poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Ruski ekstrem - Boris Reitschuster


Ruski ekstrem - takim mianem określają Rosjanie wszystkie przeszkody i bezsensy, które oferuje im codzienność. Autor postanowił je opisać, aby ewentualnym turystom przybliżyć ten egzotyczny kraj i ułatwić jego zrozumienie (o ile to w ogóle możliwe). Po lekturze książki sporo osób może w ogóle z wycieczki zrezygnować, ponieważ obraz Rosji wyłaniający się z felietonów Reitschustera nie jest zbyt zachęcający. Barwny i szalony - na pewno, pozytywny - w niewielkim stopniu.


Niemiecki dziennikarz skupił się na absurdach życia rosyjskich obywateli, sypie nimi jak z rękawa i choć przedstawione dowcipnie, po pewnym czasie zaczynają nużyć. Człowieka Zachodu przytoczone historyjki mogą bawić, mogą też szokować, Polskiemu czytelnikowi wiele z nich może wydać się znajoma, a nawet znana z autopsji. W moim odczuciu tekstom Reitschustera brakuje przede wszystkim głębi, tylko od czasu do czasu sięga do źródła problemu i szerzej naświetla problem. Szkoda, bo niewątpliwie po 20 latach spędzonych w danym kraju można o nim powiedzieć bardzo dużo.

Tymczasem po lekturze niniejszej książki utrwala się stereotyp Rosji jako państwa bezprawia, korupcji i biurokracji. Rosjanie to naród prosty, a zarazem cwany, lubiący na wszelkie sposoby (najczęściej sprzeczne z przepisami) ułatwiać i uprzyjemniać sobie życie. Nawet jeśli wiele w tym prawdy, to z pewnością istnieją także inne oblicza tej fascynującej nacji, które zasługują na podkreślenie. Przy całym moim uprzedzeniu do Rosjan uważam, że książka jest dość tendencyjna, często także podkoloryzowana.

"Ruski ekstrem" sprawdzi się prawdopodobnie jako lekka lektura wakacyjna. Czyta się go szybko i przyjemnie, mnie jednak rozczarował. Jeśli ktoś szuka rzetelnej wiedzy o naszych sąsiadach, to może lepiej sięgnąć po reportaże polskich dziennikarzy.

Boris Reitschuster, "Ruski ekstrem. Jak nauczyłem się kochać Moskwę", tłum. Sylwia Miłkowska, Carta Blanca, 2010

11 komentarzy:

  1. To trochę dziwne, że dziennikarz, który, jak piszesz, spędził w Rosji 20 lat, przyczynia się do utrwalenia stereotypów na jego temat, zamiast stworzyć jakiś rzetelny obraz. Czytelnicy z Zachodu pewnie się przy lekturze tego typu książki trochę dowartościują i trochę pośmieją... Niektórzy być może mimo wszystko przyjadą do Rosji i mocno się zdziwią tym, że ludzie są tam tacy sami jak gdzie indziej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ważne, żeby niezorientowani czytelnicy pamiętali, że ekstrema to wartości brzegowe, a pomiędzy nimi jest jeszcze wiele rzeczy przeciętnych;) Autor chyba się zagalopował i zapomniał, że życie to nie same sensacje;)
    Na szczęście kultura rosyjska jest tak bogata, że chętni do jej podziwiania zawsze się znajdą;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kilka dni temu przeglądałam "Ekstrema" w księgarni i cieszę się, że miałam prorocze przeczucie odkładając ja na miejsce. :)
    "Imperium" Kapuścińskiego odchorowałam, niektóre fragmenty pamiętam tak, jakbym czytała je przed chwilą. Z tego co piszesz wynika, że u Borisa R. dominuje wariant sensacyjno-humorystyczny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odchorowałaś? To ciekawe. Z 4 przeczytanych przeze mnie książek Kapuścińskiego "Imperium" najbardziej mi się podobało. Robi wrażenie, fakt.

    Tak, Reitschuster stawia na sensacje, mam nadzieję, że nikt nie przyjmie ich jako normy;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odchorowałam w sensie byłam wstrząśnięta i poruszona. Przepraszam, że się mętnie wyraziłam :)
    Jeszcze nigdy nie byłam w Rosji, ale obawiam się, że te sensacje mogą być czasem blisko normy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wcale nie mętnie;)
    Aż tak Cię poruszyła? Mnie raczej zszokował "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego (choć to nieco inna tematyka) i chyba zaimpregnował na ew. rosyjskie wstrząsy.

    Natomiast w ub. roku poruszyła mnie ogromnie "Gomorra" Saviano. Początkowo zasugerowałam się filmem i tematem broni, i nie paliłam się do lektury, ale ona ma na szczęście znacznie szerszy wymiar. Wyjątkowo odkrywcza książka.

    OdpowiedzUsuń
  7. w szwedzkiej kolorowej gazecie druga strona medalu: "pociagiem przez rosje", o kolei transsyberyjskiej. na peronie przystojny konduktor w nienangannie skrojonym mundurze i z parasolem, wyciaga reke w kierunku drzwi pewnie zeby pomóc jakiejs utrudzonej staruszce. artykulu jeszcze nie zcyatalam, ale pomyslalam od razu, ze jak jakas szwedka sie nabierze na ten obrazek, to odkryje "ruski ekstrem" (kt popamieta ruski miesiac)

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam okazję raz odwiedzić Rosję i z mojej perspektywy jest to kraj olbrzymich skrajności, więc może te ekstrema aż tak nie odbiegają od prawdy? Może z ciekawości kiedyś sięgnę po ten tytuł, ale póki co udało mi się zdobyć książkę Hugo-Badera (jupi!) i już zacieram ręce, ponieważ złego słowa o jego tekstach nie słyszałam jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sygryda -->

    Reitschuster uważa, że klient to ktoś, kim w Rosji na ogół się pomiata. Tak więc łatwowierne Szwedki mogą się zdziwić;)

    maiooffka -->

    W takim razie podróży do Rosji zazdroszczę, ja mam ją wciąż przed sobą. I chyba to najlepszy sposób, żeby zbadać kwestię ekstremów;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mogłoby mi się spodobać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zachęcam do naocznego przekonania się;)

    OdpowiedzUsuń