czwartek, 24 lipca 2014

Gogol w nowej odsłonie

Wydawnictwo Znak opublikowało niedawno „Martwe dusze” Nikołaja Gogola w nowym przekładzie Wiktora Dłuskiego. We wtorkowej audycji (Gogol - genialny pisarz, który nie umie po rosyjsku) w radiowej Dwójce tłumacz przez godzinę tak zajmująco opowiadał o swojej pracy, że nie mogłam nie zajrzeć do nowego wydania. I już po kilku akapitach trafił się opis obiadu:

W czasie gdy słudzy urządzali się i krzątali, pan udał się do ogólnej sali. Jak wyglądają takie ogólne sale, każdy podróżny wie bardzo dobrze: wszędzie takie same ściany pomalowane olejną farbą, u góry pociemniałe od dymu fajkowego, a w dole zatłuszczone plecami różnych przejezdnych, a jeszcze bardziej miejscowymi, kupieckimi plecami, bo kupcy w dni targowe przychodzili tu po sześciu czy siedmiu na swoją herbatę, podawaną, jak się należy, w dwóch imbrykach, dużym i małym; taki sam zasmolony sufit, taki sam zakopcony żyrandol z mnóstwem wiszących szkiełek, które podskakiwały i brzęczały, ilekroć posługacz przebiegał po wytartych ceratowych chodnikach, raźno wywijając tacą obsiadłą przez tyle filiżanek, ile mew na brzegu morza; takie same malowidła na całą ścianę, olejnymi farbami malowane, słowem – wszystko takie samo jak wszędzie, z tą tylko różnicą, że na jednym obrazie ukazana była nimfa z takimi ogromnymi piersiami, jakich czytelnik nigdzie pewnie nie widział. […]
Odwinąwszy chustę, przyjezdny pan kazał podać sobie obiad. Kiedy mu podawano różne zwykłe w gospodach dania, jako to kapuśniak z pasztecikiem z francuskiego ciasta, specjalnie dla podróżnych przechowywany przez kilka tygodni, móżdżek z groszkiem, parówki z kapustą, pieczoną pulardę, ogórek kiszony i niezmienny, zawsze gotów do usług słodki pierożek z francuskiego ciasta, kiedy to wszystko mu podawano, to odgrzane, to znów po prostu na zimno, gość zmusił posługacza czy tam fagasa do opowiadania najrozmaitszych bzdur o tym, do kogo przedtem gospoda należała, a do kogo teraz, i czy dużo przynosi dochodu, i czy z gospodarza wielki podlec, na co posługacz, jak to zazwyczaj, odpowiadał: „O, wielki, dobrodzieju, łajdak”. Zarówno w oświeconej Europie, jak i w oświeconej Rosji bardzo wiele szacownych osób nie może teraz zjeść w gospodzie, żeby nie porozmawiać ze sługą, a nawet zabawnie z niego nie pożartować.
N. Gogol "Martwe dusze", przeł. W. Dłuski, Kraków 2014

W „Martwych duszach” je się nieustannie, słowo „obiad” pojawia się nadzwyczaj często, czasem nawet kilkakrotnie na jednej stronie. W audycji była mowa m.in. właśnie o kulinariach, tłumacz zwracał uwagę na różnorodność kuchni rosyjskiej, a co za tym idzie – bogate słownictwo. Ze względu na specyfikę pracy Władysława Broniewskiego, którego przekład „Martwych dusz” był dotąd w Polsce jedynym, pewne niuanse (np. w nazewnictwie potraw) nie zawsze były przez niego uwzględniane.

