wtorek, 23 kwietnia 2013

Polonez na polu minowym

Wszyscy z zupy, cały naród. Życiorysy jak przypalona zupa, pejzaż jak zupa rozlana. Polak bez zupy to jakiś taki małopolski. Polska powinna mieć dymiący talerz zupy w herbie, a nie jakiegoś orła, który z tymi rozcapierzonymi szponami wygląda tak, jakby go ktoś na chwilę do prądu podłączył. (s. 71)

Nie wszyscy rozmówcy Doroty Wodeckiej mają równie brawurowe skojarzenia z polskością, co cytowany powyżej Janusz Rudnicki, niemniej są one bardzo różne. Ile osób, tyle wyobrażeń na temat Polski i patriotyzmu, wszystkie w zasadzie do przyjęcia. Dziennikarka krąży wokół ważnych, żeby nie powiedzieć – fundamentalnych - zagadnień, na szczęście nie tylko.


Literaci opowiadają także o swojej twórczości i życiu, czasami chyba więcej niż by tego chcieli. I tak Bator tłumaczy się z pisania w kimonie, Krall z wyrzucania rękopisów i umieszczania cudzych przedmiotów swoich książkach, Twardoch z nieczytania kolegów po fachu. Stasiuk zachwyca się Licheniem, Rylski analizuje Jarosława Kaczyńskiego, z kolei Piątek dowodzi, że jest świetny w sprzedawaniu ludziom kitu. Jest jeszcze Varga ze swoim trupem w szafie w postaci psiej urny. I wiele, wiele innych interesujących wątków.

Z rozmowami Wodeckiej jest tak, że nawet jeśli czytało się dziesiątki innych wywiadów z wyżej wymienionymi, zawsze można usłyszeć coś nowego. Piszę "usłyszeć", ponieważ lektura "Poloneza..." daje złudzenie przysłuchiwania się prawdziwej, żywej rozmowie. Na tyle ważnej, że z powodzeniem może stanowić świadectwo epoki i na tyle frapującej, że chce się do niej wracać.

_______________________________________________________________

Dorota Wodecka „Polonez na polu minowym”, Wyd. Agora, Warszawa, 2013
_______________________________________________________________

45 komentarzy:

  1. Może przekonam się do czytania książek z serii Agory, bo jakoś na razie mnie nie ciągnęło (może poza Radziwinowiczem i Varga też chyba z tej serii). Rozmówcy nie są jednak przypadkiem dobrani zbyt monochromatycznie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że nie ma tu kogoś pokroju Rymkiewicza czy Ziemkiewicza, ale powiedziałabym, że np. Pilot, Piątek i Kolski wyłamują się z monolitu.;) Stasiuk też mnie zaskoczył. Wydaje mi się, że dla fanów lit. polskiej to ciekawa rzecz.

      Usuń
    2. Do przeczytania rozmowy z Kolskim nie jestem w stanie się zmusić, ale chętnie przeczytam, co pozostali mają do powiedzenia. Poważnie rozważam skorzystanie z trwającej do dziś promocji w merlinie w celu kupna tej książki:)

      Usuń
    3. Czytałam wywiad z nim na bieżąco w GW - b. gorzki. Sporo w nim też złości. Zupełnie inaczej odbierałam Kolskiego wcześniej, ale pewnie za mocno sugerowałam się jego filmami.;(
      30% zniżki to jest coś...;)

      Usuń
    4. Czytałyśmy chyba ten sam wywiad, tzn. ja nie doczytałam do końca. Nie cierpię dorabiania ideologii do spraw, które są proste (a niektóre w życiu są proste, tylko ludzie je komplikują, po to by sie usprawiedliwiać). A jeszcze bardziej nie cierpię obnoszenia się gębą cierpiętnika.
      Filmy Kolskiego (z wyjątkiem ostatniego, którego nie widziałam) bardzo lubię. On się chyba po prostu zmienił.

      Usuń
    5. Miałam wrażenie, że życie mu dokuczyło, ale też, że nie jest obiektywny. Za dużo żółci, a za mało konstruktywnego podejścia do tematu. Zdarza się. Mam nadzieję, że wróci do formy.
      Ja też nie widziałam jego ostatniego filmu, chyba nie był do tej pory rozpowszechniany. Szkoda. Tyle pracy na marne.

