Na okładce "Grubego Anglika" Kingsleya Amisa napisano, że autor po mistrzowsku radzi sobie z analizą angielskiego poczucia kulturowej wyższości, a każdy akapit powieści skrzy się dowcipem i werwą. Sprawdźmy, czy tak jest w istocie.;)
Pytania na dziś:
1. Jakie są Wasze ogólne z lektury? Czy "Gruby Anglik" zachęcił Was do przeczytania innych powieści Amisa?
2. Jaki jest Wasz stosunek do głównego bohatera powieści? Czy Wasze odczucia zmieniały się w trakcie lektury? Czy rację miał ojciec Colgate twierdząc, że Roger doświadcza ostrego bólu duszy?
3. Książka Amisa jest satyrą na środowisko intelektualistów. Czy autor przesadził w krytyce?
4. Tytuł powieści sugeruje, że tusza głównego bohatera ma duże znaczenie. Jakie?
5. O czym według Was jest książka Amisa? (pytanie momarty)
6. Miejsce na Wasze pytania
Wszyscy chętni do dyskusji są mile widziani. Zapraszam serdecznie.
podobało mi się, jak najbardziej, aczkolwiek jakby to było pierwsze moje spotkanie z Amisem starszym, nie wiem, czy zachęciłoby mnie ono tak bardzo jak "Jim Szczęściarz". moim zdaniem „Lucky Jim” jest lepszy, przyjemniej się go czyta. być może jest po prostu mniej niewygodny, jest zwykłą komedią, a nie takim paszkwilem ;)
OdpowiedzUsuń"Niewygodny" to dobre określenie. We mnie też ta książka wywołała dużo uczuć i było sporo niemiłych.
UsuńMnie również się wydaje, że "Jim Szczęściarz" jest lepszy, ale obie książki czytałam ok. 20 lat temu, więc mogę się mylić.;) Chętnie jednak przeczytam te, na które zabrakło mi wówczas czasu albo nie były wtedy jeszcze u nas dostępne.
UsuńPoczytałam sobie noty wydawcy i wydaje mi się, że spory potencjał ma też "Dziewczyna taka jak ty".:) Chyba się skuszę na tę powieść po tym, jak emocje związane z Rogerem trochę opadną. :D
UsuńZauważyłam jeszcze, że nazwiska tłumaczy nieczęsto się powtarzają. Przekład Amisa to chyba traumatyczne doznanie.
UsuńZ Wikipedii wynika, że najczęściej tłumaczył go Znaniecki (6 książek) - to chyba nieźle.
UsuńMnie też intryguje "Dziewczyna taka jak ty" i nagrodzone Bookerem "Stare diabły". Ale to za jakiś czas, emocje po "Grubym Angliku" wciąż jeszcze są u mnie zbyt intensywne.;)
Ja też potrzebuję przerwy. :) Faktycznie, Znanieckiego przegapiłam.
Usuńksiążki jeszcze nie skończyłam, więc mogę zmienić zdanie, a może w ogóle nie powinnam się wypowiadać, ale główny bohater powieści jest po prostu okropny. owszem, doświadcza ostrego bólu duszy, ale to go nie usprawiedliwia (moim zdaniem). porównuję go sobie z Pninem, który w podobnej sytuacji obcokrajowca w Ameryce, z podobnym uczuciem wyższości wszystkiego co rosyjskie nad tym co amerykańskie, jednak wydawał mi się uroczy i po prostu zagubiony w tym obcym kraju.
OdpowiedzUsuńmoje odczucia jeżeli w ogóle się zmieniały to na tyle, że po prostu coraz bardziej go nie lubiłam.
Pnin był wcieleniem łagodności i subtelności w porównaniu z tym prymitywnym "potworem" (on sam tak o sobie myśli). :)
UsuńO, mam podobnie - w miarę lektury Roger budził u mnie mordercze instynkty. Okropny typ. Co te kobiety w nim widziały???
UsuńOne były jakieś takie kompletnie bezwolne. Zaskoczyła mnie decyzja Helene o ucieczce, ale sądzę, że została zręcznie zmanipulowana przez Machera.
UsuńZmanipulowana - być może. Ale macher był inteligentny, trzeba mu przyznać. Mnie natomiast zaskoczyło to, że małżeństwo Helen było jednak udane. Otwarty związek, ale najwyraźniej na trwałych podstawach.
UsuńHmmm, nie nazwałabym go udanym. Mam wrażenie, że ostatecznym dowodem na to, że było porażką jest nagła ucieczka Helene z Macherem. Może Amis przedstawił takie związki karykaturalnie, jako kolejny dowód na miałkość relacji między ludźmi?
UsuńA jednak na lotnisko odprowadzała Rogera z mężem w b. przyjemnym nastroju i wiele wskazywało na to, że ich małżeństwo rozpoczyna nowy rozdział. Mam wrażenie, że Helene uległa "modzie" na luźne podejście do wierności małżeńskiej. Ona chyba była mało stanowcza i po prostu ulegała tym, którzy zagięli na nią parol. Wydaje mi się, że sama nie dążyła do takich kontaktów. Taka gąska.
UsuńProblemem w życiu Helene mogła też być nuda. Ileż można chodzić na przyjęcia. :) A to była chyba jedyna aktywność budweiserskich akademików w czasie wolnym. Owszem, był Artur, ale perfekcyjnie dopracowany system współpracy z sąsiadami też dawał jej wiele wolnego czasu.
UsuńNuda - tak, to może być kolejne wytłumaczenie.
Usuń3.
OdpowiedzUsuńczy Amis nie przesadził? nie, nie sądzę. owszem, wszystko to smakuje gorzkawo, ale myślę, że był tu bardzo ‘akuratny’.
A ja mam wątpliwości, czy autor nie przesadził z głównym bohaterem. Rozumiem, że odmalowanie takiego potwora miało ukryty sens, ale żeby nie mieć ani jednej zalety? Bo przecież lubienie kwiatków to trochę mało.;(
Usuńmyślę, że odrobina przesadyzmu jest potrzebna komedii ;)
UsuńPod koniec komedia przerodziła się w tragifarsę.
UsuńWiecie, mnie z czasem nie było już do śmiechu. Byłam przerażona, że można być tak okropną osobą. Bez refleksji, bez jakiegokolwiek wejrzenia w sprawy innych. Brr!
Usuńmiałam podobnie, do Rogera po jakimś czasie czułam po prostu wstręt!
UsuńJa bym go gołymi rękami udusiła.;)
Usuńto ja bym ci go przytrzymała ;)
UsuńSuper. We trzy mogłybyśmy powtórzyć scenę z "Czarownic z Eastwick" - pamiętacie, jak przyjaciółki się zebrały, żeby zemścić się na Darylu?;)
Usuńtak! chociaż mścić się w taki sposób jak one bym nie chciała, chętnie za to bym go sproszkowała, albo przemieniła w podkładkę ;)
UsuńW podkładkę do sypialni naturalnie.;) Bo największą karą dla Rogera była chyba świadomość, że Helene jest tak dobrze z mężem.;)
UsuńSkojarzenie z "Czarownicami z Eastwick" rewelacyjne! :D Możemy dokonać magicznych zabiegów, ale pamiętajcie, że laleczka voodoo z wizerunkiem Rogera będzie musiała być pokaźnych rozmiarów! I taka dość pękata. Może połączyć kilka kłębuszków wełny? :)
UsuńRozmiarów gargantuicznych.;) Czy mnie się zdaje, czy Roger był rudawy?
