Ryszard Kapuściński o swoim pierwszym zbiorze reportaży pisał następująco:
"Busz po polsku" jest zbiorem moich krajowych reportaży, z końca lat 50., kiedy pisałem w tygodniku "Polityka". Byłem młodym, początkującym reporterem tuż po studiach i fascynował mnie reportaż - wyprawy w teren, poznawanie nowego świata, jakim była dla mnie polska prowincja z wszystkimi jej problemami. Polska prowincja była wtedy bardzo uboga, żyło się na niej trudno, źle. Ja to po prostu chciałem opisać. Pisałem o Polsce, która mnie najbardziej fascynowała, to była prowincja, wieś, małe miasteczka. Ja sam pochodzę z małego miasteczka, z Kresów, i ten rozmiar małego miasteczka, to jest coś takiego, co najbardziej odpowiada mojej mentalności, mojej wrażliwości. To jest taka ludzka przestrzeń, którą można obejść w czasie jednego spaceru, gdzie się wszyscy znają.
Pytania do dyskusji:
1. Czy "Busz po polsku" - zbiór reportaży powstałych ponad pół wieku temu - jest nadal atrakcyjną lekturą? Proszę o uzasadnienie.
2. Jak oceniacie warsztat Kapuścińskiego? Czy w tych wczesnych tekstach widać już talent, który z czasem przyniósł autorowi miano "cesarza reportażu"? Które reportaże podobały Wam się najbardziej i dlaczego?
3. Czy często czytacie reportaże? Czego od nich oczekujecie?
4. Jakie są Wasze preferencje odnośnie obecności autora w reportażu?
5. Który rodzaj reportaży lubicie najbardziej - społeczno-obyczajowy, podróżniczy, kryminalny, interwencyjny, inne? Kto jest Waszym ulubionym autorem/autorką reportaży?
6. Wasze pytania i wnioski
Do dyskusji zapraszam wszystkich chętnych.;)
1. Dobrze napisany reportaż zawsze jest atrakcyjną lekturą. W chwili powstania dotyczy sprawy aktualnej czy palącej, pełnić funkcję informacyjno-interwencyjną, a po latach jest już dokumentem, czasem ciekawostką. Busz jest dokumentem czasów, ale przede wszystkim kawałkiem dobrej prozy.
OdpowiedzUsuńNiestety, w tym punkcie nie podgrzeję atmosfery dyskusji, bo w pełni się zgadzam ze wszystkim, co ZWL napisał. Pół wieku temu na pewno czytało się te historie inaczej, były trochę o czym innym, przynajmniej niektóre. Teraz jest to przede wszystkim znakomity podgląd tamtej rzeczywistości, która przetrwała dzięki temu, że została opisana.
UsuńNo właśnie - pół wieku temu te historie były o czym innym. Podobno z kilku tekstów Kapuściński musiał tłumaczyć się cenzorowi, a dzisiaj to głównie obrazek z dawnych lat. Dla mnie lektura Buszu to jak przeglądanie starych fotografii, w pozytywnym znaczeniu.
UsuńCoś mi się wydaje, że znowu będziemy mieli pełną zgodność wszędzie:P
UsuńNie do końca - dla mnie RK to autor literatury pięknej, nie reportażu.:)
UsuńW Buszu chyba jednak jeszcze trochę reportażysta:) No ale ja nie mam porównania.
UsuńTak, w Buszu zdecydowanie jest reportażystą.;) Jest konkretny problem, miejsce, ludzie. Niemniej złapałam się na tym, że czasmi wystarczy czytać pierwsze zdania akapitów i wiadomo, o co chodzi. Reszta to zabiegi estetyczne.;)
UsuńDzisiaj Tochman ładnie mówił o tym, co w reportażu jest faktem, a co - zależnie od tego, kto o tym mówi, już nim nie jest. Reportaż zawsze musi być trochę subiektywny, reportaż musi składać się z zabiegów estetycznych, jak to ujęłaś. Albo reportaż, albo dokument. Dlatego dla mnie Kapuściński to reportażysta, a nie autor literatury pięknej:))
UsuńAle to jest definicja Tochmana, nie muszę się z nią zgadzać.;) Pewnie bliżej mi do dokumentu, kłamczuszków nie lubię.;(
UsuńA dlaczego klasyfikujesz to od razu jako kłamstwo? Jeśli dwie osoby patrzą na to samo, często widzą co innego. I żadna z nich nie kłamie.
UsuńJeśli ktoś dla potrzeb tekstu zmyśla (jak np. Kapuściński w kilku reportażach afrykańskich), traktuję to jako kłamstwo. Nie oczekuję fajerwerków, ale prawdy o miejscach i ludziach, których może nigdy nie zobaczę na własne oczy. Wynika to zapewne stąd, że od reportażu oczekuję głównie informacji. A że dwie osoby mogą widzieć ten sam problem inaczej i nie kłamać, to inna sprawa.
UsuńJeśli masz takie podejście do reportażu, to rzeczywiście, z niektórymi autorami możesz mieć problem. Ja nie jestem w stanie zweryfikować prawdziwości zarzutów wobec większości autorów, w tym także wobec Kapuścińskiego, ale nawet jeśli są prawdziwe, niespecjalnie mi to przeszkadza. Zawsze mogę przesunąć się o dział dalej, do podręczników, i tam wszystko sobie wyjaśnić:))
UsuńJestem uczulona na kłamstwo i dlatego alergicznie reaguję na ubarwianie.;) Dlatego w przypadku reportażu literackiego staram się czytać z przymrużonym okiem.
UsuńPytanie, czym teraz tak naprawdę jest reportaż? Czy w ogóle jest jedna definicja? Mam w domu bardzo ciekawy numer "Znaku" z grudnia ubiegłego roku, w którym jest rozmowa z Małgorzatą Szejnert i artykuł o dziennikarstwie Hanny Krall. I tu, i tu podkreśla się, że "granice literatury i życia są czysto umowne" (to akurat zdanie Anny Nasiłowskiej z artykułu o Krall).
UsuńBiorę to pod uwagę i powoli godzę się z faktem, że obecnie trudno o reportaż, w którym nie będzie różnych zabiegów stylistycznych, z ubarwianiem włącznie.;) Np. Szczygieł uważa, że prawda jest nudna. Poza tym mam wrażenie, że w Polsce zapanowała wręcz moda na tzw. reportaż literacki.
UsuńOj, mam poważne wątpliwości, czy to są stare fotografie, na kilku dostrzegam nader żywe kolorki. :) Aż strach pomyśleć, że tyle lat upłynęło od pierwszego wydania, a niektóre problemy wiecznie żywe.
UsuńFakt, niektóre problemy są nadal żywe. Czyli wciąż mamy busz w Polsce,;(
UsuńTak, chociażby wypalenie zawodowe nauczycieli, którzy nie umieją się dogadać z "młodziakami" jak Grzegorz Stępik. :)
UsuńTeż o tym tekście pomyślałam.;)
Usuń2. Co rozumiesz pod warsztat? W tych tekstach nie ma np. żadnej dokumentacji, czytania dokumentów, opracowań - pojechał, porozmawiał, napisał - ważne, że napisał dobrze, obrazowo, poruszająco. Nie zweryfikujemy, czy sobie tych epizodów nie zmyślił, nie upiększył. Mnie trochę drażniły takie trochę na siłę doklejane fragmenty polityczne, tak jak w reportażu o żołnierzach: zołnierze nie śpią, tak samo jak nie śpią żołnierze kubańscy i inni rewolucyjni.
OdpowiedzUsuńSposób pisania mam na myśli.;) I otoczkę właściwie też. To, co Cię irytuje, również mieście się moim zdaniem pod hasłem "warsztat".
UsuńWg mnie w Buszu widać, że autor chciał napisać coś więcej niż suchy tekst informacyjny czy społeczny. Mam wrażenie, że miał ambicje tworzenia literatury, nie tylko tekstu dziennikarskiego, który dzisiaj czytamy, a jutro zginie w powodzi innych.
