O książce Deborah Feldman i jej ekranizacji mówi się dużo, na ogół w tonie niezdrowej ekscytacji. Tymczasem jeśli ktoś ma choćby blade pojęcie o chasydach, Unorthodox przeczyta bez większego zaskoczenia. Nie będzie zszokowany faktem, że dzieciom od małego wpaja się pobożność, że telewizja i kino są zabronione, a edukacja dziewcząt ograniczona. Nie będzie też zbulwersowany informacjami o aranżowanych małżeństwach i ścinaniu włosów pannie młodej. Takie praktyki wciąż mają miejsce wśród wyznawców różnych odłamów religijnych.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że Feldman nie stawia siebie w roli ofiary i nie biadoli nad niegdysiejszym życiem pełnym zakazów i nakazów, raczej przyjmuje je za rzecz naturalną. Wspominając dorastanie podkreśla, że długo starała się być skromna i posłuszna jak jej żydowskie koleżanki, niestety bez powodzenia – zawsze miała poczucie odstawania od reszty społeczności, bycia napiętnowaną. Można to złożyć na karb wychowania w dysfunkcyjnej rodzinie oraz krnąbrnego charakteru, tak czy owak, z wiekiem zaczęła kwestionować nauki Talmudu i coraz więcej czytać. Po cichu liczyła na to, że wraz z zamążpójściem zyska niezależność i szansę na dalszą edukację.
Przyznam, że opis życia na brzydkim i biednym Williamsburgu (część Brooklynu) oraz stopniowego odchodzenia od wiary może fascynować, przede wszystkim gojów. Feldman portretuje Satmarów z ich obrzędami i surową obyczajowością bez demonizowania, choć narusza niejedno tabu, szczególnie związane z dyskryminacją kobiet. Nie dziwi mnie oburzenie chasydzkiej wspólnoty, które uznało Deworje za zdrajczynię – było nie było, pozwala sobie na liczne niedyskrecje, na przykład dotyczące pożycia małżeńskiego. Wierzę, że dla osób religijnych wiele fragmentów książki było po prostu nie do przyjęcia.
Pojawiły się również głosy o przekłamaniach i rzeczywiście coś jest na rzeczy. Podczas lektury dają się zauważyć niekonsekwencje oraz białe plamy. Chciałoby się zapytać, kiedy Feldman nauczyła się czytać po angielsku (język zakazany), jak naprawdę wyglądały jej relacje z matką i czy faktycznie z łatwością odcięła się od dziadków, którzy wychowywali ją w zastępstwie rodziców. Zastanawia również rozdźwięk między rzekomą bystrością dziewczynki a podstawowymi brakami w wykształceniu; i jeszcze jedno: jak na osobę dorastającą w swoistym getcie, nadzwyczaj dobrze poradziła sobie w świecie gojów.
Myślę, że do wyznań z Unorthodox należy podchodzić z ostrożnością i nie traktować jako literatury faktu. Owszem, autorka na wstępie zastrzega, że nazwiska i szczegóły wydarzeń zostały zmienione, nie wiadomo jednak w jakim stopniu. Po przeczytaniu kilku dementi ze strony Satmarów sądzę, że prawdziwa historia Deworje jest o wiele bardziej złożona, być może nawet ciekawsza. Sama książka jest wciągająca – podejrzeć z bliska środowisko, które woli pozostawać w cieniu, to rzadka okazja.
___________________________________________________________________
Deborah Feldman, Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów
tłum. Kamilla Slawinski, Wyd. Poradnia K, Warszawa 2020
Ha, Heather Morris ze swoim "Tatuażystą z Auschwitz" sprawiła, że ludzie chyba z większą ostrożnością podchodzą do książek, które rzekomo bazują na cudzych wspomnieniach czy przeżyciach, a w których pojawiają się pewne "niezbędne modyfikacje". Ciekawe jak jest tutaj ;)
OdpowiedzUsuńTu na szczęście autorka pisze o sobie, więc chyba udało się jej jednak zachować dużo prawdy. Niemniej z głosów oburzonych wynikało, że Feldman wcale nie była tak surowo wychowywana, jak pisze. Na pewno warto przeczytać.;)
UsuńBardzo się interesuję religiami wszelakimi. Jednym z ciekawszych jest dla mnie świat ortodoksyjnych Żydów. Na pewno przeczytam tę książkę. Mam ją na swojej liście odkąd tylko zobaczyłam w zapowiedziach. Jednak o serialu dowiedziałam się dopiero niedawno. Ale ja mało co oglądam. A seriali prawie wcale. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że przy pierwszym wydaniu podeszłam do tematu sceptycznie, ale że później pojechałam do Izraela i moje zainteresowanie tematyką żydowską nasiliło się, dałam się tym razem skusić na lekturę.;) Nie żałuję, bo wciągnęła mnie ta opowieść. Serialu nie znam, i z braku dostępu do Netfliksa raczej długo nie poznam. Ale płakać nie będę.;) A do lektury gorąco zachęcam.;)
UsuńJeśli chodzi o chasydów, to nie ma jak Singer. Z Alejchemem do spółki. Ale swoją drogą, to fascynujące, że oni tak trwają i w Izraelu, i w Stanach Zjednoczonych, prawie jak amisze. Na instagramie jest profil Hasidim in USA (https://www.instagram.com/hasidiminusa/), zerknij w wolnej chwili: moje ulubione zdjęcie to chasyd robiący pizzę :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, takie rzeczy w Nowym Jorku w XXI wieku. Niewiarygodne. Singera podczytuję, Alejchem też gdzieś w domu jest. Chasyd w kuchni? Lecę oglądać.😀 Dzięki za namiar.
