piątek, 25 lutego 2011

Klub czytelniczy (odc. 2) - Malowany ptak

Ktoś kiedyś powiedział, że gdyby z "Malowanego ptaka" usunąć wszystkie okropieństwa, niewiele by pozostało. Osobiście jestem innego zdania, ale z chęcią poznam Wasze opinie.


Szczególnie interesują mnie takie oto kwestie:

1. O czym w Waszym odczuciu jest książka Kosińskiego?

2. W swoich uwagach do tekstu autor napisał, że negatywnym bohaterem powieści jest chłopiec, ponieważ "ze wszystkich postaci on jeden nienawidzi świadomie, ciągle i płomiennie; pragnie odpłacać nienawiścią za wszystko, co przydarzyło mu się na tym świecie". Czy Wy również w ten sposób postrzegacie głównego bohatera?

3. Chłopiec z racji swojego pochodzenia jest obiektem dotkliwych prześladowań, tymczasem autor postanowił tę postać dodatkowo pognębić i w rezultacie chłopiec wskutek traumy traci głos. Jaką rolę Waszym zdaniem odgrywa niemota w powieści? (o inne symbole nie pytam - autor w uwagach dość dokładnie je wyjaśnił;)

4. Czy pośród okropieństw dominujących w książce jest jednak coś, co Wam się podobało? Jakiś wątek, scena, postać albo pomysł autora? Czy w ogóle będziecie zachęcać innych do tej lektury?

5. Kosiński długo utrzymywał, że wydarzenia opisane w powieści przytrafiły mu się naprawdę, z czasem kłamstwo wyszło jednak na jaw. Czy miało to jakikolwiek wpływ na Wasz odbiór "Malowanego ptaka"? Czy czytając beletrystykę bierzecie pod uwagę życiorys twórcy czy też nie ma on dla Was znaczenia?

Jeśli chcecie dodać własne pytania - proszę bardzo.

Zapraszam do dyskusji;)

51 komentarzy:

  1. Zacznę od stwierdzenia, że książka bardzo mnie rozczarowała. Uważam ją za jedną z najgorszych, jakie kiedykolwiek przeczytałam.
    Twoja uwaga o tym, że Kosiński utrzymywał wbrew prawdzie, że to była powieść autobiograficzna, dobiła mnie kompletnie.
    Przede wszystkim nie będę udawać, że te wszystkie okropieństwa po mnie tak po prostu spłynęły, bo tak nie było. Chyba ze dwie - trzy noce dzięki panu Kosińskiemu spałam niespokojnie i wielokrotnie budziłam się zlana potem.
    W moim wydaniu nie ma komentarzy autora, więc jego interpretacji nie znam.

    Pytanie 1.
    Moim zdaniem "Malowany ptak" jest seansem psychoterapeutycznym, jaki urządził sobie Kosiński kosztem czytelników. Są to ubrane w kostium historyczny fantazje, buzujące agresją i brutalnością.
    Po przeczytaniu „Malowanego ptaka” czułam się tak jak bohater wrzucony do kloacznego dołu: „Gęsta, lepka maź wypełniła mi oczy, wżarła się w pory skóry, oblepiła włosy” (s. 183).
    Opublikowanie takiej książki przypomina mi pozostawienie nabitego karabinu w miejscu publicznym. Nigdy nie wiadomo, kto go znajdzie, nigdy nie wiadomo, czy nie obudzi w nim uśpionej bestii. Czy po lekturze powieści osoba o skłonnościach psychopatycznych nie poczuje chęci wcielania w życie pomysłów autora?
    Książkę Kosińskiego odebrałam jako opowieść o tym, że „kiedy rozum śpi, budzą się potwory”. Ludzie noszą w sobie pokłady zła, o jakich nie mają pojęcia, a sytuacja ekstremalna, jak na przykład wojna, błyskawicznie je wyzwala.
    „Malowany ptak” mówi o okrucieństwie wobec ludzi, ale też wobec zwierząt – na przykład płonąca wiewiórka! :(
    Książka prowokuje do refleksji o etycznych aspektach literatury. Zaznaczam, że nie jestem miłośniczką idealistycznych i nieprawdziwych obrazów świata w książkach. Wokół na jest dużo zła i trzeba o tym mówić, ale wylanie na czytelnika wiadra pomyj podziała wyłącznie na osoby o niewielkiej wrażliwości. Są bardziej przejmujące sposoby budzenia ludzkich sumień bez epatowania sadyzmem i perwersjami.
    Swoją drogą zauważyłam, że takie nagromadzanie potworności wcale nie potęguje grozy. Złapałam się nad zastanawianiem się nad tym, jaki koszmar czeka mnie na kolejnej stronie, bo brutalne sceny są tam na porządku dziennym.

    Pytanie 2.
    Stwierdzenie, że negatywną postacią jest chłopiec, to przypuszczalnie kolejna prowokacja autora, nastawiona na wywołanie sensacji. Podobnie jak cała książka, która miała chyba zwrócić uwagę na Kosińskiego, nikomu nie znanego przybysza z Polski. Swoją drogą to ciekawe, jak zupełnie inną drogą poszedł Conrad, którego podziwiam coraz bardziej.

    CDN

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytanie 4.
    Zachęcać nie będę na pewno.
    W przypadku osób bardzo wrażliwych będę oględnie uprzedzać, co je czeka.
    W "Malowanym ptaku" podobał mi się styl, w moim odczuciu zaskakująco dojrzały jak na debiutanta. Przy okazji wielkie brawa dla tłumacza. Znalazłam informację, że wraz z Kosińskim, zbyt słabo znającym wówczas angielski, nad tekstem pracowało kilku "redaktorów".
    Tym bardziej przykro, że pisarz posiadając taki talent literacki poszedł w stronę hochsztaplerki i afer z plagiatem i ghost writerami zamiast spokojnie rozwijać swoje umiejętności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo Ci dziękuję, że jednak dotrwałaś do końca lektury. Czytałam ją niemal 20 lat temu i zapomniałam, że tam jest aż tyle okrucieństwa, stąd dawkowanie.