Irytuje to za dużo powiedziane, bo doskonale wiem, że jakieś ustępstwa musiały być. Wydaje mi się, że mógłby takie kawałki lepiej wkomponować, ale być może uznał, że jak od czasu do czasu tak przywali, to cenzura będzie zadowolona, a czytelnik się domyśli, że to tak z musu, a nie przekonania. Chociaż za mało wiem o Kapuścińskim, żeby zakładać, że on tak bez przekonania te rewolucyjne kawałki dopisywał:)
UsuńZgadzam się, że chciał pisać literaturę - i napisał, na dodatek dobrą. Drażniło mnie to kiedyś w Cesarzu, ale może nie wyczułem wtedy konwencji.
Podobno tekst o mieszkańcach nowego bloku był niewygodny dla cenzury, autor miał za dużo wątpliwości co do klucza przydziału.;)
UsuńDla mnie "Cesarz" to nie reportaż, za dużo zmyśleń, forma b. literacka, nie dziennikarska (że się tak wyrażę). Ale przyznać Kapuścińskiemu trzeba, że pisał nieźle.
Mieszkańcy bloku? Coś mnie chyba ominęło, nie pamiętam nic takiego w moim wydaniu.
UsuńCesarz to faktycznie już literatura, a temat akurat idealny byłby na taki mięsisty reportaż.
Sprawdzę tytuł (mam wydanie Agory), może pamięć szwankuje, bo czytałam jakiś czas temu. Mowa była o 71 drzwiach.;)
UsuńCesarz bez wątpienia nadałby się na rewelacyjny reportaż, w końcu o Etiopii za dużo się nie mówi.;( Tak czy owak stał się doskonałym, uniwersalnym tekstem o władzy.
W moim wydaniu też nie ma - jak ostatecznie się okazało, mam Czytelnika z 1979 roku. Nie przypominam sobie, żebym czytała kiedykolwiek coś o 71 drzwiach.
UsuńOK, nie było tematu.:) Może cenzura (albo sam RK) usunęła tekst z wydania z 1979 r.
UsuńEeee, teraz to nam opowiedz o czym to dokładnie było:))
UsuńMoże w poniedziałek (nie ma dostępu do skanera) podeślę Wam kopie?
UsuńJa uprzejmie poproszę:))
UsuńJa też uprzejmie:))
UsuńOK, załatwione.
UsuńTo ja myślałam, że kiedy będę odbywać warsztaty z reportażu, tu będzie aż furkotać, a tu takie puchy? No nie.
OdpowiedzUsuńTo zacznę od końca, a w moim przypadku od tematu najbardziej bieżącego. Moim ulubionym autorem reportaży na pewno nie jest Wojciech Tochman. Co nie oznacza, że go nie cenię. Dotyka jednak zbyt bolesnych tematów, jest taki za bardzo. Tochmana można czytać raz na jakiś czas, pewnie nawet trzeba go czytać, zwłaszcza wtedy, gdy wydaje się nam że jesteśmy tacy świetni, po to żeby spuścić trochę powietrza, ale na półkę "ulubione" raczej nie trafi.
Reportaży kryminalnych nie lubię. Są za proste, zbyt oczywiste. W Polsce nie ma zresztą chyba ostatnio nikogo, kto umiałby je dobrze napisać. Wszyscy - bardziej lub mniej - idą w epatowanie najprostszymi emocjami.
Opowiadam się raczej za tymi, które nazywasz społeczno-obyczajowymi, z ciekawości czasem sięgam po podróżnicze. Wszystko dlatego, że najbardziej interesuje mnie człowiek, jego emocje, jego odczuwanie, jego kontekst, także społeczny. Jako wychowanica Dużego Formatu (w zasadzie od początku jego istnienia) w swoich wyborach reportażystów skłaniam się właśnie ku nazwiskom, które wywodzą się z tego środowiska. Wolę tych, którzy piszą lżej, choć nie zawsze na lekkie tematy - Szczygła, Hugo-Badera - oni w zasadzie nie rozczarowują. Jestem też fanką Macieja Zaremby.
Tochman idzie dalej, z jego wypowiedzi wynika, że on się angażuje w życie opisywanych bohaterów, naturalnie do pewnego stopnia. Zupełnie inne podejście ma Jagielski - wyjeżdża np. z Afryki i bohaterów zostawia za sobą.
UsuńJa też najbardziej lubię społeczno-obyczajowe. Bardzo podobały mi się zbiory najlepszych reportaży z GW wydawanych przez kilka lat w formie książki (seria Fakt). Podróżnicze mnie drażnią, nie trafiłam jeszcze na "swojego" autora.
Przepraszam, że wetnę się tu teraz z literaturą popularną, ale przypomina mi się reporterka telewizyjna z powieści Szwai, która zaprzyjaźnia się ze swoimi bohaterami, zdobywa ich zaufanie, kręci świetne reportaże, a potem ich wyrzuca z głowy, z pamięci - bo musi, inaczej by nie wytrzymała, nie miała miejsca na następnego bohatera i historię. Ktoś jej robił z tego zarzut, że wykorzystuje ludzi i ich porzuca, ale ona uważała, że to konieczne, chociaż też jej z tym było niełatwo.
UsuńMoże być i przebitka z lit. popularnej.;)
UsuńRozumiem takie podejście reporterów/dziennikarzy, ale też liczę (chyba naiwnie) na ich takt. Nie da się zaadoptować wszystkich sierot z Rwandy.
Dzisiaj Tochman mówił o tym zupełnie inaczej. Nie pamiętam teraz ostatniego zdania z jego książki, które przytoczył, w każdym razie jego sens jest taki, że teraz już może spać, a jego bohaterowie mu się nie śnią. Choć przyznał, że dojście do tego stanu wymagało kilku miesięcy oraz że próbował zorganizować jednemu ze swoich bohaterów życie gdzie indziej (konkretnie we Francji). Nie da się moim zdaniem pisać o takich rzeczach bez angażowania.
UsuńTa od Szwai była taktowna i zostawiała po sobie dobre wspomnienia:) Nie wiem jak to jest w rzeczywistości.
UsuńWydaje mi się, że w tym zawodzie trzeba mieć grubą skórę. Może za 10-15 lat Tochman będzie już bardziej uodporniony? Wcale mnie nie dziwi, że niektórzy odchorowują pracę w terenie.
UsuńOn już dziś starał się robić wrażenie uodpornionego, choć nie wychodziło mu to zbyt składnie, muszę przyznać.
UsuńNie wydaje mi się, aby było możliwe przechodzenie nad pewnymi sprawami i tematami do porządku dziennego, na zasadzie "zrobiłem temat, teraz niech mi zapłacą, do widzenia". To może świadczyć tylko o braku człowieczeństwa lub o utracie pewnej jego części. To chyba trochę na zasadzie tego, jak możesz się przyzwyczaić np. do sekcji zwłok - może i mniej cię to rusza, ale czegoś, tam w środku, nie oszukasz.
Jestem wciąż pod wrażeniem zasłyszanej ostatnio opowieści o fotografie, który czekał na agonię dziecka, żeby mieć piękne zdjęcie (z sepem w tle). Kiedy dziecko zmarło, zabrał sprzęt i ruszył w drogę.
UsuńWierzę, że nie można przejść bez uszczerbku na psychice w pracy reportera. Na pewno poziom empatii jest różny, ale w końcu trzeba się wczuć w położenie bohatera, żeby napisać sensowny tekst.
Też tę opowieść słyszałam i cały czas mam nadzieję, że nie jest do końca prawdziwa.
UsuńMyślę, że uszczerbku na psychice da się uniknąć wtedy, gdy pielęgnujesz swoje mechanizmy obronne i próbujesz przekuć w coś sensownego to, z czym się stykasz i czego się dowiadujesz. Dlatego sądzę, że reporterzy pod tytułem "samotny biały wilk", który sam sobie sterem itd. mają przechlapane. Każdy potrzebuje oparcia w drugiej osobie, kimkolwiek by była, byle była.
