środa, 28 listopada 2018

Jedyna historia

Większość z nas ma tylko jedną jedyną historię do opowiedzenia. Nie chodzi mi o to, że w naszym życiu dzieje się tylko jedno coś: są niezliczone wydarzenia, które przekształcamy w niezliczone historie. Ale naprawdę liczy się tylko jedna historia, którą warto opowiedzieć. Ta jest moja.

Jeśli Julian Barnes pisze powieść o sprawach damsko-męskich, można z góry założyć, że będzie co najmniej niesztampowo. I tak właśnie jest w Jedynej historii – w zasadzie historii miłosnej jakich wiele, ale opowiedzianej w sposób nieprzeciętny.


Mamy przede wszystkim aktywnego narratora, który co chwila zaznacza swoją obecność: wspomina swój wieloletni i pełen pasji związek sprzed pół wieku, obsesyjnie analizuje go i teoretyzuje na temat natury miłości. Najwyraźniej szuka usprawiedliwienia dla swoich grzechów młodości i faktycznie ma się z czego tłumaczyć: jako student wdał się w romans z blisko pięćdziesięcioletnią mężatką, powodując sporo zamieszania w życiu kilku osób.

Tak jak Paul wydaje się sztubacko niedojrzały, tak Susan jest nieprzewidywalna, co świetnie napędza akcję książki – w Jedynej historii chyba nic nie dzieje się zgodnie z przewidywaniami czytelnika. I to ogromnie sobie cenię u Barnesa, podobnie jak błyskotliwie poprowadzoną narrację (każda z trzech części opowiedziana jest z innej perspektywy i w innej tonacji), powracające motywy-klucze oraz interesujących bohaterów drugoplanowych.

To powieść bogata w tropy i gęsta od pytań, zmuszająca do ciągłego wertowania przeczytanych fragmentów. To równocześnie powieść piękna i smutna, która pokazuje jak pierwsza miłość może ułożyć życie na zawsze i jak wybiórczo potrafi działać pamięć. Klasa.

______________________________________________________________
Julian Barnes, Jedyna historia, przeł. Dominika Lewandowska-Rodak
Świat Książki, Warszawa 2018

10 komentarzy:

  1. Ha, kusisz twórczością Barnesa nie po raz pierwszy, a ja ciągle nie znam żadnej z książek autorstwa tego pana. Lubię tego typu pozycje, w których pisarz próbuje zmierzać się z tematem pozornie oklepanym, ukazując przy tym swój literacki kunszt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuszę, bo to świetny pisarz. Jestem na tyle usatysfakcjonowana, że chyba wreszcie sięgnę po jego wczesne powieści.;)
      O tak, opowiedzenie oklepanej historii w sposób intrygujący to jest to.;)

      Usuń
  2. Bardzo lubię Barnesa i znów mam ochotę sięgnąć po jakąś jego książkę. Ostatnio zachwycałam się "Zgiełkiem czasu", a kilka lat temu "Arthurem & George'em". Barnes pisze tak elegancko, kunsztownie, precyzyjnie. "Jedyna historia" najwyraźniej też jest taka i ma piękną okładkę :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - pisze elegancko, to też lubię. "Zgiełk czasu" przede mną, bardzo jestem ciekawa tej książki.
      Co do okładki - rzeczywiście niezła. Ważnie, że nie jest przesłodzona.;)

      Usuń
  3. Barnesa jestem bardzo ciekawa. Myślę, że jeśli podobała mi się Iwasiów, to także jego proza może mi przypaść do gustu. Jak sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszą inaczej, ale myślę, że Barnes Ci się spodoba. Proza z wyższej półki, zdecydowanie.

      Usuń
  4. Przeczytałam kilka książek Barnesa, w tym Zgiełk czasu - dla mnie Perełka. W ogóle jestem zachwycona dobra brytyjską proza, szczególnie Ian Mcewan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Barnesa i mcEwana zawsze można liczyć, choć w przypadku tego drugiego wolę jego wcześniejsze książki. Do tego Murdoch i Lessing. Brytyjska literatura ma zdecydowanie dużo do zaoferowania.;)

      Usuń
  5. Właśnie po raz pierwszy natknelam się na Twojego bloga. Dobry gust literacki :) tak trzymać.

    OdpowiedzUsuń