wtorek, 12 czerwca 2018

Fini

Gdyby nie Kot Jeleński, o Leonor Fini (1907-1996) raczej długo bym nie usłyszała. W 2011 r. w stołecznym Muzeum Literatury zorganizowano wystawę poświęconą tej jakże osobliwej parze, którą przez 35 łączył bliski związek. W rzeczywistości razem z włoskim malarzem Stanislao Lepri tworzyli artystyczno-uczuciowy trójkąt, jakich mało. Ale też trzeba powiedzieć, że sama Fini była postacią niepospolitą.


Przede wszystkim była malarką – autorka odrealnionych, niepokojących obrazów (do obejrzenia TU), z uporem broniąca się przed mianem surrealistki. Poza tym osoba, która lubowała się w prowokacjach i przebierankach – zakładanie kostiumów własnego pomysłu traktowała jako akt twórczy. Wykazywała szczególną słabość do motywów zwierzęcych – piór, ogonów, zębów, rogów, stąd tyle dziwnych masek i kreacji na jej fotografiach. Przepadała za kotami, stąd przydomek Gattora (od hiszpańskiego gato).

Fini dość szybko stała się częścią paryskiej bohemy: Dior pomógł zorganizować wystawę jej płócien, Cartier Bresson chętnie fotografował ją nagą, z Dalim i jego żoną Galą spędzała wakacje. Przede wszystkim jednak tworzyła i to z powodzeniem. Często portretowała znajomych i celebrytów, dla Schiapparelli wymyśliła stosowany do dziś flakon perfum Shocking, niejednokrotnie projektowała też dekoracje teatralne. Jakby tego było mało, podejmowała także próby literackie – w ciągu jednego roku napisała trzy powieści.

Żywiołowa, świadoma swojej indywidualności i twardo krocząca własną drogą – tak można w dużym skrócie scharakteryzować Eleonorę Fini. Była osobowością, jak dla mnie artystką totalną i myślę, że dzisiaj bez trudu odnalazłaby się w zwariowanym świecie show biznesu. Dorota Hartwich bardzo przystępnie pokazała swoją bohaterkę, idąc raczej w stronę reportażu biograficznego niż biografii, ale to nie przeszkadza w poznawaniu Kocicy.

_________________________________________________________________________
Dorota Hartwich, Gattora. Życie Leonor Fini, Wydawnicwo Iskry, Warszawa 2018


6 komentarzy:

  1. Ciekawe, jaką wartość mają stworzone przez nią powieści. Trzy w ciągu roku... Dużo. Dobrzy autorzy raczej nie piszą z taką prędkością. :)
    Z tej trójki – Leonor Fini, Konstanty Jeleński, Stanislao Lepri – dziś chyba najmniej znany jest Jeleński.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, skoro nic o nich nie słychać, chyba nie były wysokich lotów.;(

      Jeleński przyjął na siebie niewdzięczną rolę menadżera, PR-owca i pocieszyciela, może nie miał już czasu na własną twórczość.;)

      Usuń
    2. Ale zdarzają się autorzy/autorki, którzy - brzydko rzecz ujmując - wyrzygują z siebie powieści od dawna zalegające na metafizycznym żołądku. Warto by przeczytać chociaż jedno dzieło Leonor Fini i wtedy wyrobić sobie opinię ;)

      Usuń
    3. Oczywiście są tacy autorzy, a Fini była osobą nadzwyczaj kreatywną, więc mogła chcieć także coś napisać.;)
      Z pobieżnego poszukiwania w sieci widzę, że jej książki nie są od lat wznawiane. Na polski żadnej nie przełożono.

      Usuń
  2. Arcyciekawa postać. Kojarzę ją, już stareńką, z obejrzanego w TV dokumentu o Jeleńskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arcyciekawa, zgadzam się.
      Mam nadzieję, że ten dokument jest jeszcze do zobaczenia gdzieś w sieci.

      Usuń