Tak a propos tego fotografa od sępa: http://www.swiatobrazu.pl/zdjecie-ofiary-zabojstwa-w-nowojorskim-metrze-wzbudza-oburzenie-fotograf-sie-broni-28318.html
Usuń@ momarta
UsuńTak, wielu reporterów powtarza, że bez rodziny nie byliby w stanie wykownywać swojej pracy.
@ ZWL
Czyli jest takich łowców zdjęć więcej. Kwestia sumienia i przyzwoitości.
ZWL: nie musiałeś wklejać tego linka, naprawdę. Ja na dziś wyczerpałam już swój limit okropieństwa.
UsuńSię ciesz, że znalazłem taki subtelny tekst, inne były bardziej bezpośrednie.
UsuńSię cieszę. Jak cholera.
UsuńKapuściński pisze w "Domu": "Jeżeli chce się z człowieka wyciągnąć kawał prawdy, trzeba mieć pytanie jak harpun. Żeby głęboko weszło i żeby coś wyszarpało z wnętrzności". W pracy reportera jest coś krwiożerczego i nie od rzeczy jest właśnie przywołanie obrazu sępa. Podobny temat porusza film Barbary Sass "Bez miłości" ze Stalińską.
UsuńPrzepraszam, że będę taka monotematyczna, ale jestem na świeżo. Tematem wczorajszego spotkania z Tochmanem było m.in. "jak rozmawiać bez bólu". Tochman, tak ten sam, który napisał te wszystkie książki o najczarniejszej stronie ludzkiej natury, twierdzi że on nie drąży i nie wyszarpuje; że to jego rozmówca decyduje o tym, ile chce powiedzieć. Może i tak jest, ale trudno mi w to uwierzyć, czytając to, o czym pisze. Przecież już samo wejście w taką a nie inną tematykę jest "szarpaniem wnętrzności".
UsuńZdecydowanie jest. Czasem zastanawiam się, czy traktowani harpunem rozmówcy wiedzą, że ich opowieść zostanie opublikowana i czy by sobie tego życzyli.
UsuńUczciwość reporterska zakłada, że rozmówcy muszą o tym wiedzieć. W przypadku paru autorów nie mam wątpliwości, że o tym uprzedzają. Tochman na pewno się do nich zalicza (w jego uczciwość nie wątpię), dlatego tak trudno mi uwierzyć, kiedy mówi że nie naciska, nie drąży, nie wypytuje.
UsuńMoże to kwestia odpowiednio zadanych pytań na początku rozmowy? Albo wytworzenia takiej atmosfery, w której rozmówca natychmiast nabiera do niego zaufania i czuje się na tyle bezpiecznie, że opowiada o rzeczach bardzo osobistych?
UsuńPewnie tak. Sama na co dzień stosuję różne sztuczki socjotechniczne i wiem, że często działają. Dla mnie w przypadku takiej tematyki jakiej dotyka Tochman, najtrudniejsze byłoby przełamanie wewnętrznej bariery w sobie; tego czegoś, co mówi "daj temu człowiekowi spokój". Po kilkunastu latach nieustannego wypytywania ludzi o różne rzeczy (w atmosferze nieskłaniającej do zwierzeń) coraz wyraźniej widzę miejsca, których przekraczanie boli i ich, i mnie. I nie zawsze umiem przekonać samą siebie, że tak trzeba. I tym bardziej dziwię się wobec takich osób jak Tochman.
Usuń4. Nie można mówić, że mam jakieś preferencje. Do niektórych reportaży aktywny, widoczny reporter pasuje bardziej, do innych mniej. Jeśli oczekujemy obiektywizmu, czystej dokumentalistyki, faktów, lepszy będzie autor niewidoczny. Jeśli interesują nas emocje, spostrzeżenia, ulotne wrażenia, najlepiej sprawdzi się autor, którego widać. Emocjonalnie mi bliżej do tych drugich reportaży, może dlatego że na co dzień, w pracy sama muszę ukrywać uczucia, emocje.
OdpowiedzUsuńA jak uważasz, w których reportażach autor powinien być widoczny? Do głowy przychodzi mi interwencyjny i podróżniczy.
UsuńWolę dyskretnego autora lub całkowicie niewidocznego, dlatego np. wyjątkowo nie lubię Hugo-Badera. Jak dla mnie i w Buszu Kapuścińskiego mogło być mniej.;) Ale to dlatego, że wolę reportaż bliższy dokumentowi.
Od razu zaznaczę, że wolę reportaż "suchy" czyli Krall i Łopieńską. Z młodszych lubię Nowaka. Reportażem literackim nie gardzę, ale muszę przed lekturą wziąć poprawkę, że czekają mnie piękne zdania, różne chwyty itp. Szczygła lubię, Zaremba trochę zbyt szczegółowy był w "Hydrauliku", ale OK. Wiele obiecuję sobie po Kuźniak, ale mało pisze.;(
UsuńKrall i Łopieńską też lubię i cenię (Łopieńska mimo wszystko jest mniej "sucha" niż Krall), ale gdybym miała wybrać jednego autora i jedną książkę, to jednak nie one. Nowak trochę skojarzył mi się teraz z "Buszem..." - jego "Serce narodu koło przystanku" ciągle jednak kwitnie u mnie na liście oczekujących:(
UsuńO widzicie, o Krall zapomniałem, ale ja ją traktuję jako pisarkę, znakomitą, a nie reporterkę.
Usuń@ momarta
UsuńNie byłabym w stanie wybrać jednego autora i zbioru, ale "Obwód głowy" Nowaka zrobił na mnie swego czasu ogromne wrażenie. "Imperium" Kapuścińskiego też.;)
@ ZWL
Poczekaj, aż przeczytasz "Spokojne niedzielne popołudnie".;)
Aniu, już się nie mogę doczekać, bo jednak dla mnie Krall=opowieści żydowskie, więc chętnie sobie zmienię punkt widzenia.
UsuńKrall i opowieści żydowskie? Rany, faktycznie masz sporo do nadrobienia:))
UsuńChyba ta odmiana w tematyce bardzo uatrakcyjnia cały zbiór.;)
UsuńKiedyś podobno mówiło się, że polska szkoła reportażu to 3xK: Krall, Kąkolewski, Kapuściński.
Jak zwykle coś mnie omija:P Już nie mówię, że Zdażyć przed panem Bogiem, ale Okna, Trudności ze wstawaniem, Hipnoza, Taniec na cudzym weselu to z grubsza żydowsko-wojenne mi się wydają. Fakt, że więcej nie było na taniej książce ani w lekturach szkolnych, to nie znam:))
UsuńKąkolewski teraz mocno zapomniany, a jeśli już ktoś pamięta, kojarzy go raczej z kryminałami. Sama bym chętnie poczytała co innego, muszę pogrzebać.
UsuńZWL: Ja ostatnio czytałam "Różowe strusie pióra" i może przez to patrzę na nią trochę inaczej, choć pewnie faktycznie, w przeważającej części twórczości wątek żydowski dominuje.
UsuńJa się zatrzymałem na tych kilku, jakoś później Krall na wyprzedażach nie leżała, niestety:P Bardzo jestem ciekaw tego odmiennego wcielenia:)
Usuń"Różowe..." mogę podesłać razem z białym krukiem, dla ożywienia kolorystyki całości:) (czas białego kruka właśnie nadszedł, hurra!)
Usuń@ ZWL
UsuńMoim zdaniem "Spokojne..." może chodzić w parze z "Buszem".
Miałem cichą nadzieję, że może będzie lepsze od Buszu:)
Usuń@Momarta: białego kruka niech ci się dobrze czyta, ale za Pióra dziękuję, zawalony jestem:)
Powiem tak: Spokojne czytało mi się o wiele lepiej niż Busz.
UsuńAha, w Buszu drażnił mnie autor, który w moim odczuciu występował jako rozumiejący i współczujący pan.
