Na okładce angielskiego wydania "Wiosną owego roku" krzew bzu tonie w ciemności. Bujne kwiaty sugerują pełnię wiosny, zastanawia jednak dominująca czerń. Sugestywna ilustracja znakomicie oddaje klimat powieści Susan Hill: nie o urokach wiosennego przebudzenia będzie tutaj mowa, ale o śmierci. Tej nagłej, w pełnym rozkwicie życia, a może nawet jeszcze nie, bo cóż to jest dwadzieścia pięć lat.
Główna bohaterka Ruth Bryce traci męża w wypadku. Cios wyjątkowo dotkliwy, jako że młodzi byli małżeństwem zaledwie od roku. Książka jest zapisem zmagania się ze stratą, krok po kroku śledzi próby pogodzenia się z nową rzeczywistością. Młoda wdowa wybiera samotną drogę, poniekąd zawłaszczając sobie śmierć męża. A przecież miał rodziców, rodzeństwo, znajomych. Hill świetnie pokazuje, jak niejednoznaczna może być żałoba i jak różnie przeżywana. W przypadku Ruth sprawę komplikuje jej skłonność do życia na uboczu odbierana przez niektórych jako duma. Sprawa kłopotliwa, jeśli się mieszka w małej społeczności wiejskiej.
Największą zaletą książki Hill jest psychologia postaci oraz pokazanie człowieka w ścisłym związku z przyrodą. Niespieszna akcja świetnie odzwierciedla kolejne etapy żałoby Ruth i chyba dlatego nagłe przyspieszenie na ostatnich stronach wydaje się niepotrzebne. Efekciarstwo w tego rodzaju powieściach jest zbędne, wystarczy umiarkowane tempo. Tak czy owak, książka zdecydowanie godna polecenia. Jak zaznaczono na okładce - oparta na doświadczeniach własnych Hill.
_______________________________________________________________________________
Susan Hill "Wiosną owego roku" tłum. Ryszarda Grzybowska, Wyd. Czytelnik, Warszawa, 1979
_______________________________________________________________________________
Uwielbiam Susan Hill i bardzo dziwne, ze sie na "Wiosna..." nigdy nigdzie nie natknelam (ale teraz obowiazkowo przeczytam! :-) ).
OdpowiedzUsuńSama już nie pamiętam, jak trafiłam na tę książkę, ale warto było. Oby i Tobie się spodobała.;)
Usuńto trudna literatura i mało popularna
OdpowiedzUsuńZgadza się, mało jest książek o żałobie, nie wszyscy też lubią taką tematykę. A szkoda, bo problem warto oswajać.
UsuńGdzieś już ją kiedyś widziałam. Zaciekawiłaś mnie i na pewno jej poszukam :D
OdpowiedzUsuńOwocnego poszukiwania.;)
UsuńUwielbiam jej "Ptaka nocy". A po tę zapewne też sięgnę, bo Susan Hill pisze bardzo dobre, psychologiczne książki. Warto wspominać o takich właśnie autorkach. Dzięki za polecenie :)
OdpowiedzUsuńMoją kolejną książką Hill będzie na pewno "Ptak nocy" właśnie.;)
UsuńU mnie to dopiero druga powieść tej autorki i mimo pewnych zastrzeżeń będę ją czytać.
Juz dawno chcialam przeczytac cos Susan bo znam tylko howards end is on the landing. Jak polecasz to wreszcie wiem który tytul wziąc następnym razem z biblioteki :)
OdpowiedzUsuńPolecam, choć nie tylko tu (patrz komentarze) najczęściej poleca się "Ptaka nocy".;)
UsuńRównież niedawno zatęskniłam za prozą Hill i chwyciłam za ten tytuł. Ale był marzec, a ja chciałam wiosny - trochę radośniejszej niż za oknem :) I odłożyłam "Wiosnę" na dalsze wyczekiwanie odpowiedniej pory. "Ptaka nocy" pochłonęłam kiedyś w jeden wieczór - warto mieć dla takich książek czas i nastrój.
OdpowiedzUsuńSusan Hill w sumie nie jest zapomniana u nas, bo wydawane są jej kryminalne powieści przez wyd. Amber. Ale nie cieszą się chyba wielką popularnością - za mało w nich Skandynawii pewnie ;P
U mnie było odwrotnie - "Ptaka nocy" odłożyłam na inne czasy.;)
UsuńTak, Hill jest wydawana, ale - jak piszesz - głównie jej kryminały. Chyba jest mniej znana jako autorka powieści psychologicznych, a szkoda.
Spotkałam się już z surową oceną jej nowszej twórczości u polskich czytelników, którzy cenią wyłącznie jej starsze teksty. Zatem ma swoich wielbicieli, choć pewnie nie wśród wydawców, skoro wznowień brak ;P
UsuńPo raz pierwszy usłyszałam o niej przy okazji książki "Jestem królem zamku" - naprawdę świetnej - a "Ptak nocy" po prostu jako następny wpadł mi w ręce. Nie wiem czy są to najlepsze rzeczy w jej dorobku. Zakładam, że wszystko, co starsze jest udane ;)
Ciekawe swoją drogą, że zeszła na drogę rozrywki lekkiej, mając na swoim koncie tak dobrze przyjętą prozę psychologiczną. Kto tak robi?
No widzisz, mnie akurat "Jestem..." nie spodobało się. Głównie za sprawą streszczenia na okładce, które zbyt wiele zdradzało.;( Będę natomiast bronić książki przed tymi, którzy porównują ją z "Władcą much".;)
OdpowiedzUsuńMoże oddała się lżejszej prozie ze względu na prawa rynku?;) Muszę przejrzeć dokładniej jej dorobek, może proporcje między powieściami kryminalnymi a psychologicznymi są wyrównane?
Zgadzam się z Tobą, że nagłe przyspieszenie akcji pod koniec książki robi złe wrażenie. Wątek z siostrą Bena jest niepotrzebny. Prawie całą książkę czytałam z oczarowaniem, a pod koniec... zdziwienie, nuda.
OdpowiedzUsuńLubię stare książki Hill, nowe też czytałam, ale oceniłam słabo, nie spodobały mi się, nie ma w nich tego klimatu, co w starych. Z tych starych najbardziej cenię "Albatrosa" oraz "Dziwne spotkanie" - powieść o przyjaźni zawartej w warunkach frontowych.
Właśnie, wątek siostry mnie również wydał się niepotrzebnie rozbudowany. Swoją drogą mógłby stanowić punkt wyjścia dla kolejnej powieści.;) Niemniej "Wiosną..." utkwiło mi w pamięci na dobre.
Usuń"Albatrosa" mam w planach, o "Dziwnym spotkaniu" dzięki Tobie przed chwilą poczytałam i zapowiada się ciekawie. A do książek Hill z tajemnicą w tle jakoś mnie nie ciągnie, nie moje klimaty.;(
Jestem właśnie w trakcie lektury tej książki i przyznaję, że okładka wydania angielskiego jest niezwykle przemyślana i świetnie oddaje klimat utworu. Mnie również ogromnie podoba się złożoność zagadnienia, jakim okazuje się żałoba, którą można przeżywać w bardzo różnorodny sposób. Bardzo ciekawie ukazane są też interakcje pomiędzy krewnymi zmarłego.
OdpowiedzUsuńTa książka czasem do mnie wraca, bo rzeczywiście świetnie pokazuje żałobę. Trudno ją zapomnieć.
UsuńPełna zgoda co do okładki.;)