W dzisiejszej "Rzeczpospolitej" na pierwszej stronie ukazał się artykuł Joanny Ćwiek na temat „kulturalnych” wydatków Polaków. Według raportu GUS w 2012 r. każdy obywatel wydał średnio 428,28 zł na tzw. kulturę, przy czym lwią część tych wydatków pochłonęły abonamenty za internet i telewizje kablowe. Na prasę, książki, kino i teatr przeznaczono kilkakrotnie mniejsze kwoty. Szczegóły na zestawieniu poniżej.
Co prawda wydaliśmy o 5,6% więcej niż w latach poprzednich, ale nie jest dobrze. Jak wynika z badań, taki stan rzeczy spowodowany jest brakiem zainteresowania kulturą (ponad połowa ankietowanych) i/lub brakiem środków finansowych.
A to roczne czy miesięczne wydatki? W obu przypadkach i tak nic mi się nie zgadza :P
OdpowiedzUsuńRoczne niestety. Mnie też się nie zgadza, także w skali miesięcznej (przynajmniej w niektórych miesiącach).
UsuńNo to sponsoruję parę osób w sferze zakupu książek, za to ktoś dopłaca do mojego nowego telewizora :D
UsuńU mnie podobnie.
UsuńPatrzę na znajome emerytki i myślę, że mimo pewnego zainteresowania, oprócz abonamentów za telewizje (różne) i internet, wydają pewne kwoty na prasę i czasem bilety do kina. Książek nie muszą mieć na własność, bo korzystają z bibliotek, a teatr jest dla nich za drogi. Pewnie mieszczą się w średniej 428, 28 zł.
Uroki statystyki, niezbyt mnie przekonują takie wyliczenia.
UsuńObawiam się, że te kwoty nie są zbytnio przesadzone.;(
UsuńPrzypuszczalnie nie są, ale i tak niewiele z tego wynika.
UsuńWynika m.in. tyle, że książki elektroniczne powinny być zwolnione z wysokiego podatku.;) I może misja TVP powinna wreszcie się zmienić - tak, aby podrasować upodobania widzów.
UsuńGdzieś mi wczoraj mignęło, że sprzedaż książek elektronicznych nie jest np. wliczana do statystyk nakładów liczonych przez Bibliotekę Narodową, więc wykazywany jest spadek, zapaść, ogólny kryzys.
UsuńA szkoda, bo ten rynek coraz bardziej się chyba rozwija. W ub. tygodniu sama doń dołączyłam.;)
UsuńNie chwaliłaś się, gratulacje:) Ponoć za rok, dwa zostaną wypracowane odpowiednie mechanizmy i statystyka zacznie obejmować e-booki. Ciekawe, czy w badaniach czytelnictwa BN też nie uwzględnia e-booków :P
UsuńNie chwaliłam się, jakoś nie było okazji.;)
UsuńSkoro BN odnotowuje czytelniczą zapaść, to może e-booków nie uwzględnia. Mnie ciekawi natomiast, czy BN bada czytelnictwo w bibliotekach.
Na pewno biblioteki wypełniają jakieś potężne kwity statystyczne, ale chyba się ich nie uwzględnia w tych jeremiadach o spadku czytelnictwa.
UsuńOtóż to. A mogłoby się okazać, że statystyczny Polak czyta nie 2,5 książki rocznie, a 3,7.;)
UsuńMogłoby. Ale widać łatwiej zadzwonić do 1500 wybranych losowo osób, niż zliczyć te słupki spływające z bibliotek i podzielić przez liczbę obywateli :)
UsuńWolę nawet nie wyobrażać sobie, jak żmudne są takie wyliczenia.;(
UsuńO, w takiej Nowej Hucie w zeszłym roku na głowę mieszkańca przypadało 3,37 książki wypożyczonej z biblioteki; na realnego użytkownika już 21,6 :D
UsuńNie przesadzajmy ze żmudnością, komputery istnieją.
UsuńGdzie można sprawdzić nowohuckie i inne statystyki?
UsuńWklepywanie liczb do komputera przyjemne raczej nie jest.;(
Przypuszczam, że dane i tak spływają drogą elektroniczną. Dane wziąłem stąd: http://witryna.biblioteka.krakow.pl/?page_id=56, liczba mieszkańców 212 500 osób. To pierwsze, co mi wyskoczyło przy wyszukiwaniu, pewnie dla innych obszarów też można coś takiego znaleźć i zrobić.