UsuńTak! "Pot perlił się między rzadkimi kępkami rudych włosów na czubku głowy grubasa ". (s. 8) I te mlaszczące dźwięki w zgięciach kolan. :(
UsuńTeż miałam gargantuiczne skojarzenia. :D
Czyli jakoś wpisał się w mój stereotyp Anglika.;)
UsuńMój stereotyp nie jest rudawy. :)
Usuń4.
OdpowiedzUsuńgrubość bohatera... jakoś się nad nią nie zastanawiałam ;) może chodzi o to, że grubasy najczęściej kojarzą się z kimś o łagodnym charakterze, a tu mamy takiego paskudę? tak samo możnaby potraktować jego angielskość: Anglicy na ogół wydają się osobami kulturalnymi i uprzejmymi, a ty mamy takiego gbura. on oczywiście wszystkie te swoje impertynencje ubiera w wyszukane i bardzo ładne frazy, odpowiednie raczej do komplementów niż zniewag
to tak sobie na prędce wymyśliłam ;)
Pytanie o grubość przyszło mi na myśl po jednym z komentarzy do posta o uczcie w "Grubym Angliku". Myślę, że masz rację, bo książka chyba definitywnie burzy mit Anglika, więc czemu nie burzyć mitu jowialnych grubasków?;) Żeby było ciekawiej, mój stereotyp Anglika to chudy i wysoki mężczyzna.;) Podejrzewam, że wziął się on z pra-starych podręczników do nauki angielskiego.;)
UsuńI czy jego grubość nie może np. sugerować grubej skóry?
Pytanie o grubość jest bardzo fajne! Też się nad tym zastanawiałam.
UsuńGruba skóra jak najbardziej. I może jeszcze to niekontrolowane obżeranie się miało zaakcentować fizjologiczne, zwierzęce cechy Rogera? Bo w nim było coś zwierzęcego mimo zawodu i wykształcenia.
Masz rację! Roger był zwierzakiem, bo wciąż kieruje się impulsem, instynktem. Obżarstwo idzie u niego w parze z brakiem jakichkolwiek innych zahamowań.
UsuńA może jest dowodem na to, że jednak miewał jakieś rozterki, problemy z zaakceptowaniem swojego obrzydliwego charakteru, które prowadziły go do ataków obżarstwa?
UsuńTo też jest możliwe. Niektórzy "zajadają" stres. Może coś sobie rekompensował takim niepohamowanym jedzeniem?
UsuńTeoretycznie miał wszystko, co dusza zapragnie. Wszystkie zamiary realizował, choćby i po trupach. Szedł przez życie jak opancerzony czołg.
Usuńja myślę, że to po prostu zły człowiek był... ;)
Usuń:D Popieram!
UsuńZ wyjątkiem kradzieży nie popełnił żadnego czynu karalnego. Określenie "zły" rezerwuję dla innych osobników. O Rogerze mogę powiedzieć, że był niemoralny (kto dzisiaj tak mówi?;), zepsuty do szpiku kości.
Usuńja tu próbowałam nawiązać do pewnego filmu ;)
Usuńosobiście nie ograniczam bycia 'złym' do popełniania czynów karalnych. najważniejsze jest jak się traktuje drugiego człowieka, to chyba najlepiej świadczy o charakterze.
Spokojnie, domyśliłam się cytatu z Lindy.;)
UsuńOK, rozumiem Twój punkt widzenia.
Pytanie 1
OdpowiedzUsuńPodobało mi się, ale nie do końca. :)
Przestało mi się podobać mniej więcej od momentu, kiedy wyjaśniło się tajemnicze zniknięcie notatek na wykład. Od tamtej chwili według mnie wszystko się posypało. :( Tak jakby autor nie do końca wiedział, co zrobić z nieszczęsnym Rogerem i jego znajomymi, bo słowo "przyjaciele" w ich kontekście zabrzmi jak żart.
Mam też zastrzeżenia do polskiego przekładu. Uważam, że książka sporo na tym straciła. Amis ma dość specyficzne poczucie humoru, a moim zdaniem tłumaczka odbierała na zupełnie innych falach i stąd niepowodzenie. Ale zdarzają się i bardziej konkretne potknięcia, na przykład "energetycznie" zamiast "energicznie" na s. 44.
Najbardziej podobało mi się poczucie humoru Amisa. Kilka fragmentów bardzo mnie rozbawiło. Na przykład ten o lutni (nie tylko dlatego, że przepadam za dźwiękiem tego instrumentu :) na s. 32, dobitne charakterystyki postaci i zabawne skojarzenia. Nie jest to humor wysublimowany, raczej rubaszny.
To była pierwsza książka Amisa, jaką przeczytałam. Przypuszczam, że będą następne, ale w oryginale, bo przy najlepszych intencjach ze strony tłumacza w przypadku ironicznego stylu Amisa pewne rzeczy zginą.
Tak! Ja też zwróciłam uwagę na tę "energetykę";(. Przekład szwankuje, co miałyśmy okazję stwierdzić także dzięki uprzejmości Patrycji/bezszmer.;)
UsuńWydaje mi się, że w ogóle Amis ma ciekawy styl, nie tylko ze względu na humor. Czytałam kilka fragmentów w oryginale i miałam wrażenie, że zdania nie są prosto, mają dość wymyślną konstrukcję, na pewno wymagającą pewnej ekwilibrystyki od tłumacza.
Co do samej fabuły, spodziewałam się chyba mocniejszego finału. Pewnie podświadomie liczyłam na karę dla Rogera.;)
tak, zdania w oryginale są naprawdę fantastyczne, złożone, wspinają się na szczyty poprawności! zastanawiałam się nawet jak oddało się to oddać tłumaczce, bo myślę, że to dość ważny element powieści.
UsuńWydaje mi się, że tłumaczka chyba trochę obeszła ten problem, bo misternych zdań nie ma zbyt wiele. Przeważają raczej krótkie.
Usuńporównując fragment o kolacji z jednego z wcześniejszych wpisów Ani odkryłam, że niektórych zdań w ogóle nie przetłumaczyła ;)
UsuńNo właśnie, miejscami widać, że tłumaczka mało sprawna była.
UsuńI tak jak pisze Patrycja, styl Amisa może być ogromną zaletą książki.Polski przekład tego nie pokazuje, raczej zgrzyta.
Bardzo jestem ciekawa, jak to wygląda w innych powieściach przetłumaczonych na polski. Musiała być u nas moda na Amisa, bo przełożono sporo jego książek.
