„Fresk” Magdy Szabo to bezsprzecznie dobra powieść. Nawet bardzo dobra, jeśli nie miało się do czynienia z innymi utworami tej autorki, a zwłaszcza z późniejszym o dwa lata „Świniobiciem” (1960). Obie książki są bowiem do siebie bardzo podobne – chwilami miałam wrażenie, że ich bohaterowie mieszkają w bliskim sąsiedztwie i doskonale się znają.
Za sprawą „Fresku” ponownie trafiamy na węgierską prowincję lat 50-tych, problemy bohaterów wydają się dziwnie znajome: niespełnione miłości, małżeństwa z rozsądku, konflikty międzypokoleniowe, klasowe i ideologiczne. Najbardziej uderza rozpad więzi rodzinnych; członkowie rodzin Mathe i Kun żyją stadnie, ale - poza nielicznymi wyjątkami – pozostają sobie obcy. Oczywiście na własne życzenie, ponieważ wolą snuć domysły na temat bliskich niż podjąć rozmowę.
Co myślą bohaterowie, czytelnik wie dokładnie, jako że w „Fresku” Szabo zastosowała polifoniczność – zabieg wykorzystywany w kolejnych książkach wielokrotnie. Głosu udzieliła wszystkim osobom dramatu, w przeważającej części odstręczającym typom: co drugi to zazdrośnik albo hipokryta, co trzeci zgorzknialec. Najbardziej dostaje się dwóm duchownym oraz młodemu komuniście, odmalowanym wyjątkowo grubą kreską. Pisarce dobrze udały się natomiast postaci kobiece – od kilkuletniej, bystrej Zuzanki po zniedołężniałą prababkę rozpamiętującą lepsze czasy.
Przyznaję, że historia Annuszki, która przyjeżdża w rodzinne strony na pogrzeb matki po dziewięcioletnim wygnaniu z zimnego, surowego domu, jest wciągająca. Mniej przyjemne jest już niestety odnotowywanie chwytów dobrze znanych z innych powieści Szabo. Jeszcze nie szablon, ale sprawdzone wzorce. W dużych odstępach czasu na szczęście nadal cieszą.
___________________________________________________________
Magda Szabo Fresk przeł. Jan Ślaski, Czytelnik, Warszawa 1960
Miałem już okazję zapoznać się z przedstawicielami prozy węgierskiej, ale panią Szabo kojarzę wyłącznie ze słyszenia oraz recenzji znajomych blogerek (oprócz Ciebie, o jej powieściach pisał również koczowniczka, tak mi się przynajmniej wydaje). Recenzowana pozycja sprawia wrażenie co najmniej interesującej. A z tymi wzorcami to ciężkich orzech do zgryzienia - każdy pisarz z biegiem czasu wyrabia sobie swój niepowtarzalny styl i chyba nie jest łatwo powstrzymać się od stosowania czegoś swojego i sprawdzonego :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, wielu pisarzy pisze wciąż tę samą powieść. Niestety podobieństwa Fresku do Świniobicia wydały mi się zbyt duże.;( Pocieszam się, że - sądząc po opisach - Staroświecka historia Szabo jest nieco inna.;)
UsuńA Szabo warto poznać, chociaż wyrywkowo.
A ja sobie pluję w brodę, bo zacząłem kiedyś czytać Fresk, spasowałem i wymieniłem książkę :( Teraz już tylko tej mi brakuje w kolekcji Szabó.
OdpowiedzUsuńStaroświecka historia zaś jest znakomita.
Nie spodobał Ci się początek? Wydawało mi się, że w tę książkę Szabo wchodzi się wyjątkowo gładko.;)
UsuńCzy masz również "Sarenkę"? Ta jest prawie nie do zdobycia. Ale jeśli napisana tak jak Fresk i Świniobicie, to bez żalu ją sobie daruję.
Znałem wtedy tylko Abigel, więc czułem się rozczarowany. Sarenkę mam, o ile pamiętam, nieczytaną jeszcze. Ponoć lepsza od Fresku.
UsuńDopytuję o o Sarenkę, bo pamiętam, że główna bohaterka Pestki ją czytała.;) Może kiedyś jeszcze dam jej szansę, oby biblioteka nie przeznaczyła jej na makulaturę.
UsuńO, to tego detalu z Pestki nie zauważyłem. Skoro bohaterka czytała, to pewnie i Kowalska, widać jej się podobało.
UsuńZ takiego założenia właśnie wychodzę.;) Ale może dla odmiany przypomnę sobie szczenięce lata i przeczytam Tajemnicę Abigel.
UsuńAbigel zawsze dobra, parę tygodni temu skończyłem powtórkę :)
UsuńZnam tylko serial, więc dla mnie to będzie prawie nowość.;)
UsuńTo zazdroszczę pierwszego razu :D
UsuńZnam to uczucie, to taka zdrowa odmiana zazdrości.;)
UsuńŚrednio zdrowa :)
UsuńPrzecież mam tysiące innych książek do obadania, na pewno wiele z nich jest świetnych.;)
UsuńAle może nie być wśród nich drugiej Abigel :P
UsuńMoże być za to coś lepszego.;)
UsuńMoże, ale to jednak nie to samo.
UsuńWiadomo - nic dwa razy się zdarza.
UsuńZgadzam się z Zacofanym w Lekturze, Staroświecka historia to znakomita powieść. Ale zaczyna się w sposób bardzo nudny, przez pierwsze kilkadziesiąt stron się męczyłam. I nagle, gdy autorka zaczęła opowiadać o strasznym dzieciństwie Lenke, książka stała się pasjonująca.
UsuńJedyne, co mi się trochę nie podoba w książkach Szabo, to nadmiar niemiłych postaci.
Życie jest pełne niemiłych postaci :D
UsuńZgadzam się, ostatnio miałam okazję się o tym przekonać ;)
UsuńCzyli książki Szabo są ściśle związane z życiem :)
UsuńAle to te "niemiłe" postacie popychają zazwyczaj akcję i wyzwalają w czytelniku emocje. Wolę paskudników od niewydarzonych cimci-rymci.
UsuńMoja skromna znajomość prozy Szabo (cztery powieści, z czego najlepsze moim zdaniem to obok Staroświeckiej historii Zamknięte drzwi) utwierdza mnie w przekonaniu, iż postacie kobiece zdecydowanie lepiej pisarce "wychodzą" :).
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, nawet zołzy są u niej bardziej wyważone i prawdziwe.
UsuńDawno, dawno temu czytałem Fresk:) Dzięki, że mi o tej książce przypomniałaś, bo chyba czas żeby sięgnąć po nią kolejny raz:)
OdpowiedzUsuńAleż proszę bardzo.;)
Usuń