wtorek, 20 marca 2012

Oliwki i jaśmin

Zarys fabuły "Gaju oliwnego" jest następujący: małżeństwo Brytyjczyków wraz z córką wyrusza na wakacje do Francji. Nie do modnej dzisiaj Prowansji pachnącej lawendą i pełną winnic, ale do południowej Francji, gdzie pachnie jaśmin i szumią drzewka oliwkowe. Jest początek lat 50-tych, echa wojny są wciąż żywe. Równie żywe są animozje rodzinne, dawne krzywdy i zdrady. Miało być przyjemnie i relaksująco, tymczasem pojawiają się niedomówienia i nieporozumienia. Duszna atmosfera powoli wszystkim daje się we znaki.


Z posłowia wiadomo, że napisanie tej 200-stronicowej książki zajęło Kuncewiczowej pięć lat. Niestety jest to widoczne podczas lektury - można odnieść wrażenie, że w trakcie tworzenia koncepcja się zmieniła. Powieść zapowiadała się na kameralną, rozrosła się jednak do polifonicznej - wątków w "Gaju oliwnym" jest na tyle dużo, że w moim odczuciu ulegają rozproszeniu. Niby akcja się zagęszcza, napięcie rośnie, ale ostatnie strony nie satysfakcjonują. Autorka zaznacza, że chciała zrozumieć motywy ludzkiego zachowania, zapewne stąd wziął się pomysł na wielogłosowość. Myślę, że gdyby skupić się na jednej stronie konfliktu, finał wybrzmiałby mocniej, bardziej czysto.

Przymykając oko na niedociągnięcia techniczne można uznać tę książkę za całkiem dobrą powieść psychologiczną. Co ciekawe, chyba lepiej udało się autorce sportretować męskie postaci niż kobiece, z kolei te dziecięce nie przekonały mnie. Podsumowując - "Gaj oliwny" przeczytać można, osobiście polecam jednak "Cudzoziemkę" lub "Tristana 1946".


Lektura w ramach projektu Lirael Miesiąca z Marią.

____________________________________________________________

Maria Kuncewiczowa "Gaj oliwny", Wydawnictwo PAX, Warszawa 1973
____________________________________________________________




12 komentarzy:

  1. Zwięźle, acz treściwie. Różnorodna, jak widzę, bywa twórczość naszej marcowej MK.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnesto,
      W tym przypadku musi być zwięźle, żeby za dużo nie zdradzić, bo może to zepsuć zabawę innym. Zresztą ja nie za bardzo umiem się rozpisywać.;)
      Różnorodna twórczość - zgadza się.

      Usuń
  2. Aniu, bardzo się cieszę, że sięgnęłaś po kolejną książkę Kuncewiczowej. Szkoda tylko, że spotkanie było nie do końca udane. Zaskoczył mnie czas, jaki autorka poświęciła na napisanie "Gaju oliwnego". W kontekście tylko trzech dni i trzech nocy, które były potrzebne na stworzenie "Miłości panieńskiej" liczba lat jest zaskakująca.
    We wszystkich recenzjach fabuła jest dyskretnie przemilczana, domyślam się więc, że obfituje w dramatyczne wydarzenia. Bardzo mnie to intryguje i mimo niedociągnięć przeczytam "Gaj oliwny".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lirael,
      Nie zawsze może być szampan i truskawki, jak mawia mój znajomy.;) Nie była to książka słaba, po prostu po "Tristanie 1946" miałam wygórowane oczekiwania.;). Tak czy inaczej za jakiś czas na pewno sięgnę po "Dwa księżyce".
      Długi czas pisania był spowodowany głównie okolicznościami "zewnętrznymi". Nie wiem, czy sama bym dała radę w ogóle dokończyć powieść.;)
      Całe szczęście, że fabuła jest przemilczana, do posłowia też proponuję zajrzeć dopiero po skończeniu lektury.;)

      Usuń
    2. Dzięki za ostrzeżenie, będę mieć na uwadze, że posłowie zdradza ciut za dużo. :)

      Usuń
  3. Jeśli mogę dodać swoje trzy grosze: też mnie zdziwiło, że Kuncewiczowa pisała "Gaj" aż pięć lat. Ale, kiedy sięgnęłam do monografii Kuncewiczowej, okazało się, że nie do końca tak jest. Pięć lat to cały okres od pomysłu do wydania powieści. W międzyczasie zaginął prawie cały maszynopis napisany po angielsku. Potem pisarka zastanawiała się, czy pisać ją ponownie po angielsku czy po polsku. Ostatecznie, powieść powstała po polsku, w przeciągu ośmiu miesięcy :)
    Mnie ostatnie strony prawdziwie zaskoczyły. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy grosze zawsze w cenie.;) Dziękuję za wyjaśnienie. Podziwiam Kuncewiczową, że jednak książkę napisała. Przecież wersja angielska mogła być zupełnie inną powieścią.;)

      Tak, zakończenie zaskakuje. Wg mnie jest trochę przesadzone w stosunku do wcześniejszych wydarzeń.

      Usuń
  4. Mnie z kolei zachwyciła dziecięca bohaterka - domyślam się, że jej obecność miała dodać ciężkiej tematyce powieści (wojna, ksenofobia, walka klas) nieco lekkości i wprowadzić trochę magii i humoru. Cieszę się, że inne powieści Kuncewiczowej są lepsze, bo do tej pory przeczytałam tylko tę i, choć spodobała mi się, to przyznaję, że spodziewałam się po tej autorce czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katasia

      A czy nie było tak, że w prawdziwych wydarzeniach brało udział dziecko? Tak zrozumiałam z posłowia.;)
      Niemniej zgadzam się z Tobą, że postać dziewczynki była przeciwwagą dla trudnych tematów. Z jednej strony zabawna, z drugiej dość poważnie jak na swój wiek traktująca życie.
      Przez długi czas myślałam, że to będzie historia o rodzinie Brytyjczyków, tymczasem powieść poszła w innym kierunku i wg mnie rozeszła się w szwach, zabrakło równowagi między poszczególnymi bohaterami.

      Ciekawe, czy spodoba Ci się Tristan 1946, jeśli w ogóle zamierzasz go czytać.;)

      Usuń
  5. Ja podeszłam do tego jak do studium przypadku: do czego zdolny jest człowiek, gdy emocje narastają przez niewyjaśnione sytuacje. Zupełnie nie zajmowałam się Pat i Pawłem, ich dziecięce zabawy były jakby z boku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Pat zaintrygowała na początku i trzymałam się tej postaci do końca. Kuncewiczowa zresztą w posłowiu wyjaśniła, że to postać zainspirowana znajomą dziewczynką, więc wyszłam z założenia, że znalazła się w tej historii nie bez powodu.;)
      Z pewnością można podejść do sprawy tak jak Ty. Eskalacja problemu jest nieźle pokazana, ale moim zdaniem wypadłaby lepiej, gdyby np. wątek dzieci został okrojony.;)

      Usuń