piątek, 22 listopada 2013

Dallas'63

Gdyby John F. Kennedy nie zginął w Dallas w listopadzie 1963 r., być może jego brat Robert nie musiałby startować w kampanii prezydenckiej i również uniknąłby śmierci. Jedna zmiana, zwłaszcza o dużym znaczeniu politycznym, pociąga za sobą kolejne, można więc założyć, że nie doszłoby do wojny w Wietnamie, zamachu na Martina Luthera Kinga i innych dramatycznych wydarzeń w historii Stanów Zjednoczonych. Tak przynajmniej uważa jeden z bohaterów 11/22/1963 (polski tytuł „Dallas’63”), któremu los dał szansę przeniesienia się w czasie - z roku 2011 do 1958. Kiedy już bowiem nacieszył się dobrodziejstwami przełomu lat 50. i 60., postanawia wykorzystać wiedzę i zrobić coś pożytecznego także dla kraju. Wybór pada na ocalenie prezydenta i tu zaczyna się wielka przygoda Jake’a Eppinga, nauczyciela angielskiego w liceum w stanie Maine.


Wbrew moim obawom książka Kinga nie skupia się na polityce, ani na postaci zabójcy Kennedy’ego, L. H. Oswalda. Nie jest to również dreszczowiec, jak twierdzą wydawcy, raczej mieszanka gatunków, czyli powieści obyczajowej, sensacyjnej i romansu. Posunięcie całkiem sensowne, jako że pozwala przez ponad 800 stron tekstu przejść gładko i szybko. Swoją drogą przyjemnie jest zanurzyć się w świat sprzed pół wieku: ludzie są sympatyczniejsi, jedzenie smaczniejsze, ceny paliwa śmiesznie niskie. Owszem, wszystko spowijają kłęby dymu papierosowego, nie ma komputerów i telefonów komórkowych, są za to m.in. stylowe samochody, o których w XXI wieku można głównie pomarzyć. Bo czy nie jest piękny czerwony kabriolet Sunliner używany przez głównego bohatera powieści?;)



W powieści uderza sentyment do lat 60., z całą ich kulturą i obyczajowością. Z jednej strony mamy ówczesną muzykę, seriale, modę i reklamy, z drugiej – pruderyjność i rasizm. Tło uzupełniają niepokoje społeczne spowodowane „wojną nerwów” z ZSRR oraz poczynania wszechobecnej mafii. Przy okazji daje się zauważyć coś, co dość często zauważam w amerykańskich filmach i literaturze: autentyczne zaangażowanie w losy państwa. Bohaterowie 11/22/1963 bywają dumni z Ameryki, niewątpliwie mocno się z nią utożsamiają i są skłonni ponieść ryzyko dla dobra narodu. Zdarzają się sceny patetyczne (np. jedna z bohaterek mówi: Nie głosowałam na niego, ale tak się składa, że jestem Amerykanką i to czyni go nie tylko prezydentem, ale moim prezydentem), choć nie wykluczam, że dla Amerykanów podobne podejście jest naturalne. Jeśli tak, można je chyba uznać za zdrowy patriotyzm.

Powieść Kinga jest zresztą na wskroś „amerykańska”, co widać także w nieco ckliwym zakończeniu i wątku romantycznym. Reszta jest znakomita, przynajmniej w kategorii literatury popularnej. Imponuje rozmach i staranne przygotowanie autora - rzeczywistość lat 60. została udokumentowana i dopracowana w szczególe. Czy jest to rzecz głęboka? Średnio, niemniej stawia pytania o przyszłość i o konsekwencje wyborów. W moim przypadku 11/22/1963 wzbudziło zainteresowanie Oswaldem – drobnym, nerwowym człowieczkiem, nękanym przez nadopiekuńczą matkę i zafascynowanym komunizmem. Chyba już wiem, co będzie moją kolejną lekturą.;)

________________________________
Stephen King, 11/22/63, Scribner, 2011



42 komentarze:

  1. To idealny przykład literatury pociągowej. i nie pisze tego ironicznie. bo ja osobiście w pociągu nie jestem w stanie czytać Prousta. Ale King? Zawsze. Lekko, gładko, sprawnie napisane i bez poczucie, ze mnie autor kopie po głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sprawnie.;) Dla mnie to była pierwsza książka Kinga, ale raczej nie ostatnia. Nie przepadam za dreszczowcami i kryminałami, w tym przypadku zdecydował temat. Warto było.;)