    1. Kiedyś uważałam, że to książka o byciu innym i ryzyku z tym związanym. Po latach miałam już poważne wątpliwości i dochodzę do wniosku, że to powieść o głupocie, o kierowaniu się najniższymi instynktami. Wszędobylskie okrucieństwo jest tu dla mnie "przykrywką".

    Całkowicie się z Tobą zgodzę, że nagromadzenie drastycznych scen nie powoduje wielkiej grozy. U mnie to było jakieś otępienie wręcz. Na usta cisnęło mi się pytanie: co jeszcze pan wymyśli?
    Ale może to miało uzmysłowić czytelnikowi sytuację chłopca, który na swej drodze spotyka głównie zło?

    2. Dla mnie chłopiec nie jest postacią negatywną. Jest dzieckiem i miał pecha - nie dane mu było trafić na ludzi światłych (pomijam wczesne lata z rodzicami), którzy wpłynęliby pozytywnie na jego światopogląd (stąd jego trzy samodzielne "olśnienia") i system wartości.

    Kosiński do Conrada się nie umywa, także pod względem językowym;)

    4. To jest właśnie ciekawe - ile osób tak naprawdę nad tą powieścią pracowało? Tłumacz, redaktorzy...

    Mnie się b. podobały dwie sceny: chłopiec zafascynowany SS-manem (lub innym niem. mundurowym) oraz motyw zdjęć w chłopskich chatach - fotografie nieznanych Żydów wieszane obok świętych obrazków. Podobał mi się także wątek ww. olśnień - w Boga, Niemców, złych ludzi itp. Świetnie pokazana została tu naiwność.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zadałaś dużo ciekawych pytań i mimo, że książkę czytałam 20 lat temu, to spróbuję coś tu dodać od siebie.
    Po pierwsze, po mnie te okrucieństwa trochę spłynęły, nie wiem, czy to kwestia wieku była i mojej niedojrzałości, czy luźnego podejścia, czy potraktowania tego jak zupełnej fikcji. Pamiętam, że koleżanka uprzedzała mnie o scenie z okiem, która jakoś mnie nie ruszyła, za to scena gwałtu z butelką juz bardziej ( do tej pory pamiętam, ze była)
    Nie pamiętam, czy literacko mi się podobało i czy styl był "gładki". Czytało mi się chyba nieźle.
    Wówczas, po przeczytaniu "Malowanego ptaka" i po demaskatorskim artykule, strzeliłam focha na autora (jak on śmie tak kłamać!), a potem dojrzałam, przeczytałam masę innych książek, między innymi Grzesiuka (tez mu fantazji nie brakowało), dowiedziałam się, co wciągał Witkacy, żeby sie nakręcić przed procesem twórczym, sama coś popisałam do szuflady i wiem, że rzeczywistość literacka ma sie nijak do tej codziennej (często). Dziś, mijanie sie z prawdą w beletrystyce, czy takim poetyckim reportażu lub raczej impresjach z podróży (Kapuścinski) mnie nie rusza. Dziś doceniam styl, piękno, klimat, zabawę. Oddzielam absolutnie autora od jego dzieła. Od pisarza nie oczekuję prawdy, ale chwili zapomnienia, jakichś uniesień, odkryć, jakiegoś drgania. Pewnie, mamy np takiego Tochmana, który potrafi prawdę (tak zakładam) połączyć z wyjątkowym, w moim mniemaniu stylem, wiedzą, operowaniem słowem i emocjami, które się wręcz wysypują z bardzo oszczędnych emocjonalnie zdań.
    "Malowany ptak" jest dla mnie próbą zaszokowania publiczności i zwrócenia na siebie uwagi. Kosiński miał potrzebę bycia w centrum, ten debiut mu to zapewnił. Nie dopatruję się w tej lekturze niczego więcej, choć jak mówię, przez te lata wiele mi mogło umknąć.
    Nie wierze, że „Ptaka” napisał sam.

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie - po mnie też chyba za pierwszym razem - z powodu młodego wieku - okrucieństwa spłynęły. Zapamiętałam natomiast najazd Kałmuków i zoofilię (ten drugi wątek powtórzył się chyba w "Krokach").

    I chyba macie rację - Dea i Lirael - że szokowanie miało przyciągnąć uwagę odbiorcy. Z byciem w centrum uwagi też jest coś na rzeczy. Kosiński wydaje mi się zresztą postacią dość mroczną i zagubioną, dla mnie tragiczną.

    Mijanie się z prawdą nie przeszkadza mi w beletrystyce, ale w reportażu - owszem;) Wyjściem jest nowy twór pt. reportaż literacki;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Będę chaotyczny, książkę czytałem dwadzieścia lat temu i nie zamierzam do niej wracać. Miałem wtedy poczucie, że Polacy to taki szlachetny naród, który pomagał w czasie wojny Żydom, walczył w partyzantce itp. Kosiński walnął mnie między oczy i poczułem się, delikatnie mówiąc, dziwnie. Trochę mi się światopogląd zawalił. Kiedy dowiedziałem się, że on to wszystko wymyślił, to najchętniej sam bym go w jakiejś wannie utopił. A potem z kolei okazało się, że jednak Polacy wcale tacy świetlani nie byli. I tak się zostałem na gruzach, z niesmakiem. Zgadzam się z Lirael, że autor kosztem czytelników urządził sobie psychoterapię. Ciekawe, ilu jego czytelników potem na kozetkach wylądowało.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Malowanego ptaka" czytało mi się szybko, ale przyznam, że ani mną nie wstrząsnął, ani nie skłonił do refleksji nad naturą zła. Owszem, scena z okiem wzięła mnie z zaskoczenia i lekko mnie zemdliło :) ale potem nagromadzenie aktów okrucieństwa stało się tak duże, tak groteskowe, że spływały one po mnie jak woda po kaczce. Tym bardziej, że Kosiński nie przyzwyczaja nas do swoich bohaterów, nie stosuje empatycznych wybiegów. Przez większą część lektury odczuwałem więc raczej ciekawość (bynajmniej nie niezdrową): Jakie "atrakcje" przygotował autor w następnym rozdziale?