      Usuń
  2. Coś w tej zupie jest. na samą myśl o pomidorówce oblizuje się (moja ulubiona) i czuje przypływ uczuć patriotycznych (białe lane ciasto w czerwonej zawiesinie) ;).
    Książka zapowiada się ciekawie, to może być kolejna pozycja do wrzucenia do rabatowego koszyczka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w rodzinie było tak, że bez zupy obiad się nie liczył.;(
      Faktycznie pomidorowa mogłaby być naszą zupą narodową, chyba jest bardziej lubiana niż ogórkowa.
      Książka jest bardzo ciekawa, warto dać jej szansę.;)

      Usuń
  3. Ogórkowa należy do tych ulubionych? zawsze myślałam ze drugi byłby rosół. A potem żurek, którego nie cierpię.
    Bator pisząca w kimonie, nie mogę, ciekawe co jeszcze Panowie Autorzy powymyślali, żeby wypaść oryginalnie.
    A z innej beczki, co myślisz o wczorajszym Teatrze TVP?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłam zapomnieć o rosole! Może nawet zdetronizowałby pomidorową.;)
      Autorzy nie musieli nic wymyślać, to autorka ich sprytnie podeszła.;)

      Co do teatru: nie przepadam za hr. Fredro, ale obejrzałam. Środkowa część najsłabsza, moim zdaniem. Pierwsza niezła, zwłaszcza dialogi od chwili, kiedy kawaler przejrzał na oczy.;) Trzecia podobała mi się najbardziej ze względu na Adamczyka - ten wąsik, ach ten wąsik.;)
      Tylko czy koniecznie trzeba zatrudniać syna, żonę itp.?:(
      A Ty jakie miałaś wrażenia?

      Usuń
  4. No to Polska nowej generacji będzie juz inna, bo ja np. zupy już nie ugotuję. Chyba, że zupę kremPPP.

    Zatkało mnie, jak na tej liście zobaczyłam Ostachowicza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie gotuję i jestem wyjątkiem w rodzinie.;) Nie przepadam za zupami, oprócz tymi kremowymi - tylko kto by chciał się bawić w miksowanie.;(
      Mnie Ostachowicz zaskoczył, bo słabo go kojarzę (polityka to nie moje klimaty), a Ciebie, Iza, z jakich powodów?

      Usuń
    2. Miałam podobne wrażenia. Pierwsza część dobra, głównie dzięki Mackowi Sz. Środkowa beznadziejna, jedynie Globisz coś z siebie wykrzesał. I dlaczego taką poślednią rolę dano Treli? Czy nie byłby lepszy grając drugiego brata? Adamczyk jako Ciemny Brunet wieczorowa porą udany, reszta też niezła, wiadomo. podobała mi eis dziewczyna grająca służąca, Nie wiem kto to, ale ta kobieta ma na pewno talent komediowy.
      Jak widać zasadą powszechną jest nie tylko prac brudy we własnym domu, ale i pilnować żeby wszystko zostało w rodzinie ;).

      Usuń
    3. Powiem więcej: ze środkowej chwilami niewiele wyłapywałam, dość niewyraźnie mówili. W "Kolacji na cztery ręce" Trela miał b. podobną rolę.;) Mógłby być lepszy jako drugi brat, jego spokój byłby dobrym kontrapunktem. Służąca to Ewa Konstancja Bułhak, b. ją lubię. Talent komediowy ma bez dwóch zdań, Adamczyk - wbrew pozorom także, tylko chyba się przejadł w mało porywających filmowych komediach.;(
      Osobiście też jestem zwolennikiem domowego prania.;)

      Usuń
    4. Zastanawiam się nad symboliką czerwonej galaretki w części drugiej. :) A strój absztyfikanta mnie dosłownie ściął z nóg! :D
      Dla mnie najmniej udana była część trzecia, ale to raczej z winy tekstu. Pomysł, że ktoś przyjeżdża do domu przebraniu i nikt z domowników go nie rozpoznaje, wydał mi się dość karkołomny.
      Część pierwsza według mnie najlepsza.

