środa, 9 lipca 2014

Wszystko o Sally

Powieść Arno Geigera być może nie jest wybitnym dziełem literatury, ale jedna rzecz szczególnie mnie tu ujęła. Otóż autor zdecydował się na raczej niepopularne posunięcie: bohaterami uczynił pięćdziesięciolatków. Najczęściej czyta się o ludziach młodych i bardzo młodych, czasem o czterdziestolatkach, z rzadka o emerytach, brak natomiast historii o pięćdziesięciolatkach, jakby nie zasługiwali na uwagę.


„Wszystko o Sally” dowodzi, że jest inaczej. Po przekroczeniu wieku średniego można prowadzić interesujące życie, wchodzić w nowe związki, podejmować nowe wyzwania. Wszystko jest możliwe, o ile się tego pragnie i nie ogranicza działań wyłącznie do obowiązków czyli rodziny oraz pracy. Taka jest właśnie tytułowa Sally – na co dzień żona, matka i nauczycielka, od czasu do czasu kochanka i przyjaciółka. To typ kobiety, która w miarę możliwości korzysta z uciech życia życia, nie sumitując się przy tym co chwila. Podobny styl bycia wymaga pewnej dawki egoizmu i nielojalności, co czyni jej postać Sally mało sympatyczną, ale za to interesującą dla czytelnika. Z drugiej strony – u Geigera trudno o bohatera, którego dałoby się lubić.

Powieść znakomicie pokazuje, na czym polega trwałość małżeństwa z wieloletnim stażem, a dokładniej – czym jest okupiona. Recepta nie dla wszystkich do przyjęcia, jako że autor nie ma w sobie nic z romantyka i patrzy na związki bardzo realistycznie, żeby nie powiedzieć z goryczą. Dla mnie to kolejny (i nie ostatni), duży plus „Wszystko o Sally”.


Na koniec fragment o stanie austriackiego szkolnictwa, brzmi znajomo:
Jako nauczycielka wiedziesz życie niepozorne. Uczniowie nie biorą cię na poważnie, choćby dlatego że jesteś nieudacznicą. Owa cicha, czasem nieco głośniejsza pogarda jest im przekazywana przez społeczeństwo, przede wszystkim przez rodziców. Kiedyś człowieka poważano, gdy pomógł w nauce dzieciom sąsiadów, dziś rodzice zaniedbują dzieci, nie szanują nauczycieli. Lekceważenie odnosi się do wszystkich, także do tych, którzy wykonują świetną robotę, jak na przykład Sally, w tym jej koledzy są zgodni. Pytanie, jak to się stało, że tak ważny zawód stracił znaczenie, przyprawiało ją o ból głowy. Zwłaszcza że dla wielu dzieci szkoła była jedynym miejscem, gdzie czuły się dobrze. […]

Zdaniem Sally nauczyciele nie stali się gorsi, byli pewnie tacy sami od zawsze, uczniowie także, stanowili jedynie komentarz do istniejącej sytuacji kryzysowej, dostali za mało wsparcia i przywiązania. Winni byli rodzice i społeczeństwo. Ale rodzice też odczuwali zbyt wielką presję, w pracy, wszędzie, wieczorem brakowało energii, nie starczało nerwów dla potomków. Krzyczeli na dzieci, zamiast do nich mówić. Za mało rozmawiali z nauczycielami. Wielu rodziców w ciągu całego roku pojawiło się zaledwie raz, to utrudniało wspólne bycie. [s. 195-196]

____________________________________
Arno Geiger Wszystko o Sally
przeł. Elżbieta Kalinowska, Maria Przybyłowska
Wyd. Świat Książki, Warszawa 2014


14 komentarzy:

  1. Czeka na mnie ta książka już na półce, coś w niej takiego jest, że mnie bardzo przyciąga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie cały czas dźwięczał w głowie tytuł bardzo starego filmu "Wszystko o Ewie", ale to zupełnie inna historia.;)

      Usuń
  2. Uwaga na temat spychania starości na literacki margines bardzo trafna. Z tego względu bardzo cenię sobie twórczość japońskich mistrzów pióra, takich jak Kawabata czy Tanizaki, którzy chętnie zajmują się tym tematem. Ciekawie rzecz ujął także Sieniewicz w swojej "Rebelii".

    Prezentowana lektura wydaje się b. interesująca, szczególnie za sprawą spojrzenia na instytucję małżeństwa. Lubię takie realistyczne podejście do tematów, które zazwyczaj przysłonięte są mgiełką romantyzmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz, zaraz - 50 lat to jeszcze nie starość.;) O ludziach naprawdę starych czyli wymagających opieki może znalazłoby się parę książek (choćby tego samego autora "Stary król na wygnaniu"), ale zazwyczaj pokazuje się seniorów w jednym kontekście. A przecież to nie norma, zdarzają się zażywni emeryci.;) Myślę jednak, że skoro społeczeństwa się starzeją, siłą rzeczy pisarze będą częściej przyglądać się tej grupie społecznej.
      Książka nie jest doskonała, ale warto przeczytać.

      Usuń
    2. Starość to pojęcie względne. W "Biednych ludziach" Dostojewskiego starcem zostaje nazwany bohater, który ma lat... 47 :)
      Spostrzeżenia o stosunku do nauczycieli są ciekawe i rzeczywiście brzmią znajomo. Może z wyjątkiem fragmentu, że dla wielu dzieci szkoła jest jedynym miejscem, w którym czują się dobrze.

      Usuń
    3. Masz rację - pojęcie starości jest względne. Niedawno okazało się, że ja i moja rodzicielka zupełnie co innego rozumiemy pod hasłem "wiek średni".;(
      Rzeczywiście chyba niewiele młodych ludzi czuje się w szkole lepiej niż w domu, to jednak miejsce kojarzące się z opresją i przykrym obowiązkiem.

      Usuń
  3. Nie znam tej książki, ale przyszli mi na myśl w związku z tym postem "Spóźnieni kochankowie" Whartona.

    OdpowiedzUsuń
  4. E tam, mnie ta Sally wcale nie wygląda niesympatycznie, raczej rozsądnie i życiowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się: Sally jest na wskroś pragmatyczna.;) Ale wobec męża bywa nieprzyjemna, oj bywa.;(

      Usuń
  5. Średnia statystyczna jest niestety druzgocąca dla programu życia nadzieją i szukania nowych dróżek w wieku... innym niż ten, któremu się to przypisuje (średnio słusznie). Skoro jednak wiadomo, że statystyki kłamią, a najciekawsze w życiu jest to, co wymyka się schematom, to Sally ma u mnie zielone światło.
    Też bym była zainteresowana sprawdzeniem, czy to niesympatyczna pani.
    Pozdrawaim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do sprawdzenia zachęcam, bo Sally udała się autorowi jako postać.
      Średnia statystyczna jest owszem druzgocząca, ale też panujący kult młodości zmusza społeczeństwo do dbania o siebie, więc może nie będzie tak tragicznie? W końcu w zdrowym ciele zdrowy duch.;) Swoją drogą Geiger potwierdza opinię, że to jednak kobiety są bardziej otwarte na nowe doświadczenia, bez względu na wiek.;)
      Ja również pozdrawiam.;)

      Usuń
  6. Ja również wielce sobie cenię książki o spychaniu starych ludzi na margines. Dziękuję zachęciłaś mnie do poszukania tej książki.
    Arkadiusz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ta książka nie jest o spychaniu ludzi starszych na margines, ale wypełnia lukę na półce z literaturą poświęconą pięćdziesięciolatkom. Warto dać jej szansę.

      Usuń