UsuńDzięki. Moja biblioteka nie chwali się poziomem czytelnictwa, muszę zapytać u źródła.
UsuńDziwne, u nas wiszą w gablotce i na tle powiatu wypadamy bardzo bardzo:)
UsuńDoszukałam się danych na stronie internetowej biblioteki - średnia roczna wyszła w przybliżeniu 2,41 książki na głowę (mieszkańca miasta).
UsuńTo średnia krajowa:) U nas na stronie nie ma, ale spróbuję sobie spisać z gablotki, jeśli nie zapomnę.
UsuńBędzie ciekawie porównać. Podobno w miastach podwarszawskich kultura to trudny "odcinek" - zbyt blisko stolicy i jej oferty.
UsuńBardzo możliwe. W bibliotece, chociaż przyznam, że bywam głównie koło południa, widuję głównie uczniów i starsze panie - nie przypuszczam, żeby osoby pracujące w normalnym trybie miały szanse do niej wpaść (czynne do 17, mało kto zdąży wrócić z pracy w Warszawie).
UsuńDo 17.00? To rzeczywiście mało ciekawie. Ale może w soboty biblioteka jest czynna?
UsuńU nas godziny otwarcia są b. dogodne, 2x w tyg. do 20.00, w soboty do 14.00. Użytkowników w wieku 25-50 ponoć i tak najmniej.
W poniedziałki do 18, bo urząd gminy pracuje dłużej. O sobotach zapomnij.
UsuńWięc nie ma się co dziwić, że ludzie inwestują w telewizje i internet.;)
UsuńNiestety. Ale za to przedstawienia dla dzieci w sąsiednim miasteczku zawsze mają nadkomplety:)
UsuńTo chyba dobrze świadczy o rodzicach, którzy posyłają swoje pociechy na te przedstawienia. Mam zresztą wrażenie, że dorośli częściej inwestują w kulturę dzieci niż własną.;)
UsuńTo akurat prawda. Sami do teatru nie pójdziemy, bo drogo i nie ma dzieci z kim zostawić, ale dzieciom nie żałujemy, niech się ukulturalniają:)
UsuńZ drugiej strony jak chcę iść do teatru, wszystkie miejsca są zarezerwowane na 3 miesiące do przodu.
OdpowiedzUsuńZnam i takie sytuacje.;) W teatrze najczęściej widzę pełne albo prawie pełne sale.
UsuńNa TK w Krakowie pytałem pana z Teatru Słowackiego jak się dostać na ich, bodajże, Oza. Pan podał jakiś termin i kazał dzwonić co najmniej pół roku wcześniej. I, zgadza się, sale czy to w teatrach czy to filharmonii, w większości nabite po brzegi.
UsuńPodobnie ma się sprawa np. z "Dziadkiem do orzechów" w T. Wielkim. Teraz na szczęście można bilety kupować przez internet, więc jest łatwiej - trzeba tylko w porę się obudzić. W Słowackim też można tak kupować, sprawdzałeś?
UsuńHm, a czy w tych wyliczeniach uwzględniono wydatki na podręczniki? A przecież podręczniki to też książki :) I jak to możliwe, że rocznie na internet wydaje się tylko 114 zł? To według mnie koszt za dwa miesiące, ale nie za rok.
OdpowiedzUsuńO podręcznikach w artykule nie ma ani słowa, może takie wydatki są kwalifikowane do wydatków na edukację?
UsuńJeśli pani A wydaje na internet rocznie 0 zł, a pani B - 228 zł, to średnia wyjdzie 114 zł.;) U mnie internet kosztuje 37 zł, korzystają z niego 2 osoby, więc te koszty jakoś się rozkładają.
Dziś spotkałam panią, która kiedyś pracowała w naszej szkole w stołówce, a teraz jest na emeryturze i co miesiąc otrzymuje 1200 zł. W obliczu takich faktów te statystyki wydają się wręcz optymistyczne.
OdpowiedzUsuńTaka kwota starcza ledwie na podstawowe opłaty, na jedzenie może już brakować. Przygnębiające.
