Dążenie do kompletności sprawia, że tęsknimy za poszukiwaniem, za zgłębianiem tego, co nierozpoznane, i bez końca rozwodzimy się nad potrzebą nowości i ucieczki. W tym kontekście nienazwane i porzucone miejsca - zarówno odlegle, jak i te, które mijamy każdego dnia - zyskują romantyczną aurę. Nawet w gruntownie zbadanym świecie odkrywanie wcale się nie kończy; po prostu musi zostać wymyślone na nowo. [s. 16]
„Poza mapą” jest dobrym dowodem na to, że odkrywanie świata nie ma końca. W czasach, kiedy biura podróży oferują wyjazdy na bodaj każdy kontynent, Alastair Bonnett wziął pod lupę miejsca nieoczywiste i mało (przynajmniej jak dotąd) atrakcyjne dla turystów: ukryte lub wymarłe, ziemie niczyje, pływające wyspy, enklawy oraz miejsca o specjalnym statusie.
Najbardziej zafrapowała mnie ta ostatnia kategoria, obejmująca m.in. magazyn wolnocłowy w Genewie, międzynarodową przestrzeń powietrzną, więzienie CIA w Bukareszcie oraz bazę wojskową Camp Zeist. Standardowe reguły nie mają w tych miejscach zastosowania, zdarza się, że rządy prowadzą tu działania dość tajemnicze i/lub niedozwolone w innych okolicznościach. Nasuwa się pytanie, ile podobnych tworów może znajdować się w naszym kraju.
Równie ciekawy wydał mi się rozdział o ukrytej geografii, do której autor zaliczył miejsca tak zwyczajne jak lisia nora oraz te całkowicie niezwyczajne czyli struktury zamknięte (kompleks produkcyjny plutonu Żeleznogorsk), trudno dostępne (podziemne miasta Kapadocji) lub zaskakujące ze względu na infrastrukturę (Cmentarz Północny w Manili zamieszkany przez okoliczną biedotę).
Bonnett opisał 47 lokalizacji, w większości mało znanych i chwała mu za to. Pokazał, jak ważnym aspektem ludzkiej tożsamości jest miejsce, choć obecnie pojęcie to często się deprecjonuje i zastępuje ideą przestrzeni. „Poza mapą” to bardzo dobra książka, dająca bodziec do dalszych poszukiwań, a może nawet i wycieczek.
____________________________________________________
Alastair Bonnett Poza mapą. Utracone przestrzenie, niewidzialne miasta, zapomniane wyspy, dzikie miejsca, tłum. Jacek Żuławnik, Dom Wydawniczy PWN, Warszawa 2015
O kurczę,to chyba pierwsza tego rodzaju książka, na którą nabrałam ochoty. Czyżby okazało się, że można pisać w sposób inny, bardziej atrakcyjny (mniej atrakcyjny) o podróżach?
OdpowiedzUsuńMożna pisać inaczej, jeśli jest się profesorem geografii społecznej.;)
UsuńKusisz, kurczę.
UsuńBo warto.;)
UsuńO, brzmi świetnie. Idę jutro przeszukać bibliotekę. Lub księgarnię. Bardzo lubię takie nieoczywiste opowieści o różnych miejscach. Coś innego niż kolejna Pawlikowska na przykład (nie cierpię, nie cierpię).
OdpowiedzUsuńJa też lubię takie opowieści, zwłaszcza że Bonnett zwraca uwagę na wiele ciekawych rzeczy. Powoduje, że człowiek zaczyna rozglądać się wokół siebie i przyglądać okolicy.;)
UsuńPawlikowskiej nie czytałam, nie ciągnie mnie do "autorów", którzy najpierw zaistnieli w telewizji. Wydaje mi się, że w ich przypadku książki to zwykłe odcinanie kuponów.
Brzmi bardzo ciekawe! Lubię takie nieoczywiste podróże. Google też mi mówią że pan Bonnett ma na koncie już kilka takich książek, więc jest co odkrywać! Szkoda tylko, że polskie wydanie podoba mi się bardziej...
OdpowiedzUsuńPrawda, że polskie wydanie ma ładniejszą okładkę od angielskiej?;) Zawartość też atrakcyjna, więc zachęcam do lektury. Można ją czytać na wyrywki, co też jest cenne.
UsuńPrawda:) I na pewno jest porządniej wydane! Coraz częściej zauważam, że wiele angielskich książek po prostu się rozmazuje, więc kiedy czytam czuję się jakbym trzymała w ręku gazetę.
UsuńMożna czytać na wyrywki? W takim razie to doskonała lektura na lato!
Co do porządnego wydania mam wątpliwości - okładka jest miękka, na szczęście grzbiet się rozpada.
UsuńZ rozmazywaniem też mam często problem, ale wiem, że to raczej z powodu wilgotnych rąk (czyżby z wrażenia wywołanego lekturą?:))) Tak czy inaczej, nie lubię tego.;(
"Poza mapą" - ogromnie podoba mi się już sam tytuł tej książki. Lubię wszelakiej maści publikacji, które uczą, że wyprawa, zwiedzanie, podróż to nie tylko biuro podróży, zorganizowana wycieczka, przewodnik, itd. Dobrze jest kierować się własnym nosem, wyczuciem, ciekawością i zwiedzać to, o czym się nie mówi, o czym się nie wspomina :)
OdpowiedzUsuńNajciekawsze jest to, że wiele z opisanych miejsc nie da się - z różnych względów - zwiedzić. Ale też nie w każde powinno się jechać, bo są zbyt niebezpieczne np. Wyspa Sentinel.
UsuńWalor poznawczy tej książki jest duży, więc polecam z czystym sumieniem.;)
Zapowiada się bardzo interesująco i jak "obrobię" się z moimi obecnymi lekturami to na pewno po nią sięgnę:)
OdpowiedzUsuńZachęcam, bo książka jest wyjątkowo udana: i inteligentna, i ciekawie napisana.
Usuń