UsuńChyba zajrzę do "Jima szczęściarza", bo akurat go mam i porównam. Pamiętam, że z koleżankami zaczytywałyśmy się Amisem. U mnie to się przeniosło również na książki jego syna - zupełnie inne, ale wg mnie świetne, przynajmniej te napisane do 1995 r.;)
UsuńBibliografię syna też zlustruję. :)
UsuńAaaa, a ja dopiero dzisiaj w koncu przynioslam go z biblioteki!!!
OdpowiedzUsuńNic to, jaka jest lektura na nastepna dyskusje?? :-)
Nie rezygnuj z "Grubego Anglika"! :) Czyta się błyskawicznie.
UsuńTak, tak - czytaj i dołącz do nas. Książkę czyta się szybko, a już po 50 stronach będziesz miała dobre pojęcie o głównym bohaterze.;)
UsuńZresztą my reagujemy na wszystkie komentarze, te późniejsze również.;)
Za miesiąc czytamy Dom lalki Ibsena.
"Grubego Anglika" zostawilam sobie na pozniej, na dzis juz bym nie zdazyla, nie lubie tak czytac pod presja czasu ;-)).
UsuńAle "Dom lalki" wezme przy najblizszej wizycie w bibliotece, moze wreszcie uda mi sie podyskutowac ;-)).
Mam nadzieję, że Amisa przeczytasz i na swoim blogu coś skrobniesz.I naturalnie zapraszamy w dowolnym terminie.;)
UsuńAha, juz widze! :-)
OdpowiedzUsuńPytanie 2
OdpowiedzUsuńRoger jest jedną z najbardziej odstręczających postaci literackich, jakie miałam okazję poznać. Na początku wydawał mi się trochę zabawny, nawet współczułam mu w czasie gry w przysłówki (swoją drogą świetny pomysł na lekcję języka obcego, z małymi modyfikacjami:), kiedy stał się obiektem kpin, ale potem z każdą stroną stawał się coraz bardziej nieznośny. Najbardziej dopiekła mi jego brutalność wobec kobiet i egoizm. Słowa Colgate'a brzmią trochę jak żart, bo dusza była chyba ostatnią rzeczą jaka obchodziła Rogera, pomimo sceny modlitwy i eskapady do księdza. Osobnik, którego motto życiowe brzmi "lepiej być gnojkiem niż cholernym głupcem"(s. 197) wywołuje we mnie dreszcze. :( Może trochę tłumaczyłoby go to, że jest sam, w obcym kraju, że bywa obiektem kpin ze strony otoczenia, ale on robi wszystko, żeby zrazić do siebie innych. Macher mówi mu: "Nie chodzi o pańską narodowość. My po prostu pana nie lubimy".(s.193)
Zresztą doprawdy trudno polubić kogoś, kto deklaruje, że "nie cierpi dobrej lektury" (s. 181)
I tu mały komentarz obrazkowy. :D
Z ust mi to wyjęłaś - odstręczający. Toż to kreatura jest!;) Mnie go nie było szkoda, no, może na pierwszych stronach, kiedy musiał cierpieć w ubraniu.;) Gra w przysłówki (absolutnie do wykorzystania, zgadzam się!) była tylko małym prztyczkiem w nos, wreszcie ktoś w niezamierzony sposób naświetlił mu problem. Czego R. naturalnie nie zrozumiał. Całkowicie nie do przyjęcia była dla mnie jego reakcja na taki przytyk, podobnie jak zachowanie wobec Artura. Scena, w której napierał na Helen, zaskoczyła mnie w dwójnasób, bo przecież to wyglądało jak gwałt. A podtopienie księdza? Brak słów. Aha, gdy Roger klęknął do pacierza, myślałam, że to jakieś kpiny z jego strony.;(
UsuńZgadzam się - egoizm, brutalność i dążenie do celu po trupach to bodaj główne przywary Rogera. Nasunęło mi się pytanie, z czego wynikało jego karygodne zachowanie? Bo miał kompleksy i atak był formą obrony?
Także taksówkarz celnie go podsumował, niestety nie mam pod ręką książki, żeby zacytować.
I co sądzić o gościu, który pracuje dla wydawnictwa i lekturę ma za nic? Na to powinien być paragraf.;)
mnie też się podobało podsumowanie taksówkarza, trafił w samo sedno! stosunek Rogera do kobiet jest wręcz przerażający, w ogóle nie jestem w stanie zrozumieć, co one w nim widziały?!
UsuńTaksówkarz był cudowny, w ogóle świetna scena Amisowi tutaj wyszła.
UsuńKobitki powinny Rogera wysłać na bezludną wyspę.;)
Ani nie był przystojny, ani dowcipny, ani rycerski, erotycznie chyba też mało przydatny. Ja też nie rozumiem ich podejścia.
Artur był specyficzny, myślę, że w niejednym dorosłym wywoływał burzliwe uczucia. :) Swoją drogą to dla mnie jedna z sympatyczniejszych postaci! I mam wrażenie, że on jako jedyny doskonale rozszyfrował Rogera.
UsuńRoger nie wygląda mi na zakompleksionego. Na pytanie Helene "Czemu jesteś takim potworem?" odpowiada, że jest snobem, co powoduje u niego niepokój, nie ma czasu na relaks i wyluzowanie się (s. 127). Czyżby chodziło o brytyjskie stiff upper lip?
Jak zwykle dzieci wszystko wyczuwają.;)
UsuńStiff upper lip jak najbardziej pasuje do Rogera. Na każdym kroku zżymał się, że Amerykanie coś robią nie tak jak trzeba czyli inaczej niż Anglicy. I chyba był zazdrosny, że jeden z panów okazał się okropnym anglofilem, a więc wdarł się na jego teren.;)
tak, bycie snobem to bardzo pracochłonne zajęcie.'biedny' Roger gra cały czas swoją rolę, Marcher chyba mu nawet wygarnia, że jego wypowiedzi brzmią jak przygotowane i wcześniej przesłuchane - i ma rację.
UsuńMyślisz, że on grał?
UsuńWydaje mi się, że nie tyle grał, co potwornie tłumił emocje i spontaniczne odruchy, co wytknął mu Macher. To dlatego poddał Rogera eksperymentowi, jak laboratoryjną myszkę. :)
UsuńHm, mnie się wydaje, że nie był w stanie wszystkich ciętych ripost wymyślić zawczasu.;)
UsuńTo prawda, ale miał wiele gotowych kwestii, na przykład religijna pogadanka. I zobacz, co się stało, kiedy zorientował się, że zniknęły jego notatki na wykład. Nie był w stanie wykrztusić ani słowa! Pojawiła się nowa sytuacja, a on stanął wobec niej bezradny, choć wymyślił jakąś filozofię, dlaczego nie jest w stanie improwizować.
Usuńmoże nie była to gra w takim sensie, że udawał kogoś innego, ale cały czas się pilnował i uważał na to, co mówi.
