niedziela, 1 lipca 2018

Pokraka

Gdy się patrzy na tego psa, jest brzydki aż do doskonałości. Jak plująca wodą chimera z Notre Dame. [s. 133]

Pokraka to sympatyczna książeczka o perypetiach autorki, która w spadku po ciotce nazistce otrzymała starego i wysoce nieurodziwego kundla – według małżonka Alice był skrzyżowaniem nietoperza, lisa pustynnego i świni. Paskudny czy nie, Muckie dość szybko wkradł się w łaski rodziny Zuckmayerów, co nie było znowu takie oczywiste – obdarowana nie przepadała za psami i nie miała żadnego doświadczenia w opiece nad zwierzakami. Na dodatek – jak się wkrótce miało okazać – wszystkich czekały liczne podróże.


Ponieważ Zuckmayerowie nie byli zwolennikami Hitlera, a Carl, autor sztuki Kapitan z Köpenick uważany był wręcz za element niepożądany, podjęli decyzję o wyjeździe z Wiednia. W rzeczywistości była to ucieczka – sytuacja polityczna stała się zbyt napięta, by mieć jeszcze nadzieję na spokojne życie w Austrii. Wydostać się z Europy nie było już łatwo, na szczęście autorka z mężem i córkami krótko przed 1 września 1939 r. znalazła się w Stanach Zjednoczonych. Pies państwu oczywiście towarzyszył i dzielnie znosił trudy licznych przeprowadzek, choć może trzeba na to spojrzeć z innej strony – w rzeczywistości to Alice musiała się mocno nagimnastykować, aby przewieźć schorowanego Muckiego przez Szwajcarię, Holandię i Francję aż za ocean.

Alice Herdan-Zuckmayer opisała swoje przeżycia lekko i z humorem, ale między wierszami wyraźnie daje się odczuć narastający strach i determinację, by uciec. Mnie w Pokrace najbardziej urzekł proces „układania” właścicielki przez jej podopiecznego (tak, tak, to nie błąd), bo trzeba podkreślić, że autorka musiała wielu rzeczy się nauczyć. I jak na osobę rzekomo nielubiącą psów, podeszła do obowiązku odpowiedzialnie i z sercem. Zapewne również dlatego tę bezpretensjonalną historię czyta się z przyjemnością.

_______________________________________________________
Alice Gerden-Zuckmayer, Pokraka. Dzieje osobliwego spadku
przeł. Feliks Przybylak, Wyd. Czytelnik, Warszawa 1976

24 komentarze:

  1. Ciotka nazistka! Chcę to przeczytać :) Aż dziw, że udało im się wyjechać z psem, i że w ogóle wzięli ten wariant pod uwagę, zważywszy wszystkie utrudnienia i obostrzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Nie wiem, ile w tej książce jest prawdy, bo załatwienie świadectwa zdrowia dla psa trwało niezwykle krótko. Tak czy owak, to lektura przyjemna i interesująca, taki głos z zupełnie innego świata.

      Usuń
    2. Świadectwo zdrowia to raczej od ręki, ale że ich po kwarantannach nie szargali albo w ogóle przepuszczali ze zwierzakiem. Ale może kiedyś przepisy były łagodniejsze niż teraz.

      Usuń
    3. Po trosze był przemycany, ale jak, to już sam sprawdzisz.;)
      Na pewno przepisy były łagodniejsze, może ze względu na sytuację polityczną na co innego zwracano uwagę.

      Usuń
    4. No, jak przemycany, to od razu robi się realniej. Już sobie wrzuciłem książkę do schowka na allegro, żeby mi nie umknęła.

      Usuń
    5. Przeczytać nie zawadzi. szkoda, że nie przełożono kontynuacji - o życiu Zuckmayerów w Stanach, bo niewątpliwie było o czym pisać.

      Usuń
    6. To już mogło być niezbyt politycznie słuszne :D

      Usuń
    7. Obawiam się, że możesz mieć rację.;(

      Usuń
    8. Jakby co, Farma w Górach Zielonych dostępna na amazonie, chociaż ebuk za prawie 13 dolców to ciut dużo.

      Usuń
    9. Tak, przyglądałam się. Cena za wysoka, ale może gdzieś kiedyś trafi się taniej.