UsuńGorzej niż przygnębiające! Zwłaszcza, że mimo iż należę do grona osób przyzwoicie zarabiających, nie stać mnie na to, by wychodzić do kina czy teatru całą rodziną. Akurat w tym miesiącu mieliśmy kulturalną rozpustę: byłam z dzieciakami dwa razy w teatrze i raz w kinie - same bilety dla naszej trójki kosztowały ponad 150 złotych; gdybyśmy byli w czwórkę, byłoby ponad 200 złotych. A gdzie dojazd i dodatkowe atrakcje typu lody po seansie, że o popcornie w kinie nie wspomnę (jak wyjście, to wyjście!)? Jeśli ktoś zarabia około 2 tysięcy na rękę (a przecież bywają i niższe dochody), to nie ma takiej opcji, aby mu na to starczyło.
UsuńDzisiaj zaprosić koleżankę do kina to już spory wydatek.;( Masz rację, rodzinne wyjścia kulturalne mogą mocno nadszarpnąć domowy budżet. Dobrze, że chociaż w muzeach (przynajmniej niektórych) można kupić bilety rodzinne.
UsuńWychodzi na to, że kultura jest dla bogaczy.
Aniu ubiegłaś mnie, wyjątkowo rano włączyłam telewizję i usłyszałam o tym artykule w Rzeczpospolitej :). Po pierwsze statystyki to największe kłamstwo świata. Robiłyśmy w pracy pewne zestawienia (statystyki) w kilka osób, każdy zrobił to po swojemu a wyniki były skrajnie różne. Podając wyniki należałoby podać metodologię wyliczeń. Nie chcę twierdzić, że jest gorzej, bądź, że jest lepiej, bo dobrze na pewno nie jest obserwując poziom kultury wokół nas. Mnie zastanowiło, że telewizję i internet zalicza się do wydatków na kulturę, bo owszem można w telewizji trafić czasami na film, lub teatr, a w internecie czytać książki, ale nie oszukujmy się- większość bezmyślnych użytkowników ogląda seriale, reklamy czy inną telewizyjną papkę, że o internecie nie wspomnę (portale społecznościowe, gierki...sama nie wiem, co jeszcze). Choć z drugiej strony to jakaś metoda na podwyższenie statystyk. Do dziś nie mogę wyjść z szoku, jak podczas wizyty u znajomych (wykształconych ludzi) w ogromnym domu nie znalazłam nie tylko biblioteczki, nie tylko półki na książki, ale nawet jednej książki.
OdpowiedzUsuńMoże Twoi znajomi mają czytniki elektroniczne? Albo schowek w piwnicy?:) Żartuję naturalnie. Nigdy nie spotkałam się z taką sytuacją, w najgorszym razie na półce tkwiła "Nasz szkapa", podręcznik do fizyki albo coś w tym stylu.
UsuńZaliczenie telewizji i internetu do wydatków na kulturę również mnie dziwi, traktuję je bardziej jako źródła informacji, od biedy - rozrywki.
Masz rację, warto sprawdzić, w jaki sposób badano odbiorców kultury. Pole do popisu i błędu jest spore.
Mnie za to dziwi ten "nowy telewizor" na tym grafie, czy jak się to tam nowocześnie nazywa, infografice :P
Usuń"Nowe telewizory" podobno b. podniosły statystyki - w ub. roku ze względu na Euro 2012 odnotowano zwiększony popyt na ten sprzęt.;)))
UsuńTajemnicą jest dla mnie powód wliczenia opłat za kablówkę, internet i nowy telewizor do wydatków na kulturę. Wielu przecież udaje się zainwestować w te rzeczy, i zupełnie z kultury nie skorzystać.
OdpowiedzUsuńWłaściwie mój przykład uzasadnia uwzględnianie wydatków na kablówkę: wykupiłam ją dla TVP Kultura i Ale kino;) Naturalnie zdaję sobie sprawę, że jestem mało reprezentatywna.
Usuńchciałam się już zacząć porównywać, ale ja chyba za bardzo nie mogę ;) swoją drogą tak niskie wydatki na kulturę wcale mnie nie dziwią, skoro jak dzisiaj w radiu słyszałam w Polsce średnia krajowa to 1/3 europejskiej średniej... a też wiadomo, że ta średnia jest dziwnie wysoka, bo kto tak naprawdę zarabia te 3808 brutto?