    Mniej więcej rok temu czytałem "Drogę". McCarthy również porusza problematykę zła, które tkwi w człowieku i które (nie)sprzyjające okoliczności mogą w każdej chwili wywlec na światło dzienne. Rzecz w tym, że McCarthy jest dużo bardziej subtelny, niemalże liryczny (choć ponura to poezja...), podczas gdy Kosiński bez ogródek wali po głowie Garbosiową rózgą. :)

    Wartość książki dodatkowo obniża w moich oczach zakończenie. Gwałtowne, niezgrabne. Wystawiłem "Malowanemu ptakowi" biblionetkowe 3.

    Ad. 1: Obawiam się, że są to po prostu projekcje nie do końca zdrowego umysłu. Jak by nie było, facet skończył w wannie z torebką foliową na głowie, więc musiały go dręczyć spore demony.

    Ad. 2: Przede wszystkim chłopiec wydaje mi się postacią nieprawdopodobną. Mniej więcej w połowie książki czytamy, że udało mu się przetrwać -- będąc bezdomnym! -- bardzo srogą zimą. Innymi słowy, musiał być niesłychanie sprytny i zaradny. Niedługo potem trafia jednak do Garbosia, który pastwi się nad nim przez długi czas, a chłopcu nawet przez głowę nie przejdzie myśl o ucieczce. Ponieważ powieść jako taka próbuje udawać realistyczną, ów charakterologiczny zgrzyt sprawia, że nie umiem postrzegać chłopca ani jako wiarygodnego bohatera, ani jako symbol czegokolwiek.

    Ad. 3: Nie mam pojęcia. :)

    Ad. 4: Garboś i jego patent z podwieszaniem chłopca pod ścianą, rolnik współżyjący z synem, córką, kozłem i królikiem (jednocześnie! :)). Proszę nie podejrzewać mnie o niezdrową fascynację, mnie te epizody po prostu bawiły. :) Zdaję sobie sprawę, że do podobnych wynaturzeń niestety czasami dochodzi naprawdę, ale akurat w "Malowanym ptaku" kłóciły mi się one ze stylem (niby gładkim, ale jednocześnie dość prostym) i jednocześnie były zbyt bezpośrednio podane. Autor przedobrzył.

    Elementy wymienione już przez gospodynię bloga -- fascynację siłą SS-mana i fotografie Żydów -- również mi się podobały. Dobra była też opowieść o wioskowym narcyzie, który padłszy ofiarą kradzieży powiesił się na swoim ostatnim krawacie. :)

    Ad. 5: Dziwię się przede wszystkim tym, którzy uznali, że książka opisuje prawdziwe wydarzenia. Czuć na milę, że to fikcja. Zbyt dużo, zbyt jaskrawo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach, chciałbym dodać, że po lekturze sprawdziłem, co jeszcze napisał Kosiński. Zainteresowała mnie powieść "Wystarczy być", amerykańska wariacja "Kariery Nikodema Dyzmy" z niepełnosprawnym w roli głównej. Książka została zekranizowana w USA, ma wysokie oceny na IMDB, w głównej roli wystąpił Peter Sellers. Będę chciał przeczytać i/albo obejrzeć. Czy ktoś już czytał/widział i może polecić/odradzić? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam żal do Kosińskiego nie o to, że przeinaczył swoją biografię w powieści - pisarz ma do tego święte prawo!
    Mnie oburzyło to, że kłamał na temat prawdziwości wydarzeń opisanych w książce, że podkreślał ich autentyczność. Zapewne po to, by wywołać wokół siebie szum medialny. Cel osiągnął.
    Naiwnością byłoby sądzić, że to całkiem prawdziwa historia i że kilkulatek wytrzymałby choć część doświadczeń, jakie zgotował mu autor. Wątpię, czy podołałby im człowiek dorosły.
    Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że niektóre fakty mogły być osnute na wydarzeniach autentycznych, tyle że zdarzyły się różnym osobom w różnym czasie.
    Daleka jestem od potępiania, odsądzania od czci i wiary Kosińskiego.
    Podobnie jak Ania widzę w nim człowieka tragicznie nieszczęśliwego. Szkoda, że redaktorzy wydawnictw, w których składał swoje powieści, najprawdopodobniej nakręcali jego skłonność do okrutnego fantazjowania. Co być może w jakiś sposób przyczyniło się do finału w wannie.
    Moim zdaniem "Malowany ptak" jest sublimacją lęków i koszmarów nawiedzających samotnego do bólu człowieka. Nie jestem psychologiem, ale sadzę, że należało je wygaszać, a nie rozpalać do czerwoności książką.

    CDN

    OdpowiedzUsuń
  10. Borys, ja tu gdzieś wspominałam o "wystarczy być" jest odmienne bardzo od Ptaka. Czytałam tez ze 20 lat temu i wówczas mi sie podobała, ale byłam nastolatką.
    Ma czytelny bardzo morał i tyko kilkadzesiąt stron, poczytaj:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. OT Borys, chciałam Cie zapytać o McCarthy'ego, ale moze nie będe tu mieszać, jakos Cie znajdę w sieci:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. zacofany.w.lekturze -->

    Znam ten ból, kiedy młodzieńcze ideały runą w gruzach;(. Ale chyba MP nie był dla mnie na tyle kluczową lekturą, żeby przejmować się kwestią (nie)prawdy. O wiele bardziej przejęłam się śmiercią autora, pamiętam nawet dzień, kiedy o tym usłyszałam.

    Na szczęście Kosiński zbyt wielu książek nie napisał, podobno tylko trzy z nich odniosły sukces (MP, Wystarczy być i Kroki), więc chyba nie "okaleczył" zbyt wielu czytelników.

    Zaczynam przychylać się do Waszej (Twojej i Lirael) opinii, że pisanie było dla JK formą terapii.

    OdpowiedzUsuń
  13. Borys -->

    Mam b. podobne odczucia.

    Rzeczywiście zadziwia małe prawdopodobieństwo pewnych zdarzeń, w tym słaby instynkt samozachowawczy chłopca. Aż dziwne, że słabo się bronił i wciąż lgnął do ludzi.

    Okrucieństwo - autor w swoich uwagach pisał, że poszczególne sceny "zwierzęce" znajdywały później odzwierciedlenie w zachowaniu ludzi. Pomysł ciekawy, ale moim zdaniem mocno nadużyty.

    Sam styl książki jest dla mnie przeciętny, choć może miał odzwierciedlać umysł dziecka?