Znakomicie:) Czyli nie tylko mnie raził Kapuściński jako wielki pan redaktor ze stolycy? :))
UsuńO, a już myślałam, że przesadzam. Powtórzę się: mogło być Kapuścińskiego mniej w tych tekstach, choć nie było go znowu tak dużo. Bo przecież zamiast pisać: "Idę na milicję. Posterunkowy mówi...." można pominąć pierwsze zdanie.
UsuńMłody był, dajcie mu spokój:) Ale faktycznie, coś w tym jest.
UsuńNa szczęście nie wszystkie reportaże w zbiorze są w tej konwencji.
Młody był, ale czy potem mu przeszło? Jakoś wątpię:P
UsuńPotem wyszedł z tematyki krajowej. Sugerujesz, że do obcego luda też się pchał z poczuciem wyższości? E, chyba nie. Chyba że powinnam sobie coś odświeżyć?
UsuńLiczyłem, że może mi powiecie, czy mu przeszło. Swego czasu robił za guru i autorytet w telewizji, ton miał wtedy średnio strawny dla mnie.
UsuńKolejny argument utwierdzający mnie w słuszności życia bez oglądania TV (Mini Mini się nie liczy). Ja czytałam chyba wszystko i nie odniosłam takiego wrażenia przy lekturze, ale to było jednak parę lat temu i kto wie, może teraz patrzyłabym na to inaczej.
UsuńBrylował razem ze Szczypiorskim, chociaż Szczypiorski był bardziej mentorski:P
UsuńPodpisuję się pod wrażeniami ZWL. Szczypiorski przyprawia mnie o zgrzytanie zębami na samo wspomnienie.
UsuńKapuścińskiego długo nie czytałam, bo zniechęcał mnie nimb świętości, którym był otaczany. No przecież nie można być TAK doskonałym!;)
W "Imperium" i "Herodocie" nie odczułam poczucia wyższości, w "Szachinszachu" - kapkę tak.
@ momarta
Jak Ci się czytało Busz po 15 latach przerwy?
Hmm, czy na pewno mówimy o tej samej książce? :) Nie odniosłam wrażenia, że Kapuścińskiego w "Buszu..." jest za dużo, a już całkowitym zaskoczeniem jest dla mnie opinia, że do bohaterów reportaży odnosi się z poczuciem wyższości. Z jednej strony pokazuje ich prymitywizm (ale oni obiektywnie rzecz biorąc byli prymitywni), z drugiej trochę im zazdrości - na przykład "Ocalony na tratwie" mimo szczypty sarkazmu wyraża tęsknotę za prostymi i oczywistymi wartościami.
UsuńMoim zdaniem Kapuściński chwilami sprawia wrażenie dobrego wujaszka, który z pobłażaniem głaszcze psocące dzieci po głowie.;)
UsuńPrzyłączam się do zdania większości, ale z położeniem akcentu na słówko "chwilami". Bo przecież w "Sztywnym" był taki sam, jak jego bohaterowie, to samo odczuwał, zmierzając nieuchronnie w stronę śmierci, w obliczu której wszyscy są równi. Nawet redaktorzy ze stolicy:P
UsuńJa nawet tych chwil nie wyczułam. :) Dobry wujaszek i pobłażanie zakładają protekcjonalne podejście z lekkim przymrużeniem oka, a na mnie Kapuściński robi wrażenie autentycznie przejętego, czasem wręcz porażonego tym, co opisuje.
Usuń"Porażenia" nie dostrzegłam, przejęcie owszem:) Chciałabym tylko jeszcze raz zwrócić uwagę na fakt, że kiedy te reportaże powstawały, autor miał mniej niż 30 lat. Porównując to tylko i wyłącznie do siebie w takim wieku i siebie teraz (choć nie jest to wszak jakaś przepaść), widzę kosmiczną różnicę jakościową. Zapewniam, że mnie za rzeczy wyczyniane zawodowo w takim wieku dałoby się dźgać o wiele bardziej niż biednego RK:P
UsuńWracając natomiast do pytania Ani, o którym wcześniej zapomniałam - różnica 15 lat jest różnicą niewyobrażalną. Wcześniej chłonęłam wszystko z otwartą buzią, nie mając o wielu rzeczach pojęcia, porównania, a więc i własnego zdania. Teraz więcej wiem, więcej widziałam, więc i odbiór jest inny. Nadal jednak jestem pod wrażeniem.
Dla mnie "Ćwiczenia pamięci" są w kilku fragmentach (na przykład egzekucja oczami dziecka czy marzenie o butach) porażające. Trudno mi po tym tekście zobaczyć w Kapuścińskim przemądrzałego lalusia ze stolicy w kolejnych reportażach.
Usuń"Ćwiczenia pamięci" są najwyraźniej kolejnym tekstem, którego nie ma w moim zbiorze. Aniu, polecam także i ten reportaż życzliwej uwadze Twojego skanera:))
UsuńJa także nie zauważyłam u RK porażenia, raczej opanowanie. Natomiast w "Uprowadzeniu Elżbiety" widać już stronniczość reportera, ewidentnie los rodziców leży mu na sercu, i nie ma się czemu dziwić.;(
Usuń@momarta
Zaznaczyłam już teksty, które wcześniej pomijano, doślę na pewno.;)
Właśnie chyba z powodu tej stronniczości ten reportaż usunięto z kolejnych wydań, a szkoda.
Usuń2. Kapuściński na pewno miał sprawne pióro, już wtedy kiedy pisał reportaże z tego zbioru. Odniosłam wrażenie, że nie ma w nic nich przypadkowego, od początku do końca wie, jaki efekt chce osiągnąć swoją opowieścią. Mi najbardziej podobały się "Wymarsz piątej kolumny" i "Sztywny". Pierwszy ma w zasadzie już tylko wymiar historyczny, drugi natomiast jest ciągle uniwersalny.
OdpowiedzUsuńMnie się podobała Reklama pasty do zębów, bo ma duży walor historyczno-obyczajowy, natomiast świetnie wyszły też te bardziej refleksyjne, Wydma, Wymarsz piątej kolumny.
UsuńJak mogłam zapomnieć o Reklamie pasty! Nie zgadzam się jednak, że to już walor historyczny - nigdy w życiu! 50 lat temu i teraz tak samo aktualne! Z racji lekkiej zmiany tematyki, którą się zajmuję w pracy, od trzech lat obcuję z ludźmi, którzy zazwyczaj mieszkają w miejscach, gdzie nawet diabeł nie mówi dobranoc, bo nie wie, że takie miejsca istnieją. Jak człowiek stamtąd ma cztery zęby, uważam to za sukces i wciągam go na moją prywatną listę tych, którym się udało w życiu.
UsuńNaprawdę sądzisz, że ci dzisiejsi nie myją zębów dlatego, że nie wiedzą, że je się myje? Czy raczej jednak wolą te 3,05 wydać na jabola niż na pastę?
Usuń"Reklama pasty do zębów" to dla mnie zdecydowanie nr 1.;) Pierwsze zdania "Wymarszu..." - rewelacyjne. Później zaczęłam się zastanawiać, kto z obecnych reporterów stosuje podobne chwyty (Szczygieł?), bo wydało mi się, że to popularny sposób na początek tekstu.
UsuńStan uzębienia Polaków jest podobno beznadziejny, po lekturze oficjalnych danych pytałam nawet o to znajomą stomatolog. Niemycie zębów jest normą także w dużych miastach. I chyba nie chodzi o brak pieniędzy, raczej o brak nawyku. Zgroza.
A tę wiejską zabawę to jakbym na oczy widziała.;) Choć ani jednej nie miałam okazji oglądać.
Nurtuje mnie tekst "Danka" - temat jak z literatury pięknej, do tej pory nie wiem, czy to zmyślenie, czy fakt.
