środa, 27 października 2021

W kuchni państwa Walls

[...] Kilka miesięcy po utracie pracy tata przyniósł do domu całą torbę produktów: puszkę kukurydzy, półtora litra mleka, bochenek chleba, dwie puszki szynki, torebkę cukru i kostkę margaryny. Puszka z kukurydzą momentalnie zniknęła. Ukradł ją ktoś z rodziny i prócz złodzieja nikt nie wiedział, kto. Tata, zajęty robieniem dla nas kanapek z szynką, nie miał czasu wszcząć śledztwa. Tamtego wieczoru najedliśmy się do syta, popijając kanapki mlekiem. Gdy następnego dnia wróciłam ze szkoły, Lori wyjadała coś łyżką z filiżanki. Zajrzałam do lodówki. Leżało w niej jedynie pól kostki margaryny.

Lori, co jesz?

Margarynę odparła.

Skrzywiłam się.

Naprawdę?  

No przytaknęła. Wymieszaj ją z cukrem. Smakuje jak lukier.

Poszłam za jej radą. Nie smakowała jak lukier. Trochę chrzęściła, bo cukier się nie rozpuścił, i zostawiała w ustach tłusty osad. Ale i tak ją zjadłam.

Mama, wróciwszy wieczorem do domu, zajrzała do lodówki.

Co się stało z kostką margaryny? spytała.

Zjadłyśmy ją odpowiedziałam.

 

Wpadła w gniew. Miała być do smarowania chleba powiedziała. Odparłam, że już zjedliśmy cały chleb. A mama na to, że zamierzała upiec chleb, jeśli sąsiedzi pożyczyliby trochę mąki. Przypomniałam jej, że gazownia zakręciła nam gaz.

Cóż odrzekła mama. Moglibyśmy odłożyć margarynę na wypadek, gdyby go z powrotem odkręcili. Wiecie, cuda się zdarzają. A tak z powodu mojego i Lori egoizmu - podsumowała - jeśli będziemy mieć chleb, trzeba będzie go zjeść bez tłuszczu.

Według mnie mama mówiła bez sensu. Zastanawiałam się, czy sama nie miała ochoty na margarynę. I przyszła mi do głowy myśl, że to ona wieczorem ukradła puszkę kukurydzy, co mnie nieco rozzłościło.

To była jedyna jadalna rzecz w całym domu powiedziałam. I podniesionym głosem dodałam: Byłam głodna!

Mama posłała mi spłoszone spojrzenie. Złamałam jedną z niepisanych zasad -zawsze należało udawać, że nasze życie jest jedną wielką, radosną przygodą. Podniosła dłoń i już myślałam, że chce mnie uderzyć, lecz ona usiadła przy stole ze szpuli i oparła głowę na rękach. Ramiona zaczęły jej się trząść. Podeszłam i dotknęłam jej ręki.

Mamo? odezwałam się.

Strząsnęła moją dłoń, a kiedy uniosła głowę, miała czerwoną i zapuchniętą twarz.

To nie moja wina, że jesteście głodni! wykrzyczała. Nie obwiniajcie mnie. Wydaje się wam, że odpowiada mi takie życie? Tak myślicie?

Jeannette Walls, Szklany zamek, przeł. Ana Zielińska, Warszawa 2006

 

26 komentarzy:

  1. Hm, kanapki z masłem i cukrem nie były złe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I z solą jak dla mnie.;) Ale z margaryną to już okropieństwo.

      Usuń
    2. Z solą to chleb razowy :) Margaryny do chleba nie pamiętam tylko z czasów najgorszego kryzysu, co najwyżej masło roślinne, chociaż pewnie to to samo.

      Usuń
    3. O tak, razowy z solą smakuje lepiej. Faktycznie masło roślinne przypominało w smaku margarynę, u nas się tego nie używało, ostatecznie do pieczenia.

      Usuń
    4. Nawet u szczytu szału w latach 90.? Wtedy kiedy okazało się, że masło szkodzi i zdrowa jest tylko margaryna Rama?

      Usuń
    5. Nawet wtedy.;) Na stół wjechał Masmix i rządził niepodzielnie przez wiele lat.;)

      Usuń
    6. Cóż, pewnie chciała dobrze.;)

      Usuń
    7. W przypadku narzekań u mnie w domu padał tekst: Jak pójdziesz na swoje, to będziesz jadła, co chcesz, a teraz będziesz jeść, co jest.;)

      Usuń
    8. No klasyka klasyka :) To samo mówię dzieciom hyhy.

      Usuń
    9. No proszę.;) U mnie akurat się sprawdziło, nie jem np. nielubianych zup.

      Usuń
    10. A ja akurat zacząłem jeść to, czego nie lubiłem. Sprawdzić, czy nie salceson :)

      Usuń
    11. Też ostatnio sprawdzałam salceson, ale nadal mi nie podchodzi.;)

      Usuń
    12. A ponoć niektórzy się tym zajadają jak rarytasem.;)

      Usuń
    13. Całkiem spora grupa nawet, ale to jakaś perwersja jest :)

      Usuń
    14. Ja w dorosłym życiu zacząłem pasjami wsuwać buraczki i to na zimno, na gorąco, jak leci. Zajadam się też szpinakiem, ale to już nie przekleństwo dzieciństwa, tylko po prostu odkrycie, bo za maleńkości na rodzinnym stole się nie pojawiał :) Za to zasmażana marchewka, never! :D

      Usuń
    15. Szpinak też należy do moich odkryć, bo nikt wcześniej nie przyrządzał go np. jako sałaty (tj. surowe liście).;) Uwielbiam też koper i natkę pietruszki. Co w sumie może oznaczać jakieś zapotrzebowanie organizmu na witaminy itp.

      Usuń
  2. Sprytna ta matka. Zamiast spalić się ze wstydu, że nie zapewniła dzieciom jedzenia, ona oskarża córki o egoizm, wywołuje w nich poczucie winy. Czy wyjaśniło się potem, kto przywłaszczył sobie kukurydzę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to koniec tego wątku, więc raczej matka ją zjadła.;( Pani Walls miała w sobie pokłady egoizmu, który czasem niestety boleśnie dotykał dzieci.

      Usuń
  3. Dołączam do zwolenników chleba z masłem i solą. Smaku margaryny nie znam, bo i u nas się jej nie stosowało, mimo kampanii anty maślanej. U nas mama opowiada historię, która nie przydaje mi chwały, ale niestety jest ona prawdziwa. W czasach, kiedy wiele produktów spożywczych kupowało się na kartki, mama kupiła (nie pamiętam, czy również na kartki, czy też w Baltonie za bony) puszkę szynki konserwowej, taką kilogramową. Miała taką smaczną galaretkę dookoła i warstewkę tłuszczyku. Ta szynka trzymana była na specjalną okazję. Kiedy mama z tatą wyjechali na jakiś czas starsza córka (niestety to o mnie) otworzyła puszkę szynki i zjadła całą w przeciągu jednego dnia. Nie wiem, jakim cudem się nie rozchorowałam z przejedzenia. Mama do dziś mi to wypomina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci potrafią dużo zjeść bez skutków ubocznych, znam podobne historie z dawniejszych czasów (obecnie żywność jest jednak inna). A jeśli towar jest deficytowy, to tym bardziej może kusić i lepiej smakować.;) Mamie też się nie dziwię, taka szynka to był rarytas nad rarytasy. Uwielbiałam smarować chleb tą galaretką, była niezłym smarowiłem.

      Usuń
    2. Ach, galaretka z konserwy. Toż to rarytas nad rarytasy :)

      Usuń