    "Wystarczy być" czytałam wieki temu, potraktowałam ją jako jedną wielką parabolę. Porównania z Dyzmą uzasadnione;) Film zrobiony przyzwoicie.

    OdpowiedzUsuń
  14. @czytanki.anki: dla mnie też na szczęście nie był lekturą kluczową, zwyobracał mnie, ale jakoś się podniosłem. Na szczęście wtedy nowe Chmielewskie się ukazywały co chwila, można było odreagować:P

    OdpowiedzUsuń
  15. Lirael -->

    Zgadzam się z Tobą co do kłamstwa. Po co utrzymywać, że fikcja to fakty? Oczywiście można domniemywać, że w celach marketingowych, ale to budzi pewien niesmak.

    MP jako sublimacja lęków i koszmarów nawiedzających samotnego do bólu człowieka - świetnie to ujęłaś. Szkoda mi go.

    OdpowiedzUsuń
  16. zacofany.w.lekturze -->

    A ja przyznam, że MP na tyle mnie zainteresował, że czytałam później inne książki JK, ale ponieważ pewne wątki (np. zoofila) nachalnie się powtarzały, skończyłam bodaj na trzech tytułach. Myślę jednak, że za jakiś czas ponownie chociaż przejrzę "Kroki" i po raz pierwszy przeczytam "Randkę w ciemno".

    OdpowiedzUsuń
  17. Dea -->

    Podobnie zapamiętałam "Wystarczy być";)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ad.1. Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, o czym jest ta książka. Myślę podobnie do Lirael. Właściwie ta powieść kojarzy mi się trochę z “Jądrem ciemności” Conrada, zwłaszcza że kilka dni temu obejrzałam “Czas apokalipsy”. Być może “Malowany ptak” opowiada o tym, że dorastanie to tak naprawdę dojrzewanie do świadomego okrucieństwa, zdanie sobie sprawy ze swojej osobności, samotności i bezbronności wobec świata. To wszystko drzemie w każdym z nas, ale na ogół, w spokojnych czasach rzadko wychodzi na jaw albo przejawia się w sposób mniej spektakularny, np. w takim małym, codziennym egoizmie, drobnych złośliwościach, obojętności wobec cudzej krzywdy. W czasach niespokojnych korzystamy z tkwiących w nas pokładów zła czy może z naszej wrodzonej umiejętności czynienia zła po to, żeby przeżyć. Dla przeciętnego człowieka jego własne życie jest wartością najwyższą i poważy się na wiele, by je chronić.
    Gdyby wojna nie wybuchła, największą zbrodnią w całym życiu chłopca byłby może romans z koleżanką z pracy albo drobna kradzież. Ale wybuchła wojna i świat zwariował. Nie pomogli mu ludzie, nie ochronił go Bóg, uświadomił sobie swoją samotność – nie od razu, ale i tak za wcześnie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ad.2. W tych okolicznościach nienawiść chłopca wydaje się zupełnie naturalna. Nie jestem zwolenniczką nadstawiania drugiego policzka swoim prześladowcom. Niektóre dzieci są złe, ale to przecież nie ich wina, to dorośli i okoliczności sprawiaja, że stają się właśnie takie. Tu zgadzam się z Anną.
    Nie rozumiem natomiast, dlaczego autor uważał, że chłopi nie nienawidzą świadomie – miałaby to być cecha dostępna jedynie intelektualistom i ich potomstwu?

    Borysie, to oczywiste, że chłopiec jest postacią nieprawdopodobną – przecież większość opisanych w powieści wydarzeń też jest nieprawdopodobna. Sam to zresztą potem stwierdziłeś. Trochę realizmu pojawia się dopiero pod koniec, kiedy chłopcem zaczynają opiekować się czerwonoarmiści, ale wciąż jest to opisywanie rzeczywistości z punktu widzenia dziecka po przejściach.
    Mylisz się, chłopiec myślał o ucieczce od Garbosza, ale w okolicy było dużo niemieckich posterunków i bał się, że go złapią. Ponadto spodziewał się, że modlitwami załatwi sobie wkrótce u Pana Boga poprawę swego losu i jakoś się tego Garbosza pozbędzie albo zyska przed nim ochronę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ad.3. Autor w swoich "Uwagach" napisał: “Być może jego cisza jest również metaforą na wyalienowanie Chłopca ze społeczności i także z czegoś wiekszego”. Wydaje mi się, że chłopiec zaniemówił, bo i tak jego słowa nie miały żadnego znaczenia. Co z tego, że nauczył się lokalnego dialektu, skoro ludzie i tak widzieli tylko jego ciemne włosy, ciemne oczy i ciemną karnację; nic więcej ich nie obchodziło. Po co miał mówić, skoro nikt nie słuchał i nie słyszał? I co właściwie mógł powiedzieć tym okrutnym ludziom, którzy go otaczali? Malowany ptak śpiewał tak samo jak pozostałe, ale jego stado zwracało uwagę tylko na jego pióra – były inne niż ich własne, więc natychmiast go zabijały. Czasami ważniejsze jest to, jak postrzegają nas inni ludzie, niż to, kim tak naprawdę jesteśmy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ad.4. Spodobał mi się styl oraz próba pokazania, jak pracuje wyobraźnia dziecka i jak wykształca się system wartości chłopca pozostawionego samemu sobie. No i te opisy, jakby wprost z najstraszniejszych bajek. Mój ulubiony:
    “Kiedy się dostatecznie oddaliłem, rozdmuchałem ogień. Jego blask przyciągnął z mroku dziesiątki dziwacznych owadów. Ujrzałem wiedźmy zwisające z drzew. Wpatrywały się we mnie, usiłując sprowadzić z obranej drogi i pomieszać mi kierunki. Słyszałem wyraźnie dygot wędrujących dusz, które umknęły z ciał zatwardziałych grzeszników. W rdzawym świetle komety widziałem pochylające się nade mną drzewa. Zewsząd rozlegały się płaczliwe głosy i ponure skrzypienie; to tajemnicze strzygi i upiory próbowały się uwolnić z pni drzew, w których tkwiły zaklęte”.
    Spróbujcie to sobie wyobrazić: wiedźmy zwisające z drzew. Rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ad.5. Biorę pod uwagę życiorys pisarza. Właściwie dlaczego nie? (Swoją drogą ciekawy to temat na osobną dyskusję).

    “Malowanego ptaka” czytałam na potrzeby Klubu czytelniczego po raz drugi. Przy pierwszej lekturze, przed laty, nie wiedziałam o Kosińskim nic. Przed drugim podejściem – pogrzebałam w internecie, zresztą już wcześniej to i owo obiło mi się o uszy, a w dodatku niedawno wszyscy mówili o “Good night, Dżerzi”. Nigdy nie uważałam, że historia opowiedziana w “Malowanym ptaku” jest prawdziwa, więc nowe wiadomości o autorze nie wywarły wpływu na moją ocenę powieści. Kiedyś zrobiła na mnie większe wrażenie niż teraz, ale to nie ma nic wspólnego z Kosińskim.

    Natomiast zupełnie inaczej odbieram teraz zamieszczone na końcu “Uwagi autora”. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na daty widniejące przy informacji o prawach autorskich: 1965 i 1976. O ile dobrze zrozumiałam informację zamieszczoną w Wikipedii, owe “Uwagi” zostały dodane do kolejnego wydania książki, 11 lat po premierze. Może już wtedy zaczęły szerzyć się pogłoski o plagiatach, asystentach, tłumaczach, prawdziwych losach wojennych Kosińskiego i pisarz próbował się zawczasu, zanim wybuchnie skandal, z tego jakoś wycofać? Całe to podpieranie się Jungiem i pisanie o sobie w trzeciej osobie miało na celu ukrycie kłamstwa.
    Nie jestem jednak pewna, czy "Uwagi" rzeczywiście powstały dopiero w 1976, bo w którymś miejscu Kosiński pisze: "Dziś, dwadzieścia pięć lat później...", co wskazywałoby raczej na 1965 rok, mniej więcej ćwierć wieku od wybuchu wojny. A może to kolejny wybieg autora? Nie wiem.

    Oczywiście mam mu za złe to, że sugerował, iż jest to powieść autobiograficzna, natomiast wolałabym się nie odnosić do reszty postawionych mu zarzutów, bo wiem na ten temat zbyt mało.

    OdpowiedzUsuń
  23. Anna napisała, że możemy dodać własne pytania, więc...

    Czy uważacie, że "Malowany ptak" to książka antypolska?

    OdpowiedzUsuń
  24. Pkt 1. Ciekawy pomysł z tym dojrzewaniem do świadomego okrucieństwa. Podoba mi się też Twoje tłumaczenie okrucieństwa egoizmem - czy też jak ja to widziałam - instynktem samozachowawczym. Chłopi u Kosińskiego atakują ze strachu, a to dość ludzki odruch bać się m.in. czegoś nieznanego. Do tego nie trzeba wojny, wystarczy sprawna demagogia;(

    Pkt 2 Ja jednak chłopcu się dziwiłam, że nie próbuje się odegrać na Garboszu, zwłaszcza że udało mu się - choć inaczej niż zamierzał - rzucić urok;) Dziwiło mnie też, że chłopi go jednak pod swój dach przyjmowali, mimo zagrożenia. To tylko podkreśla fikcyjność historii.

    Pkt 3 Rezygnacja - tak, przekonuje mnie to. Być może utrata mowy miała podkreślić kulminacyjny moment w życiu chłopca (oprócz traumy)? Faktem jest, że to, co mówił, i tak nie miało dla innych znaczenia. Czasem milczenie jest paradoksalnie bardziej wymowne niż słowa, pozostają wówczas "gołe" czyny.

    Ad 4 Na wiedźmy nie zwróciłam uwagi, a szkoda;) Mnie się podobało naiwne rozumowanie chłopca, sposób, w jaki dochodził do swoich olśnień (powtarzam się;).

    OdpowiedzUsuń
  25. pkt 5 Ależ temat specjalnie podrzucony do tej dyskusji;)

    Gdzieś czytałam, że Kosiński zamieścił uwagi po zarzutach o plagiat i aferze, która przy tej okazji powstała. Nie napisał wprost, że kłamał, jest to tekst w stylu: Nie zaprzeczam, ale i nie potwierdzam. Czytałam MP jako nastolatka, ale do głowy mi nie przyszło, żeby traktować go jako zapis prawdziwych zdarzeń.

    Przyznam, że jego notki podobały mi się, choć autor tłumaczący swoje dzieło to trochę śmieszna sytuacja. Słusznie zresztą sam napisał (cytując kogoś), że utwór lit. to narzędzie dla czytelnika, którym może posługiwać się dowolnie i autorowi nic do tego (cytat niedokładny).

    Wracając do pytania: czytam o autorze, ale raczej po lekturze. Czasem jest odwrotnie: poznaję życiorys, który jest tak interesujący, że chcę poznać twórczość.

    Tylko jeden życiorys odbił się na moim odbiorze literatury: Szczypiorski. Człowiek, który przez dobrych kilka lat brylował w tv jako autorytet moralny, okazał się mieć parę paskudnych grzechów na sumieniu (inwigilacja rodziców na potrzeby SB). Nie mogę pogodzić tajnej działalności z występowaniem w roli specjalisty od moralności.

    OdpowiedzUsuń
  26. Pytanie Elenoir

    Dla mnie to NIE jest książka antypolska. Traktuję to jako fikcję, metaforę itp. To nie jest jedyny autor, który źle przedstawiał Polaków (choć nie pisze wprost o żadnej nacji, zdaje się), ale takie prawo artysty. W RP nie lubi się kalania pewnych wartości, niektóre tematy są wciąż objęte tabu. Grossowi też zarzuca się antypolskość...

    Poza tym wierzę, że niektóre wydarzenia miały miejsce w Polsce podczas wojny. Kosiński wybrał to, co najbardziej drastyczne i wrzucił do jednego worka.

