Opowieść Bieńczyka toczy się lekko i wartko niczym koła tworkowskiej kolejki po szynach. Napisana dowcipnie i z polotem, miejscami rymowana, bardziej przypomina historyjkę dla dzieci niż smutną historię z czasów niemieckiej okupacji. Nie przeszkadza mi, że o bolesnych wydarzeniach wojennych autor opowiada bez patosu, może nawet bez powagi. Przeszkadza mi natomiast powierzchowność książki.
Kiedy minie pierwsze zaskoczenie językowymi zabawami Bieńczyka, przychodzi ochota na zajmującą fabułę. Uczynić ze szpitala psychiatrycznego oazę spokoju podczas wojennej zawieruchy to chwyt bardzo dobry, a podwarszawskie Tworki to miejsce niezwykłe, o specyficznym klimacie i uroku. Autor nie wykorzystał tego potencjału i jedynie prześliznął się po temacie, relacjonując kolejne wydarzenia w telegraficznym skrócie.
Co zapowiadało się nieźle, okazało się w rezultacie historią, jakich w literaturze polskiej wiele: okupacja, Niemcy, ukrywający się Żydzi, śmierć. Brzmi znajomo, może nawet zanadto. Niespodzianek, a tym bardziej zapowiadanego nieprawdopodobnego finału nie było (był zresztą znany od pierwszych stron). Forma ciekawa, większej głębi brak. Nie lubię kończyć lektury z pytaniem: po co to było?
_____________________________________________________
Marek Bieńczyk "Tworki”, Wydawnictwo Sic!, Warszawa, 2007
_____________________________________________________
A mi forma tej książki zupełnie nie przypadła do gustu. Różnorakie twory językowe denerwowały mnie i przez cały czas myślałam: czy nie można pisać prościej, jaśniej, bardziej zrozumiale? Szczególnie denerwujące były rymowanki dla dzieci wplecione w tekst.
OdpowiedzUsuńZraziłam się do twórczości Marka Bieńczyka :-)
Podejrzewam, że te rymowanki miały stanowić kontrast dla finału, ale w moim przypadku to "nie zagrało". Rozczarowałam się, ale dam Bieńczykowi jeszcze szansę.;)
UsuńMiałam podobne odczucia. Zaczęłam książkę i po początkowym entuzjaźmie się zniechęciłam i przerwałam. Może kiedyś dokończę. Tymczasem może spróbuję eseistyki Bieńczyka.
OdpowiedzUsuńJestem zaskoczona - myślałam, że jak zwykle marudzę z powodu braku piątego dna w książce.;(
UsuńMnie kusi jeszcze jego "Terminal", eseje znacznie mniej.
A czy to twojej pierwsze spotkanie z prozą Bieńczyka? Bo zastanawiam się czy zakupić "Książkę twarzy". Jeśli piszesz, że "Tworki" kiepskie. To nie wiem czy rozpoczynać przygodę z tym Panem. Dzięki i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak, to moje pierwsze spotkanie z Bieńczykiem. Mam nadzieję, że jest lepszym eseistą niż prozaikiem.;)
UsuńAktualizacja: wypożyczyłam właśnie "Książkę twarzy" i po dość dokładnym przejrzeniu widzę, że chyba będę zmuszona nabyć ją na własność.;) To jest rzecz do czytania miesiącami, nie w pośpiechu. Znać dużą erudycję Bieńczyka, rozpiętość tematów interesująca, niepokoi tylko fakt, że to zbieranina tekstów z b. różnych źródeł.
UsuńW takim razie może też się skuszę na zakup. Kurczę, skoro na lata, to może być dobra inwestycja :)
UsuńPozdrawiam świątecznie :)
O przepraszam, miesiącach była mowa. Ale tak inwestycja całkiem zacna ;)
UsuńJa już wiem na pewno, że "Książkę twarzy" nabędę na własność.;) Kto wie, może to inwestycja i na lata?;)
UsuńMam wrażenie, że forma eseju może być bliższa autorowi, którego kilku wykładów miałam okazję wysłuchać na żywo i to było budujące przeżycie. Wielka erudycja, oczytanie i wrażliwość.
OdpowiedzUsuńWe wtorek oglądałam "Księgę twarzy" w księgarni, ale chwilowo się wstrzymałam.
Bardzo ciekawa wydała mi się strona Tworek. jestem pod wielkim wrażeniem prac plastycznych autorstwa pacjentów.
Erudycja Bieńczyka jest imponująca. W "Księdze twarzy" pisze i o perfumach, i o sporcie, i o Romantykach. I naturalnie o melancholii.;) Myślę, że faktycznie esej jest mu bliższą formą.
UsuńTworki lubię czasem odwiedzać. Są pięknie położone (w bliskiej okolicy są stawy i pola), z każdego kąta wygląda historia. Fragmentarycznie było je widać w filmach "Szpital Przemienienia" i "Ogród Luizy". Prace pacjentów są niezwykłe, też je oglądam od czasu do czasu.
Za Twoją sprawą dzisiaj znowu wertowałam "Księgę twarzy" w księgarni i muszę powiedzieć: blisko, coraz bliżej. :) Oglądałam też jego powieść, "Terminal". Bardzo podoba mi się okładka.
UsuńNie wiedziałam, że w "Ogrodzie Luizy" to były Tworki. Z kilku powodów bardzo lubię ten film.
