czwartek, 25 czerwca 2020

Dom nad rzeką Moskwą

Mogło się wydawać, że tam, na podniebnych piętrach, toczy się zupełnie inne życie niż tu, na dole, w mizernych domkach, malowanych w myśl stuletniej tradycji żółtą farbą. [s. 19]

Mały Glebow zwany Bułą mieszka w jednopiętrowej ruderze, w cieniu owego cudownego gmachu – szarego, wielkiego jak całe miasto albo nawet całe państwo, olbrzymiego domu o tysiącu okien. Oddany do użytku w 1931r. słynny dom rządowy był zamieszkiwany przez ponad dwa tysiące osób i wyposażony w udogodnienia niedostępne zwykłym obywatelom. Nie dziwne, że syn szeregowego inżyniera i bileterki zazdrości kolegom mieszkającym w „pałacu” – w istocie dorasta w poczuciu krzywdy, którego nie potrafi przezwyciężyć.



Powieść koncentruje się na roku 1947, kiedy główny bohater spotyka na uniwersytecie dawnych znajomych. Czy wyrósł z zazdrości? Chyba tak. Jest doskonale nijaki, albo – jak mówi z przekąsem jego kuzynka – wszystkożerny, na wszystko obojętny. Na jedno na pewno nie jest obojętny: na wygodne, spokojne życie. Glebow potrafi dostrzec sprzyjające okoliczności, a potem bez specjalnych zabiegów i bez pośpiechu je wykorzystać, poza tym wie, że nie warto się wychylać. Ale że epoka stalinizmu wciąż trwa, przychodzą chwile próby, gdy trzeba opowiedzieć się jasno po czyjejś stronie, na ogół partii bądź kogoś bliskiego i przed takim arcytrudnym zadaniem staje właśnie nasz młodzieniec.

Jak na człowieka nijakiego postać Glebowa udała się autorowi znakomicie. Buła jest klasycznym antybohaterem, natomiast tytułowy dom jest właściwie antydomem: budzi raczej lęk niż poczucie bezpieczeństwa. Dlaczego tak jest, dowiadujemy się z aluzji: ktoś wyjechał na północ i nie wrócił, ktoś zginął w tajemniczym wypadku itp. Trifonow znał to miejsce doskonale – jako dziecko mieszkał pod nr 137 do czasu aresztowania ojca. Osobiste przeżycia znalazły odbicie w książce, która po ponownej lekturze nadal pozostaje dla mnie doskonałym studium oportunizmu.

Warto wiedzieć: o domu rządowym oraz jego współczesnych mieszkańcach pisał Igor Miecik w zbiorze reportaży 14:57 do Czyty, a kilka miesięcy temu nakładem PIW-u ukazało się monumentalne dzieło Yuriego Slezkine’a Dom Władzy. Budynek do dzisiaj wzbudza zainteresowanie.

_________________________________________________________________________________
Jurij Trifonow, Dom nad rzeką Moskwą, przeł. Ziemowit Fedecki, Czytelnik, Warszawa 1979


42 komentarze:

  1. O proszę, na wspomniany "Dom Władzy" mam oko, odkąd wprowadziłem tę książkę do bazy LC. Ale jako, że powieść zakupię sobie pewnie przy jakiejś specjalnej okazji, wcześniej spróbuję znaleźć w bibliotece "Dom na rzeką Moskwą". Ech, rok 1937 - w ZSRR nie było chyba człowieka, który mógłby powiedzieć, że żaden jego krewny, bliski czy znajomy nie ucierpiał w czasie wielkiego terroru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj terror pokazany jest b. dyskretnie, trzeba się go domyślać. Ale jak ktoś zna historię, to pojmie aluzje w mig i to też podoba mi się w tej powieści. Polecam.;)

      Usuń
  2. Kiedyś czytałam tę niedługą, ale bardzo treściwą powieść o słynnym Domu na Nabierieżnoj. ) Sądząc ze zdjęć, ten budynek nie grzeszy urodą, ot, wielki szary kompleks mieszkalny. Kiedy oddano go do użytku, wyposażony był dość luksusowo, w kuchenki gazowe, telefony, zsypy na śmieci; mieszkańcy mieli nawet dostęp do ciepłej wody, co w tamtych czasach było rzadkością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - niedługa, a treściwa. Fakt, budynek jest zwalisty, jak większość budowanych za Stalina. W środku za to same luksusy. I ponoć także dzisiaj mieszkają w nim ludzie zamożni, żeby nie powiedzieć - bardzo bogaci.;(