      Usuń
  2. Aż się uszczypnąłem na widok autora:) Skoro nie lubisz horrorów i thrillerów, to niestety odpadną Ci wczesne Kingi, z moją ukochaną Misery na czele. King mieszać gatunki zaczął wtedy, gdy przestałem go czytać (bo uznałem, że formułę wyczerpał). Teraz już mi się nie chce wracać do tych nowszych powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. King i ja to dwa różne światy, zgadza się.;) A jednak temat był zbyt nęcący, żeby nie sprawdzić, co pisarz z nim zrobił.
      "Misery' znam z ekranizacji, ale ponieważ jest o pisarzu ("Dallas'63" w pewnym stopniu też), niewykluczone, że dam jej szansę.;) Bo "Lśnienie" to już zupełnie nie moje klimaty, nawet w wersji filmowej.;(

      Usuń
    2. Skoro najpierw widziałaś film, to się nie opędzisz od Kathy Bates przy czytaniu, nie ma siły:) Czy bohater Lśnienia też nie był pisarzem? Akurat Lśnienie bym sobie powtórzył, nawet mam angielski trójpak z Misery i Carrie.

      Usuń
  3. Kathy Bates kojarzy mi się głównie z rolą w "Misery", choć widziałam ją i w innych całkiem dobrych. Ale taka postać do zagrania zdarza się rzadko.;) Sprawdziłam - bohater "Lśnienia" też był pisarzem.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rola mistrzowska. I z moją pamięcią nie jest najgorzej że pamiętałem o tym pisarzu z Lśnienia:) Chociaż on aspirujący dopiero był, a nie autor bestsellerów.

      Usuń
    2. Tylko pogratulować talentu - nie wiem jak książka, ale film chyba od lat jest na topie listy najlepszych horrorów?

      Usuń
    3. Pojęcia nie mam, ale u mnie prywatnie bardzo wysoko:)

      Usuń
    4. Dobrze, że to nie mój gatunek, bo pewnie pobiegłabym do biblioteki wypożyczyć.;)

      Usuń
    5. Co Ci szkodzi? Wmawiasz sobie, że nie Twój gatunek:P

      Usuń
    6. Szkodzi, bo wtedy Posmysz będzie musiała odczekać w kolejce.;( A i dla higieny psychicznej warto zmienić gatunek.;)

      Usuń
    7. Po Posmysz biegiem polecisz po Misery:P Żeby zmienić gatunek:)

      Usuń
    8. I tak zdecyduje dostępność książek na półce.;(

      Usuń
    9. W przeciwieństwie do Posmysz Misery pewnie jest wszędzie w licznych wydaniach.

      Usuń
  4. Podobała mi się ta książka, mimo nie do końca udanego wątku fantastycznego. Jest w niej wszystko to, co robi Kinga z Kinga: znakomite tło, miłość do detalu, precyzyjnie skrojone postacie. Dwa dni temu widziałam go na żywo i od razu na wszystko, co napisał, spoglądam jeszcze łaskawszym okiem, facet ma niezwykły talent zjednywania ludzi. Niby taki zwyczajny, a jednak... niezwykłe pióro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek fantastyczny był nieco zaskakujący, ale dawał do myślenia.;) Oprócz wymienionych przez Ciebie zalet dodałabym jeszcze poczucie humoru i niezłe puenty.
      Chyba sobie wyszukam jakiś występ Kinga w sieci, skoro piszesz, że taki sympatyczny w obejściu.;)

      Usuń
  5. Ależ trzeba uważać na to, jakie recenzje się czyta ;-). Z jednej strony zafascynował mnie klimat lat sześćdziesiątych, z drugiej przeraziło 800 stron. Naprawdę niewiele brakowało, żebym wyprawiła się do biblioteki, mimo że King to kompletnie nie moja bajka! Na szczęście walczę z bożonarodzeniowym czytadłem i na nic więcej nie znajdę czasu, może w tym roku uda mi się trochę zrehabilitować wyzwaniowo ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety czytanie blogów jest zgubne.;) Tak jak pisałam, to była moja pierwsza książka Kinga i chyba właśnie klimat lat 60. był w niej dla mnie najbardziej pociągający. Z czystym sumieniem "Dallas'63" mogę polecać.;)
      Czytadło bożonarodzeniowe na pewno gwarantuje przyjemne wrażenia, w listopadzie jak znalazł.;)