Danka ma chyba dość ograny fabularnie motyw. Coś podobnego, ale podobnego, jest w Don Camillach Guareschiego, o Jagnie Borynowej nie wspomnę:)) Według naszej wiejskiej legendy całkiem niedawno baby z sąsiedniej wsi wyświeciły z lokalnego lasku tirówkę, bo procesje chłopów chodziły sobie popatrzeć:PP
UsuńNatomiast Reklama to tak po trosze Redliński i Ostrowska (Śniła się sowa), chociaż oboje późniejsi, tylko mniej drastyczna:)
Tak, Danka jest ogranym motywem, skojarzenia z Jagną również miałam.;) Natomiast "reklama..." skojarzyła mi się z serialem "Daleko od szosy". Niestety na wsi bywa różnie, na Dolnym Śląsku widziałam wioski, w których czas się najwyraźniej zatrzymał. Na szczęście są i nowoczesne.
UsuńO tak, Daleko od szosy też może być. Chociaż nie przepadam za tym serialem.
Usuń"Daleko od szosy" chyba nigdy nie oglądałam, dziwne.
Usuń"Danka" mocno zapada w pamięć; ja ostatni raz czytałam "Busz..." jakieś 15 lat temu, a ten akurat reportaż pamiętałam prawie słowo w słowo.
Co do zębów - jabol jabolem, ale uważam, że chodzi przede wszystkim o nierozumienie sensu czynności mycia zębów. Jakby ktoś zasponsorował pastę i szczoteczkę dla każdego penitenta, mogłabym nawet szerzyć ideę, co mi tam. "Chce pan rentę?" To proszę bardzo, niech pan pokaże, jak się ładnie myje ząbki!":P
@ ZWL
UsuńJa też nie przepadam, ale parę fajnych rzeczy w nim pokazano.
@ momarta
Pamiętasz Dankę słowo w słowo? Jestem pod wrażeniem.
Chyba masz rację z nierozumieniem sensu mycia zębów. A tyle reklam past w telewizji pokazują!;(
A czy aby w trakcie seriali te reklamy lecą? Może jakby tak w Klanie, czy co tam teraz jest na topie "ulokowali" produkt w postaci czynności mycia zębów, albo jakby zrobili audiotele (jest jeszcze w ogóle coś takiego w TV?) pt. ile masz dziur w zębach - to byłoby coś!
UsuńTo jest znakomity pomysł! Zamiast myć rączki (ponoć częsty tekst w Klanie) trzeba kazać bohaterom szorować zęby, zwłaszcza że sporo ciastek jadają (kiedyś Delicje mocno reklamowano w tym serialu).
UsuńJak można nie lubić "Daleko od szosy"?! :) To jeden z moich ulubionych seriali, a rola Stroińskiego po prostu genialna. Plus różne kultowe teksty typu "się panie częstują". :) Chwilami naiwna historia, ale jak opowiedziana!
UsuńStroiński jak Stroiński, historia też obleci, ale ta Ania:(
UsuńW sensie, że kiepsko grała? No niestety, to był słaby punkt tego serialu, ale mimo niedostatków talentu ona miała w sobie coś ujmującego.
UsuńDrewniana była okropnie i mało przekonująca.
UsuńMnie to aż tak nie przeszkadzało. Stroiński wyrównywał wszystkie deficyty. :)
UsuńNo i Bronka była niezła:)
UsuńBronka to gwóźdź tego serialu.
UsuńScena z czereśniami - kultowa:)
Usuń@ ZWL
UsuńWiedziałam, że ktoś o tej scenie wspomni.;)
@ Lirael
U mnie w domu "sie pani częstuje" był kiedyś popularnym tekstem.;)
Aha, i to chyba z tego serialu pochodzi przyśpiewka "daj mi nogę, daj mi nogę"?
Usuń~ Zacofany w lekturze
UsuńZdecydowanie! I jeszcze scena na zabawie. :)
~ Ania
Tak, piosenka o nodze zdecydowanie zapada w pamięć. :)
Oprócz częstowania tam jeszcze było "na żądanie raz można". :)
Akurat "na żądanie raz można" nie kojarzę. Cudna była gospodyni Leszka grana przez Barbarę Ludwiżankę.
UsuńO, to była świetna rola! :D
Usuń5. W reportażach zacofany jestem, kiedyś się czytywało w Na Przełaj i w Razem, pewnie nawet pierwociny Szczygła:) Na nowo zacząłem w zeszłym roku i chwilowo wygrywa Aleksijewicz przed Szczygłem. Szejnert bardzo dobra, ale jakiejś iskry mi brakowało w Domu żółwia, żebym popadł w absolutny zachwyt. No a teraz zamierzam przeprosić się z postponowanym Kapuścińskim :)
OdpowiedzUsuńJa chyba byłam zbyt smarkata, żeby docenić reportaże w Na przełaj i Razem.;( Wolałam listy czytelników.
UsuńNie wiem, czy doceniałem, ale lubiłem czytać, na zasadzie egzotyki, bo to i o narkomanach, i uciekinierach z domu, prostytutkach, subkulturach, Jarocinach:)
UsuńO narkomanach i Jarocinach mogłam też czytać. "Razem" głównie oglądałam - plakaty!;)
UsuńNo i ostatnia strona z kącikiem absurdu:)
UsuńKącika absurdu nie pamiętam. Reportaży także. Ale plakaty - owszem:))
UsuńKącik absurdu? Z ostatniej strony razem to gołe baby tylko pamiętam.;)
UsuńGołe baby też były, zresztą w Żołnierzu Polskim też:P Ale kącik był lepszy od tych bab, zmarnowanych przez ówczesną poligrafię:)
UsuńKącik lepszy od golizny? Musiał być wybitnie absurdalny.;)
UsuńGołe baby były widmami w kolorze brudnobrunatnym, a tekst przynajmniej był w miarę wyraźny:))
UsuńZdaję się na Twoją opinię.;)
UsuńNiestety, nie mam ani jednego numeru na poparcie tej opinii.
Usuń6. W moim wydaniu Buszu jest jeszcze Notes z wierszami - mam odczucie, że te wiersze to takie średnie są - a może się nie znam? Czytaliście poezje RK?
OdpowiedzUsuńBroń mnie Panie Boże!;) Jakoś nie wierzę w talent poetycki RK.
UsuńJa próbowałam, jednak się poddałam. Ale mi ostatnio w ogóle z poezją nie po drodze, więc mogę się nie znać.
Usuń:))
UsuńZanim przeczytałam "Busz..." wizja Kapuścińskiego piszącego wiersze wydała mi się wręcz lekko humorystyczna, ale zmieniłam zdanie. Te różne "dziąsła żujące mannę pacierza", "kosmate pająki jej słów", "nadzieja bezgłośna jak milczenie gwiazd" wróżą całkiem nieźle. Poza tym autorem posłowia do wyboru wierszy jest Claudio Magris, a on raczej nie firmowałby odmętów grafomanii. :)
UsuńW prozie manna pacierza zrobiła na mnie wrażenie, w wierszach jednak to już nie taki efekt. No ale ja się na poezji nie znam:)
UsuńJasne, jasne. ;) Pozwól, że pozostanę przy swoim zdaniu na Twój temat.
UsuńChyba zaryzykuję i przeczytam te poezje. :P
A jak Ci się podobało to coś a la strumień podświadomości w tytułowym "Buszu..."? Moim zdaniem to niezły fragment.
Szerzej na temat reportaży wypowiem się póżniej - przy większej ilości wolnego czasu, ale teraz słówko...
UsuńZastanawiałam się, czy ja na pewno ten "Busz..." czytałam (kiedyś hen), bo mogło mi się pomylić, ale teraz już wiem, że tak, skoro Notes z wierszami tam był.
Pamiętam, że coś mi się z tych wierszy bardzo spodobało, aż wynotowałam sobie. Tylko co to było i gdzie ja to zapisałam.... Ech, pamięć to ja mam dobrą, ale krótką.
Pozdrawiam.
@Lirael: moja notatka z lektury: s. 116 uderza w fałszywą nutę - to właśnie ten nibystrumień świadomości. Jakoś mi to nie pasowało najwyraźniej, nie wiem, czy Polak na obczyźnie koniecznie musi marzyć o świerzopie, polach malowanych gryką i Sienkiewiczu, sztampą mi zaleciało.
