Przez "Jądro ciemności" przedzierałam się z trudem, niczym Marlow przez Kongo, na szczęście udało się dobrnąć do końca;) Poza kilkoma ekranizacjami i inscenizacjami prozy Conrada było to dla mnie pierwsze "książkowe" spotkanie z tym pisarzem i mimo wszystko mam nadzieję, że nie ostatnie.
Podczas lektury uderzyła mnie przede wszystkim rozbudowana symbolika - właściwie na każdej stronie trafia się jakiś charakterystyczny element, nad którym warto się zastanowić. Przyznam, że ta szczegółowość nieco mnie męczyła i na pewno spowalniała czytanie. Z drugiej strony autor fantastycznie odmalował atmosferę oraz tło zdarzeń. Całość wydała mi się niezwykle plastyczna, zagadkowa i niepokojąca.
Utwór trudny, moim zdaniem wymagający przynajmniej dwukrotnego przeczytania. Proza tak duszna i gęsta od ukrytych znaczeń, że wymaga odpoczynku;) Na pobieżnych uwagach zakończę, reszta pojawi się podczas ewentualnej dyskusji. Zapraszam;)
Z chęcią poznam Wasze ogólne wrażenia, a także Wasze zdanie w następujących kwestiach:
1. Co dzisiaj tj. po ponad 100 latach od chwili ukazania się "Jądra ciemności" książka ta ma do zaoferowania czytelnikom? Lektura ponadczasowa czy relikt przeszłości? Czy zamierzacie przeczytać inną powieść tego autora?
2. Czy Conrada można (były takie głosy) oskarżać o rasizm i seksizm?
I zagadnienia bardziej szczegółowe, które mnie szczególnie zastanowiły, stąd moja ciekawość Waszych interpretacji:
3. Czy potrzebny był zabieg "opowieści w opowieści": osią "Jądra ciemności" jest historia opowiedziana przez Marlowa, tymczasem tenże Marlow jest w rzeczywistości jedną z postaci, o których mówi narrator wszechwiedzący?
4. Czy fakt, że Arlekin jest Rosjaninem, ma jakiekolwiek znaczenie?
5. Jak uzasadnić szacunek/lojalność (bo raczej nie fascynacja) Marlowa wobec Kurtza?
I pytanie do tych, którzy widzieli inspirowany książką Conrada film Coppoli "Czas Apokalipsy":
6. Czy reżyser sprzeniewierzył się pierwowzorowi literackiemu? (Zaznaczam, że chodzi o ogólną wymowę)
Wasze uwagi oraz pytania własne będą mile widziane;) Nie trzeba odpowiadać na wszystkie pytania.
Ha, przez kilka ostatnich dni spieszyłem się z czytaniem, by móc dołączyć do dyskusji, a teraz widzę, że to mnie przyjdzie wypowiedzieć się jako pierwszemu. :)
OdpowiedzUsuńMoje wrażenia polekturowe są... średnie. Anna skrytykowała delikatnie gęsty styl; ja będę ostrzejszy, bo według mnie mamy tu do czynienia z typowym przykładem przerostu formy nad treścią. Co prawda nie było to moje pierwsze spotkanie z Conradem i wiedziałem mniej więcej, na co muszę się szykować. Jednak w przeczytanym parę lat temu "Lordzie Jimie" działo się zdecydowanie więcej. Fabuła była bogatsza. Inna sprawa, że gdy skończyłem czytać tamtą książkę, również byłem taki od zachwytu -- powieść utkwiła mi jednak w głowie i z czasem musiałem przyznać, że to bardzo dobra rzecz i że będę chciał przeczytać ją jeszcze raz. Może tak samo będzie z "Jądrem ciemności"?
Jest jednak inny problem. W "Lordzie Jimie" wiedziałem, "co autor ma na myśli". W przypadku "Jądra" -- nie wiem. Czy raczej, nie wiedziałbym, gdybym nie obejrzał "Czasu Apokalipsy", wg mnie świetnego filmu i świetnej adaptacji. Tak jak Coppola krytykował hipokryzję rządu USA prowadzącego wojnę w Wietnamie, tak Conrad krytykuje (chyba) hipokryzję kolonialnego wyzysku państw afrykańskich. No bo: Kurtz jest diablo skuteczny i gromadzi ogromne ilości kości słoniowej, albo udając przed tubylcami półboga, albo stosując bezwzględną przemoc -- lecz jednocześnie słyszymy, że jego metody są "nieodpowiednie".
Ale nie będę udawał: Czytając o Kurtzu widziałem Marlona Brando. Na chwilę obecną mogę więc powiedzieć, że "Jądro ciemności" wywarło na mnie bardzo określony wpływ: Będę chciał ponownie obejrzeć film. :)
Odpowiadając krótko na niektóre pytania Anny:
Ad. 2: Takie oskarżenia byłyby zupełnie bezpodstawne, chyba że chcielibyśmy zarazem oskarżyć o to samo wszystkich współczesnych Conrada. :) Każdy pisarz jest dzieckiem swoich czasów. Cenzurowaniu powieści Twaina pod kątem słowa "nigger" mówimy stanowcze NIE. :)
Ad. 3: Zastanawiałem się już nad tym czytając "Lorda Jima" (tam płaszczyzn narracji jest bodajże jeszcze więcej, a na dodatek pojawia się nieliniowość -- skądinąd niesamowicie dobrze się to czyta). Myślę, że chodzi o wprowadzenie "charakterologicznej wieloznaczności". Każdy z nas musi samodzielnie zrekonstruować sobie postać Kurtza, bo to co zostaje nam podane na papierze to tylko subiektywne, przefiltrowane odczucia różnych osób. Nie wiem jednak, jak mam go sobie rekonstruować, ponieważ w sumie nie wiem, jaką postawę życiową ma symbolizować...
Pytanie ode mnie: Jak rozumiecie tytuł?
jądro - czyli sam środek, ciemności - częste w literaturze określenie zła
UsuńZgadza się.;)
UsuńZ kolei ja byłam zaskoczona przystępnością tej prozy. Przeczytałam to opowiadanie tydzień temu i jeszcze raz dzisiaj, za każdym razem z tym samym zainteresowaniem. Może to wynikać z tego, że słowo pisane traktuję bardzo dosłownie (nic na to nie poradzę) i wiele metafor i symboli mogło mi umknąć:).
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że to będzie taka nastrojowa proza. Afrykańska dżungla Conrada przypominała mi trochę Stary Las i Fangorn z “Władcy Pierścieni”. Może Tolkiena te opisy też zauroczyły?
Filmu jeszcze nie oglądałam, ale może mi się to uda przed zakończeniem dyskusji.
Ad. 1. Nie wiem, czy to lektura ponadczasowa, mogę natomiast na własnym przykładzie powiedzieć, że może się spodobać współczesnemu czytelnikowi. Gdyby to była tylko opowieść o zbrodniach popełnionych przez kolonizatorów w dorzeczu rzeki Kongo, to dziś na nikim nie robiłaby wrażenia – wiemy już na ten temat dużo, świat potępił niewolnictwo, przynajmniej oficjalnie i teoretycznie. Conrad pisał jednak również o naturze ludzkiej, skłonnej do czynienia dobra i zła; o potrzebie istnienia autorytetów i idei, które choćby na chwilę przesłonią nam jałowość naszego żywota; o naiwności naszych marzeń i dążeń, która skutkuje zwykle wielkim rozczarowaniem i rozgoryczeniem. Myślę, że właśnie ze względu na tę tematykę “Jądro ciemności” będzie się starzało wolniej i w dającej się przewidzieć przyszłości pozostanie zrozumiałe.