      Usuń
    2. Będę pamiętała na przyszłość, choć wcześniej chciałam się zmierzyć z Myrerem. Nawet kabriolet jest w tytule ;-)
      Początkowe wrażenia z czytadła nie są zbyt przyjemne, nie wiem, czy jednak nie rzucę nim z hukiem. Jeśli przeczytam do końca, to chyba w ramach pokuty za całoroczne grzechy ;-). Trzeba było jednak wziąć się za "Wieści" Whartona, też pasują do wyzwania.

      Usuń
    3. Myrer i jego "ostatni kabriolet" b. mnie zainteresował, szkoda, że taki obszerny.;( Widzę, że na dwóch innych okładkach jego książek są również auta.Hm.

      Może najszybszą lekturą gwiazdkową byłaby "Morderstwo w Boże Narodzenie" A. Christie.;)

      Usuń
  6. Jedyna książka Kinga jaką czytałam to "Jak pisać: Pamiętnik rzemieślnika". Porady dla początkujących pisarzy plus refleksje o literaturze. Podobało mi się, choć chwilami irytowały mnie tony panegiryczne w wypowiedziach o żonie. :) Kiedyś próbowałam ugryźć jego cykl fantasy, ale nie wyszło. Horrory omijam szerokim łukiem, bo po prostu się boję. Moje szczytowe osiągnięcie w tej dziedzinie to "Milczenie owiec" T. Harrisa, ale to chyba nie do końca jest horror. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Horrory też omijam, bo ich lektura wydaje mi się pozbawiona sensu. Czytać/oglądać coś po to, żeby się pobać - nieporozumienie.;)
      Być może za jakiś czas przeczytam coś jeszcze Kinga, ale chwilowo muszę jednak zmienić gatunek. Niemniej uważam, że napisanie powieści grozy wymaga sporych umiejętności - łatwiej jest jednak wzruszyć niż rozbawić czytelnika.

      Usuń
    2. Z kryminałami podobnie. Myślę, że nieźle się trzeba nagimnastykować, żeby napisać przekonywujący i trzymający w napięciu.

      Usuń
    3. Też tak myślę. I to jest coś, czego pewnie można się nauczyć na osławionych kursach twórczego pisania.;) Choć wrodzonego talentu nie wykluczam.

      Usuń
    4. Z tego rysunku wynika jednoznacznie, że wrodzony talent Kinga objawił się bardzo wcześnie. :D

      Usuń
    5. To całkiem możliwe.;) Rysunek przedni.;)

      Usuń
  7. Tylko w jednym się z Tobą nie zgodzę: ze w książce niewiele jest Oswlada. jeśli o mnie chodzi, opisy scenek z życia Oswalda były stanowczo najbardziej nużącą częścią książki. Poza tym faktycznie, tytuł idealnie wpisuje się w nurt sentymentalnej tęsknoty za latami 60 tymi. Ta lektura to też świetny pretekst do refleksji dla tych, co lubią "gdybac". To optymistyczne przekonanie, że na pierwszy rzut oka pozytywniejsze wydarzenia w przeszłości, mogłyby mieć tylko gorsze rezultaty w teraźniejszości, potrafi nieźle podleczyć nawyk przeżuwania tego, co było i minęło. W sumie niezły pageturner :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie twierdzę, że Oswalda jest niewiele, ale że nie znajduje się w centrum uwagi czytelnika. Wątek Dallas zaczyna się na dobre równo w połowie książki, sprawdzałam.;) We fragmentach poświęconych Oswaldowi najbardziej interesowała mnie jego żona i matka, bardzo ciekawe postacie.
      Całkowicie się z Tobą zgadzam w kwestii gdybania - teraźniejszość zmodyfikowana a la King zaskakuje, ale też daje do myślenia. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.;)

      Usuń
  8. bardzo ciekawie napisałaś

    Oswald to postać bardzo zagadkowa i często sprzeczna do dziś jego motyw nie wyjaśniony
    2 tygodnie przed zamachem Oswald odwiedził ambasady Kuby i Sowietów w Meksyku

    http://www.klru.org/episode/frontline/who-was-lee-harvey-oswald/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałabym, że był człowiekiem z zaburzeniami, ale bazuję na różnych artykułach, filmach i zdjęciach. Zastanawia mnie jego uwielbienie dla komunizmu, zwłaszcza że przebywał w ZSRR i miał okazję przyjrzeć się mu z bliska.
      Dzięki za link.