      Usuń
    5. Dlatego, że dla mnie to przede wszystkim polityk (i to chyba czynny) i nawet, jeśli napisał jakąs książkę, to będzie miał zupełni inny punkt widzenia niż pisarze.

      Usuń
    6. @ Lirael

      Na początku też mi się wydawało, że nierozpoznanie męża/szwagra jest wątpliwym pomysłem, ale później uznałam, że skoro wszyscy grają komedię i o tym wiedzą, niech już tak będzie. Potem pomyślałam, jak musi się czuć taki mężulo, gdy absolutnie wszyscy zaczynają mu wmawiać, że nie jest X, ale Y. Byłam też pod wrażeniem, jak płynnie Gajos wszedł w swoją rolę. Tak czy inaczej, po pewnych modyfikacjach fabuła pierwszej i trzeciej sztuki nadawałaby się na scenariusz niezłej komedii filmowej.

      Usuń
    7. @ Iza

      On nie jest politykiem, tylko urzędnikiem rządowym. Moim zdaniem to jest różnica, choć rozumiem (tak mi się wydaje;)), o co Ci chodzi.;)

      Usuń
  5. Niegdyś zachęcano mnie do lektury książek Piątka, ale skoro pisarz sam przyznaje, że kit ludziom wciska... ;-)
    Myślę, że rosół wygrałby bezapelacyjnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nigdy się nie odważyłam czytać Piątka, teraz chyba tym bardziej sobie odpuszczę.;)
      Jednak rosół? Może zrobimy głosowanie.;)

      Usuń
    2. Ilekroć jestem w podróży po naszych polskich drogach, jedyny pewnik zupowy w jadłospisie (a będąc w drodze preferuje zupy) każdego zajazdu to rosół i barszcz czerwony. Niestety pomidorówka już nie jest tak częstym zjawiskiem. Dlatego z żalem, ale jednak przyznaje ze pewnie rosół ma pierwszeństwo. Co nie znaczy ze tak naprawdę nie należy się ono pomidorowej ;)

      Usuń
    3. Do żelaznego repertuaru dorzuciłabym jeszcze żurek. :)

      Usuń
    4. ech, właśnie chciałam sprytnie sabotaż żurku uskutecznić, a tu proszę ;)

      Usuń
    5. :D Nie chciałabym pogłębiać traumy, ale zawsze zastanawiam się, czy pływające w żurku kawałki wędliny to nie jest przypadkiem tzw. przegląd tygodnia. Natomiast wariant domowy lubię.

      Usuń
    6. Jeśli żurek, to z białą kiełbasą.:)

      Usuń
    7. Wydaje mi się, że rosół jest szczególnie często podawany w niedzielę, a także podczas bardziej uroczystych obiadów (rocznice, komunie itd.), więc przoduje wśród innych zup. Chociaż pomidorowa faktycznie najlepiej pasuje do naszych barw narodowych ;-). A żurek uwielbiam! I nie umiem zrobić dobrego ;-(. W charakterze tego rarytasu występuje u mnie, ekhem, gorący kubek... :-/

      Usuń
    8. Słyszałam o takiej rodzinie, w której w niedzielę obiad musiał się składać z rosołu lub pomidorowej oraz schabowego, inaczej pan domu urządzał żonie ciche dni.;(
      Tak, pomidorowa ładnie wpisuje się kolorami w nasze godło.;) Żurek robię rzadko, zawsze z torebki. Podobno nawet z chleba trudno dzisiaj zrobić dobry zakwas, bo wypieki nie są tak dobre jak kiedyś. Czuję się usprawiedliwiona.;)

      Usuń
    9. O nie, nie! Nie mogłam tego zmilczeć!:P Dziewczyny! Żurek z torebki? Nie można zrobić dobrego zakwasu? A mąka żytnia żurkowa dostępna przecież w każdym sklepie na rogu? Wstydźcie się, wstydźcie!:)))
      A co do menu komunijnego: naprawdę myślicie, że muszę podać rosół? To już za 2,5 tygodnia i powinnam chyba ustalić menu:(