Dla porównania ten sam fragment „Martwych dusz” w tłumaczeniu Władysława Broniewskiego:

Podczas gdy służący krzątali się zapobiegliwie, pan udał się do ogólnej sali. Jakie bywają te ogólne sale – każdy przejezdny wie bardzo dobrze. Takie same ściany, wymalowane olejną farbą, pociemniałe u góry od fajczanego dymu i wyświecone u dołu plecami różnych przejezdnych, a zwłaszcza miejscowymi kupieckimi, kupcy bowiem w dni targowe przychodzili tu w sześciu albo w siedmiu wypijać wiadomą ilość herbaty; taki sam zakopcony żyrandol z mnóstwem wiszących szkiełek, które dygotały i dzwoniły za każdym razem, gdy numerowy przebiegał po wytartych chodnikach, żwawo wymachując tacą, na której było takie mnóstwo szklanek do herbaty, jak ptaków na brzegach morza; takie same obrazy na całą ścianę, malowane olejnymi farbami; słowem, wszystko to samo co i wszędzie; ta tylko różnica, że na jednym obrazie była namalowana nimfa z takimi ogromnymi piersiami, jakich czytelnik zapewne nigdy nie oglądał. […]
Odwiązawszy szalik, pan kazał sobie podać obiad. Podczas gdy podawano mu różne zwykłe w restauracjach potrawy, jako to: kapuśniak z kruchym pierożkiem, umyślnie w ciągu kilku tygodni przechowywanym dla przejezdnych, móżdżek z groszkiem, kiełbaski z kapustą, pieczoną pulardę, kiszone ogórki i odwieczny kruchy, słodki pierożek zawsze gotów do usług; podczas gdy mu to wszystko podawano i na gorąco, i na zimno, kazał służącemu, czyli numerowemu, opowiadać sobie różne głupstwa o tym, kto dawniej prowadził tę restaurację, a kto teraz, i czy dużo daje dochodu, i czy gospodarz wielki łajdak, na co numerowy zazwyczaj odpowiadał: „O, wielki złodziej, proszę pana!” Jak w oświeconej Europie, tak samo i w oświeconej Rosji istnieje teraz wielu szanownych ludzi, którzy nie mogą zjeść w restauracji, żeby nie pogadać ze służącym, a niekiedy nawet zabawnie sobie z niego pożartować.
N. Gogol "Martwe dusze", przeł. W. Broniewski, Warszawa 2005

Na stronie PR2 można wysłuchać również audycji „Przewodnik po krainie martwych dusz”, z kolei „Martwe dusze” w nowym przekładzie czyta codziennie w radiowej Dwójce o godz. 19.10 Krzysztof Globisz. A książka jest dostępna chyba w każdej bibliotece.;)


40 komentarzy:

  1. Ogromnie szanuję Wydawnictwo Znak właśnie za serię 50 na 50, w ramach której ukazuje się wiele wartościowej klasyki. Gogola, o zgrozo!, jeszcze nie znam, ale mam już znakomity pretekst, by zmienić ten stan rzeczy. W okolicach świąt w sklepie internetowym Znaku można znaleźć genialne promocje (zdarzyło mi się kupić 3 nowe książki za łączną kwotę 60 zł - wszystkie w twardych oprawkach i dość pokaźne objętościowo).

    P.S. A obiad to ważna rzecz. Ja przy pustym żołądku nie potrafię klarownie myśleć, często jestem wręcz agresywny :)

    P.S.2 Bardzo ciekawym doświadczeniem byłoby przeczytać "Martwe dusze" w dwóch różnych tłumaczeniach. Człowiek miałby chyba dobrą sposobność, żeby uświadomić sobie ogrom i trud pracy tłumacza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem "50 na 50" to bodaj ostatnia bezwzględnie dobra seria Znaku, który niestety poszedł w zbyt popularną literaturę. Plus Myśliwski.
      Promocje mają boskie, właśnie dzisiaj (i tylko dzisiaj) można było kupić "Martwe dusze" za 27,50 zł, co oczywiście wykorzystałam.;)
      Obiad ważna rzecz, choć ja akurat śniadaniowa jestem. Ale paszteciki z ciasta francuskiego mogę jeść na każdy posiłek.;)
      Tłumaczenia warto porównać i koniecznie wysłuchać audycji z tłumaczem. Arcyciekawa. Natomiast słuchając dzisiaj Globisza nawet parsknęłam śmiechem, tak fantastycznie czyta.