      Usuń
    2. Tak na pewno miał zaburzenia - zupełnie nie da się zrozumieć motywu zbrodni .. ale jest tak wiele pytań Oswald rozdawał ulotki pro-Castro w Nowym Orleanie i chciał dołączyć do 'rewolucji' a adres na ulotkach był do ultraprawicowej organizacji chcącej obalić Castro ... Marina też kilka razy zmieniała swoją opowieść .. nie wiem czy istnieje w polskim przekładzie ta książka :

      http://www.amazon.com/Marina-Lee-Tormented-Obsession-Assassination/dp/1586422162

      Usuń
    3. To niesamowite, że sprawa do dzisiaj budzi tyle wątpliwości, choć zapewne jest to spowodowane utajnieniem materiałów. Podobno policja i FBI popełniły dużo błędów, także w okresie przed zamachem, kiedy Oswald był inwigilowany. Ciekawa jest też kwestia jego zabójstwa przez Ruby'ego (nomen omen gościa z Sokołowa Podlaskiego;)) - kolejny dziwny osobnik.
      Książki u nas niestety nie ma, ale poszukam innych materiałów w sieci. King w posłowiu do powieści wyrażał się o niej z dystansem.

      Usuń
    4. a to ciekawie z Ruby'm ( a właściwie Rubinsteinem) tak myślałem, że jak bardzo wiele ludności pochodzenia żydowskiego wywodził się albo z Niemiec przed wojną albo Europy Wschodniej ...
      masz całkowitą rację, że jest bardzo wiele pytań dla CIA i FBI ... CIA do dziś jeszcze nie otworzyła archiw o Oswaldzie (a śledziła go w Meksyku np) .. ówczesny Dyrektor CIA (w filmie, który Ci przesłałem to co mówi wydaje się mało wiarygodne) zataja sprawy .. po latach te archiwa zostaną odtajnione ale myśle, że niewiele wyjaśnią .. jeśli CIA ma coś na sumieniu (a jest to jedna z teorii spikowych, której nie można obalić) to byłby to niesamowity kryzys w Waszyngtonie i najpewniej koniec tej agencji a tego żaden Prezydent nie będzie chciał (bo to znaczy hulaj dusza dla wszelkich terrorystów i wielkie zagrożenia dla Stanów) ..

      inna sprawa to FBI .. a raczej państwo w państwie pod dyktaturą J Edgara Hoover'a (jeśli masz okazję poczytać o nim to jest o kim) przez prawie 40 lat ! co jest niesamowite w Stanach .. Hoover by 'nietykalny' . .miał 'haki' na wszystkich polityków i Prezydentów .. wiedział o każdych brudnych sprawkach czy romansach itd .. wszyscy się go bali ... miał też wiele 'haków' na JFK (co oczywiście nie było takie trudne :^) )

      JFK miał wielu wrogów jako liberał z Bostonu - wiele konserwy z Południa histerycznie nie lubiło go ..a po interwencji wojsk federalnych w Alabamie w sprawie desegregacji .. po prostu był na południu nienawidzony przez wielu
      sprawa z równością praw dla kolorowej ludności była dosyć skomplikowana dla JFK .. ociągał się z interwencją rządu federalnego w Alabamie czy gdzie indziej bo potrzebował głosów Demokratów z Południa .. ale jednak w końcu zdecydował się na interwencję i zaproponował prawo o desegregacji choć utknęło w Kongresie .. myślę, że wierzył w równość praw ale jednak trzymał pewien dystans to Dr Kinga (Bostońscy Demokraci w tamtych czasach raczej nie maszerowali by z Dr Kingiem w marszach :^) ) ...
      .. to LBJ po śmierci JFK i kontynując wizję JFK dał radę ominąć konserwę w Kongresie i wprowadzić w życie prawa o pełnej równości ludności kolorowej ...tu w Stanach jest taka tradycjia, że nowe prawo Prezydent podpisuje wieloma piórami na pamiątkę .. LBJ po podpisaniu prawa o całkowitej desegregacji ofiarował pióra dla Dr Kinga ale też dla Roberta Kennedy (był Prokuratorem Generalnym) choć Robert i LBJ bardzo siebie nie lubili wielka szkoda Johna .. był niezwykłym prezydentem ..