UsuńTutaj właśnie znalazłam kilka wierszy Kapuścińskiego. Może nie rzucają na kolana, ale na pewno jest lepiej niż sądziłam przed przeczytaniem "Buszu...".
Usuń~Zacofany w lekturze
UsuńMnie się to podoba, zwłaszcza mooowa. U mnie żadnego świerzopu ani gryki nie ma, może też są różnice w edycjach. Jest natomiast paląca ironia w prawie każdym słowie.
U mnie świerzop to była ironia:) Jakoś nie odebrałem tej wyliczanki jako ironii, natomiast ładnie się ona wpisuje w taki nurt "Polska jest brzydka, biedna, ale ją kochamy, bo to nasza ojczyzna" - tu mi się Nie pytaj o Polskę Ob.GC kojarzy.
UsuńPodoba mi się "do bitki i do wypitki, czemu nie do pracy". :)
UsuńDla mnie przy pozorach neutralności to jest potwornie gorzki tekst.
"Pustynia Tatarów" bardziej kojarzy mi się z luźnymi notatkami zebranymi w niby-wiersz.
UsuńW ogóle niezbyt poetyckie te wiersze. :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńpomimo, że zostało mi jeszcze kilka reportaży do "doczytania" postanowiłam odezwać się już teraz.
ad 1: Moim zdaniem "busz" może okazać się nawet bardziej interesujący teraz niż kiedyś. po 50 latach od wydania jest jakimś zapisem czasów,dokumentem, ciekawym bo pokazuje nie tylko ówczesny wycinek rzeczywistości ale także przemyślenia i to jak autor reportaży tą rzeczywistość postrzegał. Myślę że 50 lat wcześniej miał pełnić funkcję interwencyjną, może trochę "moralizatorską" - co zresztą mogło trochę drażnić (mnie chyba by drażniło to lekkie utyskiwanie na tą młodzież bez ideałów itd.)
ad 2: Myślę, że widać już tutaj styl specyficzny dla Kapuścińskiego. Dopracowany, pełen „okrągłych” zdań, bardzo literacki – czasami może zbyt męczący. O ulubionym reportażu napiszę jak przeczytam wszystkie. Jak na razie podobał mi się człowiek z tratwy (może dlatego że czytałam go już drugi raz) i wiejska zabawa zakończona rozprawą o paście do zębów (swoja drogą trochę autor że się tak wyrażę „pojechał po bandzie”:-)
ad3: Ja bardzo reportaże lubię, więc staram się często – kiedyś regularnie czytywałam DF teraz dużo rzadziej. Ale za to więcej reportaży „książkowych” czytam. A czego oczekuję – ciekawego tematu przede wszystkim. I trochę tej „zaskoczki” – czytasz i jakby powoli, krok po kroku odsłania ci się obraz. To co było oczywiste na początku wygląda trochę inaczej na końcu reportażu.
Ad 4: Autor obecny w reportażu nie przeszkadza, o ile nie pojawia się zbyt nachalnie. Ja osobiście chyba wolę te reportaże z autorem niewidocznym – jakoś dziwnie wydają mi się „prawdziwe”.
Ad 5: Bardzo lubię Szczygła i Krall. Kiedyś uwielbiałam Krall bezgranicznie – w tym roku trafiłam jednak na zbiór „Sublokatorka. Okna” i jakoś przebrnąć nie mogłam. Zresztą Krall to tak jak Kapuściński – trochę reportażu, trochę literatury. Ale wspomniane tu wcześniej „spokojne niedzielne popołudnie” – super. Zresztą i Krall i Szczygieł mają właśnie tą lekkość pisania i powolnego odsłaniania przed czytelnikiem zdarzeń. A ulubiony typ reportażu – chyba społeczno-obyczajowy
Ad 1
UsuńA wiesz, mnie także się wydaje, że Busz może być bardziej interesujący dzisiaj niż kiedyś. Dla czytelnika, który nie znał tamtych realiów, to zupełnie inny świat. I chyba faktycznie teksty miały pełnić funkcję interwencyjną, albo informacyjną.
Ad 2
To ciekawe, co piszesz o pojechaniu po bandzie w "Paście do zębów". Czy mogłabyś wyjaśnić dokładnie?
Ad 3
Mam podobnie - czytam więcej reportaży zebranych w książce. Brak zdjęć (bo w DF często takowe są) nie przeszkadza mi. Oczekiwania też mam podobne.;) I chyba największe ostatnio zaskoczenie spotkało mnie podczas lektury "Gomorry" Saviano, bo w dużej mierze jest to reportaż.
Ad 4
Święte słowa! Brak autora dodaje wiarygodności tekstowi, sprawia wrażenie bardziej profesjonalnego. To naturalnie może być złudzenie obiektywności.;(
Ad 5
Zgadzam się, Krall i Szczygieł mają niezwykłą lekkość. Może i Tobie spodoba się zatem Łopieńska.;)
Z Sublokatorką i Oknami miałam ten sam problem, niestety spłynęły po mnie bez większego śladu. Co innego "Król Kier..." - do dzisiaj pamiętam.
Też jestem bardzo ciekawa, o co chodzi z tą bandą. :)
UsuńJuż tłumaczę :> Ja odebrałam to trochę tak - bidne te dziewuszyny z tych Pratek - nie dość że ich 15 a chłopa tylko czterech, to im jeszcze Pan redaktor z Warszawy "puścił pocisk" odnośnie krzywego uśmiechu i nie mycia zębów. A z tego co się orientuję to w tamtych czasach mycie zębów również w miastach nie stało na wysokim poziomie (zresztą nadal nie stoi, co chyba nadmienialiście w którymś z poprzednich postów). Oczywiście traktuję to wszystko z przymrużeniem oka i jak napisałam jest to jeden z fajniejszych reportaży w tym zbiorze, ale jednak jakoś tak mi zalatuje "mentorstwem" autora. Bo jednak wbrew temu co twierdzi autor to "ta babcia i te zęby" to według mnie nie to samo.
Usuńad 4: Właśnie zastanawiałam się, że może to tylko "złudzenie obiektywności" ale mimo to wydają mi się prawdziwsze. Zresztą z prawdziwością Kapuścińskiego po przeczytaniu (a właściwie wysłuchaniu)"Non fiction" mam pewien problem. Nie to że mu nie wierzę, ale po prostu zobaczyłam w nim trochę więcej literata a nie tylko samego reportera.
Usuńad 5: "Król Kier" świetny. Swoją przygodę zaczęłam z Krall od "hipnozy", "Wyjątkowo długa linia" też świetna. Szczygła uwielbiam za jego ciepłe podejście do ludzi. Zresztą wydaje się być takim człowiekiem, nie tylko reporterem. Widać to nawet w krótkich formach - np. "kaprysik". Jakoś tak się milej na sercu robi jak się go czyta.
A czy po "gomorrę" rzeczywiście warto sięgnąć? Ja oglądałam film - zrobił na mnie średnie wrażenie, na tyle średnie że za książką już się nie rozglądałam. W kolejce u mnie stoi "miedzianka" - kupiłam już jakiś czas temu - zainspirowana tym, że to chyba coś dla mnie - a ostatnio przeczytałam na którymś z blogów b. zachęcającą recenzję - więc wywindowałam ją na pierwsze miejsce ba liście do przeczytania.
UsuńDopisuję się do pytania o "Gomorrę" - leży u mnie i kwitnie, i jakoś nie mogę się zabrać. Mąż zaczął, ale porzucił w połowie (co o niczym nie świadczy, bo nasze gusta czytelnicze czasem się różnią).
Usuń"Miedzianka" też u mnie czeka, ale w tym przypadku jest to radosne oczekiwanie, bo styl pisania Springera bardzo lubię.
"Wyjątkowo długa linia" jest moim zdaniem znakomita, chyba nawet lepsza od "Króla Kier".