    OdpowiedzUsuń
  27. Pytanie 3.
    Niemota może być skutkiem traumy, ale sądzę, że autor nadał jej znaczenie symboliczne, o czym zresztą sam mówi w wypowiedzi zacytowanej przez Elenoir.
    Według mnie utrata głosu przez chłopca łączy się z utratą resztek człowieczeństwa.
    Bohater staje się "istotą innego gatunku" - motto z Majakowskiego trafnie to podkreśla. Podobną istotą jest również Milczek, który też nie porozumiewa się słowami.
    Ciekawe jest też to, że na końcu, w ostatniej scenie powieści, chłopiec odzyskuje mowę: "Głos utracony w odległym wiejskim kościele znów mnie odnalazł i wypełnił sobą cały pokój."(s.304)
    Czyżby happy end? Bardzo trudno w to uwierzyć biorąc pod uwagę ocean pesymizmu, w jakim zanurza nas autor wcześniej.
    Tajemnicą pozostanie, kto do chłopca wówczas zadzwonił i spowodował koniec niemoty. Można się domyślać, że wzruszenie było bardzo silne.
    Kto mógł przypomnieć sobie o jego istnieniu?
    Może nadinterpretuję, ale czy przypadkiem nie byli to jego radzieccy przyjaciele? Bohater mówi: "Powtarzałem słowa i zdania, urywki pieśni śpiewanych przez Mitkę." (s. 304)
    "Malowany ptak" pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego ideologia komunistyczna padła na tak podatny grunt. Dla młodego człowieka, pogruchotanego fizycznie i wewnętrznie jak chłopiec, proste, optymistyczne zasady głoszone przez silnych - "Przez ciągłą czujność hartowali się jak stal."(s. 250), sympatycznych, prostolinijnych ludzi były prawdziwym balsamem na ich poharatane wojną dusze. Bohater, przedstawiając zasady działania partii, stwierdza: "Było w tym coś ogromnie pociągającego"(s. 250).
    Opieram się wyłącznie na wrażeniach, ale wydaje mi się, że chłopiec związał swoje losy z partią, czego skutki, biorąc pod uwagę stan jego psychiki, nietrudno sobie wyobrazić.

    OdpowiedzUsuń
  28. Pytanie 5.
    Lubię poznać - przynajmniej w ogólnym zarysie - biografię twórcy, którego książkę właśnie czytam.
    Mocno przeżywam sytuacje, gdy występuje dramatyczny rozziew między tym, co pisarz głosi w swoich utworach, a jego życiem. Takie niemiłe odkrycia w moim odczuciu stawiają dzieła tego autora między cudzysłowami.
    Świetny przykład podała Ania, przywołując postać Szczypiorskiego.
    Uważam, że twórca literatury powinien być uczciwy wobec siebie, a nie pełnić funkcję copywritera, reklamującego produkty, których sam nie cierpi.

    OdpowiedzUsuń
  29. Pkt 3

    Mnie nadal niemota chłopca sprawia kłopot;(
    Odzyskanie głosu daje moim zdaniem pewną nadzieję. Autor mógł pójść na łatwiznę i melodramatycznie przywrócić chłopcu głos podczas spotkania z rodzicami, ale tak się nie stało. To akurat dobrze wpisuje się w peregrynacje gł. bohatera ze złem. Był na tyle nim przesiąknięty (a dokładniej - cudzym złem), że potrzebował czasu na "resocjalizację". Co więcej, można uznać, że sam przeszedł ten proces, bo jednak od rodziców zdecydowanie się odcinał.
    Zafascynowanie komunistami rozumiem, nie on jeden uległ pięknym ideałom. Poza tym jak nie zaufać takiemu Mitce, który był chyba drugim - po księdzu - dobrym człowiekiem na drodze chłopca. Był dla niego jak ojciec i wychowawca, a tego ostatniego w życiu małego wyjątkowo dotkliwie zabrakło. Tak też tłumaczę sobie naiwność chłopca, jego łatwe przywiązywanie się do pewnych idei. Ideały komunizmu mogły mu się wydać wyjątkowo pociągające;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Pkt 5

    Dobre porównanie z copywriterami;) Z drugiej strony nie oczekuję, że światopogląd zawarty w danym utworze odzwierciedla opinie twórcy. Niemniej jest coś paskudnego w łajaniu innych za grzechy, które samemu się popełnia, aczkolwiek dobrze skrywa.

    OdpowiedzUsuń
  31. Pytanie Elenoir.
    Skoro sam autor promował książkę jako dzieło autobiograficzne, nietrudno zgadnąć, jaki obraz Polski wynieśli z jej lektury czytelnicy zagraniczni.
    Fakt, Kosiński nie podaje nazwy kraju. Poznajemy losy chłopca pochodzącego z miejsca określonego enigmatycznie jako "duże wschodnioeuropejskie miasto"(s. 9).
    Sądzę, że "Malowanego ptaka" czytają nie tylko wyrafinowani intelektualiści. Obietnica perwersji i brutalności zwabia też na pewno osoby posiadające mniejszą wiedzę o świecie. Tego typu odbiorcy nie będą sobie powtarzać jak mantrę stwierdzenia "To nie jest Polska. To jest utwór paraboliczny". Nie sądzę też, że jeśli usłyszą starą plotkę, że to powieść oparta na faktach, będą ją skrupulatnie weryfikować.
    Nie nazwałabym tej książki wojowniczo "antypolską", ale sądzę, że kryje się w niej negatywny obraz naszego kraju, zawoalowany i przedstawiony tak, by w razie ataków pisarz mógł stwierdzić: "Mam czyste ręce, tam nie pada słowo Polska. To mogło zdarzyć się wszędzie."
    Na ile to był obraz prawdziwy? Niewyobrażalne okrucieństwa wobec Żydów miały miejsce naprawdę. Naprawdę też byli ludzie, którzy ryzykując własne życie Żydom pomagali.
    To smutne, ale sądzę, że "Malowanym ptakiem" autor idealnie wpisuje się w stereotyp Polaki funkcjonujący na świecie: kraj zacofany, prymitywny, brutalnie wrogi wobec wszelkich odmian inności.

    OdpowiedzUsuń
  32. Przepraszam za literówkę, oczywiście miałam na myśli stereotyp Polski.