      z tych wszystkiich teorii spiskowych jedno mnie tylko bulwersuje .. dlaczego pozwolono mu jechać w otwartej limuzynie przez miasto gdzie miał wielu wrogów a jeśli nawet to dlaczego agenci ochrony zamiast być na stopniach jego limuzyny i chronić go swym ciałem jechali kilkanaście metrów za nim ...

      Usuń
    5. Myślę, że pewnych rzeczy lepiej nie odtajniać, niektóre fakty mogłyby zbyt mocno poruszyć społeczeństwo. Poza tym nie jestem pewna, czy odtajnienie sprawy zabójstwa JFK będzie jeszcze miało kolosalne znaczenie np. za 20 lat. CIA i FBI na pewno i tak niejedno mają na sumieniu.;(
      Przyznam, że historii USA nie śledzę z uwagą, ale to, co piszesz o Hooverze zachęca do szperania. Praca dla ośmiu prezydentów to duże osiągnięcie, pomijam tu czarne strony. Czy film 'J. Edgar' Eastwooda warto obejrzeć? Zdaję sobie sprawę, że to rozrywka, nie dokument, ale może daje pojęcie o postaci?
      To ciekawe, co piszesz o JFK w kontekście forsowania równych praw. Na pewno mógł być ością w gardle dla wielu polityków (i obywateli), na dodatek dość młody, przystojny i raczej bon-vivant.;) Zresztą cała ich rodzina jest ciekawa.
      Mnie też zastanawiała sprawa ochrony podczas przejazdu w Dallas. Może procedury bezpieczeństwa w latach 60. nie były tak surowe jak obecnie?

      Usuń
    6. Myślę, że warto obejrzeć J Edgar ..ukazuje mechnizmy które pozwalają ludziom takim jak Hoover doskonale funkcjonować w demokracji .. jestem liberałem z przekonanie i wiele metod Hoover mnie bardzo razi .. oczywiście trzeba spojrzeć na tą postać w konekście jego przeciwników czy to zorganizowanej wszechmocnej przestępczości (która być może wymagała bezwględności w tępieniu) a potem w kontekście KGB po drugiej stronie .. być może łatwo to teraz oceniać z perspektywy dzsiejszych czasów ..
      mieszkam w Stanach od 23 lat i interesuję się ich historią o której mało wiedzialem przed przybyciem tutaj .. choc krótka jest fascynująca poprzez od samego początku fundamentalne pytanie o wolność i równość i jednostek i poszczególnych stanów .. Amrykanie zmagali się z demoktracją wtedy jeszcze kiedy w Europe rządzili cesarzowie, kajzerowie, carzy a potem 'wodzowie' co kończyło się zazwyczaj katastrofalnie ....przy wszystkich swoich cieniach i blaskach demokracja amerykańska jest pasjonującym ciagle żywym i ewolującym organizmem w dużej mierze nadal wpływającym na losy innych demokracji na świecie .. i przy jej wszystkich bolączkach moim zdaniem jest dużo lepszym rozwiązaniem niż komunizm chiński czy rosyjska pseudo-demokracja
      JFK w pewnym sensie był właśnie odzwierciedleniem blasków i cieni demokracji amerykańskiej .. jako jedyny prezydent cieszy się pośmiertnie estymą ponad 90% społeczeństwa co jest aż nie do wiary w mocno spolaryzowanym społeczeństwie

      Usuń
    7. W wolnej chwili na pewno obejrzę. Może przypomnę sobie jeszcze JFK Stone'a, żeby sprawdzić, czy film się zestarzał.
      Historia USA jest niewątpliwie ciekawa, sam okres powojenny starczyłby mi na całe życie. Za Amerykanami nie przepadam, choć doceniam niektóre działania. Na amer. demokracji być może i my moglibyśmy skorzystać, tylko co by to było, gdyby wprowadzić dwupartyjny system? Już sobie wyobrażam ten krzyk.;(
      90% poparcia/sympatii dla JFK? Niebywałe! W moich oczach dyskredytuje go same romanse z MM (prawie jawne), a przecież to kropla w morzu.

      Usuń
    8. ach te romanse :^) .. po pół wieku te wszelkie romanse to tylko notka uboczna a człowiek, jego wizja i legenda pozostaje .. romanse dodają mu tylko koloru .. JFK był obdarzony błyskotliwą inteligencją i był przystojny podobał się kobietom miał pewien magnes w sobie co nawet jego przeciwnicy przyznawali ..
      moim zdaniem tak się akurat składa, że najciekawsi ludzie w historii (czy to pisarze, czy artyści czy inni i to obywojga płci) mieli coś w sobie coś nietuzinkowego co przyciągło do nich także romantycznie/seksualnie ..gdyby nie-romansowanie było jakiś kryterium oceny postaci to pozostali by li tylko sami bezbarwni nudziarze (oczywiście myślę, że można by znależć wyjątki :^))) )

      .. system dwupartyjny nie został przez nikogo wprowadzony jest raczej naturalnym rezultatem mandatów większościowych znancyh głównie z tradycji demokracji brytyjskiej (UK, Australia, Stany) .. ten system nie jest tak monolityczny jakby się to mogło wydawać bo posłanki/posłowie tak napradę odpowiadają tylko przed wyborcami i mają przez to dużo silniejszą pozycję niż gdyby byli 'z przydziału z partii' .. nie obowiązuje dyscyplina parlamentarna choć oczywiście w praktyce różnie to bywa ale często trzeba szukać poparcia u posłów 'z przeciwka' ... można by pisać rozprawy doktorskie o wadach i zaletach systemów mandatów poselskich większościowych czy proprocjonalnych ale moim zdaniem nie ma łatwej odpowiedzi bo to zależy od kultury i historii krajów czy narodów

      a ze Stanami to jest często tak, że jest kraj niby 'znany' z filmów czy sensacyjnych wiadomości i często w Europie pokutują różne stereotypy dopiero mieszkając tutaj można uświadomić sobie jak zróżnicowane w poglądach jest to społeczeństwo choć na pewno patriotyzm jest tutaj uniwersalny .. ja często spotykam się ze stereotypami Euopejczyków czy Polaków i śmieje się z nich bo nie ma sensu brać ich poważnie ..

      pozdrawiam bardzo ciepło :^)

      Usuń
    9. Święta nie jestem, ale od głowy państwa oczekuję, że będzie świecić przykładem, w końcu reprezentuje kraj przed rodakami i na arenie międzynarodowej. Skłonność do romansów świadczy o słabości charakteru (że o chwiejnych zasadach moralnych nie wspomnę), a to niestety rzutuje na całościowy wizerunek - przynajmniej w moich oczach.;( A że podobał się kobietom? Cóż, podobno władza działa jak afrodyzjak, nie tylko na mężczyzn.
      Rozumiem, że każdy ma coś na swoim sumieniu, wielu znanych - również. Nie uważam jednak, że sława powinna usprawiedliwiać słabości. I to jest dla mnie kolejny amerykański paradoks - z jednej strony społeczeństwo purytańskie, na banknotach drukuje się hasło 'In God we trust', a na grzeszki urzędników państwowych patrzy się przez palce, o czym świadczy także Twoja wypowiedź. JFK nie był cudzołożnikiem (jak to brzmi;)), ale po prostu "lubił kobiety", prawda?:(

      Masz rację co do stereotypów, filmy zrobiły swoje. Moją niechęć do Amerykanów wzbudzają ich ciągoty do interwencji w różnych rejonach (szczególnie tych roponośnych). Nikt mnie nie przekona, że chodzi tylko o utrzymanie pokoju na świecie.;(
      Tak czy inaczej, bardzo Ci dziękuję za opinię - cenną ze względu na Twoje doświadczenia z pierwszej ręki.;) Również pozdrawiam.

      Usuń
    10. wiara jest ważna dla wielu w Stanach ale jest to też kraj z bardzo silnym oddzieleniem religji od państwa ..tak było od początku od Waszyngtona, Jefferesona, Hamiltona bo przecież jest tutaj tak wiele różnych religji
      :^) rozumiem, że romanse mogą niesmaczyć .. choć to często hipokryzja . człowiek jest istotą seksualną i romantyczną .... oczywiście można znależć przykłady na słabe charaktery ale wybitni ludzie potrafią życ w wielu wymiarach .. akurat JFK wykazał się nerwami ze stali w trakcie konflktu z Chruszczowem o rakiety nuklearne na Kubie .. Chruszczow myślał, że młody niedoświadczony i kochliwy JKF ulegnie presji a tu nic takiego .. można by właściwie powiedzieć, że od tego momentu komuchy zaczęli się powoli zwijać ta agonia trwała jeszcze 25 lat ale się dokonała .. z innych znanych postaci, o których czytałem gen. Ike Eisenhower miał romans w czasie lądowania Aliantów w Normandii ale wyzwolił Europę Zachodnią od faszyzmu a potem był pierwszym dowódcą NATO i zatrzymał Stalina w ryzach

      .. rozumiem i słyszałem w Polsce czy w Europie opinie o tych interwencjach Stanów o 'ropę' .. niestety jest to troszkę brak wiedzy .. Stany dzięki postępom technologii łupkowej są prawie samowystarczalne energetycznie a ropy z Bliskiego Wsch prawie nie importują to Europa, Japonia, i Chiny tam się zaopatrują .. oczywiście Stany mają swoje strategiczne interesy a jednym z tych nienaruszalnych jest poparcie dla Izraela ..
      długo można by debatować o ropie w Korei (gdzie zginęło bardzo wielu Amerykanów w obronie Korei Płd), Wietnamie, Afganistanie, Panamie czy Kosowie ale jej tam akurat nie ma :^))..np. interwencja Clintona w Kosowie była całkowicie humanitarna (bez obrony interesów strategicznych) i następstwem całkowitej niemocy europejskiej zatrzymania ludobójstwa Milosevica ,.

      jest też oczywiście sprawa Iraku .. wojny którą Bush Jr okłamał opinię publiczną tutaj w Stanach .. moim zdaniem to była vendetta Busha Jr za to, że Saddam próbował zabić w zamachu Busha Sr. ..wojna niepotrzebna choć przyznam, że chemiczny Saddam skończył tak jak powinien był skończyć ...a teraz mamy Iran .. ale chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby być szantażowany atomowo przez jakiegoś tam oszołoma ajatolacha .. wystarczy już Putin szantażujący gazem (a jak to wyglada to teraz dobrze widać na Ukrainie i tylko trzymam kciuki, że Polska się uwolni od zależności od 'cara' gazowego)

      wiem oczywiście, że będzie mi trudno przekonać do powyższcyh obserwacji zza oceanu ale jesteś bardzo oczytana więc jest interesująco podyskutować :^)
      serdecznie pozdrawiam :^)

      Usuń
    11. rozumiem, że romanse mogą niesmaczyć .. choć to często hipokryzja Hipokryzją nazywasz niepochwalanie romansów? Zdrada zawsze pozostanie zdradą, obojętne czy będzie to zdrada partnera, dziecka, przyjaciela czy kraju. Sukcesy w życiu zawodowym nie są dla mnie żadnym usprawiedliwieniem. Równie dobrze moglibyśmy mówić, że XY co prawda katuje żonę i dzieci, ale przecież uratował krajową gospodarkę.

      Z tego, co kojarzę, podczas wojny w BiH Amerykanie dość długo zaledwie przyglądali się wydarzeniom, zanim przystąpili do konkretnych działań. Lepiej wykazują się jednak w rejonach roponośnych, choć może, jak twierdzisz, chodzi o Izrael.;) Jedno jest pewne: amerykańskie interwencje wyglądają inaczej z perspektywy Europy i Ameryki.

      Obawiam się, że gosp. uniezależnienie się Polski od Rosji długo pozostanie jeszcze naszym marzeniem. Putin ma bardzo silną pozycję i nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja uległa wkrótce zmianie. Mnie cieszy, że zwykli obywatele rosyjscy coraz częściej głośno protestują i budzą się z letargu.

      Podyskutować zawsze warto, nawet jeśli ma się odmienne zdania.;) Również pozdrawiam.

      Usuń