:D "Księga twarzy" kusi, mnie także coraz bardziej. Okładka "Terminala" jest niezła, ale jakże różna od tej wydanej kiedyś przez PIW.;)
UsuńCzuj się zaproszona na spacer po Tworkach.;)
Trudno uwierzyć, że to okładka tej samej powieści. :)
UsuńDzięki za zaproszenie. To na pewno będzie piękny spacer.
Prawda? Obecna okładka "Terminala" nie odstrasza, można pomyśleć, że to będzie romantyczna, acz melancholijna historia. Okładki "Tworek" też b. różne.
UsuńSpacer będzie interesujący, gwarantuję.;)
Ta okładka "Tworek", która jest u Ciebie, bardziej mi się podoba, choć też nie zachwyca. Schody mało oryginalne. :(
UsuńPowyższa okładka nie jest zła, ale zbyt wiele sugeruje.;) Z kolei schody na okładce najnowszego wydania to dość oklepany motyw. I dogódź tu, panie, czytelniczkom.;)
UsuńMy to już w ogóle mamy przewrócone w głowie, jeśli chodzi o okładki. :)
UsuńAleż skąd! Mnie wystarczy tylko tytuł i nazwisko autora na okładce, ilustracji nie domagam się.;)
UsuńNieustannie na nie grymasimy. :)
UsuńCzytam właśnie książkę, w której na okładce jest tylko tytuł i nazwisko autora na białym tle i jednak czuję niedosyt. :)
Białe tło może w takim przypadku sprawiać wrażenie wersji próbnej egzemplarza, ale w każdym innym kolorze?;)
UsuńTo raczej nie jest wersja próbna, tylko siermiężne wydanie z 1983 r. Inne kolory mile widziane. Ze szczególnym uwzględnieniem kilku. :)
UsuńW sumie lepsze jednolite okładki, niż takie, które zniechęcają. Ostatnio niemile zaskoczyła mnie na przykład ta. :(
Jednolite okładki są świetne, przynajmniej w moim odczuciu. Szczególnie spodobała mi się pasiasta szata graficzna Chatwina w Vintage.
UsuńOkładka do "Uczciwej oszustki" nie jest najgorsza, ale do TEJ autorki zupełnie mi nie pasuje.;(
Nie jestem obiektywna: zupełnie nie toleruję okładek z jakimiś przypadkowymi osobami. :(
UsuńOkładki Vintage mnie zachwycają. Właśnie obejrzałam sobie serię Chatwina, bo wcześniej nie wiedziałam o jej istnieniu i... brak słów, takie ładne! Najbardziej przypadł mi do gustu zestaw kolorów w "In Patagonia".
Tak, Patagonia ma świetnie dobrane kolory. Pasują jak ulał (głównie do mojego wyobrażenia Patagonii:)).
UsuńZwróciłaś uwagę na b.ciekawy temat - twarz na okładce. Podobno to stały chwyt wydawców (na wniosek hurtowników), mający na celu zwiększenie sprzedaży.;( Więcej na nurtujący nas temat tutaj.
Dzięki, bardzo ciekawy artykuł. Rzeczywiście na Zachodzie rzadko na okładkach książek trafiają się niebieskookie blondynki. :)
UsuńLubią za to reprodukcje obrazów.;)
UsuńI często wynajdują naprawdę świetne.
UsuńCałkowicie się z Tobą zgadzam.;)
UsuńJak dotąd nie czytałam nic Bieńczyka (felietonów, czy jak tam nazwać tę formę, w "Kuchni" nie liczę). Po przeczytaniu rozmowy z nim, jaką przeprowadziła Barbara Łopieńska, ani się nie zachęciłam, ani specjalnie nie zniechęciłam. Parę tygodni temu przez przypadek wysłuchałam rozmowy z nim w Radiu Tok fm (o tym, że to on dowiedziałam się dopiero na końcu) i pomyślałam sobie "co to za ciekawy człowiek!"
OdpowiedzUsuńWokół "Książki twarzy" krążę tak samo jak Lirael. Myślę jednak, że u mnie teraz nie czas na Bieńczyka, a Twój wpis tylko mnie w tym utwierdza.
Na pewno to ciekawa postać. Erudyta o niezwykłej skromności, co lubię. Znam go również głównie z wywiadów, aż miło poczytać.
UsuńPrzeglądałam też niedawno "Melancholię", ale to za wysoki poziom abstrakcji jak dla mnie. "Księga twarzy" wydaje się przede wszystkim ciekawsza, bo obejmuje szerszą tematykę.
Udało Ci się ubrać w słowa moje własne odczucia po lekturze tej książki - stylistycznie niewątpliwie wdzięcznej, ale fabularnie nijakiej i wtórnej. Ponieważ wiedziałam, że autor jest osobą błyskotliwą i oczytaną, doszukiwałam się w tej powieści jakiejś postmodernistycznej gry i drugiego dna, ale chyba faktycznie nie ma w niej nic więcej...
OdpowiedzUsuńJa również liczyłam na coś więcej wiedząc, że autor jest erudytą. Wielka szkoda, że skończyło się na ekwilibrystyce słownej.;(
UsuńKupiłam, p-o-cz-y-t-a-ł-a-m, odłożyłam..., czekam... trochę się jeżę... wrócę, ale w głowie zamieszanie i chaos...mało wiem? Z pewnością. To mnie denerwuje.
OdpowiedzUsuńDaj znać o wrażeniach po skończeniu lektury.;) Może wszystko złoży się w całość i akurat Tobie się spodoba?
Usuń