      Usuń
  2. Wynudziłem się niegdyś nad Martwymi duszami, że hej:P Ciekawe, że Znak się zdecydował na nowe tłumaczenie, przecież Broniewski się nie zestarzał jakoś koszmarnie. Ale Trzech muszkieterów też na nowo tłumaczyli, co już w ogóle mnie dziwi niepomiernie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ręką na sercu przyznam, że czytałam je w trybie "fast forward", bo też mnie lekko męczyły, ale to dawno temu było i czego innego w tej książce szukałam. Tym razem zasadzam się na smaczki typu Jeden tam tylko jest porządny człowiek: prokurator; ale i ten, prawdę mówiąc, świnia.;)
      Broniewski być może się nie zestarzał, ale tłumaczył ponoć szybko w odcinkach (które drukowano w rasie), do których nie wracał i cały tekst był przy kolejnych wydaniach przez redaktorów poprawiany. Dłuski nie dyskredytuje przekładu Broniewskiego, ale podkreśla, że kiedyś ważniejsze było przekazanie treści, niuanse językowe były mniej istotne. A tych jest u Gogola dużo - zachęcam do wysłuchania audycji, naprawdę warto.
      Mnie się podoba pomysł nowych tłumaczeń - nie wiem jak "Trzej muszkieterowie", ale "Wielki Gatsby" aż się prosił o podrasowanie. Ciekawe, czy ktoś się kiedyś podejmie nowego tłumaczenia "Ulissesa".;)

      Usuń
    2. Znak wydał też niedawno "Wichrowe Wzgórza" w nowym tłumaczeniu. Przeglądałam je i wydaje mi się, że stare tłumaczenie Janiny Sujkowskiej było o wiele piękniejsze.
      Czytałam kiedyś "Martwe dusze", ale nie zwróciłam uwagi na to, że słowo "obiad" pojawia się w nich często :)

      Usuń
    3. Ania: czytałem chyba w podobnym trybie :) Nawet mam Martwe dusze na liście powtórkowej, ale w trzeciej kolejności odśnieżania. Trzej muszkieterowie w tłumaczeniu Guze się nie zestarzeli, a Wielki Gatsby Dehnela wzbudził już kontrowersje, gdyby nie moje lenistwo to najchętniej przeczytałbym go w oryginale.

      Koczowniczka: nowy przekład Wichrowych Wzgórz to chyba MG, a nie Znak, jeśli mówimy o tym samym. Wydał mi się dość drewniany, jeśli można oceniać po kilku fragmentach.

      Usuń
    4. Chodziło mi o takie wydanie:
      http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/195743/wichrowe-wzgorza.html
      Tłumaczem jest T.Bieroń. Przekład bardzo drewniany, zgadzam się z Tobą :)

      Usuń
    5. A to przepraszam, bo mnie chodziło o to: http://www.wydawnictwomg.pl/wichrowe-wzgorza/ tłumacza wydawca nie raczył podać, ale to Piotr Grzesik. Drewniane, dosłowne, aż zęby zgrzytają.

      Usuń
    6. Kilka lat temu ambitnie zaczęłam czytać "Wichrowe Wzgórza" w oryginale i na jakiś czas spasowałam. To jest tak gęsty tekst (przynajmniej początek), że potrzeba chyba bardzo dobrego tłumacza, żeby oddać i język, i klimat książki.
      W katalogu bibliotecznym widzę, że mamy jeszcze dwa przekłady: Sujkowskiej (najczęściej wznawiane) i Pasierskiej, czyli można w nich prawie przebierać.;)
      Może "Wichrowe Wzgórza" należałoby w niektórych przypadkach przemianować na Drewniane.;)

      @ZWL: Przekład Dehnela wzbudził kontrowersje? To ciekawe, sporo mnie ominęło. Pewnie niektórzy uznali jego wersję za zbyt "dynamiczną"?:)

      Usuń
    7. Dehnel samych zachwytów nie zbiera: http://arete.media.pl/wielki-gatsby-f-scotta-fitzgeralda/
      a tu z grubej rury: https://www.facebook.com/Kurzojady/posts/457907284343995, jest plik pdf z Literatury na świecie

      Usuń
    8. Czyli trzeba porównać oryginał z przekładem Dehnela (tylko kiedy?), żeby wyrobić sobie zdanie.
      Niezła heca, zwłaszcza że jakiś czas temu Dehnel poużywał sobie na przekładzie powieści Hollinghursta "Obce dziecko".

      Usuń
    9. Przeczytałam artykuł z LnŚ - b. fachowy. Faktycznie JD zbyt często łączy
      "śliczności" ze stylem b. potocznym, cóż, odcisnął na Fitzgeraldzie swoje piętno. Powtarza się stara maksyma: tłumacz zdrajca.;(

      Usuń
    10. Pożytek z artykułu w LnŚ jest taki, że są tam fragmenty oryginału, które wyglądają bardzo zachęcająco, bardziej zachęcająco niż przekłady :)

      Usuń
    11. Zgadza się. Na dodatek sprawiają wrażenie niezbyt skomplikowanych.;)

      Usuń
    12. Niezbyt skomplikowanych do zrozumienia, gorzej z dobrym przełożeniem :)

      Usuń
    13. Zgadza się. Czytałam "Hotel de Dream" White'a w przekładzie Dehnela i poza dwoma dziwnymi słowami, które zgrzytnęły, był b. dobry w czytaniu. Nie jestem oczywiście w stanie ocenić, na ile wierny oryginałowi.;)
      A wracając do artykułu z LnŚ - jak to "ładnie" można się wyłożyć nawet na takim niewinnym Past Perfect...

      Usuń
    14. Ja zawsze mam wrażenie, że się wykładam na czymś niewinnym. A następstwo czasów to moje przekleństwo :P

      Usuń
    15. To akurat lubię, ale zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie traktuję 'some' jako kilka.;(
      Potknięcia zdarzają się wszystkim, podobno w szale tłumaczeniowym komuś zdarzyło się zrobić z Liverpoolu basen wątrobowy.;)

      Usuń
    16. Ja niedawno wyłapałem "niedźwiedzia w beczce", który powinien być "piwem w beczce". Tak, szały translatorskie to straszna rzecz:))

      Usuń
    17. Ja niedawno wyłapałem "niedźwiedzia w beczce", który powinien być "piwem w beczce". Tak, szały translatorskie to straszna rzecz:))

      Usuń
    18. Niedźwiedź w beczce przednia sprawa;) Czy to ukazało się już drukiem?

      Usuń
    19. Na szczęście nie, moje redaktorskie oko zapobiegnie kompromitacji :P

      Usuń
    20. Kontekst mógłby być zabawny.;)
      Z najzabawniejszych znalezisk wymienię zdanie "Hugo międlił kapucyna" w powieści "Pan Norris się przesiada" Isherwooda - w oryginale chodziło o nadępniecie na odcisk, a o żadnym Hugonie nie było w ogóle mowy.

      Usuń
  3. Ileż zależy od tłumaczenia! Wielokrotnie zastanawiałam się, jak konkretne zwroty mogły brzmieć w oryginale, bo coś mi nie pasowało w kompozycji... Najchętniej poznawałabym wszystkie teksty w oryginale, ale niestety nie znam wszystkich potrzebnych języków obcych, a w tych, które znam, czytam zdecydowanie zbyt wolno ;) :P (mimo, że już bez zaglądania do słownika, ale ciągle to dużo wolniej niż po polsku)
    Martwe dusze niegdyś przeczytałam, ale to było naprawdę dawno. Pamiętam tą lekturę bardzo powierzchownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje wrażenia z tej lektury są również b. powierzchowne, lepiej z inscenizacją.
      Ja również najchętniej czytałabym w oryginale, ale cóż, nie da się. Najbardziej żałuję zaniedbanego rosyjskiego, ale cyrylica sprawiała mi zbyt duże problemy.;( Masz rację, w oryginale zawsze czyta się wolniej, nawet jeśli nie zagląda się do słownika.;)

      Usuń
    2. Jako świeżo nawrócony na kindle'a muszę dorzucić, że jestem zachwycony czytaniem na nim angielskich książek - słownik dostępny na bieżąco to świetna sprawa.

      Usuń
    3. To jest cudowna rzecz, ileż to można się dowiedzieć przy okazji.

      Usuń
    4. No, np. tego że nieznane mi słowa we Flawii de Luce są archaizmami o etymologii sięgającej czasów normańskich i wyszłymi (?) z użycia w XVIII wieku :)

      Usuń
    5. Przynajmniej można się poczuć usprawiedliwionym, że nie zna się takich archaizmów.
      Podoba mi się, że nawet idiomy się pojawiają i nazwiska.

      Usuń
    6. Idiomy? To ja chyba czegoś nie umiem, u mnie zwrotów nie pokazuje :(

      Usuń
    7. Idiomy? To ja chyba czegoś nie umiem, u mnie zwrotów nie pokazuje :(

      Usuń
    8. Może po prostu nie sprawdzałeś jeszcze słowa, które występuje w idiomie. Jeśli występuje, będzie wytłuszczone w definicji. Doczekasz się.;)

      Usuń
    9. Czyli muszę otworzyć pełną definicję? Będę próbował na różne sposoby, akurat mam stosowny tekst.

      Usuń
    10. Raczej tak, choć czasem słówko jest tak charakterystyczne, że występuje głównie w idiomie i wtedy będzie to widać na pierwszej "stronie" słownika.

      Usuń
    11. Niestety wielu potocznych słów nie uwzględnia, szczególnie dwuczłonowych - albo taka lektura mi się trafiła.;(

      Usuń
  4. Dla mnie Martwe Dusze były zupełnie inne niż się spodziewałam. Wiedziałam tylko, że "Gogol wielkim pisarzem był", ale nie miałam zielonego pojęcia o czym jest książka. Tytuł sugerował coś ciężkawego, a dla mnie ta książka okazała się być pełna życia i bardzo zabawna. Zdecydowanie na mojej liście najlepszych 50 książek jakie czytałam. Najbardziej utkwił mi w pamięci cytat, który pojawia się po opisie gospodarza Pluszkina. Dość zgorzkniałego, skąpego, starego człowieka:

    "I do takiej nędzy, małostkowości, takiego plugastwa mógł stoczyć się człowiek! Mógł się tak zmienić! Czy to prawdopodobne? Wszystko jest prawdopodobne, wszystko może się stać z człowiekiem. Teraźniejszy ognisty młodzieniec odskoczyłby z przerażeniem, gdyby mu pokazano jego portret, kiedy będzie stary. Zabierajcie więc ze sobą na drogę, wychodząc z łagodnych lat młodości w surowy, okrutny wiek męski, zabierajcie ze sobą wszystki ludzkie drgnienia, nie zgubcie ich po drodze, już ich później nie odnajdziecie."

    Nowe wydanie prezentuje się bardzo pięknie. Może kiedyś się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jest na Twojej liście najlepszych 50 książek to już dobrze.;) Zgadzam się, że "Martwe dusze" są zabawne - wymagają tylko czytania bez pośpiechu i delektowania się.
      Mądry fragment, choć smutnawy.;)
      Nowe wydanie urzekło mnie, ręce same się wyciągają do książki.

      Usuń