OdpowiedzUsuńco do uwzględnienia wydatków na telewizję, myślę że tak samo można by kwestionować uwzględnienie wydatków na niektóre książki, jak na przykład bestseller 50 twarzy Greya, bo co to za kultura? i nie, nie mam na myśli tematyki, tylko to, jak to jest napisane ;)
Do zarobków na poziomie tych w Europie Zach. raczej nie powinniśmy się porównywać, wesoło nie jest. Na dodatek społeczeństwo coraz bardziej się starzeje, emerytury maleją, więc cudownej zmiany chyba nie będzie.
UsuńGreya nie czytałam, ale statystyki czytelnicze niewątpliwie poprawił.;)
w tym samym radiu powiedzieli, że na dotarcie do 2/3 średniej europejskiej nie ma co liczyć. smutne to.
UsuńGreya też nie czytałam, statystyki czytelnicze masz rację niewątpliwie poprawił, tylko mam nadzieję, że przynajmniej niektóre czytelniczki rozkręciły się i sięgnęły jeszcze po jakąś książkę, niekoniecznie drugą część trylogii ;) ale może jestem za duzą idealistką...
Zarobki będą u nas jeszcze długo niskie, taki nasz los.
UsuńObawiam się, że czytelniczki mogły sięgnąć po książki zbliżone tematycznie - pojawiła się seria innej autorki z kolorami w tytule (pomarańczowy, bursztynowy itp.).
Wcale się nie dziwię,że wydatki na kulturę lecą na łeb na szyję, która nie rzadko bywa zwichnięta.Z kilku powodów, przynajmniej ja widzę kilka.Zacofany wspomniałeś o użyteczności/możliwości korzystania z bibliotek, to jedna kwestia, (a zatem i innych takowych "przybytków). Po części nie ma takiej tradycji, uczestniczenia w kulturze.W domach, z betonu, gdzie jest tradycja czytania, jest też często tradycja uczestniczenia w innych dziedzinach kultury. Kultura, która kosztuję, a i nie często jest kiepskiej jakości (patrz kino tzw. głównego nurtu, albo kino polskie). Przykłady można mnożyć. Rozumiem, że kultura to także wybór. Wybór, nie rzadko luksus, i nie chodzi tutaj tylko o sferę finansową. Dla przykładu
OdpowiedzUsuńWarszawa, Prezydent Warszawy, chlubi się tym, że przez tydzień kultura będzie dostępna dla osób z niepełnosprawnościami, (sic!) Przez tydzień. Mamy XXI wiek, największe miasto polskie. Czy tylko ja widzę to zacofanie, kuriozum...
Poza tym nie buduję się świadomego uczestniczenia, tworzenia kultury, dzisiaj działania raczej skupiają się na wątku konsumenckim...Jak odległa jest postawa np młodopolska? I co nazywa się, uczestniczeniem w kulturze? Czy zakup książki, pójście do Opery, już czyni mnie jej uczestniczką? Niskie zarobki, to oddzielny, bardzo ważny wątek. Nie można żyć na skraju ubóstwa, nie mieć zabezpieczonych podstawowych potrzeb, i chociażby świadomie rozwijać w sobie odbiór kultury.
Społeczeństwo polskie, widać to chociażby w sposobie kształcenia na poziomie wyższym, nie przykłada się, z reguły, wagi do chociażby krytycznego odbioru tekstu naukowego, tak wynika z nie tylko moich doświadczeń. Przypadki odstąpienia od tej, można niestety napisać reguły, są. Są bardzo rzadkie. Niezwykle ceniłam sobie te właśnie zajęcia. A zaliczenie internetu jako źródła kultury, jest chwytaniem się brzytwy, to tak jakby telefon uznać nie jako narzędzie komunikacji, ale jako jej istotę. I nie chodzi mi tutaj o komutatory - przestrzenno- czasowe, ale jako źródło porozumienia. Tyle, ode mnie.
Na tydzień kultury dla osób z niepełnosprawnościami też zwróciłam uwagę - jest to kuriozum. I przypomniało mi się, że są np. teatry w stolicy, w których osoby na wózku mają utrudniony (albo wręcz niemożliwy) dostęp.
UsuńCzy na studiach nie jest obecnie tak, że dąży się do jak najszybszego uzyskania tytułu, zaświadczeń itp., a nie konkretnej wiedzy?
Tak i tak.
Usuń