Usuń@ Lirael
UsuńCelna uwaga - mnie też zaskoczyła jego odmowa poprowadzenia wykładu bez notatek. Niby taki wygadany, a tu proszę - bez ściągawki ani rusz.
@ bezszmer
Tu się zgodzę - na pewno uważał na to, co mówi i na pewno celowo niektórych obrażał.
Poza wygodną ramką schematów czuł się chyba niepewnie.
UsuńCoś tu jest na rzeczy. Zawsze, gdy sytuacja go niemile zaskakiwała, reagował agresywnie czyli atakował.
UsuńVide jego reakcja na ugryzienie! :)
UsuńGdyby to Roger kogoś ugryzł, oczekiwałby pewnie aplauzu.;(
UsuńPytanie 3
OdpowiedzUsuńPracownicy naukowi uniwersytetu Budweiser (piwna nazwa zapewne nie jest przypadkowa :) zostali przedstawieni jako grupa wręcz żałosnych postaci. Nie tylko pod względem intelektualnym, ale i etycznym budzą gęsią skórkę. "Batalion parweniuszy" (s. 75) to doskonałe określenie. Brytyjski wykładowca, Roger, nie wie, kim byli Jane Austen i Henry James. :(
Mam nadzieję, że Amis zdecydowanie przesadził. :)
Ja też mam nadzieję, że przesadził. Zapewne akademicy mają liczne wady (jak każdy;), są np. zakochani w swoich dziedzinach, potrafią być nudni itp. Czy znacie film Zanussiego "Barwy ochronne"? Chwilami przychodził mi na myśl.;)
UsuńBudweiser - tak, tak! i jeszcze college Schlitz otrzymał nazwę po piwie.;) Momarta pisała, że ulica nazywała się Pilsner.;) Czy mam rozumieć, że uwielbienie dla piwa jest równie intensywne u wykładowców co uwielbienie do ich przedmiotów?:)
"Barwy ochronne" oglądałam dawno temu i niezbyt dobrze pamietam, ale rzeczywiście przesłanie jest podobne. U Amisa akademicy przedstawieni są jak pogrążeni w marazmie. Zajmują się właściwie tylko przyjęciami i seksem.
UsuńPiwne metafory Amis zastosował może po to, żeby pokazać prostactwo, plebejskość tych instytucji? I to nieustanne zamiłowanie kadry naukowej do suto zakrapianych imprez. :)
A czy nie jest tak, że każda grupa zawodowa chętnie korzysta z darmowych imprez?;) Te konferencje, te zjazdy...;) Choć po akademikach można by spodziewać się więcej taktu.;)
UsuńNaturalnie masz rację, u Amisa na pierwszym miejscu u akademików są rozrywki, sprawy zawodowe schodzą na plan dalszy. Jak sobie pomyślę teraz o moich wykładowcach...;))))
Myśl o wykładowcach nader inspirująca! :D
UsuńAmis jest wyjątkowo złośliwy. Brookner w "Opatrzności" też podkpiwa z akademików, Lurie w "Sprawach zagranicznych" też, ale robią to znacznie subtelniej.
Zgadza się, panie są delikatniejsze. Lodge też pokpiwa z akademików, ale więcej u niego empatii, czego brakuje u Amisa.
UsuńOprócz tego bohaterowie - akademicy zachowują się niezwykle infantylnie - Joe demolujący samochód, bo nie radzi sobie z gniewem (potem nawet nie pamięta powodu), Roger wyrzuca robota Artura tylko przez przegraną w scrabble, a Macher zawija Rogerowi materiały do wykładu, co przypomina po prostu gimnazjalny żarcik. Wydaje mi się, że to też pewne oblicze satyryczne - ludzie, którzy teoretycznie powinni stanowić elitę intelektualną społeczeństwa, są zupełnie niedojrzali emocjonalnie. Dosyć przerysowane.
UsuńMnie zastanowił zwłaszcza Joe. Sądziłam, że te wybuchy będą miały większe znaczenie dramaturgiczne, ale najwyraźniej autor potrzebował jednego nadzwyczaj agresywnego bohatera.
UsuńTowarzystwo jest przerysowane, poczynając od Rogera. Przecież to mało realne, żeby być aż takim potworem?;)
Pytanie 4
OdpowiedzUsuńMonstrualne kształty podkreślają komizm postaci Rogera. Może też tusza miała podkreślać jego wyobcowanie, to że był inny, obcy?
Jeśli był jedynym otyłym egzemplarzem, to pewnie się wyróżniał. I chyba tak było. Ktoś gdzieś zwrócił uwagę na scenę, kiedy duży Roger gra w scrabble z małym Arturem albo z nim tylko rozmawia. Ogromy dorosły, który nie nadąża za dzieciakiem. Nie wiem, czy się zgodzicie, ale miałam wrażenie, że Artur intelektualnie przerasta Rogera.;)
Usuńtak! zgadzam się! w ogóle Artur to dla mnie chyba jedyna postać, którą dało się jakoś lubić.
UsuńMnie się jeszcze podobał Macher. Inteligentna bestia. Manipulant, ale bystrzak. Artur z kolei chyba miał zadatki na drugiego Machera.;)
UsuńWidzę, że możemy założyć fanclub Artura, mam identyczne odczucia na jego temat. :D
UsuńMoim zdaniem Macher był okropny. Zupełnie mi się nie podobał. :( Trochę kojarzył mi się z Conchisem z "Maga" Fowlesa.
A tutaj to ja nie pamiętam za bardzo "Maga". Ja mam słabość do inteligentnych ludzi, więc Macher wysunął się jakoś na frontową pozycję. Hm, teraz się zreflektowałam, że kobiety Amisa nie są wybitnie inteligentne, jak uważacie?
UsuńUzupełnię: kobiety Amisa pełnią chyba głównie rolę rozrywkową.;(
Usuńtak, zgadzam się z tym, niektórzy mu nawet zarzucają mizoginizm, ale ja to tłumaczę czasami...
UsuńJa też zwalam to na obyczaje tamtych czasów.
UsuńU niego mizoginizm występuje chyba w połączeniu z androgynizmem. :) Panowie w powieści też okropni. Za wyjątkiem Arturka. :)
UsuńA mąż Heleny? Jest chyba całkiem znośny.
UsuńWe mnie nie wywołał cieplejszych uczuć, przede wszystkim ze względu na delikatnie mówiąc dziwny związek z żoną.
UsuńMusiał ją bardzo kochać, skoro zgadzał się na taki układ, bo sam raczej nie korzystał z podobnych uciech.
UsuńObawiam się, że kiedy Ernst mówi "nie czuję się dotknięty" wyjaśniając istotę swojego małżeństwa z Helene, nie jest do końca szczery.
UsuńZałożę się, że nie jest. Robi tylko dobrą minę do złej gry. Najwyraźniej b. zależało mu na żonie, skoro wpadł w taką panikę, gdy wyjechała z miasta z Macherem.
