Hope i ja miałyśmy po siedem lat. Nie wydaje mi się, byśmy wiedziały, jaki akurat jest miesiąc, a nawet jaki dzień, o ile nie wypadała niedziela. Lato było bardzo długie i gorące, a każdy dzień taki sam jak poprzedni, więc nie pamiętałyśmy również, że poprzedniego lata padało. Znowu poprosiłyśmy wujka Johna, żeby usmażył jajko na chodniku, więc to przynajmniej pamiętałyśmy.
Lucia Berlin potrafiła zawrzeć esencję zjawiska zaledwie w kilku zdaniach. Tak jak w powyższym akapicie, gdzie skupiając się wyłącznie na zdarzeniach, skąpiąc na przymiotnikach, pierwszorzędnie oddała i beztroskę dzieciństwa, i pełnię lata. Nie była rzemieślniczką słowa, która z lubością cyzeluje frazy, jednak jej proza wydaje się niezwykle żywa i prawdziwa, a zarazem nośna. W pamięć zapadają nawet mniej udane teksty, bo takie również znajdziemy w Wieczorze w raju.
Prawda to czy fikcja, dałam się uwieść. Dobrze było wraz z narratorką przemierzać obie Ameryki, od rozległych pastwisk w Chile przez miasteczka w Nowym Meksyku aż po gwarne San Francisco i Nowy Jork. Przyjemność była tym większa, że Berlin urozmaica narrację: raz jest to na przykład zabawna rozmowa dwóch byłych żon tego samego mężczyzny, innym razem niemal reporterski opis walki byków w Oaxace. Już za opis przedświątecznego zamieszania w Bożym Narodzeniu 1974 oraz pachnące akacją Andado: romans gotycki należą się najwyższe laury.
__________________________________________________________________________
Lucia Berlin, Wieczór w raju, przeł. Dobromiła Jankowska, WAB, Warszawa 2020
Brzmi zachęcająco. Może być na pierwszy kontakt z autorką czy lepiej czytać Instrukcję?
OdpowiedzUsuńInstrukcję zaczęłam i utknęłam, musiałam oddać ją do biblioteki. Tu poszło szybciej, ale też częściowo czytałam w oryginale, może to ma znaczenie.
UsuńAha, Instrukcja chyba zaczyna się od historii w pralni.;)
Nie ułatwiasz tą pralnią :)
UsuńWiem.;) Ale warto, jak sądzę.
UsuńLubię takie opowiadania czy powieści, dla których tworzywem jest biografia artystki/artysty - to doskonała sposobność, by zaobserwować proces literackiej transmutacji. Rzeczywistość, niekiedy (pozornie) szara i nudna nagle przedzierzga się w intrygującą przygodę :)
OdpowiedzUsuńBerlin miała wiele przygód, starczyłoby na kilka osób. Ponadto była zachłanna na życie, co świetnie odbija się w literaturze. Zachęcam, to interesująca autorka.
UsuńTradycyjnie poza tematem. Dziękuję za polecenie słuchowiska o Marii Kuncewiczowej oczami Agaty Tuszyńskiej. Wysłuchałam dwa razy, bardzo mi się spodobała. Jak ja lubię odnajdywać siebie poza sobą :) Ta miłość do książek, to zauroczenie światem podszyte nutą melancholii i smutku i muszę wrócić do Cudzoziemki, bo chyba odczytałam ją jedynie w kontekście własnych doświadczeń, a poza tym po paru latach, kiedy przybywa czytelnikowi lat i doświadczeń ten odbiór może być bogatszy. Wielkie dzięki. O Luci Berlin nic nie słyszałam, ale poczytałam w ciotce Wiki i widzę, że miała niezwykłe życie. Podoba mi się ta zachłanność na życie i ta umiejętność w nim uczestniczenia, a nie jedynie przemykania niedostrzeganie. Miłego długiego weekendu.
OdpowiedzUsuńNie ma za co, mnie też Tuszyńska oświeciła w kilku sprawach. I czuję się coraz bardziej zmotywowania do sięgnięcia po "Cudzoziemkę".:) AT mogłaby napisać biografię Kuncewiczowej, ma na pewno dużo materiału na ten temat.
UsuńMnie też podoba się zachłanność na życie u Lucii Berlin, choć na pewno wielokrotnie było jej b. trudno. Ale chyba dzięki temu powstała interesująca literatura.
I oczywiście miłego weekendu, także w świecie literatury.;)
UsuńCzytałem już nieco pochwał prozy tej autorki, ale tu jakoś pociąga mnie to przemierzanie Ameryk.
OdpowiedzUsuńNie jest tego za dużo, ale za to koloryt miejsca świetnie oddany.
Usuń