Na pewno przeczytam jeszcze inne utwory tego autora.
Ad. 2. Wedle dzisiejszych kryteriów Conrad byłby uznany za rasistę, choćby ze względu na słownictwo: Murzyn, Negr. Dziś się tak nie mówi, ale kiedyś tak się pisało i nie ma sensu zaprzeczać, że było inaczej - również nie podoba mi się cenzura wspomniana przez Borysa. Czy autor rzeczywiście był rasistą - nie wiem, musiałabym przeczytać jakąś jego biografię.
OdpowiedzUsuńNatomiast Marlow postrzegał autochtonów jako jednolitą grupę, całość, a nie jak zbiór indywidualnych jedonstek. Zaskakiwało go ich bierne poddawanie się woli białych najeźdźców, ze zgorszeniem obserwował osobliwe rytuały, myślał o nich jak o głupcach czy dzieciach. Świadomość, że on i oni reprezentują ten sam gatunek ludzki, napawała go wstrętem i niepewnością. Nie chciał o tym wszystkim myśleć, a swą obojętność usprawiedliwiał brakiem czasu – skupiał się przede wszystkim na pracy. I na Kurtzu.
Uważał, że kolonializm i wyzysk tubylców jest czymś złym, ale jednak nie widać, żeby go to osobiście bardzo ruszało. Więcej emocji tkwi w opisach przyrody niż w opowieści o ciężkim losie autochtonów.
Nie wiem, jaki był stosunek Conrada do kobiet, natomiast jego bohater postrzegał naszą płeć trochę osobliwie. Kobiety zamożne (ciotka Marlowa, narzeczona Kurtza) uważał za istoty naiwne i niezbyt spostrzegawcze, które żyją w jakimś wyimaginowanym świecie ideałów i marzeń i które należy chronić przed prozą życia, bo mogłyby jej nie znieść. Te dwie panie spotkane w biurze kompenii w Brukseli, “odźwierne u wrót Ciemności”, przypominały raczej Parki niż kobiety. Ich przeciwieństwem była czarnoskóra kochanka (jak się można domyślać) Kurtza – skondensowany erotyzm, zaborcza płodność.
Być może miały wszystkie one reprezentować etapy życia kobiety (dziewczę – kobieta – starucha), a może symbolizują naszą kobiecą, skomplikowaną naturę:).
Borys -->
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za głos;)
Mam identyczne odczucia w kilku punktach, zwłaszcza jeśli idzie o film;) Gdybym była polonistką, zmuszałabym uczniów do czytania Conrada i oglądania filmu Coppoli, dla mnie te utwory (mimo licznych różnic) są komplementarne względem siebie. Podobnie jak w Twoim przypadku Kurtz miała dla mnie twarz Brando;) I naturalnie także planuję kolejną projekcję "Czasu Apokalipsy", jednego z najważniejszych filmów na mojej prywatnej liście;)
Pytanie 2 jest małą prowokacją, choć niedawno czytałam wypowiedź czarnego Kanadyjczyka (tak siebie przedstawia) i oględnie mówiąc, ma dość "emocjonalne" podejście do książki (dla zainteresowanych: http://orvillelloyddouglas.wordpress.com/2010/04/06/jospeh-conards-heart-of-darkness-is-not-ficition-it-is-white-supremacist-filth/). Kilka lat temu afrykański pisarz Achebe również napiętnował "Jądro ciemności" za rasistowskie treści. Cóż, ja się z tym nie zgadzam, podobnie jak z oskarżeniami o seksizm. (Przy okazji: Conrad ponoć powiedział: "Być kobietą to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami"). Inna rzecz, że treści przedstawione w utworze nie muszą odzwierciedlać światopoglądu autora.
Kwestia "co autor ma na myśli" również mnie zastanowiła. Marlow płynie, płynie i? Niby dociera do stacji i wraz z innymi odnajduje Kurtza, ale w sumie jest to mało ważne, bez jakiegoś mocnego akcentu. Podobnie nie pasuje mi zauroczenie Marlowa Kurtzem: zna go głównie z opowieści, na dodatek okazuje się, że K. porzucił "cywilizowane" zasady postępowania i stał się bardziej brutalny od tubylców, uważanych w Europie za dzikich. Czy Marlow jest lojalny wobec Kurtza, bo sam czuje się odszczepieńcem i jest to przejaw pewnej solidarności? Nie mam pewności.
Zazwyczaj "Jądro ciemności" uważa się za podróż w głąb siebie i trudno z tym się nie zgodzić. Dla mnie tytułowe jądro to mroczna strona ludzkiej duszy, która może dojść do głosu w niesprzyjających okolicznościach i ujawnić instynkty, o jakie nikt by siebie nie podejrzewał. Swoją drogą uważam, że polski tytuł jest o wiele bardziej dobitny od angielskiego:)
Ad. 3 Myślę, że chodzi o pokazanie Marlowa oczami innych (dowiadujemy się np. że siedzi w pozycji Buddy;). Gdyby nie narrator wszechwiedzący, czytelnik miałby tylko obraz Marlowa sprokurowany przez niego samego;).
Rekonstrukcja Kurtza - to też ciekawa sprawa. W zasadzie od początku jest demonizowany, choć głównie a atmosferze plotek i domysłów, ale też okazuje się, że np. świetnie grał na instrumentach muzycznych itp. Mnie się wydaje, że z założenia autora K. miał być postacią tajemniczą, niejednoznaczną.
Pytanie 1.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak w przypadku Borysa „Jądro ciemności” jest moją drugą książką Conrada. Dużo wcześniej był „Lord Jim”, który w tej chwili wydaje mi się zaskakująco nijaki!
„Jądro ciemności” zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie, choć, podobnie jak Was, mocno zmęczyło.
Nie chodzi o nudę, a stan rozdygotania, w jaki wprowadziła mnie ta książka. Conrad tak sugestywnie odmalował cierpienia, niepokoje i skłębione emocje, że odczuwałam je razem z bohaterami.
Bardzo miłym zaskoczeniem i wielkim plusem tej książki były dla mnie poetyckie opisy krajobrazu. Uważałam Conrada za twórcę skupionego na marynistyce i dylematach moralnych, a tu taka niespodzianka. W tych opisach ogromną rolę odgrywa światło, oto malutka próbka: „Wyschnięte koryto rzeki, głucha cisza, nieprzebyta gęstwina. Powietrze ciepłe, gęste, ciężkie, leniwe. Jasność słonecznych promieni – pozbawiona radości”(s. 36). Dość często pojawia się też mgła.
Tematyka książki wydaje mi się jak najbardziej uniwersalna!
Sądzę, że sięgnę po kolejne utwory Conrada, ale nie od razu.
