piątek, 2 marca 2012

W Londynie czyli w lesie

W "Tristanie 1946" Kuncewiczowej jest chyba wszystko, co szczególnie lubię w powieściach: zabawa literaturą, narracja polifoniczna, wielość tematów i głębia psychologiczna. Po zakończeniu lektury miałam rzadkie wrażenie sytości, a jednocześnie odezwała się prawie natychmiast pokusa przeczytania całości raz jeszcze. Bo wydarzenia toczą się szybko, bo szczegóły umykają, bo do niektórych scen chciałoby się powrócić.


Skoro jest Tristan, musi być i Izolda, a skoro są już oboje, to wiadomo, że będzie o miłości. Legenda o znanej parze kochanków jest nie tylko punktem wyjściowym dla powieści, jest również jej ważnym elementem. Jawne umieszczenie jej w fabule i częste przywoływanie przez bohaterów to zresztą kolejny zabieg autorki, który bardzo mi się w książce spodobał. Zadziwiające, jak dobrze do współczesności można przykroić średniowieczną historię - zmieniają się realia i gadżety, natura ludzka pozostaje taka sama. Czy w Londynie, czy w lesie, młodzi tak samo błądzą i tak samo ulegają namiętnościom, tymczasem "starszyzna" tak samo, z mniejszym lub większym spokojem, wyczekuje kolejnych wydarzeń.

Oprócz świetnie rozegranej historii miłosnej Kuncewiczowa zawarła w powieści jeszcze dwa istotne wątki: powojenne losy Polaków na obczyźnie oraz trudne relacje matki z synem. W tle pobrzmiewa niedawna wojna, a w sensie dosłownym - symfonia Francka czyli sprawczyni zamieszania. Dla mnie "Tristan 1946" pozostanie świetną powieścią psychologiczną, przy czym warto zaznaczyć, że nie ma tu nieznośnych introspekcji, są za to wydarzenia poznawane z kilku perspektyw. Relacje bohaterów z jednej strony sugestywnie podkreślają odmienny charakter postaci, z drugiej dają wrażenie potoczystości. Nic dziwnego, że całość czyta się bardzo dobrze, wręcz zadziwiająco dobrze. Dla mnie to jedna z najlepszych książek przeczytanych jak dotąd w tym roku.


Książka czytana w ramach projektu Lirael Miesiąca z Marią.

___________________________________________________________________________

Maria Kuncewiczowa "Tristan 1946", Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik, Warszawa, 1972
___________________________________________________________________________


17 komentarzy:

  1. Dopiero 2 marca, a Ty już po "Tristanie..."! :)
    Aniu, bardzo mi miło, że powieść Kuncewiczowej dostarczyła Ci tylu powodów do zadowolenia. Dla mnie to ogromna radość, bo dobitnie potwierdzasz to, co myślę o prozie Kuncewiczowej.
    Tę powieść mam w planach, szczególnie intryguje mnie wykorzystanie wątków opowieści o Tristanie i Izoldzie, za którą przepadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież nie mogłam czekać do 1-ego, od razu po ogłoszeniu akcji zdobyłam egzemplarz.;) Z lekturą nosiłam się od roku, tak więc dziękuję za bodziec.
      Proza jest niezła, ale chwilami zgrzyta mi język (wyrażenia pomóc do ucieczki). Traktuję to jako archaizmy, nie błędy.;)
      W powieści jest drobiazg, który dodatkowo nastawił mnie przychylnie do autorki: otóż główna bohaterka ma jedną, ulubioną markę perfum czyli L'Heuere Bleue, których używała również Jean Rhys, którą to b. lubię. Szczegół, ale miły.

      Usuń
    2. Może te potknięcia językowe/archaizmy łączą się z tym, że Kuncewiczowa spędziła wiele lat na emigracji?
      Nie znam tych perfum, przy najbliższej okazji je dokładnie obwącham. :) Opis brzmi bardzo ładnie:
      L'Heure Bleue to bukiet delikatnych, pudrowych kwiatów. Zainspirowany krajobrazem podczas letniej nocy, gdy na niebie nie ma już słońca, a jeszcze nie widać gwiazd.
      Nuty zapachowe:
      nuta głowy: bergamotka, anyżek
      nuta serca: goździk, kwiat pomarańczy, róża, tuberoza
      nuta bazy: heliotrop, irys, wanilia, piżmo

      Nie przepadam za zapachem piżma, ale reszta śliczna.
      Ciekawie byłoby w taki sposób opisywać książki: nuta serca, nuta głowy, nuta bazy i dobierać perfumy najlepiej do nich pasujące. :)

      Usuń
    3. Tak mi się wydawało, że potknięcia językowe wynikają z nieużywania języka, przecież "Tristan 1946" to powieść z lat 60-tych, więc obowiązywały już inne normy językowe. Na szczęście to były nieliczne przypadki.

      Perfum jeszcze nie wąchałam, jutro udam się na zwiady.;) Zobaczymy, jak pasują do książki.;) Kolor - bardzo pasuje.

      Usuń
    4. Szkoda, że tych pomyłek nie wytropił redaktor. :(
      Będę wdzięczna za relację z obwąchiwania L'Heure Bleue, o ile gdzieś znajdziesz, co nie jest dla mnie takie pewne, bo to już trochę zabytkowa marka.

      Usuń
    5. Też mnie zastanowił brak poprawek.
      Z sieci wynika, że perfumy są nadal w sprzedaży w kilku znanych sieciach sklepów, ale nie przypominam sobie, żebym tę markę widziała. Relacje zdam na pewno.;)

      Usuń
    6. Z góry dziękuję. :)

      Usuń
    7. Redaktor nie śmiał może poprawiać takiej wielkiej autorki?
      Cieszę się bardzo, że Ty również polecasz Kuncewiczową, bo przede mną lektura "Gaju..." :)

      Usuń
    8. Polecam.;) "Tristan 1946" moim zdaniem w ogóle (oprócz paru wyrażeń;) się nie zestarzał.

      Usuń
  2. Już najlepszą książkę roku?! Zdobyłam inne książki na Marzec z Marią, ale muszę też przeczytać Tristana 1947. Może nie w marcu, ale na pewną ją przeczytam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna z najlepszych.;) Miałam na myśli - przeczytanych jak dotąd w tym roku.;) Książka b. mnie wciągnęła, tak więc gorąco polecam.

      Usuń
  3. Ja też się już w "Tristana 1946" zaopatrzyłam, choć zaczęłam przygodę z Marią od "Leśnika".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że wybory są różne, będzie z czego za miesiąc wybierać.;) O "Leśniku" nawet nie myślałam.;(

      Usuń
    2. W ocenie samej Kuncewiczowej "Leśnik" to jej najlepsza książka.

      Usuń
    3. Skoro tak, to może latem sięgnę po tę książkę. Tymczasem udam się do "Gaju oliwnego".;)

      Usuń
    4. Mam nadzieję, że wizyta w "Gaju..." też będzie dla Ciebie ciekawym doświadczeniem, w każdym razie trzymam kciuki. :)

      Usuń
    5. Taką mam nadzieję.;) Przerzuciłam kilka stron i rokują dobrze.;)

      Usuń