      Usuń
    10. Na moim rogu nie ma.;( Mam za to piekarnię za rogiem i chleb kiepściuchny.
      Ja za rosołem nie przepadam (sama woda), więc nie będę obiektywna. Ale czy on się już nie przejadł? Bo taka szparagowa albo inna zupa krem, to już inna sprawa...;)

      Usuń
    11. Zimą rosół - gotowany we właściwy sposób i na właściwych składnikach - sprawdza się idealnie. Ale chyba tylko zimą.
      Też myślałam o zupie krem - szparagowa z uwagi na kolor idealnie by się komponowała z uroczystością:) Pytanie tylko, co szparagi na to? Urosną, czy ciągle dochodzą do siebie po przydługiej zimie?:P

      Usuń
    12. To samo pomyślałam o kolorystyce szparagowej.;) Na wypasione szparagi chyba nie ma co liczyć w tak krótkim czasie?

      Usuń
    13. Momarto, zakwas spleśniał, bo dałam surową wodę zamiast przegotowanej (albo odwrotnie) - i już nie odważyłam się zrobić drugiej próby. Z gotowego zakwasu (ze słoiczka, dobrej firmy) żurek wyszedł niesmaczny, był piekielnie kwaśny i bardziej przypominał barszcz biały niż żurek :-/.
      Pewnie, że zupę-krem! Co będziesz wyjeżdżać z banalnym rosołem ;-)

      Usuń
    14. Od razu przypomniała mi się niebieska zupa szparagowa, ugotowana przez Bridget Jones. :)

      Usuń
    15. Eireann, ja też parę razy próbowałam, zanim załapałam o co chodzi z zakwasem:) Faktem jest jednak, że łatwo jest zrobić z żurku żur, więc - po przemyśleniu - trochę Was usprawiedliwiam:))
      Co zaś do zupy krem - pewnie na tym stanie; szkoda tylko że to nie sezon na dynie, bo dyniowa-krem wychodzi mi zdecydowanie najlepiej:) Zamiast tego, dla urozmaicenia, zrobię może dwie wersje szparagowej: białą i niebieską!:P

      Usuń
    16. Dyniowa też świetna, moja mama robi podobną w smaku z soczewicy.
      Zupa niebieska z pewnością zrobi furorę.;)
      Z tego czytania o zupach krem aż mnie naszła ochota na czosnkową albo serową.

      Usuń
    17. W rozmowe o zupach swietnie wpisuje sie nowa powiesc wymienianej powyzej Joanny Bator, w ktorej wazna role odgrywa... rosol.

      Usuń
    18. Ta książka wciąż jeszcze przede mną.;) U Karpowicza zupy też są ważne - cytrynowa w "ościach", a pomidorowa w "Gestach".;)

      Usuń
  6. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy w temacie psiej urny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor nie zgodził się na pochowanie psa w jednym miejscu z innymi (określenie "zbiorowa mogiła" nie zabrzmiałoby chyba tu najlepiej), więc wybrał opcję pochówku indywidualnego, bo to w końcu bliskie mu kiedyś stworzenie. A o reszcie już na pewno doczytasz.;)
      Czy nie piękny gest? Zwłaszcza w porównaniu z opowieścią Stasiuka o żywych kociętach znalezionych na cmentarzu.

      Usuń
    2. Gest piękny, to prawda. Kolejny argument za "Polonezem...", że nie wspomnę o kociętach. :)

      Usuń
    3. A to tylko dwa z argumentów za "Polonezem".;)
      Niedawno słyszałam historie o pani, która swojemu psu wyprawiała urodziny. Piekła tort i na imprezę zapraszała psy sąsiadów.;)

      Usuń
    4. Dziewczynka z sąsiedniego bloku, właścicielka sympatycznego yorka, opowiadała mi, że kiedyś była ze swoim pupilkiem na takiej imprezie. :)

      Usuń
    5. Chciałabym to zobaczyć.;)

      Usuń
  7. Jeśli podczas lektury słychać poloneza, to jestem kupiona:)

    OdpowiedzUsuń