Przez kilka następnych godzin mama płukała mąkę i oddawała się medytacji transcendentalnej. Babcia pytała karty, czy bajaderki znajdujące się we wspomnianej bombonierce ma zjeść jako pierwsze, czy też zostawić je sobie na koniec. Sanja szyła i haftowała nową kolekcję igielników, które można nosić jako breloczki bądź przypinadła. Davor kończył ogrodzenie wokół studni, w której wody, poza błotem i mułem na samym dnie, najprawdopodobniej nigdy nie uświadczymy i którą zapewne wykorzystywać będziemy jako lodówkę. [str. 90]
Można pomyśleć, że to opis zwykłego popołudnia jednej rodziny i w zasadzie tak jest, tyle, że u Nenada Veličkovicia to popołudnie ma miejsce w Sarajewie w 1992 r. na początku wojny. Rodzina narratorki oraz dwóch znajomych siedemdziesięciolatków znaleźli schronienie w piwnicy muzeum, gdzie próbują „normalnie” żyć mimo nieustających ostrzałów i eksplozji w pobliżu.
Nastoletnia Maja poniekąd z nudów, za radą profesora literatury, zaczyna pisać coś, co będzie powieścią w formie dziennika, a może czymś zupełnie nowym – dziennikiem w formie powieści [str.9]. Ta wygadana i ambitna dziewczyna cierpliwie relacjonuje co barwniejsze wydarzenia czyli: niebezpieczne wyprawy do centrum, handel wymienny, awantury wynikłe z powodu zmiennych nastrojów ciężarnej bratowej, odwiedziny wścibskiej sąsiadki, nieziemskie opowieści byłego partyzanta oraz pertraktacje z bojownikami. W podziemiach muzeum jedna zabawna scenka goni następną, choć w istocie to głównie zasługa specyficznego stylu Mai będącego mieszanką powagi, skrupulatności oraz niewiedzy. Oto próbka:
Niektóre sprawy nie są dla mnie do końca jasne. Czemu, na przykład, uzbrojonych Muzułmanów, którzy noszą czerwone fezy, Serbowie nazywają Zielonymi Beretami? Albo czemu Serbów, którzy noszą czerwone berety, Muzułmanie nazywają Białymi Orłami? Jaka jest różnica między ustaszami a czetnikami? (Czetnicy mają brody, które noszą, jakby to były śliniaki. Upodabniają się do prawosławnych popów, ale popi z kolei mają dużo większe brzuchy. Ustasze natomiast przypominają kominiarzy.) [s. 10]
Sytuacja na zewnątrz jest oczywiście poważna, z czego narratorka zdaje sobie sprawę, niemniej Veličković dowodzi, że o okropieństwach wojny można pisać z humorem (wisielczym, ale humorem), a jednocześnie pokazać jej bezsens. Koczownicy pokazują jeszcze jedną ważną rzecz: naturalne dążenie człowieka, by odnaleźć się w dramatycznych warunkach i próbować zachować pozory normalności.
__________________________________________________
Nenad Veličković, Koczownicy, przeł. Dorota Jovanka Ćirlić
Ech, czytałem niedawno kilka artykułów o oblężeniu Sarajewa. Aż włosy stawały dęba. Szkoda, że my (jako Europa) w niemałym stopniu doprowadziliśmy do tego, że sytuacja powtarza się teraz w niektórych ukraińskich miastach. A wystarczyło posłuchać, co na temat Putina czy wielkoruskich ambicji mieli do powiedzenia Ukraińcy, Gruzini, Czeczeni jak i Rosjanie (przede wszystkim ci zmuszeni do migracji oraz ci, którzy stracili życie z rąk putinowskich siepaczy).
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa. Niestety interesy wzięły górę, w końcu ręka rękę myje.
UsuńKiedyś słuchając (bo pamiętam dobrze tamte czasy) i czytając o wojnie na Bałkanach, myślałam, że takie okrucieństwa już się w naszym sąsiedztwie nie zdarzą, a teraz widzę, jak bardzo naiwna byłam.