Aniu, nawet nie wiesz, jak jestem Ci wdzięczna – bez Twojej motywacji nie sięgnęłabym po tę książkę. Sądzę, że poległabym na dwóch pierwszych akapitach, gęsto naszpikowanych terminologią żeglarską (jol, szkuta, rozprza, etc).
CDN...
Elenoir -->
OdpowiedzUsuńitam, witam i dziękuję;)
Piszesz o przystępności. Podczas lektury zastanawiałam się, czy podoba się ona uczniom i nawet zapytałam o to maturzystę. Bystry chłopak, ale stwierdził, że książka była dla niego za trudna. To naturalnie tylko jeden głos, ale przychylam się do jego zdania. Na pewno jest to niebywała gratka dla osób, które nie czytają dla zabicia czasu, ale dla wysilenia szarych komórek i które lubią bawić się literaturą, traktować tekst jak łamigłówkę - a "Jądro ciemności" takie dla mnie jest.
Nastrojowa - tego słowa mi brakowało:)
Powoli utwierdzam się w przekonaniu, że jednak to JEST książka ponadczasowa, przynajmniej jeśli uznamy, że to rzecz o wynaturzeniu i sprzeniewierzeniu się podstawowym zasadom moralnym itp. Bohaterami mogą być biali kolonizatorzy, amer. żołnierze w Wietnamie, jak również żołnierze w irackim więzieniu Abu Ghraib - ja akurat takie miałam skojarzenia.
Ad. 2 Myślę, że Conrad nie przedstawił kobiet źle, może nieco romantycznie? W odróżnieniu od opisów swoich kompanów, Marlow ma raczej pozytywny stosunek do kobiet. Może uważa je za naiwne, ale ciotka wydała mi się przedsiębiorcza i otwarta, a "Parki z drutami" sprawowały jakieś konkretne funkcje w biurze.
Wyczytałam też, że Conrad popierał ruch sufrażystek;)
Lirael -->
OdpowiedzUsuńA ja Wam też jestem wdzięczna, bo bez presji kilku osób i zobowiązania mogłabym odłożyć Conrada na czas mocno nieokreślony;)))
Absolutnie zgadzam się co do sugestywnych opisów. Mgła - tak, wyjątkowo znaczący element. Podczas lektury czułam duszną atmosferę dżungli i dokładnie słyszałam hałasy, które autor tak świetnie opisał. Mało tego, widziałam nawet strużki wody za stateczkiem;)
Opisy postaci są również bardzo dobre, najbardziej podobał mi się Rosjanin. Do tego skłonność do unikania nazywania rzeczy po imieniu - nazwisk zaledwie kilka, przeważnie używa się określenia funkcji (księgowy, dyrektor, pilot itp.), nazwa "Kongo" chyba też się nie pojawia?
Pytanie 2.
OdpowiedzUsuńJa wyczuwam lekki protekcjonalizm Conrada wobec kobiet. Wyjątkiem jest dumna, tajemnicza Afrykanka, uosabiająca siły natury(?).
Oto co Marlow sądzi o paniach:
"Uderza mnie to, jak kobietom brakuje poczucia rzeczywistości. Żyją we własnym świecie, który nigdy dotąd nie istniał i istnieć nie może. jest zbyt piękny, żeby mógł być prawdziwy. Gdyby umiały go stworzyć, to jeszcze tego samego wieczora rozleciałby się na kawałki. Pierwszy lepszy problem spośród tych, z jakimi my, mężczyźni, musimy sobie dawać radę od początku świata, obaliłby całą rzecz." (s. 14)
Oczywiście nie jest powiedziane, że Marlow przedstawia przemyślenia samego autora, ale mimo wszystko nie wyczuwam w Conradzie wielkiego entuzjazmu wobec przedstawicielek płci pięknej. :)
W kwestii rasizmu.
Conrad ewidentnie współczuje ciemiężonym mieszkańcom Konga, krytykuje bezduszne bestialstwo Europejczyków wobec nich.
Mimo wszystko wyczuwa się w nim dystans wobec "dzikich" i "czarnuchów" (te słowa królują w tłumaczeniu, które czytałam).
Na pewno nie są to relacje partnerskie. Na przykład Marlow jest autentycznie zdziwiony tym, że zaprzyjaźnił się z czarnoskórym sternikiem.
CDN
Ad. 3. Przede wszystkim fantastycznym pomysłem było umieszczenie Marlowa i jego słuchaczy na niewielkim statku, zakotwiczonym na Tamizie w oczekiwaniu na odpływ. Za plecami mieli Londyn: “leże miasta-olbrzyma znaczyło się wciąż złowieszczo na niebie – posępnym mrokiem w słońcu, upiornym blaskiem pod gwiazdami”. Przed sobą – przestwór mórz. Wokół mgłę. A Tamiza, jak mówił Marlow, przed wiekami była dla starożytnych Rzymian tym, czym Kongo dla współczesnych kolonizatorów Afryki. Moim zdaniem taki zabieg wniósł mnóstwo nastrojowości do tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńUmożliwił również Conradowi nadanie całej tej historii cech typowej marynarskiej opowieści, w której detale (w tym nazwiska) nie są takie ważne i każdy wie, że całość należy podzielić co najmniej przez trzy. I że ogólna wymowa, przesłanie są ważniejsze niż fakty.
Lirael, ja bym stosunków Marlowa i sternika nie nazwała przyjaźnią.
Lirael -->
OdpowiedzUsuńMyślę, że jak na początek XX w., a więc schyłek epoki wiktoriańskiej, Conrad nie potraktował kobiet źle. Świat kobiet i mężczyzn to były wówczas dwa odrębne byty; różnice, które dostrzega Marlow są raczej prawdziwe - przecież kobiety wychowywano na delikatne, dbające o dom o rodzinę, a nie "wielkie sprawy";(
Elenoir -->
To bardzo ciekawe uwagi w kwestii pyt. 3. Muszę jeszcze raz przeczytać stosowne fragmenty. Mnie się podobał wątek oczekiwania i drobne spostrzeżenie na ostatniej stronie, że przegapiono początek przypływu (co każe wnioskować o dużym zainteresowaniu słuchaczy historią Marlowa).
Marlow i sternik - zgadzam się, przyjaźń - nie, ale jakiś zalążek szacunku? Choć znowu zdystansowane zachowanie Marlowa wobec śmiertelnie rannego sternika ma dla mnie znamiona pogardy (M. zżyma się na jego głupotę, bo otworzył okno).
Pytanie 3.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że zastosowana przez Conrada "dwupoziomowa" narracja sprawia, że opowieść wydaje się bardziej autentyczna. Odnosimy wrażenie, że to relacja naocznego świadka, a nie historia wymyślona za biurkiem przed pisarza. Dzięki temu czytelnik bardziej angażuje się emocjonalnie w opisywane wydarzenia.
Poza tym sposób opowiadania Marlowa, jego reakcje na wspomnienia, wiele nam o nim mówią, pozwalają poznać go trochę lepiej.
Inna sprawa, to możliwość stopniowania napięcia, zatrzymania na chwilę akcji, by odbiorca zaczerpnął oddechu, a jednocześnie z bijącym sercem czekał na ciąg dalszy.