UsuńPytanie 5
OdpowiedzUsuńWedług mnie w warstwie naskórkowej przede wszystkim o culture clash. Kultura brytyjska i amerykańska zderzają się w powieści Amisa z wielkim hukiem. Poza tym o uwiądzie uczuć wyższych w relacjach międzyludzkich. Koncepcja małżeństwa zaprezentowana przez Ernsta jest porażająca: "Jeżeli ona [Helene, jego żona] chce spędzić popołudnie w łóżku z którymś z przypadkowych facetów, to już jest jej sprawa". (s. 165) Plus sposób, w jaki Roger traktuje całą plejadę kobiet, a one traktują to jako coś zupełnie naturalnego.
Zderzenie kultur - na pewno. Moim zdaniem Amis burzy także mit Anglika - zdystansowanego, spokojnego, kulturalnego. Roger jest anty-Anglikiem.;) Jest nawet innego wyznania niż większość jego rodaków.
UsuńCo do wiarołomstwa, to pamiętajmy, że książka powstawała w czasach swinging sixties. Amis na pewno w jakiś sposób oddał to, co widział dookoła siebie w życiu.;( I tu polecam gorąco artykuł Lodge'a m.in. na ten temat.
Mnie tylko dziwi, że te kobiety go tolerowały, a niektóre nawet uwodziły.
He eats like a pig and drinks like a fish. :D
UsuńBardzo zaskoczyła mnie informacja o wątkach autobiograficznych!
UsuńOgromne dzięki, Aniu. Arty kul niesamowity i sporo wyjaśnia.
UsuńA propos nazwisko Lodge'a nieustannie wisi w powietrzu w czasie lektury "Grubego Anglika", w każdym razie mi wisiało. :) Książka kojarzyła mi się z jego powieściami, za którymi zresztą szczególnie nie przepadam.
Mnie też zaskoczyła, dość nieprzyjemnie.
UsuńPorównania zwierzęce pasują do Twojej poprzedniej myśli, Lirael.
Ponura historia, która rzuca światło na genezę książki. W moim odczuciu ta autokarykatura jest chyba formą psychoterapii.
UsuńWygląda na to, że Amis bazował wydarzeniach z bliskiego otoczenia.;(
UsuńNawet bardzo bliskiego. :(
UsuńPytanie 6
OdpowiedzUsuńChciałabym dorzucić dwa pytania.
Jak oceniacie związek Helene i Rogera? Czy to był romans w myśl zasady "Ładne kobiety preferują kontakty z potworami".(s. 39) Czy to był rzeczywiście związek typu "piękna i bestia"? Zachodzę w głowę, co skłoniło Helene do tego romansu i nie chodzi mi tutaj o walory zewnętrzne Rogera, a o jego odrażający charakter.
Druga sprawa. Wydaje mi się, że w "Grubym Angliku" ważną rolę odgrywają gry. Są dwie sceny z nimi związane. Najpierw wspominana już gra w przysłówki, a potem pojedynek Artura z Rogerem w Scrabble. Zapewne nie przypadkiem pojawiły się te sceny. Na pewno wprowadzają komizm sytuacyjny. Wydaje mi się, że to nie wszystko. Czy Waszym zdaniem gry wpisują się w jakiś sposób w wymowę książki Amisa?
odnośnie gier to na pewno tutaj uwypukliły wady charakteru Rogera. wydaje mi się również, że są dosyć popularne u Anglosasów. w Anglii mogłabym na palcach jednej ręki policzyć zaliczone imprezy na których by nie zorganizowano jakiejś gry, często właśnie z pokazywaniem jakiś słów.
UsuńMiałam wrażenie, że Helene unikała Rogera i faktycznie uległa mu dla świętego spokoju. On na pewno był nią zauroczony, ale przecież jej nie kochał, skoro "zadawał się" non stop z jej koleżankami. Jemu się wydawało, że to miłość. Wg mnie Roger kochał tylko siebie.
UsuńMoim zdaniem gry znakomicie wpisują się przede wszystkim w obyczaje Brytyjczyków.;) Świetna gra pojawiła się w podobnym towarzystwie na kartach "Homo historicus" Bradbury'ego (polecam;)) i chyba gdzieś u Lodge'a. Doszłam z czasem do wniosku, że to dość popularna rozrywka w Anglii.;) Może Patrycja mnie oświeci w tym zakresie?;)
Niemniej gry mają ogromne znaczenie dramaturgiczne u Amisa. W obu przypadkach coś pokazują. Np. to, że Roger nie ma poczucia humoru i źle znosi porażki. Poza tym konsekwencje obu gier są dość istotne. I chyba obie sceny mogłyby w filmie wyglądać (początkowo przynajmniej) b. zabawnie oraz wprowadzać trochę napięcia, bo taka stała się atmosfera wskutek przegranej Rogera, prawda?
A Ty jak myślisz?;)
ha, chyba zupełnie niechcący 'oświeciłam', gdyż opublikowałyśmy komentarze w tym samym czasie ;)
UsuńChyba tak, ale przynajmniej potwierdziłaś moje podejrzenia.;) To niesamowite, że nawet dzisiaj, w dobie tylu gadżetów, Anglikom chce się bawić w ten sposób. Zazdroszczę. A grę w przysłówki będę propagować.;)
UsuńWłaśnie sobie uzmysłowiłam, że tam była jeszcze jedna gra - dziecięce przebieranki w czasie Halloween! I te upiorne kostiumy dziwnie mi się kojarzą z dorosłymi bohaterami i ich koszmarnymi charakterami. :)
UsuńCiekawy trop! Bo przecież w tej książce jedyny pozytywny bohater to dziecko.
UsuńCiekawe przemyślenia o grach! Rzeczywiście wprowadzają dramatyczne akcenty, to są sceny budzące spore emocje. Pojedynek z Arturem w Scrabble to cudna scena! :D A jednocześnie element obyczajowości.
UsuńWracając do Helene to zastanawiające jest to, że ona była niezwykle atrakcyjną osobą, wzbudzała duże zainteresowanie mężczyzn. Pamiętacie scenę, gdy ktoś wymienia jej imię i nazwisko, a studenci zaczynają głośno i niewybrednie wyrażać entuzjazm dla jej urody? Biorąc pod uwagę rozpasanie królujące w Budweiser ona przypuszczalnie nieustannie była obiektem zaczepek, a wybrała takiego brutala i gbura. :(
UsuńCzy aby na pewno wybrała?;) Raczej uległa jego namolnym prośbom.;) On ją niemal prześladował.
UsuńTo prawda, był straszliwie natrętny. Może wyjazd z Macherem był nie tyle ucieczką od męża, co od Rogera?
UsuńTeż tak sądzę. Może miał to być sygnał, że woli (naprawdę czy nie) innego.
UsuńTutaj dowód na to, że Amerykanie też lubią gry, nawet w niesprzyjających warunkach. :)
UsuńMoże to ustawione zdjęcie?;)
UsuńWydaje mi się, że nie. Zapowiedziane są kolejne z grami. :)
UsuńTak czy owak cenne zdjęcie.
