[...] jadę tym autobusem z tłumem, który podąża do fabryki wykonywać jakąś pożyteczną pracę, a ja? A ja jadę przygotować im porcję nieistniejących problemów nieistniejących ludzi, żeby nie myśleli o swoich, tylko pogrążyli się w kolejnym wymyślonym świecie. [s. 266]
Przypadkowo wypożyczona książka okazała się cudowną odtrutką na ponury nastrój. Ten niby scenariusz o kręceniu telenoweli i seriali daje pozwala podejrzeć środowisko filmowców w akcji. Jako przerywniki między „odcinkami” Joanna Pawluśkiewicz zamieściła migawki z realizacji reklamy, dnia pracy z grypową gorączką oraz bankietu, który sfrustrowanej ekipie pozwala przetrwać najgorszy kryzys zawodowy.
Lektura pocieszna, jako że na planach filmowych nic nie idzie zgodnie z planem (sic) – okazuje się bowiem, że trzeba natychmiast znaleźć zielony autobus z przezroczystymi szybami, że reżyser nie ma pojęcia, jakie sceny ma kręcić, że z lokacji uciekł wypożyczony pies, albo że trzeba błyskawicznie uzyskać pozwolenie w urzędzie miasta na blokadę ulicy itp. Jest dokładnie tak, jak opowiadają aktorzy w wywiadach: kręcenie filmu to głównie czekanie. I rzeczywiście wszyscy, od gwiazd po przeróżnej maści asystentów czekają na ujęcie, najczęściej ucinając sobie drzemkę, a jeszcze częściej pomstując i zarzekając się, że pora znaleźć inny zawód. Po czym wracają do obowiązków i przyjmują kolejne zlecenia przy kolejnej produkcji.
Sytuacje opisane przez Pawluśkiewicz są zabawne, choć – jak się domyślam – wyłącznie dla postronnych. Warunki pracy są na ogół kiepskie, niekiedy skandaliczne, jako że w Polsce nie ma związków zawodowych filmowców (według stanu na 2007 ok). I być może dlatego na planie filmowym najważniejsze jest, o dziwo, jedzenie.;) Nie sztuka czy misja, nie scenariusz czy obsada, a codzienna strawa, która na ogół bywa paskudna.
___________________________________________________
Joanna Pawluśkiewicz, Telenowela, Ha!art, Kraków 2007
Ma się dużo czasu na czytanie w tych przerwach, o ile ktoś lubi :) Wyguglałem sobie autorkę, interesująca postać.
OdpowiedzUsuńTeż myślałam o czytaniu, ale jeśli trzeba wstać o czwartej rano, to chyba później oczy się same zamykają nad książką.;)
UsuńAutorka interesująca, fakt. Kiedyś czytałam jej "Panią na domkach", też nieźle napisana. Żałuję, że nic więcej nie wydała.
Może pochłonął ją aktywizm. Swoją drogą, śledziłem kiedyś tę serię Ha-artu, nie żeby czytać, ale okładki mi się podobały, ale na Pawluśkiewicz nie trafiłem.
UsuńMoże, zwłaszcza że jest duże pole do popisu.
UsuńOkładki były przednie, do dziś chomikuję Chutnik, Witkowskiego i Pankowskiego.;)
A ja się pozbyłem swojego Witkowskiego i teraz żałuję, bo wydanie Świata Książki co prawda poprawione, ale już nie takie klimatyczne.
UsuńOtóż to. Pierwsze wydanie Lubiewa ma niepowtarzalny urok, jak to mówią.;)
UsuńJakoś wtedy mi ten urok umknął, niestety :(
UsuńBo to taki chropowaty urok.;) Okładkowe ilustracje mogły drażnić, ale były rozpoznawalne.
UsuńChyba musiałem dojrzeć, później polubiłem Witkowskiego.
Usuń;)
UsuńCiekawe, kiedy wyda coś nowego.
Niech poczeka, mam jeszcze cztery nieprzeczytane, a właśnie skonczyłem Drwala.
UsuńPrzyznaję się bez bicia: mam bodaj trzy jego książki do przeczytania.;( Drwal dobry? Pamiętam, że był b. chwalony.
UsuńStanowi przyjemny przerywnik po Lubiewie i Funf und cfancyś. Kryminał z tego żaden, pod koniec siada, ale przez większość jest rozkoszny i miałem żywą uciechę.
UsuńBardzo dobra rekomendacja i zachęta.;)
UsuńZbieram się, żeby napisać więcej :) Ogólnie jestem fanem opisywania kurortów po sezonie.
UsuńWdzięczna sceneria, fakt: schyłek, melancholia, te sprawy. Może być tłem i dla romansu, i dla zbrodni.
UsuńI jest :) Romanse, zbrodnie porywy namiętności, kicz i cekiny, wpis jutro :)
UsuńDrwal i cekiny? Tym chętniej przeczytam.;)
UsuńI białe kozaczki, te klimaty :)
UsuńNo tak, to bardzo w stylu Witkowskiego.
UsuńBrzmi jak kolejna wersja Hollywood Bukowskiego ;)
OdpowiedzUsuńOwszem, tylko śmieszniejsza.;)
UsuńHollywood smutne nie było, bardziej zgryźliwe
OdpowiedzUsuńSmutne nie, masz rację. U Pawluśkiewicz absurdy tak się czasem kumulują, że już nie potrzeba ironii czy zgryźliwości, żeby było zabawnie.;)
UsuńZabawne, to sięgnę, o ile będzie w bibliotece, mam chwilowy przesyt tym, co bardzo lubię, ale ... co za dużo...to się przeje. Z tym czekaniem to kiedyś mawiałam, iż moja praca też polega na czekaniu a potem gonieniu z wywieszonym jęzorem (praca zupełnie nie artystyczna), ale od paru lat zmieniło się, czekania nie ma, gonienie pozostało.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to b. dobra książka na reset. Pożyczałam bez przekonania i całkowicie w nią wsiąkłam.
UsuńGuciamal, z tego, co pamiętam, gonitwa niedługo ma się skończyć?;)
Szkoda, że nie ma na Legimi. Czy to takie Nic śmiesznego w wersji książkowej? :)
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, że elegantsze.;)
Usuń