CDN
Właśnie skończyłam czytać i powiem szczerze, że tak jak Tajfun i Jutro, Jądro ciemności jest dla mnie za trudne do zrozumienia. Jest jedną z trudniejszych lektur szkolnych z jaką miałam do czynienia. I raczej sobie odpuszczę czytanie innych dzieł Conrada, przynajmniej na jakiś dłuższy czas.
OdpowiedzUsuńNa pewno nie oskarżyłabym Conrada o rasizm, wręcz przeciwnie. Odniosłam wrażenie, że Conrad czuje głębszy szacunek do czarnych, poprzez tę powieść prosi o humanitarne traktowanie Murzynów, próbując przekonać, że nie są oni gorszymi ludźmi ani barbarzyńcami, tylko cywilizacją z własną kulturą i wierzeniami.
Wracając do sternika - zgadzam się z Wami, użyłam zbyt mocnego słowa. Może okruch sympatii? Przyzwyczajenie?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za dryf (na temat książki niestety nie mogę się wypowiedzieć, bo nie dałam jej rady zdobyć i przeczytać :/), mam dwie sprawy:
OdpowiedzUsuń1. Czy można byłoby wprowadzić kategorię/tag "klub czytelniczy"? Ułatwiłoby to wyszukiwanie notatek jak już klub się rozwinie i będzie ich sporo :)
2. Przegapiłam chyba: co jest następną lekturą i do kiedy mamy przeczytać?
Lirael -->
OdpowiedzUsuńKolejne ciekawe uwagi co do dwupoziomowej narracji;) Na początku się zżymałam, po co autor w ogóle ją zastosował, ale razem z Elenoir naprowadziłyście mnie na b. interesujące tropy. Dzięki!
ktrya -->
Zgadzam się co do traktowania Murzynów - znać tu empatię, zrozumienie. W sumie nie po raz pierwszy okazuje się, że to cywilizowani biali mogą być prawdziwymi barbarzyńcami;(
książkowo -->
Absolutnie nic nie przegapiłaś, oprócz inaugurującego posta w grudniu ten jest dopiero drugim;) Kategorię Klub czytelniczy na pewno wprowadzę;) Kolejny tytuł - o ile będą chętni - zostanie podany z końcem tygodnia.
Aha, dzisiaj w TVP Kultura o 20.10 pokazana zostanie "Smuga cienia" czyli ekranizacja Conrada;)
OdpowiedzUsuńCzytanki.anki - dziękuję za informację :) Ja z chęcią przyłączę się do następnego czytania (o ile znajdę zadaną lekturę :D)
OdpowiedzUsuńA TVP Kultura nie mam :/ Generalnie my - dinozaury ;p - mamy tylko 5 kanałów, więc wybór żaden i dlatego nie oglądam TV ;)
Do niedawna też miałam tylko 5 kanałów, ale stacje typu TVP Kultura i Planete skusiły mnie do zainwestowania w dodatkowy abonament;)
OdpowiedzUsuńMiło będzie Cię gościć w Klubie;)
Dobry wieczór. Ponieważ dopiero dziś się dowiedziałem, że prowadzi się takie fajne dyskusje, to oczywiście jestem nieprzygotowany:) Ale w kwestii stylu Conrada warto przeczytać to:http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1505878,2,literatura-na-nowo-przetlumaczona.read
OdpowiedzUsuńJądro ciemności czytałam tak dawno, że nie jestem w stanie o nim dyskutować, ale chciałam tylko powiedzieć, że podoba mi się pomysł. A i wpadłam tu przypadkiem, też mi się podoba. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzacofany.w.lekturze -->
OdpowiedzUsuńo dopiero pierwsze spotkanie, sprawdzamy pomysł, ale serdecznie zapraszam do udziału;)
Artykuł b. ciekawy, tłumaczenie Zagórskiej z powodów w nim wymienionych omijałam:) W bibliotece kusiło mnie, żeby wziąć kilka różnych tłumaczeń dla porównania i może jednak wkrótce skuszę się na taki eksperyment. Dziękuję za link;)
kasie.eire -->
Dziękuję za dobre słowo i zapraszam ponownie. Może jednak jakieś ogólne wrażenia po lekturze pozostały?
Ad. 4. To ten bohater miał tak na imię? Czytałam to opowiadanie w przekładzie Anieli Zagórskiej i wydawało mi się, że to tylko aluzja do jego połatanego, kolorowego stroju.
OdpowiedzUsuńNie znam zbyt dokładnie biografii Conrada, ale domyślam sie, że Rosję, której zresztą był obywatelem, uważał za kraj bardzo opresyjny. Może autor chciał stworzyć sobie takiego rosyjskiego niebieskiego ptaka, który podróżuje, gdzie chce, którego nie zatrzymują żadne granice i zakazy, tylko ewentualnie – przyjaźń. Ale to tylko taka mała hipoteza. Nie zastanawiałam się nad tym w trakcie lektury.
Lirael, o właśnie, myślę że “przyzwyczajenie” to odpowiednie słowo.
ktrya, o kulturze i wierzeniach tubylców Marlow się nawet nie zająknął. Oni byli raczej tłem dla jego opowieści o złu, które tkwi w ludziach. Nawet na chwilę nie oddał im głosu, pozwolił tylko na sporo zbiorowych krzyków i jeden indywidualny. Wydaje mi się, że na podstawie tylko tego utwóru trudno orzec, czy Conrad był rasistą.
Poprawka - jeden z czarnoskórych członków załogi coś jednak mówi: złapać ich, dać ich nam, zjeść ich.
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe przyjęcie. Ja też czekam na ogłoszenie kolejnej lektury (może coś z Francuzów, tak a propos tych tłumaczeń Boya?).
OdpowiedzUsuńPytanie 4.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Elenoir uważam, że stosunek Conrada do Rosji nie mógł być stuprocentowo neutralny (zsyłka rodziny, śmierć matki, choroba ojca).
Może Arlekin uosabia rosyjski wiernopoddańczy, bałwochwalczy kult silnej władzy (wówczas carat)?
A może Conrad dla podkreślenia, że w stan oskarżenia stawia cały "stary świat", zdecydował się na bohaterów o różnej narodowości?
Co ciekawe, podkreślane jest to, że agenci są przedstawicielami Europy, a nie poszczególnych państw. Jest Afryka i Europa, nie Wielka Brytania i Kongo (też mam wrażenie, że ta nazwa nie pojawia się w tekście ani razu).
W ten sposób pisarz chce chyba nadać problemom charakter bardziej uniwersalny.
Ad. 5. Relacja Marlow – Kurtz wydała mi się bardzo ciekawa. Moim zdaniem to jednak była jednostronna fascynacja, przynajmniej przed ich bezpośrednim spotkaniem. Marlow kilka razy wspominał, że płyną “w stronę Kurtza”. Znamienny jest też ten fragment:
OdpowiedzUsuń“Drogę do tego Kurtza – który rył za kością słoniową w tym przeklętym gąszczu – osaczały takie niebezpieczeństwa, jakby był zaczarowaną księżniczką śpiącą w zamku z bajki”.
Myślę, że gdyby Marlow był nim tylko trochę zainteresowany, to takie porównanie nie przyszłoby mu w ogóle do głowy.