UsuńPyt. 1. Wrażenie odnoszę raczej negatywne. Odnoszę, bo od wczoraj ją czytam z uporem maniaka, jeżeli już mi się wydaje, że coś znalazłem, jakiś podskórny sens między wierszami, to po powtórnej, wnikliwej lekturze fragmentu coś mi umyka. Do końca zostało mi 30 stron, ale zniechęcony stwierdzam, że może jutro z rana jakoś lepiej mi pójdzie. :) Szczerze przyznam, że blurb z okładki o "żartobliwości, dowcipie i werwie" jest - moim zdaniem - solidnie przesadzony. Myślę, że dam autorowi jeszcze szansę ze względu na renomę nazwiska, ale nasze pierwsze spotkanie nie układa się najlepiej.
OdpowiedzUsuńWitamy w naszym gronie.;)
UsuńMnie również blurb nieco zwiódł, ale może jego autorem jest ktoś o zupełnie innym poczuciu humoru niż ja.;( Mnie uśmiech często szybko zamierał na ustach i przeradzał się w kwaśną minę. Werwy nie można Amisowi odmówić, moim zdaniem książka ma dobre tempo, sporo się w niej dzieje.
Uprasza się o dalszą lekturę i ew. rewizję wrażeń.;)
Dopiero teraz przeczytałam blurb. :) Rzeczywiście, nie do końca mówi prawdę, nie sygnalizuje mrocznych akcentów tej powieści.
UsuńU mnie uśmiech na początku był, ale stopniowo przeradzał się w grymas zgrozy. :[
Prawda?;)
UsuńWitam, blog mnie z miejsca zaintrygował, więc nie mogłem sobie odmówić moich trzech groszy dot. Amisa. :)
UsuńSkończyłem dziś książkę i rewolucji u mnie nie ma - fakt, że Roger nie znosi swojej pracy, stawia na postawę "bycia gnojkiem" i pomimo stanięcia twarzą w twarz ze słowami "my cię po prostu nie lubimy" na statku zaczyna pić i rozglądać się za kobietami, czyli nic się nie zmienia. Podsumowując - książka raczej mi się nie podobała, ale na pewno dam szansę Amisowi, bo za dużo o nim dobrego słyszałem. Coś godnego polecenia? ;>
Jim Szczęściarz :)
UsuńPodpisuję się pod bezszmer - "Jim Szczęściarz". Przyznam, że planowałam wybrać go do dyskusji, ale okazał się niedostępny i ma ok. 300 stron, co niektórych zniechęca.;)
UsuńO, książka raczej się nie podobała? Wnioskuję jednak, że wzbudziła dość silne emocje?
Faktycznie, od powieści można oczekiwać, że bohater przejdzie przemianę, u Amisa tego zabrakło. I chyba dlatego jest to dla mnie książka głównie o zwodniczości stereotypów.
Emocje wzbudziła jak najbardziej, w końcu między innymi po to czytam książki, ale na próżno - nie wyciągnąłem z tej pozycji za wiele dla ducha, na pewno do niej nie wrócę, ale z pewnością przyjemnie sobie pointerpretować w większym gronie.
UsuńCo do Jima Szczęściarza - dziękuję, na pewno sprawdzę. :)
Przepraszam za dubel, ale co do wrażeń przyszła mi jeszcze jedna myśl: pomimo różnych zarzutów, jakie można postawić tej powieści, trzeba to oddać Amisowi, że stworzył bohatera, który w moim odbiorze z każdą stroną piął się w rankingu tych najbardziej nielubianych, a to też sztuka. Po 200-stronicowym obcowaniu z takim... Nawet brakuje mi słowa... Poczułem pewną ulgę, jak zakończyłem lekturę. :)
UsuńNie ma za co przepraszać, bez przesady.;)
UsuńMiałam podobne odczucie pod koniec lektury - odetchnęłam z ulgą, kiedy Roger udał się wreszcie do Anglii. Amis dał czytelnikowi wyraźnie odczuć, jak to jest być znajomym takiego typka.
Dla mnie to jedna z najbardziej irytujących postaci literackich. Daleko mu do Stawrogina, który jest dla mnie najbardziej nielubianym bohaterem literackim.
Właściwie muszę się z Tobą zgodzić - "Gruby Anglik" nie jest strawą dla ducha. Autorowi nie można odmówić sprawności, ale to nie jest b. głęboka książka. Mam zatem nadzieję, że Jim Cię usatysfakcjonuje.;) Jeśli tak, to wrzuć nam tu kiedyś słowo na ten temat.;)
Pyt. 2. Moje uczucia wobec bohatera się zmieniały, a raczej przyrastały w tempie wykładniczym. Od początkowej niechęci do głęboko przeżywanego obrzydzenia i złości. Ojciec Colgate być może ma rację ze swojego punktu widzenia - widzi człowieka pogrążonego w grzechu i dla niego jest to wyraźne świadectwo ostrego bólu duszy. Ale z perspektywy Rogera, który posiada chyba wszystkie przymioty degenerata, nihilisty, oportunisty... Ojej, długo by wymieniać - z jego perspektywy, perspektywy człowieka będącego w okowach popędów, pewnego systemu konwenansów i poczucia opresyjności otoczenia, w którym się znalazł - dusza, a tym bardziej jej ból, wydaje się zabawnym abstraktem nawiedzonego klechy.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że wszyscy podobnie odbieramy Rogera tj. w miarę lektury coraz bardziej go nie lubiliśmy.;)
UsuńTak, Roger wyśmiewa Colgate'a, ale też klęka do pacierza i w pewnym momencie (wyjątkowego rozstroju) każe się zawieźć właśnie do niego. Wydaje mi się, że na pokaz odrzuca wiarę i jej przedstawicieli, ale w głębi duszy bardzo takiego wsparcia potrzebuje. Powiedziałabym, że tłumi w sobie takie odruchy, bo świadczyłyby - w jego mniemaniu - o byciu słabym. A on przecież nie chce być frajerem.;(
Wydaje mi się, że wypowiedzi na temat wiary i religii są jego numerem popisowym. Wywołuje w ten sposób sensację i skupia na sobie uwagę otoczenia. Zanim wygłosił swój gniewny monolog jest sugestia, że robił to już wielokrotnie wcześniej.
UsuńAniu, podzielam całkowicie Twoje zdanie - to w kontekście "ostrego bólu duszy". Roger sam mówi, że został wychowany w wierze; ma wątpliwości, wielu rzeczy nie akceptuje, i przez to odrzuca religię w całości. A tak naprawdę bez niej czuje się, hm, osamotniony? Pozostawiony samemu sobie? Może to też jedna z przyczyn jego egoizmu, opryskliwości i - tak - nienawiści do siebie.
UsuńLirael, może szokując otoczenie czeka na kogoś, kto wreszcie zbije te argumenty? Bo chyba w jakimś celu powtarza te swoje "występy".
To by zakładało, że on w ogóle kogokolwiek poza sobą słucha, a mam wrażenie, że opinie innych ludzi kompletnie go nie interesowały. Mam wrażenie, że kierowała nim głównie chęć epatowania otoczenia.
