wtorek, 22 grudnia 2020

Piękno, prawda, dobro

Piękno? Prawda? Dobro? Bez miłości karlały, stając się własnym przeciwieństwem, rozkłączającym się w ciemną ziemię. [s. 79]

Rzeczywiście, u Ignacego Karpowicza trzy wymienione cnoty bez miłości wydają się co najmniej niepełne, życie jakby traci smak. Anna stwierdzi, że nasza piękność rozsiała się po tej drodze jak żwir [s. 87] i że z niekochania ktoś może rozpaść się na kawałeczki, aż zostanie z niego żwir, po którym wszyscy depczą. W powieści pojawi się jeszcze kilka razy: sypnie w twarze gości siedzących na hotelowej werandzie, gdzie indziej mowa będzie o polu rodzącym wyłącznie kamienie na żwirze. To zaledwie jeden z kilku symboli łączących poszczególne części Miłości.

A trzeba powiedzieć, że konstrukcja książki została przemyślana. I tak „Piękno” mogłoby uchodzić za fragment beletryzowanej biografii Iwaszkiewicza, „Prawda” jest ponurą dystopią o Polsce po roku 2035, a „Dobro” baśnią o bujającym w obłokach księciu i jego biednym przyjacielu. Spoiwem jest osadzona współcześnie opowieść narratora o porzucaniu życia w kłamstwie i nieśmiałych próbach stworzenia trwałej relacji z mężczyzną. Cztery całkowicie odmienne scenerie, cztery różne stylistyki, wspólny jest za to główny temat czyli skrywana miłość homoseksualna. Fabuły w mniejszym lub większym stopniu zazębiają się – powtarzają się w nich niektóre postaci, rekwizyty albo całe zdania (Jutro nie będziemy tacy jak dziś). 

Mimo zauważalnego planu w Miłości widać również pęknięcia. Chwilami można odnieść wrażenie, że niektóre zabiegi zastosowano tylko dla efektu i właściwie nic głębszego za nimi się nie kryje. Mój sceptycyzm budzi też język – na przykład „Piękno” miało przypominać styl Iwaszkiewicza, niestety Karpowicz przedobrzył z pseudo-dowcipem i rezultat jest karykaturalny. Kiczowato brzmią rzucane od czasu do czasu komunały, z kolei nowomowa „Prawdy” przywodzi na myśl Orwella. Nie jest to książka zła, ale paradoksalnie to gdzieś pomiędzy powstała najlepsza jej część, czyli historia narratora-pisarza przypominającego poniekąd samego Karpowicza.

 __________________________________________________________ 

Ignacy Karpowicz, Miłość, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017 

 

8 komentarzy:

  1. Karpowicz to jeden z tych wielu pisarzy, których jeszcze nie czytałem, ale do których regularnie się przymierzam. Co byś poleciła na początek przygody?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. @ Ambrose

      Dla mnie zdecydowanie najlepsze były "Gesty" - powieść bez efektów specjalnych, b. ludzka. Niestety nie zanotowałam wrażeń, więc dzisiaj mogłabym je inaczej odebrać.;) "Miłość" czytana dwa lata temu o wiele bardziej mi się podobała, teraz więcej zgrzytało.

      Usuń
    3. @ Czarne Krzesełko

      Skąd przekonanie, że Iwaszkiewicz stał się niepopularny ze względu na orientację seksualną? I o jakim okresie mowa?

      Usuń
    4. Ja się pozwolę sobie wtrącić i podzielić własnym doświadczeniem. Ja czytałem na razie "Ości" i podobało mi się bardzo, bardzo. Niedawno okazyjnie zdobyłem "Balladyny i romanse", więc pewnie za czas jakiś na blogu wrażeniami się podzielę.

      Usuń
    5. Ości średnio mi się podobały, ale i tak bardziej niż członkom mojego miejskiego DKK - obśmiali tę powieść równo.;) Czekam na Twoje wrażenia.

      Usuń









































































































































  2. A zatem zacznę od Gestów, bo i ja z panem Karpowiczem nie spotkałam się jeszcze, choć nazwisko jest mi znane. Przy okazji poznałam nowe słowo- dystopia. Sprawdziłam i już wiem co znaczy :) Też było to moje pierwsze z nim spotkanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz co czwarta książka to dystopia.;(
      Karpowicza warto poznać, nawet tę średnio udaną "Miłość" - jako eksperyment jest mimo wszystko interesująca.

      Usuń