      Usuń
    10. Pewnie papier wyszedłby taniej, ale tu cena wysyłki będzie zaporowa :(

      Usuń
    11. Jak tak przeczytałem o przemycaniu zwierząt, to od razu mi się przypomniała akcja z kotem z "Arystokratki ..." Bočka :P A sam tytuł też zapisuję.
      PS. Niestety nie ma w katalogu mojej WBP :(

      Usuń
    12. Z kotem, powiadasz? Jako kociara muszę sprawdzić.;) W którym to tomie?
      Tak, książka jest w niewielu bibliotekach, kto by chciał teraz takie starocie trzymać.;( A przecież w Serii z Kotem całkiem fajne rzeczy się ukazywały.

      Usuń
    13. Pierwszym. Rzecz dotyczy bezkosztowego transportu zwierza z USA na nową miejscówkę w Czechach :)
      Z własnego poletka wiem, że księgozbiór rośnie, ale niestety nie pomieszczenia do jego przechowywania. Dlatego biblioteki brakują starocie, nawet jeżeli są wartościowe. Sam mam w pudłach uratowanego przed przemiałem Boya :) Z serii czytałem Burgesa, ale NIC nie pamiętam. Po przejrzeniu otchłani netu stwierdzam, że kiedyś miałem w stopce cytat z. "Jeżeli nie ma się innego powodu do małżeństwa, wcale nie najgorszy jest ten, że to dobry sposób, by było ciepło w łóżku.". I proszę bez freudyzmu :D

      Usuń
    14. Wiem, wiem, zbiory rosną, nawet u czytelników, i wtedy trzeba robić miejsce ne nowe rzeczy. I masz rację, dzięki temu pozbywaniu się można trafić na fajne książki za bezcen.

      Tego Burgessa nie czytałam, tytuł zachęcający. Z Serii z Kotem polecić mogę Drabble (Klatka latem w ogrodzie). Może wkrótce coś nowego przeczytam, spodobała mi się.

      Usuń
    15. Ja zazwyczaj fazę na jakiś staroć łapię spacerując między bibliotecznymi półkami. Udało mi się w ten sposób przeczytać kilka naprawdę dobrych książek. Muszę wrócić do tego zwyczaju :)

      Usuń
    16. To też, ale od dłuższego czasu sporo fajnych rzeczy znajduję w serii New York Review of Books (niestety zarzuconej u nas) - okazuje się, że wiele pozycji kiedyś u nas się pojawiło w różnych wydawnictwach.

      Usuń
  2. Ha, nie wiem, co kusi mnie bardziej - wspomniana przez Piotra ciotka nazistka, czy pokraczny, brzydki piesek, który zmienia właścicielkę. Bardzo ciekawa wydaje się też koncepcja, by zbliżającą się pożogę ukazać z takiej nieco psiej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upodobania polityczne ciotki zostały delikatnie zaznaczone, więc może lepiej nie nastawiać się na ekscesy.;) Tak czy owak, jest to b. przyjemna książka o psie, choć i tło polit. jest zgrabnie zarysowane. Zachęcam do lektury.;)

      Usuń
  3. Skrzyżowanie nietoperza, lisa pustynnego i świni? Nie umiem wyobrazić sobie tak wyglądającego pieska. :)
    Zapisuję sobie tytuł, lubię sięgać po takie niesłusznie zapomniane książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie potrafię sobie wyobrazić takiego połączenia.;( Tak naprawdę Muckie był psem mało urodziwym, tytuł oryginalny sugeruje bardziej paskudę niż pokrakę.
      Powtórzę się - to książka z zupełnie innego świata. Myślę, że czasem warto przeczytać coś takiego.

      Usuń
  4. Dziś w drodze do pracy widziałam tak paskudnego psa, że w swej brzydocie był aż piękny. A książka bardzo dla mnie - kusi bardzo psim bohaterem i całą historią. Będę szukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarzają się brzydactwa, fakt. U mnie w okolicy jest taki okaz - przyjemna, krótkowłosa psina, ale fatalnie ubarwiona, żal patrzeć.;(
      Książka mimo wszystko sympatyczna, miłośnikom psów (i nie tylko;)) powinna się podobać.

      Usuń