czwartek, 25 września 2025

Rzeka Czerwona

Louise Erdrich po raz kolejny sportretowała to, co zna bardzo dobrze z doświadczenia, czyli małą społeczność Odżibwejów zamieszkujących północne obrzeża Stanów Zjednoczonych. Jej bohaterowie na różne sposoby i z różnym skutkiem próbują przetrwać kryzys roku 2008, inni swoją przyszłość widzą gdzieś indziej, daleko od pól obsianych burakiem cukrowym. Opis bieda-życia jest co najmniej frapujący, nawet jeśli trzeba go momentami traktować z przymrużeniem oka.

 

Rzeka Czerwona potrafi czytelnika porwać, niestety ostatecznie wydaje się dość płytka. Traci przede wszystkim na nadmiarze wątków, skutkiem czego żaden z nich nie wybrzmiewa wystarczająco mocno. Dość powiedzieć, że materiału wyjściowego starczyłoby na kilka mięsistych powieści, np. o zderzeniu amerykańskiego snu z pazernym kapitalizmem, o indiańskiej Emmie Bovary (francuski klasyk pojawia się w treści kilkukrotnie), czy wreszcie o winie i odkupieniu. Tymczasem u Erdrich poszczególne historie rozmywają się, napięcie spada i do finału docieramy siłą rozpędu.

Nie jest to powieść zła, niemniej do Leków na miłość wydanych u nas blisko 30 lat  temu sporo jej brakuje. Zapamiętam ją głównie ze względu na zagadnienia ekologiczne – Amerykanka nie tylko umiejętnie napiętnowała pewne praktyki, ale zaproponowała również rozwiązania. I tu ponownie pojawia się nieoczywisty bohater książki tj. burak cukrowy. Nie ma się z czego śmiać, autorka sensownie wykorzystała warzywo, by powiedzieć to i owo o cukrze.

P.S. Przekład pozostawia wiele do życzenia, nie tylko dlatego, że pierścionki powinny być z brylantami, a nie diamentami.

__________________________________________________________________________

Louise Erdrich, Rzeka Czerwona, przeł. Agnieszka Walulik, Warszawa, ArtRage 2025

 


20 komentarzy:

  1. Ach, jesteś drugą osobą z zaufanych, która nie pała entuzjazmem wobec tej książki. A ja jak zwykle zaryzykowałem zakup w ciemno :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie coraz mniej miejsca na książki, więc już się wstrzymuję z zakupami. Poza tym zbyt wiele razy się rozczarowałam tymi wszystkimi "bangerami".;(
      Powiem tak: przeczytać można, czytelnik od czasu do czasu nawet się uśmiechnie, ale chyba lepiej zaczekać na inne powieści Erdrich.

      Usuń
    2. Zwykle odczekuję, a już w przypadku ArtRage'ów to w ogóle, ale tu mnie poniosło w targowym szale.

      Usuń
    3. Rozumiem, w takich sytuacjach człowiek często jest bezbronny.;)

      Usuń
    4. Ale nie powinno mu do tego stopnia rozsądku odbierać :)

      Usuń
    5. Prawda?;) Ostatnio tak z Literackiego Sopotu wracałam z nadbagażem, a przecież miałam wracać z jedną torbą.;)

      Usuń
    6. Mnie tłumaczy jedynie to, że to były pierwsze większe zakupy po kwartale ścisłego postu. I szczęśliwie w tym roku w ogóle kupiłem o połowę mniej książek niż w zeszłym, niewiarygodny sukces.

      Usuń
    7. To jest autentyczny sukces.;) U mnie podobnie, jeśli kupuję, to głównie starocie po kilka złotych.

      Usuń
    8. Ja właśnie zrezygnowałem z kompulsywnego kupowania staroci, bo brałem jedną za piątaka, dorzucałem dziewięć po dwa złote i nagle miałem całą wielką paczkę :P

      Usuń
    9. Owszem, takie ryzyko też istnieje.;) Ale, panie kochany, ile to czytania masz za jakieś 40 zł! Zima niestraszna.;)

      Usuń
    10. Mam 1250 nieprzeczytanych książek, epokę lodowcową przetrwam!

      Usuń
    11. Nigdy nie liczyłam swoich, raczej jest ich mniej niż 1250, ale przy obecnym żółwim tempie czytania wystarczą.;)

      Usuń
    12. Mam profesjonalną tabelkę w Excelu :)

      Usuń
    13. Domyślam się.;) Czy pokazuje również, w którym pomieszczeniu i na którym regale szukać danego tomu?

      Usuń
    14. Nie, ale one stoją na oddzielnych regałach alfabetycznie :P

      Usuń
    15. To ułatwia poszukiwania.;) U mnie poza półkami (których mam niewiele) rządzi chaos.;(

      Usuń
    16. Tylko w książkach mam porządek, inaczej bym przepadł.

      Usuń
  2. Tabelka w exellu jako książkowy inwentarz- no proszę, może i ja powinnam zrobić, bo zdarza mi się (no zdarzyło dwukrotnie) kupić tę samą książkę po raz drugi. Tym razem zaś kupiłam książkę którą miałam w bagażu wypożyczoną z biblioteki, bo ją akurat chciałam mieć w swoich zbiorach. Po ostatnich porządkach na półkach, kiedy pudełka z płytami powędrowały w inne miejsce zrobiło się nieco luźniej, więc chwilowo nie muszę się tak bardzo ograniczać. Bo w Poznaniu trafiłam na fajną księgarnię, gdzie co książka to chciałabym mieć :) Poprzestałam na dwóch.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Excela bardzo polecam, chociaż sporo osób próbuje jakichś specjalnych aplikacji bibliotecznych.

      Usuń