UsuńWydaje mi się, że Roger jest zbyt dumny, żeby kogoś słuchać. Może księdza potraktował tak dotkliwie, bo Colgate go rozszyfrował? Bo głośno powiedział, co Roger w sobie skrywał i czego się wstydził? Roger rzeczywiście był samotny i czuł się osamotniony. A skoro pomyślał o pojednaniu z żoną, to chyba był nawet zdesperowany.
UsuńA epatować otoczenie lubił, nie da się ukryć.
Pyt. 4. Tusza połączona z narodowością (i całym bagażem związanych z tą drugą brytyjskich konwenansów) ma chyba podkreślić totalną nieprzystawalność Rogera do otoczenia, jakiekolwiek by ono nie było. Sądzicie, że w Anglii ten człowiek jest inny, inaczej postrzegany? Czy brak starcia kultur wyzwala w nim pięknoducha? Moim zdaniem w każdym punkcie kuli ziemskiej ktoś taki jak Roger byłby znienawidzony.
OdpowiedzUsuńDrugie znaczenie tuszy, jakie dostrzegam, również wiąże się z byciem Anglikiem. Zauważmy - Roger jest świadom swojej odrębności zarówno będąc obcokrajowcem, jak i będąc otyłym. Przez głowę przemyka mu słowo "dieta" ale z pełną świadomością obżera się dalej przy każdej możliwej okazji. Analogicznie - uświadamia sobie również swoją "brytyjskość" i wynikające z jej powodu problemy, ale w dalszym ciągu woli uznawać wyższość swojej kultury i obyczajów, bo uważa, że jest to nie do zmienienia. Nienawiść do siebie z powodu tuszy sprzęga się z jego postawą wyższości, zarozumiałości i egoizmu.
Narrator pisze: "specjalnością Rogera były żarłoczność, lenistwo i lubieżność" , a w innym miejscu sam Roger wymienia swoje cechy: intelekt, dojrzałość, indywidualność. Chce być kimś wyjątkowym, jednocześnie zupełnie nie wykazując w żadnym momencie oznak jakiejkolwiek chęci "zmiany". W parodii "modlitwy" obwinia za wszystko Boga, a w którymś momencie wypowiada słowa "muszę kogoś obwinić za to, jaki jestem, prawda?"
I tutaj będzie wygodnie odpowiedzieć na pytanie 5.: Pominąwszy aspekt satyryczny, który po kilkudziesięciu latach ciężko jest - moim zdaniem - owocnie zrekonstruować, pozostaje mi interpretacja tej powieści jako historia człowieka, który w głębi nienawidzi samego siebie i przez to nienawidzi innych - począwszy od ludzi o innych poglądach (Macher, Nigel), poprzez ludzi o innym wyglądzie (Joe), a skończywszy na innej kulturze (Amerykanie). Gdy Colgate próbuje mu ten fakt uświadomić, Roger go tłamsi.
Może zakończenie coś jeszcze do moich wywodów wniesie... Ale dziś już mózg mi strzela jak popcorn. :)
Masz rację, w Anglii Roger byłby postrzegany podobnie. Nie mógłby tylko obnosić się ze swoją angielskością, musiałby wymyślić inny powód do nienawiści.
UsuńNienawiść do siebie? Hm. Mnie się wydawało, że nikogo nie kocha tak, jak siebie samego.;) Ale wierzę, że źle się czuł sam ze sobą, co zresztą daje się zauważyć - odżywa w trakcie potyczek z innymi.
Bardzo ciekawa interpretacja, przemawia do mnie. Muszę jeszcze ją sobie przemyśleć.;)
Lodge w artykule o "Grubym Angliku" też wspominał o nienawiści do siebie. To ciekawy trop. Kulinarne orgie Rogera byłyby takim samobójstwem na raty?
UsuńMoże i siebie nienawidzi, ale dlaczego nie próbuje czegoś w sobie zmienić? Ten facet ciągle jeździ po bandzie.
UsuńNikt od niego tego nie wymaga, więc co się będzie wysilał. :( Kobiety lgną do niego w hurtowych ilościach, ma zapewniony obfity wikt i pracę, jest zapraszany na przyjęcia. Czy on miał jakiekolwiek inne potrzeby?
UsuńAle tęsknota za żoną się odzywa. O Helene też myśli pod kątem ew. ślubu. Może jednak potrzebował żony jako przystani życiowej?
UsuńWtrącę i ja swoje trzy grosze ;-)
OdpowiedzUsuńAd.1. Książkę skończyłam czytać dziś rano, dlatego na razie trudno mi się do niej ustosunkować, wszystko jest zbyt świeże. Dodatkowo walczę jeszcze z paskudnym wirusem, co niekorzystnie wpływa na percepcję, niestety ;-). Jeżeli sięgnę po kolejną powieść Amisa to po to, by wyrobić sobie o nim zdanie, po „Grubym Angliku” mam mieszane uczucia. Spodziewałam się inteligentnej treści podanej w lekkiej formie, tymczasem przebijałam się przez kolejne opisy stanów emocjonalnych Rogera usiłując załapać, o co tak właściwie chodzi.
Tym bardziej doceniam Twoje poświęcenie i dziękuję za lekturę.;)
UsuńMyślę, że treść jest inteligentna, tylko nie do końca w lekkiej formie. Czy o to Ci chodziło?
To ja dziękuję za zmotywowanie do czytania! :-) Książkę miałam w planach już po recenzji Buksy.
UsuńTak, właśnie to miałam na myśli. Oczekiwałam w pewnym sensie "podania na tacy", tymczasem autor zmusił mnie do skoncentrowania uwagi i wysilania pamięci, by nie kartkować książki co chwilę wstecz. Muszę pamiętać, by przestać wierzyć w opisy okładkowe :-)
Ad.2. Zasugerowałam się opisem z okładki, dlatego podświadomie oczekiwałam, że główny bohater będzie przypominał Herculesa Poirota – czyli mimo swoich nawyków i (być może) dziwactw, będzie postacią zabawną i budzącą raczej ciepłe uczucia. Tymczasem pan Micheldene bardzo szybko zaprezentował się jako nadęty bufon, wykluczając jakąkolwiek sympatię z mojej strony. Moja niechęć zelżała na moment gdzieś w okolicach połowy książki, po kilku celnych i zjadliwych uwagach (nie przeszkadzało mi, że starannie przygotowanych, a nie spontanicznych), które wywołały mój rechocik, później jednak rosła z każdą stroną, wraz z obrzydzeniem. Powodów mogłabym wymienić kilka, ale główny to jego sposób traktowania innych ludzi.
OdpowiedzUsuńMasz rację, to, jak Roger traktuje siebie, jest niczym w porównaniu z traktowaniem innych. Właściwie dziwne, że go tolerowano i zapraszano na imprezy prywatne. Naturalnie w pewnym momencie przestano (czy to u Helene było?), ale...