      Usuń
  3. Nie słyszałam ani o książce, ani o tym domu rządowym, ale przyznam szczerze, że mnie z literaturą rosyjską jakoś w ogóle nigdy nie było zbyt po drodze. Robiłam już różnorodne podejścia, od sztandarowych klasyków z Tołstojem, Bułhakowem i Turgieniewem na czele poczynając. I jakoś nigdy szczególnie nie "zaiskrzyło", więc w pewnym momencie odpuściłam sobie literaturę rosyjską w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem z pokolenia, które musiało jeszcze się uczyć rosyjskiego w szkole (nauka szła mi kiepsko) i podejrzewam, że mimowolnie łyknęłam wtedy bakcyla.;) Bułhakowa wyrywaliśmy sobie.;) Ale to była inna epoka, dzisiaj inaczej odbiera się tę literaturę. Jeśli nie zaiskrzyło, to mówi się trudno, jest tyle innych interesujących literatur narodowych.;) Niemniej warto próbować, Rosja to piękna kultura i język, gorzej z historią. Może akurat Trifonow przypadłby Ci do gustu, o ile lubisz czytać o socjalistycznej rzeczywistości.

      Usuń
  4. To jest jeden z moich rosyjskich planów, obok Moskwa-Pietuszki, których nigdy nie zrealizowałem z powodu braku w osiedlowej bibliotece. Swoją drogą, ciekawe, że bez względu na ustrój miejsce zamieszkania jest zawsze symbolem prestiżu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem krótko: warto zrealizować ten plan.;)
      Moskwę też miałam kiedyś w planach, ale po obejrzeniu jakiegoś spektaklu przeszło mi.;( W razie czego służę audiobookiem, w wykonaniu M. Opani bodajże.
      Tak się zastanawiam, czy dla wszystkich dzisiaj te same adresy są prestiżowe, albo inaczej - czy faktycznie są powodem do zazdrości.;) Mnie tam np. Wilanów w ogóle nie rusza, chyba w ogóle Warszawa mnie ziębi.;)

      Usuń
    2. W ramach realizacji sprawdziłem ceny na allegro i chyba muszę zmienić bibliotekę :D Jeśli to ten audiobook z GW, to one były strasznie pocięte, natknąłem się na skrócony Świat według Garpa :(.
      Wilanów to teraz taka sama sypialnia jak każda inna, żaden prestiż. 25 lat temu to co innego. Snobistyczne adresy też się zmieniają :)

      Usuń
    3. Na szczęście Trifonow jest dostępny w bardzo dobrych cenach. Rozglądam się za kolejnymi tomami.
      Audiobook z GW niestety. I chyba masz rację: "Zły" Tyrmanda wydał mi się wyjątkowo krótki.;(
      Dotknąłeś sedna sprawy czyli snobizmu.;) Poza tym dzisiaj teoretycznie wszystko jest dostępne dla każdego, w socjalizmie tak nie było, choćby na uszach się stawało.

      Usuń
    4. No nie wiem, trzy dychy za Trifonowa to nie jest standardowy poziom cen za stare książki :P
      I dlatego w socjalizmie kamienica na Wilczej była bardziej snobistyczna niż blok na Bródnie i tak to trwało 40 lat, a teraz po prostu mody zmieniają się szybciej. Wilanów ćwierć wieku temu, Konstancin 15 lat temu, kamienica na Lwowskiej dziś. Albo coś takiego :)

      Usuń
    5. W takim razie oferty się pokończyły, bo widziałam w tym tygodniu "Dom..." za kilka złotych.
      Mody na pewno zmieniają się szybciej obecnie. Ale np. Saska Kępa dla inteligentów chyba nadal tj. od dobrych kilku dekad jest atrakcyjna?

      Usuń
    6. To będę polował, może wrócą po trzy złote :) Saska tak, wciąż dla inteligentów, chociaż coraz częściej słychać odgłosy, że tłumy chodzą, atmosfera ginie i takie tam.

      Usuń
    7. Czyli zrobiło się zbyt modnie. Cóż, inwestują i promują, to ludzie zaczęli się interesować. Normalka.

      Usuń
    8. Tak. Snoby sobie znajdą modniejsze miejsce, wielbiciele zostaną.

      Usuń
    9. Może przeniosą się na Powiśle.😉
      Elektrownia, te okolice.