    OdpowiedzUsuń
  33. Tak, myślę, że nawet dobrze wykształceni cudzoziemcy mogli uwierzyć, że JK przedstawił w powieści Polskę. Skoro wielu Amerykanów (intelektualistów właśnie) dało się nabrać, że to wydarzenia z życia JK, to tym bardziej raczej uwierzyli w negatywny obraz Polski. Niestety poniekąd sami taki obraz utrwalamy, bo jeśli cudzoziemcy obejrzą sobie sprawozdania z hecy w sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu, przebitki z pielgrzymek i różnych uroczystości kościelnych, mogą uznać nas za zacofanych. Z relacji różnych osób wiem, że taki sygnał idzie w świat;(

    Nagromadzone okrucieństwa i wynaturzenia lepiej chyba byłoby skwitować powiedzeniem "Bujdy pan plecie, panie Kosiński" niż wytaczać ciężkie działa. W każdym przypadku protestu społeczeństwa polskiego zastanawiam się, w jaki czuły punkt ktoś trafił, że wywołało to taki gwałtowny sprzeciw. Wstyd? Poczucie winy? Z jakiegoś konkretnego powodu pewne słowa nas dotykają, a czy można to tłumaczyć tylko kompleksami (takie łatwe tłumaczenie najczęściej słyszę)?

    OdpowiedzUsuń
  34. @Dea & Anna:
    Dziękuję za polecenie "Wystarczy być", czuję się zachęcony. :)

    @Dea:
    Z książek MacCarthy'ego przecztałem jak dotąd tylko "Drogę", więc ekspertem bynajmniej nie jestem :), ale gdybyś mimo wszystko chciała skontaktować się ze mną na privie to: borysj[]gmail.com

    @Elenoir:
    Ale ja chyba nie napisałem, że większość opisanych w powieści wydarzeń jest nieprawdopodobna. :) Przychylam się wręcz do tezy przeciwnej: Każde z opisanych tam wydarzeń *z osobna* jest prawdopodobne. Wystarczy poczytać policyjni.pl lub inny podobny serwis, by przekonać się, do czego zdolni są ludzie. Akty sadyzmu wobec zwierząt, przemoc domowa, kazirodztwo -- do takich i innych przypadków dochodzi niestety naprawdę. Skoro ludzie są zdolni wlec za samochodem psa aż do urwania mu głowy, dlaczego nie mieliby być zdolni do podpalenia żywcem wiewiórki? A w realiach okupacyjnych należy spodziewać się jeszcze okrutniejszych zachowań.

    W "Malowanym ptaku" nie pasują mi natomiast *do siebie* trzy elementy:
    a) ilość okropieństw
    b) zachowania i reakcje chłopca
    c) prosty, unikający psychologizowania styl

    Każdy z nich "sam w sobie" jest bez zarzutu, ale razem nie współgrają i rozsadzają w moich oczach powieść.

    Co do Garbosza: Skoro chłopiec przetrwał zimę uniknąwszy Niemców, dlaczego miałby się ich obawiać wiosną i latem, kiedy bez przeszkód mógłby ukrwać się w lesie? "Odkrycie" modlitw nastąpiło dopiero potem. A tak w ogóle, to dlaczego Garbosz nie wydał go hitlerowcom? Własnoręcznie nie chciał go zabijać, w porządku, ale skoro z premedytacją i wyrachowaniem napuszczał psa, mógł napuścić esesmanów. Byłoby to skuteczniejsze.

    Odpowiadając na Twoje pytanie: Nie, nie uważam, żeby była to książka antypolska. Jak napisała Anna, powieść ma zbyt ogólny, zbyt metaforyczny wydźwięk.

    Lirael słusznie zauważa, że "Malowany ptak..." mógł mimo wszystko zostać błędnie zinterpretowany, szczególnie, jeżeli odbiorca nie był "wyrafinowanym intelektualistą". Podobne niebezpieczeństwo wisi jednak nad wieloma innymi książkami, ze szczególnym uwzględnieniem bestsellerów.

    Autor nie ponosi odpowiedzialności za niekumatego czytelnika. Jeżeli po przeczytaniu "Aniołów i demonów" komuś będzie się wydawać, że antymaterię można przenosić w pudełku, to nie będziemy oskarżać Dana Browna o szerzenie ignorancji. On napisał przecież tylko sensację i przysługiwało mu prawo do korzystania z licentia poetica. Pretensje będziemy mieć prędzej do recenzentów, publicystów, krytyków, którzy powinni dotrzeć do masowego odbiorcy i uświadomić mu, o czym książka NIE mówi. Dlatego właśnie jestem zdziwiony i zażenowany faktem, że krytycy najwyraźniej również uwierzyli w autobiograficzność "Malowanego ptaka".

    A czy "Malowany ptak" wykreował negatywny wizerunek Polski w USA? Nie wiem. Nawet jeśli, to 20 lat później Michener w powieści "Polska", równie dobrze przyjętej przez masowego odbiorcę, przedstawił nas jako wschodnioeuropejskich superbohaterów. Rachunki zostały więc wyrównane. :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Obawiam się, że dla Amerykanów lit. polska nie była i nie jest na tyle znacząca, żeby się zbyt mocno przejęli wizerunkiem Polski w "Malowanym ptaku";)

    OdpowiedzUsuń
  36. Kontynuując frapujący temat "Polska w oczach świata". Niedawno realizowałam z klasą internetowy projekt z udziałem młodzieży z Norwegii. Skandynawscy gimnazjaliści wypytywali naszych, czy mamy w domach telewizory. Nie złośliwie, z autentyczną ciekawością.

    OdpowiedzUsuń
  37. A przecież tak blisko żyjemy:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Ad.2. Borysie, albo przyjmujemy, że opisane w “Malowanym ptaku” wydarzenia i postacie są pewnymi symbolami czy archetypami, i uznajemy, że w tak wykreowanym świecie wszystko może się zdarzyć (np. liczne okrucieństwa), albo traktujemy tę historię dosłownie i domagamy się logiki.

    Nie wiem, czy chłopiec mógłby długo ukrywać się w lesie – musiałyby to być naprawdę duże lasy. Po tym topieniu w ekskrementach udało mu się uciec i przetrwać, choć nie dowiadujemy się jak.
    Dlaczego Garbosz nie wydał go hitlerowcom? Nie wiem. Może myślał, że byłoby to równoznaczne z własnoręcznym zabiciem chłopca (a tego się bał) – bo wtedy śmierć dziecka wydawała mu się pewna, natomiast wobec Judasza miało jakieś szanse.

