Wieśniacy cierpliwie czekają na czerwieniące się drzewa, które zwiastują nadejście zimy i sztormów. Szansa na zbłądzenie i przybicie statków do brzegu staje się wówczas większa, mieszkańcy na różne sposoby zaklinają pomyślne wiatry. Pomyślność wioski oznacza tym samym pecha dla statku, który dalej już nie popłynie. Wieśniacy rządzą się innymi prawami niż przybysze z wielkiego świata – tutaj życie jest uzależnione od przyrody, ona też poniekąd narzuca ludziom swoisty kodeks postępowania.
W zachowaniu tej małej komuny uderza zdyscyplinowanie i podporządkowanie, zadziwia ścisła współpraca na rzecz ogółu. Daje się wyczuć chłodną harmonię, obecną również w stylu Yoshimury. Być może dlatego duże wrażenie podczas lektury wywołuje powracający motyw czerwieni, barwy o złożonej symbolice. Zwoje czerwonego jedwabiu na szarym, zimowym wybrzeżu wyjątkowo mocno działają na wyobraźnię, a to zaledwie jeden z wielu sugestywnych obrazów w „Zagładzie”.
Powieść Yoshimury była dla mnie miłą niespodzianką. Mimo że umiejscowiona w nieokreślonym miejscu i czasie, jest bardzo realistyczna, co na tle często onirycznej literatury japońskiej stanowi sporą odmianę. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że książka była dla mnie jak łyk mroźnego, orzeźwiającego powietrza. Rzecz jak najbardziej godna uwagi.
_________________________________________________________________________________
Akira Yoshimura „Zagłada” tłum. Anna Zielińska-Elliott, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa, 2000
_________________________________________________________________________________
Głowy nie dam :-) ale okładka to chyba jeden z drzeworytów Hiroshige.
OdpowiedzUsuńNa pewno b. podobna do jego The Sea off Satta.
UsuńUwielbiam drzeworyty Andō Hiroshige. Wydaje mi się, że nastrój ilustracji na okładce angielskiej świetnie komponuje się z klimatem tej powieści. Jest nawet czerwony pas jedwabiu.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w książkach japońskich pisarzy dominuje taki właśnie mglisty smutek. Mnie to bardzo odpowiada, choć przypuszczam, że w większej dawce mroźna melancholia mogłaby być męcząca.
Nigdy wcześniej nie czytałam książki Yoshimury, bo skutecznie odstraszał mnie tytuł. Aniu, łaskawe statki nie były łaskawe dla moich ślubów wstrzemięźliwości zakupowej - pod wpływem Twojej pięknej recenzji przed chwilą zostały złamane. Z czego się notabene bardzo cieszę! :)
Ja też b. lubię Hiroshige, zresztą wiesz.;) Całkowicie zgadzam się co do współgrania okładki angielskiej z treścią i klimatem - fale i czerwień są tu najistotniejsze.
UsuńMnie tytuł również odstraszała, przeważyła mała objętość książki i chęć przeczytania czegokolwiek z lit. japońskiej. Wybór okazał się trafny.
Mam nadzieję, że lekturę potraktujesz łaskawie.;) Jeśli Ci się nie spodoba (w co wątpię;)), postaram się wynagrodzić Ci straty. Dzięki za miłe słowa.;)
Nie zanosi się na straty. :)
UsuńCzekam na wrażenia.;)
UsuńWydanie angielskie i tytuł i okładkę wydaje się miedz trafniejsze. Tyle że dla mnie brak oniryzmu w prozie japońskiej to raczej mankament. Rzeczywistość mnie raczej nuży ;)
OdpowiedzUsuńPopieram! Okładka angielska nie jest pesymistyczna, do tego nastrojowa.
UsuńMając w pamięci Twoje upodobanie do Kawakami i podobnych klimatów, myślę, że faktycznie Yoshimura niekoniecznie przypadłby Ci do gustu. Ale dobrze, że obie możemy znaleźć u Japończyków coś dla siebie.;)
Czy Kobo Abe podobał Ci się (o ile czytałaś)?
oczywiście powinno być "mieć", chochlik kompowy zawinął mi słówko ogonkiem.
OdpowiedzUsuń;) Ponieważ lubię miedź, skojarzenia wywołane przez literówkę poszły w b. przyjemną stronę.;)
Usuńczytanki anki: Abe Kobo czytałam tylko Kobietę z wydm, wieki temu, ale pamiętam ze zrobiła na mnie duże i pozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuńCzyli podobają Ci się nie tylko oniryczne klimaty japońskie.;) Mnie się średnio podobała, ale niewątpliwie robi duże wrażenie. Takie, które trwa latami.;)
UsuńWypatrzyłam kopię w pobliskiej bibliotece, więc się skuszę. Ilość stron na pewno ma znaczenie, nie porwałabym się na 500 stron. Ostatnio takie książki mnie przerażają. Z literaturą japońską nie miałam dużo szczęścia. Kawabata średnio mnie przekonał (ale wiem, wiem, Kawabata wielkim pisarzem był). Fruwająca dusza (Karakter) też nie moja rzecz. W ogóle mam kłopot z alegorycznymi powieściami. Za to mogę polecić "Jestem kotem" Sosekiego. Bardzo celne obserwacje o ludzkiej naturze i dużo humoru. Przeczytałam 3 książki Hiromi Kawakami i właściwie tylko 2/3 jednej z nich mi się spodobały. Chodzi o 2 ostatnio opowiadania ze zbioru "Nadepnęłam na węża". Ostatnie "Zapiski z pewnej niezwykłej nocy" to coś przepięknego! Polecam!
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Tobie również przypadnie do gustu.;)
UsuńWidzę, że mamy podobne odczucia co do opasłych tomów. Na początek znajomości z autorem przeważnie wybieram coś chudego albo opowiadania.;)
Kawabatę próbowałam czytać, ale nie mogłam się skupić (zamierzam jednak do niego wrócić). U Kawakami zniechęciły mnie matki w postaci węży na suficie, to zupełnie nie moje klimaty.;) Sosekiego mam w planach, zwłaszcza teraz, gdy został wznowiony. I kusi mnie komiks Hideo "Dziennik z zaginięcia".
Aha, podobały mi się także opowiadania Mishimy i trzy jednoaktówki obejrzane w teatrze.
Czytałam "Krainę śniegu" Kawabaty, zrobiła na mnie spore wrażenie. Niezłe są też książki Yoko Ogawy ("The Housekeeper and the Professor"). Też realistyczne, zero węży na suficie. :)
UsuńDo "Krainy..." przymierzam się, pora roku stosowna. Czy "Muzeum ciszy" Ogawy nie jest aby oniryczne?;)
UsuńRęczę tylko za nieoniryczność "The Housekeeper and the Professor". :) "Muzeum ciszy" jeszcze nie czytałam.
UsuńAha. Zaczęłam "Miłość na marginesie" i była b. realistyczna. Niestety termin zwrotu książki do biblioteki spowodował, że jej nie doczytałam. Nastroju na nią nie miałam.;(
UsuńA ja z kolei byłam zaskoczona szałem, jaki wywołała powieść "The Housekeeper and the Professor" na anglojęzycznych blogach. Mnie nie zachwyciła do tego stopnia.
UsuńKusisz.;)
UsuńWydaje mi się, że czytałam kiedyś tę książkę. Czy dobrze pamiętam (uwaga spoiler), że wioskę nawiedza jakaś straszna epidemia?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie większe wrażenie od Zagłady zrobiła na mnie jednak Kobieta z wydm. Niestety na tym, Murakamim i Kawabacie moja znajomość prozy japońskiej się kończy :(
Tak, wioskę nawiedza epidemia.
Usuń"Kobieta z wydm" wydaje mi się bardziej sugestywna i być może dlatego tak mocno zapada w pamięć. Murakamiego chyba wszyscy mamy na sumieniu.;)
Przeczytałam ją kilka dni temu. To było moje drugie podejście, bo wcześniej wypożyczyłam i zwróciłam nieprzeczytaną. Cieszę się, że jednak się zdecydowałam, bo książka utkwiła mi w pamięci i coraz bardziej ją lubię. Uważam, że jest świetnie skonstruowana (fabularne ramy to sprzedanie do niewoli ojca, a potem jego powrót) i jak na sto kilkanaście stron bodajże, to wydaje mi się, że naprawdę dużo się tam wydarzyło. Jedna z lepszych pozycji literatury japońskiej jaką przeczytałam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że i Tobie "Zagłada" przypadła do gustu. Skromna powieść, ale zasługuje na uwagę. Mnie też się wydaje, że dużo w niej się dzieje. Wg mnie jest b. sugestywnie napisana - za każdym razem, kiedy przypomina mi się ta książka, mam przed oczami smagane wiatrami wybrzeże pod zachmurzonym niebem.;)
UsuńBardzo dobra książka. Z przyjemnością ją przeczytałam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, bardzo dobra. Niektóre obrazy mam w pamięci do dzisiaj.;)
Usuń