      Usuń
    10. Powiedziałabym nawet, że coraz bardziej.🙂

      Usuń
    11. Aha, więc za chwilę straci swój hipsterski urok. Ciekawe, co będzie następne?

      Usuń
    12. Się zrobiło zagłębie biurowców.

      Usuń
    13. Niestety. A przydałoby się też coś innego. Np. przed spektaklem w Teatrze na Woli nie ma gdzie się spotkać ze znajomymi, bo w pobliżu były wyłącznie jakieś bary (teatralna kafejka niestety mała jest). Ale może badania rynku pokazują, że w okolicy przyzwoita kawiarnia nie znajdzie klientów.

      Usuń
    14. Jak tam pracowałem parę lat temu, to nawet sklep spozywczy był problemem, a co dopiero kawiarnia :) Okolica wymierała o 17.

      Usuń
    15. Otóż to. Niby warszawa, a inny świat.

      Usuń
    16. Przy biurowcach raczej niewiele się poprawi.

      Usuń
    17. Jakaś kawowa sieciówka chyba mogłaby się w normalnych czasach utrzymać, korpoludki potrzebują dużo kasy, z tego, co słyszę.

      Usuń
    18. Może powinnaś następnym razem wejść między te biurowce, bo możliwe, że już się coś otworzyło. Chociaż porządne korpo zapewnia wypasiony ekspres w biurze, żeby się ludki nie rozłaziły po okolicy :)

      Usuń
    19. Kiedyś może sprawdzę, choć rzadko tam bywam. Co do kawy w korpo, to na pewno pracownicy mają dostęp do wypasionych ekspresów, ale wiem też, że w przypadku przymusowej przerwy na lunch wiele osób woli wypić kawę poza biurem.😉 Tak przynajmniej było przed epidemią.

      Usuń
    20. W mojej okolicy Mordoru chyba nie mają przymusowej przerwy, bo sieciówki są, ale raczej mało zatłoczone :)

      Usuń
    21. Może są tak zarobieni, że nie mają czasu na kawę. Inna sprawa, że to drogo by wyszło, pić kilka razy w tygodniu latte czy inne wynalazki.

      Usuń
    22. Pewnie dlatego oblegany jest ekspres w Żabce. Swoją drogą, bardzo porządna kawa :)

      Usuń
    23. Serio? Dzięki za rekomendację, jak będę kiedyś w potrzebie, to zajrzę.

      Usuń
    24. W takim razie będę ich wyglądać.😉

      Usuń
  5. To nie tylko budownictwo wielorodzinne cierpi na manii prestiżu. Na wioskach ten prestiż z lat 80 i 90 szpeci krajobraz do dziś. Choć może nie powinienem się wypowiadać, bo a nuż moja "stodółka" też szpeci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W latach 80. prestiż to była kostka, dziś prawie zabytek :) Gorzej w rozpasanym kapitalizmie, mam parę pałacyków z wieżyczkami po drodze do pracy.

      Usuń
    2. Styl na cygańskiego króla ma niesłabnące powodzenie :) Z drugiej strony, niejednokrotnie MPZP, które miały wprowadzić trochę rozsądku w ten cały chaos, a pisane były częstokroć na kolanie, obcięły niejednokrotnie możliwość wybudowania czegoś sensownego. Ja na przykład myślałem o jakiejś fajnej kostce, ale mój MPZP pozwala tylko na dachy dwu- lub wielospadowe i se mogłem :(

      Usuń
    3. Tiaaa, u nas też tylko dwu- albo wielospadowe, na dodatek w stylu wsi mazowieckiej, cokolwiek to znaczy. se architekt nie mógł poszaleć :(

      Usuń
    4. Szerokość ściany frontowej wykluczyła też parterówkę, bo kiszki w poprzek działki stawiać nie zamierzałem. Więc jest stodółka :P Ale dom to ponoć ludzie i ja się z tym zgadzam, pod warunkiem, że nie jest to dzień w którym muszę ze 20 razy wejść na piętro i z niego zejść :D

      Usuń
    5. Współczuję, my się na szczęście zmieściliśmy z parterówką, duża wygoda :)

      Usuń
  6. Nie do końca wiem czemu, ale jakoś mi się pomyślało, że takie budynek byłby niezłym miejscem akcji dla jakiegoś horroru w wydaniu książkowym lub growym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Horror na pewno tam się już niejeden przytrafił w realu, kryminał zapewne też.;( Ciekawe, czy w zbiorze "Moskwa Noir" nie pojawiła się jakaś historia tam osadzona.

      Usuń