wtorek, 18 czerwca 2019

Byli sobie raz

O Tadeuszu Konwickim mogłabym czytać dużo i często, bo na ogół prędzej czy później pojawiają się smakowite kąski w postaci anegdot czy kapitalnych wypowiedzi pisarza. Nie inaczej jest w książce jego córki Marii: są zabawne opowiastki o środowisku filmowym i literackim, są i wtręty o legendarnym już kocie Iwanie. „Chytry Litwin” nie jest tu jedynym bohaterem, jako że autorka sportretowała całą swoją najbliższą rodzinę, jak najbardziej zasługująca na uwagę.


O ile o Konwickim i jego protoplastach można było wyłuskać nieco informacji we wcześniejszych publikacjach, to o rodzinie jego żony czyli Lenicach mało się pisało. Szkoda, bo jest o kim: Danuta była uznaną ilustratorką książek dla dzieci, jej brat Jan uchodził za jednego z twórców plakatu polskiego, natomiast ojciec Alfred był malarzem abstrakcjonistą. Familia zacna i niepospolita, bez dwóch zdań. Najbardziej zastanowiła mnie ogólna zażyłość i zgodność, o czym świadczy m.in. cytowana korespondencja, w tym sympatyczne listy Konwickiego do teściów.

Ale może nie ma się czemu dziwić – obu rodzinom bliski był etos inteligencki, hołdowano mało popularnym dziś zasadom. Autorka (bez śladu pretensji) wspomina, że sztandarowym hasłem jej ojca było "Nic nie chcieć i nie mieć nic" i w takim właśnie duchu była wychowywana. Co ponoć trochę mściło się na niej w dorosłym życiu, szczególnie podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, sami Konwiccy zresztą też z trudem odnajdywali się później w realiach polskiego dzikiego kapitalizmu. Częściowo dlatego wydają się tacy swojscy i aż żal kończyć lekturę.

__________________________________________________________
Maria Konwicka, Byli sobie raz, Wydawnictwo Znak, Kraków 2019


12 komentarzy:

  1. Kurczę, Legimi nie wykazuje w abonamencie, a szkoda, bo sobie już naostrzyłem czytelnicze ząbki :( To chyba jakaś straszna nowość, bo ebook tylko w jednej e-księgarni :) To może czekając spróbowałbym samego Konwickiego? Co na początek? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że za jakiś czas będzie i w legimi.;) Książka z maja, więc straszną nowością - jak na nasze realia - nie jest.;)
      Konwicki zawsze w cenie. "Kalendarz i klepsydra" chyba każdemu się spodoba, wywiad "Pamiętam, że było gorąco" tez świetny. To z lżejszych rzeczy, na początek znajomości idealne moim zdaniem.

      Usuń
    2. "Kalendarz ..." o dziwo jest :)

      Usuń
    3. W takim razie życzę przyjemnej lektury.;)

      Usuń
    4. Zacząłem i mam ochotę zapisywać co drugie zdanie, bo ładne. A potem anegdotka z pomyłką z Bratnym :) Już mi się podoba :D Dzięki.

      Usuń
    5. Nie ma za co.;) Konwickiego trzeba promować, bo to dobry pisarz. A anegdot jest tam chyba sporo, więc lektura raczej przyjemna.

      Usuń
    6. O, "Kalendarz i klepsydra" wygląda na bardzo miły dodatek mojego Kindelka ;)

      Usuń
  2. Ech, prozę Konwickiego od dłuższego czasu mam na uwadze, ale jak dotąd nie udało mi się za nią zabrać. Może tego typu książka okazałaby się dobrą motywacją, by szybciej nadrobić zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam, i do tej, i do innych.;) Nie było/nie ma takiego drugiego pisarza jak Konwicki.

      Usuń
  3. Bardzo mi się podoba taka zasada życiowa :). Mam wrażenie, że w krajach pierwszego i drugiego świata największym nieszczęściem ludzi jest właśnie to, że za dużo chcą i za bardzo porównują się do innych, którzy mają więcej (nie widząc tych, którzy mają mniej). Mam znajomą o bardzo niskiej autoocenie, często zdarza jej się wspominać o tym, jakim to jest nieudacznikiem życiowym. Ona, która ma dobrą pracę w zawodzie, cudownego narzeczonego i własne mieszkanie, narzeka na to do mnie, która nie mam nic z tego ;). A to ja jestem tą bardziej zadowoloną z siebie i życia ;). Choć z drugiej strony, gdybym była bardziej niezadowolona, może bym i więcej miała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Apetyt rośnie w miarę jedzenia - podobno.;) Zastanawiam się jednak, czy Konwickim nie było łatwiej hołdować takiej zasadzie: w PRL-u nie było jednak takich możliwości jak obecnie, ludzie na ogół mieli mało. Oczywiście środowisko filmowe pewnie stać było na więcej niż Kowalskiego, niemniej pewnych rzeczy nie byli w stanie przeskoczyć. Tak czy owak, myślę, że dzisiejszy nadmiar wszystkiego nie wychodzi nam na dobre.

      Usuń