UsuńEkranizacja "Gomorry" to w zasadzie film fabularny, dość brutalny. Saviano w książce dość szeroko opisuje kilka ważnych problemów: struktury mafii, powiązania z mafią azjatycką, podrabianie ubrań znanych projektantów na skalę przemysłową, zatapianie radioaktywnych odpadów wokół Sycylii (jeśli pojadę, nie będę chyba tam jadła). Miałam wrażenie, że podczas lektury moje oczy były większe od pięciozłotówek. Gorąco zachęcam do lektury.
"Wyjątkowo długa linia" mnie też zachwyciła, nie tylko ze względu na lubelskie realia.
Usuń1. Jak dla mnie - nie. Nie czytało mi się Kapuścińskiego ciekawie nawet jako dokumentu swoich czasów. To jest moje subiektywne odczucie, ale jakby za mało było tam właśnie tych czasów, innych ludzi, a za dużo wodolejstwa reportera. I tu mogę przejść do punktu 2, czyli do sposobu pisania Kapuścińskiego. Dla mnie chyba jest on za bardzo literacki. Czytając te reportaże wydawało mi się, że pisarz ślizgał się tylko po powierzchni, zamiast dotrzeć do głębi opisywanych przez siebie spraw. Bo miały one potencjał, zaciekawiały, chciało się czytać. Tylkow robiły wrażenie historii niepełnych. Podobał mi się "Ocalony na tratwie i "Spokojna głowa gapy". "Uprowadzenie Elżbiety" też zapadło w pamięć. Najgorzej czytało mi się "Bez adresu", przez całą masę moralizatorstwa, uogólniania, a tak właściwie Kapuściński nie opowiedział żadnej historii. To nie ten Kapuściński, którego pamiętam z "Imperium". Nie wiem, może źle pamiętam, ale chyba nie chcę się przekonać... Pamiętam jednak też, że czytałam kiedyś "Cesarza" i że nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia.
OdpowiedzUsuńTrochę wodolejstwa, czy też "zabiegów estetycznych" w Buszu jest, zgadzam się. Za mało ducha czasów? Zaskoczyłaś mnie. Wydaje mi się, że RK dobrze pokazał echa niedawnej wojny, tworzącą się "małą stabilizację", a może i nawet rozdźwięk między miastem a wsią.
UsuńZgadzam się, że autor mógł "pokopać" głębiej, np. sprawdzić za kilka miesięcy, co się stało z Danką (mnie akurat bardzo to interesuje;).
Tak, Kapuściński w Imperium jest inny, ale może dlatego, że tu opisuje prawdziwy polski busz czyli proste żyćko?
Może to wrażenie powierzchowności wynika z tego, że reportaże są takie krótkie? Mnie to akurat nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Podobnie te otwarte zakończenia.
UsuńCo do Danki to przypuszczam, że po niefortunnej przygodzie zaczęli wraz z ukochanym rzeźbiarzem prowadzić bardziej osiadły tryb życia. :) No i na pewno zaopatrzyła się w kostium jednoczęściowy. :)
Obawiam się, że Danka mogła mocno stracić na urodzie po napaści.;(
UsuńSkoro wylądowała w szpitalu, rzeczywiście było niewesoło.
Usuń3. Nie czytam reportaży często, chyba tak z przekory, bo jest ich za duży wybór. Lubię Hugo-Badera i Mariusza Wilka, być może ze względu na Rosję. Lubię Tochmana, może właśnie dlatego że dotyka tych bolesnych tematów. Krall wstyd się przyznać, ale właściwie nie czytałam, poza lekturami, z których niewiele teraz kojarzę. Nowaka natomiast też lubię, bardzo spodobał mi się "Obwód głowy", na półce czeka "Serce narodu..." I to by było na tyle...
OdpowiedzUsuńTochmana znam tylko z "Bóg zapłać", które pochłonęłam jednym ciągiem. Za reportaże afrykańskie wolę się nie brać, "Strategia antylop" Hatzfielda wystarczy mi na długie lata.
UsuńCzy Wilka coś szczególnie polecasz? Chciałabym coś poczytać z jego książek - nie ma to jak zimą czytać o mroźnej Rosji.;)
Odnośnie Tochmana (jak macie dość, to napiszcie:P), to mi wczoraj ulżyło kiedy on sam stwierdził, że dziś nie przeczytałby swojej książki o Rwandzie, gdyż jest zbyt przygnębiająca. Czuję się rozgrzeszona, bo ja próbowałam, ale nie dałam rady i teraz mogę sobie z czystym sumieniem powiedzieć, że już nie muszę.
UsuńA Wilka też jestem ciekawa; przymierzałam się do niego już parę razy, ale nie wyszło.
Spokojnie, uwagi o Tochmanie są b. cenne.;) Nie dziwię mu się, po tym, co zobaczył w Rwandzie, samo pisanie musiało być bolesne.
UsuńWilka możemy poczytać wspólnie - np. "Dom nad Oniego" to 206 stron, w podtytule "dziennik", a tego gatunku jeszcze nie omawialiśmy (choć pewnie słowo użyto tu umownie). I ma taką ładną, mroźną okładkę, na luty idealna.;)
UsuńJa optuję "za" - ostatnio Twój klub jest najlepszym sposobem zmobilizowania mnie do lektury:)
UsuńTo zupełnie jak w moim przypadku.;) Jesteśmy już dwie, monia-w2 może już tego Wilka czytała. Zobaczymy, jak inni zapatrują się na ten pomysł.
UsuńMoże być, bo właśnie zauważyłem, że go jednak z moich "ulubionych" blogerek schlastała gruntownie, znaczy będzie co poczytać:)
UsuńChyba czytaliśmy tę samą notkę, w sieci jest ich niewiele.;) Opinie na temat książki są podzielone, więc będzie chyba o czym dyskutować.
UsuńByle nie o domniemanej łysince autora:PP
UsuńZnalazłam. Przeczytałam. Zaniemówiłam.
Usuń4. Nie mam nic przeciwko obecności autora w reportażu, jeśli tylko nie zachowuje się jakby zjadł wszystkie rozumy... Jest dużo Wilka w jego książkach o Rosji, jest dużo Bikont w jej książce o Jedwabnem i zupełnie mi to nie przeszkadza. Za to Kapuściński - przeszkadza. Coś czuję, że bym się z nim nie zaprzyjaźniła.
OdpowiedzUsuńA czy Twoim zdaniem Kapuściński podchodzi do swoich bohaterów z Buszu z lekkim poczuciem wyższości?
UsuńJak widzisz obecność Hugo-Badera w jego tekstach? Na mnie on działa źle.;(
Aniu, wybierz się na spotkanie z Baderem. Kiedy się go zobaczy, posłucha, porozmawia, od razu wszystko się rozjaśnia. To jest taki typ osobowości - jego jest dużo:) Ja lubię takich ludzi (może dlatego, że stanowią moje przeciwieństwo?), więc na mnie działa dobrze.
UsuńJeśli się trafi, nie omieszkam. Koledzy zaproponowali go nawet jako kandydata na spotkanie DKK, może da się ten pomysł zrealizować. Będę drążyć sprawę.
Usuń5. Chyba najbardziej lubię reportaże społeczno-obyczajowe i podróżnicze. Odnośnie autorów - to już wypisałam w punkcie 3 :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że chyba wszyscy najbardziej lubimy społeczno-obyczajowe. Myślałam, że znajdzie się wśród nas więcej fanów rep. podróżniczych.;)
UsuńWydaje mi się, że dobry rep. śledczy nie jest zły, niestety trudno na taki trafić.
1.
OdpowiedzUsuńJeszcze jak atrakcyjną!
Kilka razy miałam gęsią skórkę, w ogóle nie mogłam się oderwać od tej książki. Pozwólcie, że wystąpię w roli Jarząbka Wacława i wykrzyknę Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu! :) Dzięki Aniu za motywację do przeczytania kolejnej świetnej książki, którą raczej bym ominęła. W ogóle byłam dość sceptyczna po ogłoszeniu lektury grudniowej a tu proszę. :) Na pewno jedna z najlepszych książek, które przeczytałam w tym roku.