UsuńCoraz bardziej mnie zastanawia, dlaczego autor nie obdarzył Rogera kilkoma przyjemnymi cechami.
Może uznał, że wystarczająco pozytywną cechą są sukcesy Rogera w kontaktach z kobietami, w czym nie przeszkadzała mu ani nadwaga, ani paskudny charakter ;-)
UsuńSzkoda jednak, że Amis jakoś go nie ocieplił. :) Według mnie wymowa powieści chyba by na tym nie nie straciła, a on nie wywoływałby krwiożerczych instynktów u czytelników. :)
Usuń@ Eireann
Usuń"Sukcesy" Rogera idą chyba tylko w ilość.;(
@ Lirael
Mnie nawet nie przekonało jego rzekome uwielbienie do kwiatów.;(
Ad.3. Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. W trakcie lektury pomyślałam, że to mogłoby być każde środowisko, niekoniecznie intelektualistów. W każdym gronie mogą znaleźć się ludzie, którzy nie znajdą lepszego sposobu na spędzanie wolnego czasu jak picie alkoholu ponad miarę, zacieśnianie kontaktów z żonami/partnerkami „przyjaciół”, robienie z siebie widowiska (patrz Joe demolujący samochód). I za każdym razem będzie to tak samo żałosne.
OdpowiedzUsuńW przypadku akademików, którzy powinni stanowić crème de la crème społeczeństwa, te wszystkie ekscesy wydają się szczególnie żałosne.
UsuńZgadza się, imprezy mogą wyglądać tak samo w każdym środowisku. Tyle że, jak zaznaczyła Lirael, od inteligencji (nie tylko akademików) oczekuje się więcej. A przecież to ludzie jak inni.;)
UsuńZasadniczo się zgadzam, noblesse oblige itd. Tylko obawiam się, że oczekiwanie od jakiejkolwiek grupy społecznej (czy to akademicy, czy lekarze, prawnicy itp.), że będzie stanowiła śmietankę w pozytywnym tego słowa znaczeniu, to zbyt wysoko postawiona poprzeczka. W każdej znajdzie się czarna owca, i to niejedna.
UsuńW Budweiser nie było ani jednej białej owcy. :(
UsuńZgadza się, tzw. inteligencja przestała być już grupą z klasą.;(
UsuńAd.4. Tu podzielam zdanie przedmówców, że tusza ma podkreślić wyobcowanie Rogera. A także jego wyjątkowość, o której sam jest przekonany.
OdpowiedzUsuńTak, tusza stała się wyróżnikiem Rogera. I jako wyraz wyobcowania, i wyjątkowości. Teraz przyszło mi na myśl, że Roger jest taki, jak wygląda: wszystkiego u niego jest w nadmiarze, nie zna granic (ale już się chyba powtarzam;)).
UsuńMasz rację, Aniu. Nadmiar dotyczy nie tylko jedzenia, ale też seksu i kobiet.
UsuńDorzucę jeszcze jego złośliwości i w ogóle sposób reagowania.
UsuńAd.5. Z dzisiejszej perspektywy sądzę, że jest to powieść o niedojrzałości dorosłych – o braku odpowiedzialności i szacunku względem siebie, nieumiejętności ponoszenia konsekwencji swoich decyzji, egoistycznym zaspokajaniu własnych potrzeb nie licząc się przy tym z uczuciami innych.
OdpowiedzUsuńTo też ciekawa interpretacja. Słusznie piszesz o egoizmie - nie tylko Roger myśli głównie o sobie. Chyba całe towarzystwo nastawione jest jedynie na własne potrzeby.
UsuńPrawda? A przy tym każdy z tego towarzystwa jest tak zapatrzony w siebie, że na dobrą sprawę nie dostrzega osoby obok, nie mówiąc już o jej zrozumieniu czy chociażby próbie tegoż.
UsuńA jak oceniacie Helene jako matkę?
UsuńMnie się wydała troskliwa. Podobało mi się to, że nie uwierzyła natychmiast w insynuacje Rogera na temat kradzieży notatek przez Artura, co znając jej uległość sporo ją na pewno kosztowało.
Też bym się ku temu skłaniała, Lirael, chociaż jednak zostawiła dziecko i wyjechała z Macherem... Wydaje mi się, że w przypadku notatek zadziałała raczej jak 99,9% matek, które zawsze powiedzą, że to nie ich pociecha nabroiła ;-). Przyznam się szczerze, że ja sama podejrzewałam Artura. Sądziłam, że próbuje odstraszyć absztyfikanta matki na wszelkie możliwe sposoby :-). Ale później uznałam, że patrzyłam na niego oczami Rogera.
UsuńMoże Helene wiedziała, że ta ucieczka to tylko fragment eksperymentu Machera i że nie potrwa długo?
UsuńJa też podejrzewałam Artura i odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że to jednak nie on! :D
A wspomniane przez Ciebie odstraszanie absztyfikanta odbywało się jak najbardziej. Nawet kiedy Artur był malutki, wyrażał swoją niechęć do Rogera spektakularnie wymiotując na niego. :) W scenach przedstawiających spotkania Rogera z Arturem jest wielkie napięcie, choć nie pada ani słowo na temat romansu matki. Te fragmenty są świetne!
Mnie też Helene wydała się dobrą matką. A że wyjechała na weekend z miasta? Każdej kobiecie, zwłaszcza zajmującej się głównie domem i rodziną, należy się chwila wytchnienia.;)
UsuńMiałam wrażenie, że w chwili oskarżenia o kradzież rodzice Artura wykazali się dużym opanowaniem. Po pierwsze, jak Roger mógł oczekiwać, że obudzą dziecko w nocy i postawią przed sąd. Po drugie, nie powiedzieli zdecydowanie, że to nie Artur nabroił, ja wyczuwałam jakiś mały margines dopuszczający taką opcję. Wydaje mi się, że raczej starali się uspokoić szalejącego Rogera.
Ja niestety też pomyślałam, że mały mógł zrobić psikusa.
Lirael, może i tak, chociaż wyjazd bez zostawienia namiarów w sytuacji, gdy ma się małe jeszcze dziecko, zakwalifikowałabym jednak jako brak odpowiedzialności. O tak, dzieci są bardzo bystre, a Artur odstraszał absztyfikanta z klasą ;-D.
OdpowiedzUsuńAniu, chyba każdy by pomyślał. Nie wzięłyśmy chyba pod uwagę faktu, że skoro Artur jest w stanie ograć Rogera w scrabble, to ma w zanadrzu subtelniejsze sposoby rozprawienia się z natrętem ;-).
Przy wszystkich swoich zaletach Artur ma w sobie coś diabolicznego.;)
Usuń:D Odnosiłam wrażenie, że wie o świecie dorosłych znacznie więcej niż oni się spodziewają i niż chcieliby, żeby wiedział. :)
UsuńNie jestem pewna, czy rozumiał to, co widział, ale dostrzegał wiele.;) Pasuje do niego określenie "przenikliwy".
Usuń