    OdpowiedzUsuń
  39. Ad.3. Ciekawe pytanie zadała Lireal. Czy zakończenie to happy end? Nie wiem. Chłopiec znów zaczął mówić, a nie tylko słuchać. Z drugiej strony tylko powtarzał słowa zasłyszane od innych, może po to, żeby potwierdzić swoją przynależność do reszty społeczeństwa. Może w przyszłości będzie się bał mówić po swojemu, od siebie, żeby nie zostać ponownie wykluczonym. Trudno powiedzieć.
    Wydaje mi się, że to był przypadkowy telefon, że nie dzwonili zaprzyjaźnieni z chłopcem czerwonoarmiści.

    OdpowiedzUsuń
  40. Pytanie o antypolskość “Malowanego ptaka” było oczywiście trochę prowokacyjne;). Faktem jest jednak, że długo tę powieść za antypolską uważano, zwłaszcza w niektórych kręgach. Sądzę, że książka sama w sobie taka nie jest, ale w połączeniu z opowieściami Kosińskiego mogła za taką uchodzić. Wcale się nie dziwię, że niektórych Polaków szlag musiał z tego powodu trafiać – Kosiński przeżył, pomagali mu właśnie polscy chłopi (pewnie nie za darmo, ale jednak ryzykowali życie), po wojnie też wiodło mu się w Polsce całkiem nieźle, potem wyjechał sobie na bogaty Zachód i opowiadał obraźliwe głupoty. Jeśli książka uważana była za antypolską, to Kosiński sam był sobie winien.

    OdpowiedzUsuń
  41. Ja się powtórzę: zakończenie daje pewną nadzieję. Chłopiec odzyskał mowę (wa więc "zaklęcie" prysło;), cokolwiek przychylniej zaczął patrzeć na ojca.

    OdpowiedzUsuń
  42. To ja mam jeszcze jedno pytanie. Jak sądzicie, skąd Kosiński czerpał pomysły na te wszystkie ludowe przesądy, wierzenia, mity, zwyczaje? Z obserwacji, z wyobraźni, z opracowań antropologicznych czy socjologicznych? Może coś na ten temat czytaliście?

    OdpowiedzUsuń
  43. Witam,
    @Elenoir - Czytając o przesądach w "Malowanym..." rozpoznawałem wiele z dzieciństwa. Opowiadała mi o nich moja babcia. Dodam, że babcina wieś leży wśród mazowieckich pól i jakby to nie zabrzmiało nie było to tak dawno temu :D. Tych przesądów, o których opowiadała mi babcia nie było aż tyle jak w książce, i głównie dotyczyły spraw związanych z prowadzeniem gospodarstwa a nie duchów i demonów. Widocznie Kosiński musiał się sporo nasłuchać, może też poczytał sobie gdzieś a później część wymieszał ze sobą i stworzył własne wersje.

    OdpowiedzUsuń
  44. Wydaje mi się, że lata spędzone na wsi (patrz: Czarny Ptasior) miały wpływ na jego obserwacje. Rodzice byli wykształceni, a sam Kosiński podobno b. oczytany i w ogóle inteligentny.

    Kilka lat temu bywałam na wsi radomsko-kieleckiej;) Co za folklor! Np. pewna 60-letnia gospodyni zasugerowała, że mocno nad przeziębionym dzieciakiem trzeba pomachać gałązką poświęconą w kościele w Boże Ciało.

    I nie trzeba na wieś jeździć, żeby nasłuchać się ludowych 'mądrości". A to, że z połkniętej pestki wyrośnie ci z brzucha drzewo, a to, że jak będziesz bawić się zapałkami, zmoczysz się w nocy podczas snu. Na pewno spotkaliście się z czymś podobnym. Niby podawane żartobliwie, ale ktoś to wymyślił,a potem tysiące powtarzają;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Mnie się te opisy ludowych zwyczajów bardzo spodobały. Kojarzyły mi się trochę z wierzeniami Melanezyjczyków, o których czytałam w książce "Bóg Rekin. Wyprawa do źródeł magii".

    Moi rodzice pochodzą ze wsi kieleckich, ja jako dziecko spędzałam tam część wakacji, ale tej egzotyki w ogóle nie widziałam. Musiała kiedyś jednak tam być, bo znalazłam na stronie o polskich gwarach opowieść pewnej staruszki o kuracji zaaplikowanej przez jakiegoś znachora z mojego rodzinnego miasta. Posłuchać i poczytać można tutaj. Uprzedzam - trochę obrzydliwe.

    OdpowiedzUsuń
  46. Oczywiście, ludowe zwyczaje (nie tylko z "Malowanego ptaka") są b. ciekawe. Podobnie jak historyjka, którą zalinkowałaś. To w końcu część naszej kultury. Osobiście lubię koloryt wiejski, ale może dlatego, że nie mam go na co dzień;)

    OdpowiedzUsuń
  47. Ciekawy zbieg okoliczności, bo ja też w dzieciństwie bywałam na wsi radomsko-kieleckiej, podobnie jak Wy.
    Może chodzi o tę samą miejscowość? :)
    Niestety, nie pamiętam źródła, ale gdzieś czytałam, że Kosiński w "Malowanym ptaku" wykorzystał materiał zebrany w czasie badań terenowych. Pracował w Instytucie Historii i Socjologii PAN, więc jest to całkiem prawdopodobne.

    OdpowiedzUsuń
  48. Myślę, że badania terenowe wiele tłumaczą. W końcu literatura to zbiór historii, które gdzieś kiedyś komuś się przydarzyły;)

    OdpowiedzUsuń
  49. Ja przeczytałam MP, bo potrzebny mi był w stworzeniu pracy na ustną maturę z polskiego. Mam temat "Dewiacje, nerwice i anomalie psychologiczne oczami twórców literatury". Myślę, że to książka jak znalazł ;) W poniedziałek mam prezentację i było mi bardzo miło poczytać sobie Wasze komentarze przed egzaminem ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  50. MP faktycznie pasuje jak ulał do Twojego tematu. Życzę powodzenia;)

    OdpowiedzUsuń
  51. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń