aż zachciało mi się powrotu. Ciekawa jestem, czy teraz Madzię rozumiałabym lepiej
OdpowiedzUsuńMnie też bardzo kusi powrót do tej powieści. Czytałam jeszcze w szkole i niewiele z niej pamiętam. A odbiór na pewno byłby dzisiaj inny.;)
UsuńNo u mnie było czytanie (dobrowolne) na studiach, czyli też dawno
UsuńU mnie też jak najbardziej dobrowolne, chyba na fali sympatii do Lalki.
UsuńZ jednej strony dziś trudno wyobrazić sobie szczelnie pozapinanego gentelmena przy stole w taki upalny dzień, a z drugiej miło byłoby nie oglądać panów w samych gaciach z wylewającymi się fałdami sadła, czy pań z biustem wpadającym do rosołu.
OdpowiedzUsuńEmancypantki czytałam wieki temu, pora na powtórkę z Prusa.
Mnie dzisiejsze rozchełstanie b. przeszkadza, nie tylko w knajpach - jeść się odechciewa.
UsuńCzyli jesteśmy już trzy chętne do przypomnienia sobie Emancypantek, świetnie.;)
Tak włożę bezinteresownie kij w mrowisko, że byłaby to świetna powieść, gdyby z niej pannę Magdalenę usunąć :)
OdpowiedzUsuńZabrzmiało prawie jak niektóre "rozkoszne" opinie na LC.;)
UsuńNo cóż poradzę, nie znoszę jej :P Taka Łęcka, tylko a rebours. Swoją drogą, nie wiem, czy warto czytać całość, ale pierwsza części, o pensji pani Latter, jest bardzo dobra. I to chyba pierwsze damskie przedsiębiorstwo w polskiej literaturze.
UsuńIrytująca, to fakt. Łęcka także, ale z wiekiem zaczęłam ją trochę rozumieć.
UsuńTak, pensja pokazana b. ciekawie, może być rzeczywiście pierwszym przedsiębiorstwem w naszej lit.
Nie wiem, czy ktoraś budzi we mnie choćby odrobinę sympatii, obie mnie irytują, każda z innego powodu.
UsuńPrzynajmniej wywołują emocje. O tych postaciach pamięta, zwłaszcza o Izabeli.
UsuńNo to fakt, ale mimo wszystko jednak nie, żadna do mnie nie przemawia.
UsuńRozumiem, chyba znakomita większość podobnie je odbiera.
UsuńA ja się zastanawiam, jak oni kiedyś wytrzymywali. Byli tak mocno poubierani, a nie mieli klimatyzacji ani żadnych wentylatorów... I nawet na plaży siedzieli poubierani. :)
OdpowiedzUsuńTeż mnie to nurtuje. Może temperatury były niższe? Ciekawi mnie również, jak często zmieniano wówczas bieliznę, pranie było przecież wyzwaniem.
Usuń