Kurtz był postacią bardzo charyzmatyczną, wszechstronnie uzdolnioną, wywierał na ludziach silne wrażenie nawet na odległość i nawet po śmierci. Do Afryki wybrał się przede wszystkim dla pieniędzy, ale pojechał tam przepełniony szczytnymi ideałami, które zamierzał wcielić w życie.
Marlow uważał, że tylko idea i prawdziwa, “altruistyczna wiara w tę ideę” może odkupić zło wyrządzone przez kolonializm. Sądzę, że zaaplikował sobie taki pogląd, żeby jakoś znosić, jakoś sobie wytłumaczyć codzienność wypełnioną widokiem bezsensownej śmierci, brutalnej przemocy, niekończących się absurdów. Marlow nie mógł się doczekać spotkania z Kurtzem, bo spodziewał się, że na zarządzanej przez niego stacji będzie wreszcie inaczej, będzie normalnie. Nie było, było gorzej niż gdzie indziej.
A jednak nawet po latach uważał go za człowieka wybitnego, choć z obłąkaną duszą. Ostatnie słowa Kurtza zinterpretował w sposób dla umierającego najpochlebniejszy, najlitościwszy, choć było tyle innych możliwości.
Elenoir -->
OdpowiedzUsuńZgadza się, to Marlow w myślach tak określił Rosjanina;)
Rodzice Conrada zostali zesłani w głąb Rosji za działalność polityczną przeciw caratowi, więc to pewnie jakoś mogło rzutować. Może to taka mała złośliwość?
O wierzeniach tubylców jest mowa (może nie bezpośrednio, ale zawsze;)) przy okazji kotła na parowcu. B. ciekawy fragment, jeden akapit, ale znaczący (gdzieś na początku).
I zdaje się, że to czarny informuje o śmierci Kurtza (słynne: 'Mistah Kurtz, he's dead').
zacofany.w.lekturze -->
Im więcej głosów w dyskusji, tym ciekawiej;) Francuzów wezmę pod uwagę, choć nie obiecuję, że przy najbliższej okazji;)
Lirael -->
Wiernopoddańczość Rosjan w osobie Arlekina - niezła myśl, podoba mi się.
Z narodowości wymienia się chyba jeszcze Szweda.
Elenoir -->
OdpowiedzUsuńKurtz był faktycznie postacią bardzo charyzmatyczną, Marlow ewidentnie wiązał wielkie nadzieje z tym spotkaniem.
Pisząc:
"Ostatnie słowa Kurtza zinterpretował w sposób dla umierającego najpochlebniejszy, najlitościwszy, choć było tyle innych możliwości"
masz na myśli, że uznał ostatnie słowa Kurtza jako przyznanie się do winy? I dlatego uważa, że Kurtz w ostatecznym rozrachunku odniósł zwycięstwo?
Moje ogólne wrażenia- dlaczego kiedyś pisarze nie bali się pisania trudnych utworów i nie szli na łatwiznę? Bo to nie jest utwór, który ma 2 warstwy- jedną łatwiejszą, drugą dla zaawansowanych, wymaga od początku koncentracji. Dla współczesnego, czytelnika być może za ciężki, charakterystyczna jest tu reakcja Ktryi- na jej blogu (ale tu być może wracamy do tematu, że niektóre lektury szkolne licealista czyta za wcześnie).
OdpowiedzUsuńAcha- z góry przepraszam- to nie miała być wycieczka osobista, tylko przykład.
Co do symbolizmu- myślę, że wpływ ma fakt, że książka byłą pisana w czasach, kiedy standardem była edukacja klasyczna, zarówno pisarze jak i odbiorcy byli przesiąknieci klasyką, i znali kod.
Ja natomiast , gdybym nie miała przypisów, nei wiedziałabym, że panie z drutami to Parki.
Książka moim zdaniem o 2 rzeczach-
-potrzebie reguł i wyższego porządku (nie mówi tu nic jednak, że wyższym porządkiem ma być etyka wynikająca z religii, choć tak to może być zinterpretowane)
-poznawaniu siebie/podróży w głąb siebie (przez to między innymi pod koniec rozmywa się stosunek Marlowa do Kurtza, robi się coraz bardziej niejednoznaczny).
1) Będę czytać inne książki Conrada, ale nie dlatego, że Jądro jakoś mnie do niego zachęciło. To książka trochę nietypowa na tle innych , które czytałam. I tak sięgam po tego autora (w zeszłym roku "rosyjskie" W oczach zachodu"- o konsekwencjach zdrady- polecam). Warto po niego sięgać, gdyż nie jest to autor, który pisze o dyrdymałach, tylko o sprawach podstawowych, na które zawsze warto znaleźć czas.
2) Rasizm- Conrad nie ma problemu z szacunkiem dla rodowitych Kongijczyków czy dostrzeganiem w nich ludzi.
Natomiast kompletnei nei otwiera się na ich kulturę, i tu moim zdaniem leży źródło jego rzekomego "rasizmu". Zresztą nie ma na to czasu, brak mu też ciekawości takiego np. Cejrowskiego, który siedzi w dżungli i telepatycznie rozmawia z szamanami, żeby w końcu dojść, po dogłębnym poznaniu kultury, do wspólnego jądra człowieczeństwa.
Conrad/Marlow uznaje to człowieczeństwo powierzchownie, a w detale się nie zagłębia. Ale jak na tamte czasy to moim zdaneim i tak dobrze.
cdn
2a) seksizm- chyba tylko w kategoriach ultra-genderowych, jeśli za seksizm uznajemy próbę chronienia kobiet przed przykrymi stronami życia (cytat przywołany przez Lirael+ ostatnie "białe kłamstwo" w stosunku do narzeczonej)...
OdpowiedzUsuń3) Może ma znaczenie fakt, że możemy poznać Marlowa "przed" i "po"- gdy już dotarł do swoje ciemniejszej stony- gotowej zafascynować się "diabłem' kurtzem i iść na kompromisy (czyli po prostu dojrzałego Marlowa)?
4). Tu dopisałabym sie do tego, co napisała Lirael- u Arlekina widać jakąś niesamodzielność w myśleniu i gotowośc podporządkowania. Tyle, że coś mi nie gra w takim wyjaśnieniu- odnosiłoby się ono do społeczeństwa rozyjskiego PO REWOLUCJI, przed, jeśli już, to kojarzy mi si raczej z dolnymi warstwami społecznymi (z górnymi bardziej oportunizm, u arlekina zaś widać autentyczne zaczadzenie). Wygląda więc na to, że to utwór trochę proroczy, albo autor coś wyczuł - artyści zreszą często maja nosa do takich spostrzeżeń i uogólnień.
OdpowiedzUsuńTen Arlekin trochę mi nie gra po prostu z poświęconym w 100% rosjanom, i równiez przedrewolucyjnym "W oczach zachodu", nie ma tam postaci prezentującej dokładnie taką postawę (czyli BEZWARUNKOWE oddanie przywódcy i kult jednostki- takie obwarowane wieloma "jeśli" oczywiście się zdarzają).
Nie wiem, jak rozumieć w tym przypadku słowo lojalność.
OdpowiedzUsuńMarlow nie zapomniał o Kurtzu, gdyż nie zapomina się o przełomowych punktach w swoim życiu.]
Drugi przejaw lojalności to fakt, że nie powiedział prawdy o nim jego narzeczonej- to jakby przypieczętowała jego pozytywną legendę, ale bardziej mogły tu zagrać względy wobec kobiety.
Poza tym- Marlow widział, jak Kurtz zobaczył piekło. Można zatem uznać, że wobec faktu, że został zaliczony do grona potępionych (a na coś takiego wskazywały jego ostatnie chwile), lojalność wobec niego na tym swiecie i nie niszczenei pamięci o nim, była, jeśli chodzi o Marlowa- ostatnim aktem litości?
Jeszcze kilka luźnych uwag ode mnie:
OdpowiedzUsuń* Czytałem "Jądro ciemności" w oryginale i pomyślałem sobie, jaka to ironia losu: Conrad jest chyba jedynym polskim pisarzem, który trafił do żelaznego kanonu literatury światowej... ale pisał po angielsku. Swoją drogą to ciekawe z literaturoznawczego punktu widzenia, czy gdyby napisał dokładnie te same książki w języku polskim, to czy również by się wybił.
* Tak jak zamiast Kurtza miałem przed oczami Marlona Brando, tak zamiast Arlekina widziałem Dennisa Hoppera. :) Swoją drogą, Arlekin nie kojarzył Wam się z błaznem? Kolorowy strój i król Kurtz. Tylko błaznowi wolno spoufalać się ze swoim królem, ale nawet błazen musi się czasem króla bać.
* W moim wydaniu opowiadanie poprzedzała przedmowa Roberta Kimbrougha. Według niego kluczem do zrozumienia "Jądra ciemności" jest "falliczna daremność" ("phallic futility"). Rzekę, po której płynie parowiec Marlowa należy interpretować jako penis wbijający się w łono Afryki. Arlekin uosabia natomiast głupotę tkwiącą w główce penisa. Można jednak też założyć, że penisem jest parowiec "niosący jałową spermę" -- wtedy rolę waginy pełniłaby rzeka. Starcie z tubylcami przed dopłynięciem do placówki Kurtza byłoby w takiej interpretacji nieudanym stosunkiem...
Tak, wiem, ja też przecierałem oczy ze zdumienia. Jednak nie zmyślam, serio tak napisał. :) Do tego Kimbrough to, zdaje się, ceniony redaktor Conrada. O dziwo, przedmowa nie pochodzi wcale z czasów Freuda, ale z lat osiemdziesiątych.
Pełen cytat z przedmowy zamierzam później wrzucić na swój blog, bo aż prosi się o przedstawienie szerszemu ogółowi. Humaniści czasem się zagalopowywują w swoich analizach. :)
Iza -->
OdpowiedzUsuńDzisiaj też powstają "trudne" utwory, tylko pewnie słabiej się sprzedają, więc nie są promowane;(
Wcale nie dziwię się licealistom, którym "Jądro ciemności" się nie podoba. To jest lektura bardzo wymagająca także dla dorosłych czytelników. I masz rację - wymaga dużej koncentracji.
Celna uwaga co do braku otwarcia się Marlowa na obcą kulturę, coś w tym jest.
Ad 3 - Marlowa poznajemy już "po" wyprawie, a to, jakim był "przed" wiemy tylko z jego, a więc subiektywnej, relacji. Niemniej rejs afrykański był swego rodzaju cezurą, M. przewartościował swój system wartości - choćby w kwestii kłamstwa;).
Ad 4 - Dochodzę do wniosku, że wszystkie postaci u Conrada są celowo niejednoznaczne, także Arlekin. Bezgranicznie zafascynowany Kurtzem, ale też b. dobry człowiek (myśli o drewnie dla nowej ekipy, o tubylcach wypowiada się ze zrozumieniem itp.). Dla mnie postać rozedrgana, chodząca nieco z głową w chmurach i naznaczona tragizmem.
Kwestia lojalności - mnie się wydaje, że Marlow widzi w sobie odszczepieńca w stosunku do "pielgrzymów" itp. i to go zbliża do Kurtza. Mówi gdzieś nawet, że będzie następny czyli dyrekcja potraktuje go podobnie jak Kurtza.
O swoim kłamstwie w rozmowie z narzeczoną Kurtza mówi:
"Nie mogłem jej powiedzieć. Zrobiłoby się zbyt ciemno... tragicznie ciemno..."
Zachowanie dobrej pamięci to jeden powód, może chodziło też o wybaczenie Kurtzowi? Wybaczenie bazujące na zrozumieniu "grzesznika".
Borys -->
OdpowiedzUsuńObawiam się, że na tzw. Zachodzie Conrada nie uważa się za polskiego pisarza, jak chcieliby to widzieć Polacy;) Sprawa języka - z racji uwarunkowań historycznych w czasach Conrada może mógłby pisać i publikować co najwyżej po rosyjsku?
A z innych uwag dot. języka w artykule zalinkowanym przez zacofanego.w.lekturze można przeczytać:
Conrada rzeczywiście warto tłumaczyć, bo Polacy znają innego pisarza niż czytelnicy anglojęzyczni. W krajach anglosaskich Conrad jest uznawany przede wszystkim za nowatora narracji, kontynuatora eksperymentów Henry’ego Jamesa. A w Polsce funkcjonuje jako moralista, pisze się o etyce Conrada.
Absolutnie zgadzam się co do Arlekina i skojarzeń z błaznem, głównie dzięki wspomnianemu przez Ciebie Hopperowi. Relacja
błazen-król bardzo do mnie przemawia.
Pan Kimbrough ma b. bujną wyobraźnię, ale jego prawo;) Myślę, że Conrad byłby wielce zdumiony czytając podobne interpretacje. Czasem wydaje mi się, że takie pomysły więcej mówią o interpretującym niż danym utworze:)
Anka- Przebaczenie chyba nie mogło być motywem, gdyż Marlow nie miał nic do przebaczania, a zaocznie przebaczyć nie można (pojawia się ten temat periodycznie przy okazji rocznic różnych tragicznych wydarzeń;).
OdpowiedzUsuńJesli już, to pewnie chodziło o jakieś okazanie zrozumienia, jakie może okazać człowiekowi, który zbłądził inny, który zrozumiał, że może się to zdarzyć każdemu.
Pielgrzymi tego nie zrozumieli, stąd może jakaś tam solidarność z Kurtzem.
(chyba namotałam)
OT- super pomysł, żeby na nastepny raz wybrać coś francuskiego, ale gdyby było trudno wybrać jakąs lekturę, widziałąm dziś Zwierciadło z "Pokojem z widokiem" Forstera. Książka dobra, a w tym miesiącu nei byłoby problemów z dostępnością:).
Nie namotałaś;)
OdpowiedzUsuńJa wiem, że Marlow nie był "władny" przebaczać Kurtzowi, ale w moim odczuciu odpuścił mu jego winy, co naturalnie wynikało ze zrozumienia.
Forstera wpisuję na listę propozycji;)
Pytanie 5.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że im bardziej Marlow zbliża się do Kurtza w sensie geograficznym i psychicznym, tym mniej racjonalnie go ocenia, tym bardziej ulega jego urokowi. Nie jest w tym odosobniony. Ten człowiek miał w sobie straszliwy magnetyzm.
Słowo "fascynacja" wydaje mi się jak najbardziej zasadne.
Pytanie 6.
Film oglądałam kilka temu. Zrobił na mnie duże wrażenie. Najbardziej zapamiętałam Marlona Brando, który pozytywnie mnie zaskoczył. Z niejasnych powodów wcześniej nie byłam fanką jego aktorskich dokonań.
W filmie dominuje przesłanie pacyfistyczne. książka wydaje mi się bardziej uniwersalna.
Emocjonalne trudy związane z lekturą "Jądra ciemności" sowicie wynagrodziły mi między innymi teorie pana Roberta Kimbrougha.
OdpowiedzUsuńKiedy czytałam jego opinie zacytowane przez Borysa, odnosiłam wrażenie, że to sen! Zdecydowanie erotyczny. :)
Umieram z ciekawości, jakie rewelacje kryje "Shakespeare and the Art of Human Kindness: The Essay Toward Androgyny" tego literaturoznawcy.
A tak całkiem serio, to lubieżny Mr Kimbrough podsunął mi pomysł na kolejną lekturę klubową do wykorzystania kiedyś, w odległej przyszłości - postuluję któryś z mniej znanych dramatów Szekspira.
Magnetyzm - o tak, a Brando w filmie był szczególnie magnetyzujący, choć pojawia się na krótko. I może na tym siła Kurtza polega - wyprzedza go legenda, która przez Conrada jest b. sprytnie budowana. Do tego jeszcze odwiedziny trzech zainteresowanych osób u Marlowa, w sprawie Kurtza właśnie.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji - w jednym z anglojęzycznych artykułów podkreślono powtarzający się motyw "trójki" w tekście: 3 rozdziały, 3 istotne dla akcji kobiety (staruszki w biurze pominięto), 3 stacje na Kongo, Marlow ponoć 3x przerywa swoją opowieść, ww. potrójne odwiedziny. Ciekawe.
Książka rzeczywiście wydaje się bardziej uniwersalna, ale tak chyba przeważnie się dzieje w przypadku pierwowzoru literackiego?
Co do Szekspira - czemu nie? Natychmiast do głowy przyszedł mi "Tytus Andronikus", głównie za sprawą rewelacyjnej ekranizacji;)
Wypowiadam sie po raz pierwszy, dotychczas tylko śledziłam wasze komentarze, dlatego rposze o wyrozumiałość. Bo co mam począć z tym tekstem? Kanon, tomiska opracowań, autor uznany, a ja ani rusz nie mogę w tej lekturze odnaleźć niczego dla siebie. Czy to wina tego, że temat się zdewaluował? Może jest tak, że w obliczu powszechnej możliwości podróżowania po Czarnym Lądzie, ucywilizowania go wedle naszych zachodnich standardów, Afrykę odarto z jej tajemniczości. W obliczu bezwględnego zakazu handlu kościa słoniową - tworzeniu rezerwatów i restrykcji związanych z obcowaniem z "czarna nautrą", wobec zwycięstwa poprawności politycznej względem ludzi o czarnym kolorze skóry oraz odwróceniu ról we wzajemnych relacjach biali-czarni na kontynencie afrykańskim (fajnie pisze o tym Cotzee)- Afryka już nie przeraża, Afryka utraciła swą zagadkowość, zwierzącość. Może "Jądro ciemności" wyblakło i trudno odnieść je do dzisiejszej rzeczywistość? To co przychodzi mi na myśl po lekturze, to spróbować skrzyżować wrażenia po jej przeczytaniu z innymi późniejszymi tekstami o Afryce, np. tymi pióra Doris Lessing. Jeżeli było rzeczywiście tak, że biali, którzy trafiali na Czarny Ląd byli w dużej mierze odpadami cywilizacji zachodu, nieudacznikami, którym trudno było rywalizować z równymi sobie w ich ojczystych krajach, więc decydowali się pognać tam gdzie stostunkowo łatwo zyskiwali przewagę nad otoczeniem, to może można polemizować z wyjątkowścią i geniuszem Kurtza. Przyjechał, zniszczył słabszych od siebie, wyeksplorował, a na koniec umarł. Cóż za zasługa, że w swej ślepej próżności dał się wynieść na ołatrze garstce otumanionych tubylców nigdy wcześniej nie stykających się z cywilizacją. To nie wydaje się takie trudne zważywszy fascynację czarnych dla miedzianego drutu i szklanych paciorków. A jednak Afryka ostatecznie go zabiła. Nie dał jej rady nawet jeżeli wyrwał jej z serca kilka czy kilkadziesiąt ton słoniowych kłów. Dla mnie Kurtz to słabiak, pan nikt, zapowiedź tego, że jednak w perspektywie kilkudzisięciletniej Afryka wypluła z siebie takich białych wyrzutków, którzy bez umiaru eksploatowali ją i niesprawiedliwie wyniszczali.
OdpowiedzUsuń~Anonimowy
OdpowiedzUsuńNie ograniczałabym "Jądra ciemności" do problematyki afrykańskiej. Akcja inspirowanego powieścią Conrada "Czasu Apokalipsy" toczy się w Azji.
Moim zdaniem to książka o tym, że sytuacja, w której nie obowiązują żadne reguły, wyzwala w człowieku demony.
Również o tym, że "żyje się tak samo jak się śni - w pojedynkę. " (s. 30).
To nie Afryka zabiła Kurtza. Wydaje mi się, że zabiła go świadomość, że przekroczył granicę człowieczeństwa, po której już nie ma powrotu.
Anonimowy -->
OdpowiedzUsuńNic nie szkodzi, że w "Jądrze..." nie znajdujesz nic dla siebie - tak bywa;) Wydaje mi się, że do tematu nie można dzisiaj podchodzić z pozycji czytelnika sprzed 100 lat, sytuacja polityczna za bardzo się zmieniła. Nie zgodzę się też (przynajmniej całkowicie) co do odarcia Afryki z tajemniczości - z autopsji wiem, że może nadal budzić niezrozumienie, zaskakiwać i przerażać.
Powtórzę się - traktuję tę książkę jako rzecz o wynaturzeniu "cywilizowanych" ludzi, porzuceniu pewnych norm i dlatego obecnie nadal mogę znaleźć podobne historie. Tu nie chodzi tylko o poziom Europa kontra Afryka;) Np. dzisiaj doszukałam się, że anglojęzyczne wydanie "Niedzieli na basenie w Kigali" Courtemanche'a reklamowane jest jako "Jądro ciemności" dzisiejszych czasów;)
Kurtz geniuszem nie był, może miał lepsze wykształcenie niż jego koledzy, ale - tak jak piszesz - poległ, dla mnie bardziej moralnie niż fizycznie. Celowo pytałam o fascynację Marlowa Kurtzem, bo akurat ten wątek niezbyt mnie przekonuje.
Zgodzę się z Tobą co do pisarstwa Lessing i Coetzee'go, też lubię ich książki.
Dzięki za głos;)
~ Ania
OdpowiedzUsuńNa symboliczną trójkę nie zwróciłam uwagi, ale to faktycznie bardzo ciekawy trop!
"Tytus Andronikus" to strzał w dziesiątkę. Może być jeszcze "praca dla chętnych" :) związana z adaptacją filmową, której nawiasem mówiąc jeszcze nie oglądałam.
Ale to oczywiście kiedyś, w przyszłości.
Anonimowy
OdpowiedzUsuńJądro ciemności nie jest "o Afryce", to tylko dekoracje, zresztą być może celowo jest jeszcze dodatkowo odrealnione (zabieg z ukryciem nazw geograficznym, itd).
Mi mocno kojarzyło się np. z 2 wojną światową i rasą panów, którzy tak jak Kurtz, w rzeczywistości byli słabiakami (jak piszesz), a postawieni w sytuacji, gdy mogli sobie poszaleć często tracili hamulce.
Być może zresztą (ta część nie odnosi sie już do wypowiedzi Anonimowego), często w takich sytuacjach najgorsi są właśnie ci charyzmatyczni artyści z nadmiarem wyobraźni. Bo wyobraźnia plus brak hamulców kończy się płotem z ludzkich głów.
@Iza
OdpowiedzUsuń"Jądro ciemności nie jest "o Afryce", to tylko dekoracje,"
Mam pewne wątpliwości. Conrad był marynarzem, zwiedził kawał świata, w jego dziełach można odnaleźć wątki autobiograficzne. "Jądro ciemności" jest o Afryce i nie należy jej traktować jako dekoracji -- to konkretna, prawdziwa Afryka przefiltrowana przez zmysły i pióro Conrada. A że w opowiadaniu można doszukiwać się uniwersalnego przesłania, to już inna sprawa. :)
Lirael -->
OdpowiedzUsuńMyślisz, że Kurtz umarł z przyczyn psychicznych? Że oszalał, jak to uważali inni? Przyznam, że - może naiwnie - wierzyłam w chorobę ciała, które w Afryce często nękają Europejczyków.
Co do Tytusa Andronikusa - jestem za;)
Iza -->
Mnie się wydaje, że "Jądro..." jest tak symboliczne, że dopuszcza wiele interpretacji. Ilu odbiorców, tyle pomysłów;) Dla mnie Afryka jest tu ważna (na marginesie - uważam, że do dzisiaj biali robią tam sporo złego), z tym że to punkt wyjściowy do innych interpretacji.
Borys -->
Przychylam się do Twojej opinii, biografia Conrada na pewno mocno odbiła się w książce (nie tylko zresztą tej).
Wydaje mi się, że jego fizyczna choroba była skutkiem choroby wewnętrznej, która trawiła nie tylko jego, ale i ludzi, z którymi miał kontakt.
OdpowiedzUsuńHm, czyli zgodnie z opinią doktora na początku historii Afryka doprowadzała do szaleństwa;) Choć tak na serio uważam, że to Europejczycy nie potrafili odnaleźć się w nowych warunkach, stąd choroby;)
OdpowiedzUsuńAnia/Lirael- użyłąm sformułowania "nie o Afryce" gdyż dla mnie porządna podróż, to głównie spotkania z ludźmi.
OdpowiedzUsuńTu natomiast było to głównie spotkania z Kurtzem (i innymi "elementami napływowymi"), rodowici Afrykanie specjalnej roli tu nie odegrali.
Zresztą tym właśnie różnią się od "Jądra..." "nowe" książki o Afryce, o których wspomina Anonimowy.
Teraz rozumiem;) Masz rację - tubylcy byli tłem, w końcu to książka o Europejczykach w nowych dla nich okolicznościach.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak interpretujecie ostatnie słowa Kurtza, które w przekładzie Zagórskiej brzmiały: "Zgroza! Zgroza!"
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że są one bardzo niejednoznaczne. Marlow, moim zdaniem, uważał, że Kurtz w ten sposób osądził siebie, ludzkość i świat. Świat ten chciał zdobyć, uczynić lepszym, wyruszył zaopatrzony w najlepsze intencje i ideały, ale został pokonany przez swoją człowieczą naturę, która w sprzyjających okolicznościach skazała go na kierowanie się najniższymi instynktami, zabiła w nim to, co było najlepsze. Przypuszczam, że po miesiącach spędzonych w tamtym miejscu Marlow zaczynał rozumieć tragizm Kurtza, choć nie usprawiedliwiał jego czynów.
A przecież okrzyk Kurtza mógł znaczyć mnóstwo innych rzeczy - np. rozczarowanie, że mimo wielu poświęceń nie zasłużył na uznanie w oczach świata, świat się nim nie zachwycił.
A tak z zupełnie innej beczki - nie mogłam znaleźć w pobliskiej bibliotece wersji z przypisami. Czy dużo w ten sposób straciłam?
Ostatnie słowa są rzeczywiście niejednoznaczne, z tym że czytelnikowi narzucana jest interpretacja Marlowa czyli ocena własnego postępowania, przyznanie się do porażki, a więc i winy - tak przynajmniej mi się zdaje. Chyba jednak wrócę do tekstu i ponownie przeczytam stosowny fragment;)
OdpowiedzUsuńW mojej bibliotece było ok. 8 egz. z przypisami, wybrałam jedyny bez podpowiedzi;) Muszę przejrzeć przy okazji te szkolne egz. Na anglojęzycznych stronach internetowych znalazłam dużo takich przypisów (np. o ww. motywie trójki), ale też stronę ze szczegółowymi pytaniami do tekstu - to było ciekawe.
W moim egzemplarzu prawie nie ma przypisów ale za to są dziesiątki irytujących dopisków na marginesach. Autorem przekładu jest Ireneusz Socha.
OdpowiedzUsuńConrad pisze, że Kurtz tą powtórzoną "zgrozą!" "dokonał podsumowania, ogłosił wyrok" (s. 74). Głównie na siebie, ale może też i na "stary świat", który wnosi do "nowego" głównie zniszczenie i zagładę.
W moim egzemplarzu też podobne dopiski były, ale ostatnio wydaje się lektury z gotowymi dopiskami - chyba Greg tak robi.
OdpowiedzUsuńTen proceder powinien być zakazany!;) I jak tu zachęcić młodego człowieka do pracy nad tekstem, skoro wszystko ma podane jak na dłoni w przypisach?
OdpowiedzUsuńMoją wersję wydała "Zielona Sowa", ale konkurencję w postaci Grega też widziałam. Dokładnie ta sama formuła.
OdpowiedzUsuńAd.6. Obejrzałam wczoraj "Czas apokalipsy" (w wersji reżyserskiej) i wydaje mi się, że ogólna wymowa filmu jest bardzo zbliżona do tej z książki, tylko nie rozumiem, dlaczego prawie na samym początku (spotkanie Willarda ze zwierzchnikami) tak łopatologicznie wyjaśnia się sens całej tej historii.
OdpowiedzUsuńHm, filmu dawno nie widziałam, więc nie pamiętam tej sceny. Może reżyser uznał, że widz czegoś nie zrozumie? ;)))))
OdpowiedzUsuńpo czasie i w uzupelnieniu:
OdpowiedzUsuńhttp://szwedzkiereminiscencje.wordpress.com/2011/03/02/conrad-niczym-baczynski-heart-of-darkness-audio/
Dziękuję, przeczytałam.
OdpowiedzUsuń