"Busz po polsku" jest nie tylko atrakcyjną lekturą, ale i aktualną, co akurat radości nie budzi. "Łopata-wypłata kino- wino" to nadal motto życiowe wielu osób (nawet jeśli opłatę zastąpimy komputerem), opieka nad starszymi osobami wciąż nie jest naszą najlepszą stroną, a współcześni ludzie też wolą statystować niż reżyserować. Plus wiele jeszcze innych zjawisk.
Już sobie wytypowałam kolejne książki Kapuścińskiego do przeczytania. :)
Oczywiście miało być: jeśli łopatę zastąpimy komputerem. :)
UsuńNaprawdę byłaś sceptyczna? Można wiedzieć, dlaczego? Grunt, że Ci się podobało.;)
UsuńKsiążkę wybrałam, bo uznałam, że jest niesłusznie rzadko czytana i wzmiankowana. Poza tym to chyba jedyna książka RK o Polsce.
"Łopata-wypłata-kino-wino" - fakt, widuję takie okazy.
Biorąc pod uwagę ceny biletów kino z tego zestawu trzeba by raczej wykreślić. :(
UsuńMoje obiekcje wynikały tylko z tego, że po śmierci Kapuścińskiego przez moment był taki zalew jego książek i publikacji na jego temat, że miałam przesyt. Ale to był problem mój, a nie Kapuścińskiego. :) Jego książki zawsze mi się podobały.
UsuńFakt, sama musiałam odczekać, żeby przeczytać kilka jego książek i sprawdzić, czy faktycznie jest taki znakomity, jak się powszechnie uważa (wcześniej znałam tylko "Cesarza" i jakieś fragmenty innych rzeczy).
UsuńBardzo jestem ciekawa, jak spodobałoby Ci się "Imperium".
Usuń2.
OdpowiedzUsuńMam porównanie z „Cesarzem”, „Szachinszachem”, „Imperium” i „Lapidariami”. Wszystkie książki Kapuścińskiego, które czytałam, bardzo mi się podobały. W "Buszu po polsku" też wyraźnie widać talent i świetne wyczucie słowa, choć opowiadania są nierówne. Obok świetnych zdarzają się słabsze. Na przykład "Daleko" czy "Dom".
Hipnotyzujące wrażenie zrobiły na mnie „Wymarsz piątej kolumny”, „Sztywny”, „Uprowadzenie Elżbiety”, "Danka" i „Reklama pasty do zębów” . Te historie są po prostu do bólu poruszające, trudno o nich zapomnieć.
Ciekawe, czy jest jakiś kanoniczny zestaw tekstów z Buszu, bo u mnie np. Uprowadzenia i Domu nie ma.
Usuń"Domu" nie żałuj, ale "Uprowadzenia..." szkoda! W posłowiu ciekawie pisze o interwencjach redakcji i cenzury Małgorzata Szejnert, zaraz poszukam.
UsuńSzejnert pisze, że w czterech pierwszych wydaniach "Buszu..." dokonywano zmian i cięć. Jej zdaniem autor i redaktorzy "usuwali to, co wydawało się im naiwnie zaangażowane, bardzo już przedawnione, a na dodatek nie broniło się formą".
UsuńZ "Uprowadzeniem Elżbiety" jest trochę inna historia, bo reportaż mógł być uznany za zdecydowanie antykościelny. Może sam Kapuściński z niego zrezygnował.
Swoją drogą nie zgadzam się z Szejnert,że Kapuściński używa w tym reportażu "formy zbyt egzaltowanej".
Dzięki, ja mam wydanie II. Nie znoszę takich manipulacji zbiorami.
UsuńTym razem namieszał chyba trochę sam autor.
Usuń"Dom" to tekst o nowym bloku, o którym wspominałam wyżej. Mogę dosłać także pozostałe niewydrukowane we wcześniejszych wydaniach, na szczęście krótkie są.
UsuńW moim wydaniu III też nie ma, tego czego nie ma w wydaniu II:P I też bardzo poproszę o dosłanie:))
UsuńDoślę.;)
Usuń3.
OdpowiedzUsuńLubię reportaże, choć nie czytam ich nałogowo. Najbardziej odpowiadają mi takie, które nie tylko opowiadają o świecie, pozwalają mi odwiedzić miejsca, w których raczej nie zawitam i poznać ludzi, do których nigdy nie dotrę, ale też budzą silne uczucia i dostarczają stylistycznych olśnień.
Czyli reportaż literacki?;)
UsuńCoś w tym rodzaju. :)
Usuń4.
OdpowiedzUsuńObecność autora jest wskazana. :) Przeczytana niedawno "Droga 66" Doroty Warakomskiej upewniła mnie w przekonaniu, że całkowita przezroczystość mi nie odpowiada. Ta książka wydała mi się wręcz oschła i wyprana z uczuć. Ideałem pod tym względem jest dla nie na przykład Mariusz Szczygieł, który bez raczenia czytelnika drobiazgowym zapisem swojego życia wewnętrznego wywołuje w burzę uczuć. Podobnie jak Kapuściński w "Buszu po polsku".
Wydaje mi się, że w rep. podróżniczym obecność autora jest wręcz wskazana.;) Fakt, Szczygieł potrafi wywołać silne wrażenia operując prostymi środkami, nawet jeśli nawet na chwilę nie pojawia się w tekście.
UsuńPo "Gottlandzie" boję się przeczytać cokolwiek innego jego autorstwa, żeby nie zepsuć świetlanej wizji, jaką pozostawiła we mnie ta książka. :)
UsuńReportaże z Polski lat 90-tych są niezłe, może one? "Zrób sobie raj" jest zupełnie inne od "Gottlandu", byłam b. zaskoczona.
UsuńZa interwencyjnymi nie przepadam, choć doceniam ich społeczną wagę. Kryminalne wolę zdecydowanie powieści. Nie będę oryginalna, ale najbardziej odpowiadają mi społeczno-obyczajowe i podróżnicze.
OdpowiedzUsuńMoje ulubione reportaże to takie, które chwilami ocierają się o poezję, choć połączenie wydaje się trudne do pogodzenia. Największe wrażenie zrobiły na mnie "Cisza jest dźwiękiem: Podróż po Bośni" Juli Zeh, "Pasażerka ciszy: Dziesięć lat w Chinach" Fabienne Verdier i "Gottland" wspominanego już Mariusza Szczygła. Widzę, że w tytułach powtarza się cisza. :) Może to nie przypadek,bo bardzo lubię reportaże, w których obowiązuje zasada "minimum słów, maksimum treści".
"Pasażerkę ciszy" bardzo chcę przeczytać. Od "Gottlandu" zaczęła się moja miłość do zbiorów reportaży, to było olśnienie. Pamiętam, że książką Szczygła zaraziłam kilka osób.;)
UsuńA jak oceniasz "Dobre kobiety z Chin"? W podtytule pada słowo "głos".;)
Minimum słów, maksimum treści - jestem ZA.;)
Z przyjemnością pożyczę Ci "Pasażerkę ciszy", mam własną.
Usuń"Dobre kobiety z Chin" chwilami były świetne, ale drażniły mnie odautorskie wstawki pełne patosu. Wymowa faktów była taka, że okazały się zupełnie zbyteczne.
Hm, propozycja kusząca, poczekajmy, aż przeczytam inne książki, które mi pożyczyłaś.;) Niemniej dziękuję bardzo za gotowość.
UsuńWyobraź sobie, że podczas dyskusji DKK nasz kolega zarzucił autorce "Dobrych kobiet" suchy styl i oschłość. Z koleżanką byłyśmy zdziwione jego odbiorem.;) Ale patosu nie pamiętam.;)
To zaskakujący zarzut, bo we mnie wywołała bardzo silne emocje. Stylu autorki na pewno nie nazwałabym oschłym. W kilku momentach wyczułam egzaltację, ale oceniam tę książkę wysoko.
UsuńNa mnie zrobiła b. duże wrażenie. Autorka była wyraźnie b. zaangażowana w swoją pracę.
Usuń