UsuńTam niżej jest seria zdjęć z pracowni kapeluszniczej, gdzie im lisie czapy robią.
UsuńTam jest całe mnóstwo kapitalnych zdjęć np. dwie dziewuszki przy koszu na chodniku, płaczący Żyd albo gruby nastolatek w garniturze bardziej przypominający przyszłego mafiosa niż chasyda. Dziwne, że w ogóle dopuszczają możliwość prowadzenia konta na Insta.
UsuńAle to nie jest ich konto. Jakiś pasjonat robi te zdjęcia, po części z ukrycia. Wspomina w opisach, że czasem mu nie pozwalają w ogóle robić zdjęć, czasem nie wszystko i wszędzie. A autor tych zdjęć ma świetne oko i do typów ludzkich, i do scenek rodzajowych.
UsuńHm, ale konta nie oprotestowali.�� Prędzej czy później chyba się o nim dowiedzą albo już dowiedzieli.
UsuńWidać, że wiele zdjęć robionych jest sposobem, te odbicia w lustrze czy na szybie są świetne.
W zasadzie nie ma zakazu fotografowania na ulicach, a synagog czy imprez prywatnych go wyrzucają.
UsuńZakazu nie ma, ale umieszczanie cudzego wizerunku bez zgody jest raczej niezgodne z prawem. Ale to już problem Chasydów.😉
UsuńNie wiem, jak w Stanach, ale u nas można zamieszczać wizerunki osób sfotografowanych np. jako przechodnie. Chyba że od razu powiedzą fotografowi, że sobie nie życzą.
UsuńJest jeszcze kwestia pierwszego i drugiego planu. Kiedyś koleżanka trafiła do pudełka, bo szła za jakąś celebrytką - nikt jej o zdanie nie pytał, twarzy nie zamazal, po jednym telefonie zdjęcie poprawili.
UsuńTo są subtelności. Ktoś inny by się ucieszył, że wisi na pudelku :D
UsuńNie wątpię, że dla niektórych byłaby to nobilitacja. Na szczęście nie mam takich koleżanek, a celebrytka była z gatunku znanych z tego, że są znane🙄
UsuńNo takie celebrytki najgorsze, pokazać się za plecami kogoś Naprawdę Znanego to może być insza inszość.
UsuńNo ba😉
UsuńZdjęcia rzeczywiście ciekawe, ale już fakt, że ktoś robi je z ukrycia i publicznie publikuje budzi mój sprzeciw. Zawsze uprzedzam, kiedy ktoś robi zdjęcie, że nie życzę sobie publikacji w necie. No chyba, że jestem tylko przechodniem, uczestnikiem wydarzenia. Ile już razy widziałam się na różnych koncertach. Ale na tych zdjęciach, o których dyskutujecie ich uczestnicy nie są przypadkowymi uczestnikami ruchu, są ich podmiotem. Ale to może takie moje dziwactwo.
OdpowiedzUsuńA tematyka książki wydaje się ciekawa, ale marzy mi się przeczytanie Alejchema Dzieje Tewiego Mleczarza (i chyba jest to zrozumiałe u takiej musicalowej fanki) Pozdrawiam
Gdybyś się zdecydowała na Alejchema, to miej świadomość, że musical jest bardzo bardzo bardzo luźno oparty na książce. Pamiętam, jak się rozczarowałem w młodości, że niewiele się zgadza.
Usuń@ Guciamal
UsuńNp. na spotkaniach autorskich też nikt nie prosi widowni o zgodę na zdjęcia.;( A przecież ci siedzący w pierwszym rzędzie nie są tłem czy dalszym planem. Mogłybyśmy tak długo wymieniać.;(
Do lektury Unorthodox zachęcam, sama jestem b. ciekawa dalszych losów bohaterki.
@ Piotr
UsuńMyślisz, że dzisiaj inaczej byś ocenił tę książkę?
Noszę się z zamiarem powtórki, bo to nie jest zła książka, tylko po prostu nie była scenariuszem musicalu. To są rozbudowane monologii Tewjego o wszystkim, co się dzieje, specyficzny rytm. Takie rozmowy z Bogiem, które musical zamienił po części na piosenki. Jak się ma 15 czy 16 lat, to się nie docenia takich książek.
UsuńNa dodatek amerykański musical.🙄 To zaczekam, aż przeczytasz i zdasz relację. W książce były w ogóle zabawne momenty?
UsuńPewnie tak, ale nic zabawnego dla nastolatka na etapie fascynacji Chmielewską.
UsuńA widzisz, a już myślałam, że Amerykanie na siłę wprowadzili wątki humorystyczne.
UsuńRaczej je wyeksponowali.
UsuńOk, może chociaż przejrzę kiedyś przy okazji.
UsuńPiotrze :) zdaję sobie sprawę, że książka to nie scenariusz musicalu, tak było np. z Upiorem w Operze. Wtedy poczułam się nieco rozczarowana, ale dziś myślę, że książka może okazać się ciekawsza, bogatsza w treści. Libretto musicalu to jedynie pretekst do wyśpiewania, zagrania, czy zatańczenia (w niektórych przypadkach) opowieści. Choć są musicale bardziej zbliżone fabularnie do oryginału. Jestem bardzo jej ciekawa.
UsuńAniu - zgadzam się, że o tym publikowaniu naszego wizerunku można by długo dyskutować. Między innymi dlatego, iż mam świadomość, iż na różnych koncertach, robi się zdjęcia publiczności staram się siadać nieco dalej (co jak widać wcale mnie nie chroni przed zdjęciami). Sama także staram się nie fotografować ludzi tak centralnie- pewnie to zbyt daleko posunięta ostrożność, ale nie robię tego, czego sama bym sobie nie życzyła.
Och, oczywiście, teraz to wszystko doskonale wiem. Ale jak masz 16 lat, zakochałeś się w filmie i czytasz literacki pierwowzór, który nie ma wiele wspólnego z musicalem, to się rozczarowujesz. Szczególnie jak nie masz pojęcia o specyfice literatury jidysz i Alejchemie w szczególności. DLatego od dawna dojrzewam do powtórki.
UsuńKsiążkę niedawno zamówiłam, bo bardzo mnie zainteresowała. Najbardziej zmotywowała mnie do tego wizja wglądu w zamknięte społeczeństwo właśnie, które chciałam ocenić z perspektywy kulturoznawczej. Twoje spostrzeżenia są bardzo ciekawe, aż jestem ciekawa swoich! :) Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich
OdpowiedzUsuńTen wgląd w zamknięte środowisko jest chyba największym atutem książki. Ciekawe, jak Ty odbierzesz Unorthodox. Daj proszę znać po przeczytaniu.🙂
UsuńSerialu na szczęście nie oglądałam, więc przyjemnie będzie najpierw przeczytać książkę.
OdpowiedzUsuńZ pewnością.😉 Sama jestem ciekawa serialu, bo w książce nie ma nic o wyjeździe do Berlina. Pytanie, czy autorka faktycznie tam wyjechała czy to pomysł filmowców.
UsuńCzytałem kiedyś "Żonę rabina" bodajże. Nie porwała mnie :)
OdpowiedzUsuńMnie chyba sam opis zniechęcił do lektury, choć przewodniczka po Izraelu polecała tę książkę. Hm.
UsuńKurczę, muszę chyba jednak wrócić do pisania o książkach, tak dla siebie, bo zaprawdę nie wiem co mi w "Żonie ..." nie pasowało :) Za to o Amiszach chętnie bym poczytał. Nawet gdzieś miałem zanotowany jakiś tytuł :)
UsuńWróć, jak najbardziej.;)
UsuńO Amiszach też bym poczytała. W Polsce mieliśmy "Świadka" Rienta o świadkach Jehowy - nie do końca mi się podobała, ale sporo mówi o tym środowisku.
Ja sobie odpuszczę, jeśli jest tam tyle dyskusyjnych nieścisłości. Nie lubię, gdy ktoś stylizuje książkę na autobiografię, ale ją ubarwia dla lepszej sprzedaży. Trochę szkoda, bo o chasydach mało wiem, a w sumie tak jak teraz rzuciłam okiem na źródła w necie (tak, tak, rzut okiem w netach jako źródło rzetelnej informacji ;) ), to ciekawe, że niby chasydyzm miał być prądem afirmującym cieszenie się życiem, a tu tyle ograniczeń...
OdpowiedzUsuńWiem, że wiele lat temu zwykli Żydzi uważali ich za nawiedzonych mistyków.;) Nie odpuszczaj, na pewno wiele w tej opowieści jest prawdy.
UsuńZ Twojej recenzji wynika, że aż takie cudo to z tej książki nie jest. Przynajmniej ja to tak odbieram. Zapamiętam, że warto przeczytać, ale tylko w braku czegoś lepszego pod ręką. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudo nie, ale na pewno interesujący głos w sprawie. Przeczytać nie zawadzi. Również pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń