„Saga Sigrun” spełnia wszelkie wymogi literatury popularnej: akcja toczy się wartko, fabuła wciąga, a bohaterowie dają się lubić. Jest przemoc, seks, wielka polityka, są także czary - rzecz w końcu dzieje się w X wieku. Wciąż nie opuszcza mnie jednak wrażenie, że książka Cherezińskiej dryfuje momentami w stronę kiczu, a w najlepszym razie pozostaje bajką dla dorosłych.
Królewny co prawda tu nie ma, ale piękne i prostolinijne dziewczę ze znamienitego rodu jest. Na przestrzeni 20 lat tytułowa Sigrun, a zarazem narratorka opowieści, da się poznać również jako doskonała żona i matka, wspaniała gospodyni i opiekunka grodu. W skrócie: ideał. Męża naturalnie ma równie znakomitego – Regin to waleczny woj i błyskotliwy taktyk, a przy tym dobry i mądry pan na włościach w jednej osobie. Dzieci nie mają innego wyjścia, jak wpisać się w ten słodki obrazek.
Życie Sigrun obfituje w pozytywne wydarzenia: miłość od pierwszego wejrzenia (i do grobowej deski), narodziny kontynuatora rodu, ogólny dostatek i pomyślność. Jeśli zdarzają się przeciwności losu, łatwo je pokonuje dzięki bystrości umysłu i pomocy oddanych przyjaciół. Niby pod koniec powieści pojawia się akcent tragiczny, bo małżonek ginie, ale ponieważ dla wikinga nie ma nic bardziej chwalebnego niż śmierć na polu walki, można uznać, że „Saga Sigrun” kończy się jak Odyn przykazał.
W powieści zwracają uwagę rozbudowane sceny erotyczne. O ile w pierwszych trzech o mieczach, pieczarach, spijaniu soków itp. czytałam z zainteresowaniem, to przy czwartej i piątej podobnej scenie zatęskniłam za opisami przyrody, a kolejne po prostu pomijałam. Dla kontrastu bardzo ciekawym wątkiem w „Sadze…” jest powolne przenikanie chrześcijaństwa na ziemie obecnej Norwegii, która wyjątkowo długo opierała się chrystianizacji.
Jeśli traktować książkę Cherezińskiej jako sagę, a więc utwór epicki o skandynawskich bohaterach i wybitnych rodach, trzeba przyznać, że autorka sprawnie wpisała się w konwencję i przesłodzenie fabuły jest uzasadnione. Jeśli jednak oczekujemy od „Sagi Sigrun” czegoś więcej niż rozrywki (przyjemnej, nie przeczę), będziemy szukać na próżno. Mimo wszystko chętnie sprawdzę, czy drugi tom cyklu, którego bohaterką jest kobieta „zimna jak lód i twarda jak stal”, nie jest lepszy.
___________________________________________________________
Elżbieta Cherezińska „Saga Sigrun”, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań, 2009
___________________________________________________________
Testuj, testuj dalej, bo tsunami zachwytów, jakie się przewala przez internet, budzi podejrzliwość:) Co książka, to zachwyty większe.
OdpowiedzUsuńA ja to i na Cherezińską mam ochotę i na Greya Jamesowej :)
UsuńTen seks tak Cię nęci?;)
UsuńCzemu nie? Z chęcią się dowiem co tam nowego od czasu jak pacholęciem będąc zaczytywałem się Fanny Hill :P
UsuńCherezińska nic nowego nie wymyśliła, ale James podobno tak.;)
UsuńMimo wszystko "Saga Sigrun" jest bardzo przyjemnym czytadłem, a przecież nie można żyć tylko Szekspirem i Dostojewskim.;)
Ja tam myślę, że zamiast szukać dziury w całym, trzeba cieszyć się, że są polscy pisarze, którzy:
Usuńa) umieją porwać tłumy, przemycając przy okazji treści edukacyjne,
b) wykazują się wszechstronnością, dołączając do treści edukacyjnych, także i rozrywkowe, tudzież lubieżne:PP
Mnie wikingowie jakoś tak za bardzo nie kręcą (za dużo zamieszania z tymi wszystkimi futrami i brodami), ale jeśli to piastowskie jest tak samo napisane, to może wreszcie przemogę swoją odrazę wobec objętości i zasiądę do czytania?
Niestety mnie nie satysfakcjonują przesłodzone książki. To, że porywają tłumy, nie jest dla mnie miernikiem niczego. Od czasu do czasu przyda się i czytadło, ale na ogół wolę rzeczy, które zmuszają mnie do wysiłku intelektualnego.
UsuńObawiam się, że Piastowie też futra nosili.;)
To, czy Ciebie satysfakcjonują i to, czy Twoje odczucie jest słuszne czy nie, to zupełnie inna sprawa. Ja jednak bardziej mam na myśli to, że dobrze się dzieje, gdy pojawia się (nawet mająca wady) książka, którą Polacy chcą czytać. Widząc co dzieje się w szkole, już wśród siedmio, ośmiolatków (że o ich rodzicach nie wspomnę), jestem bowiem pełna wyłącznie złych myśli:(
UsuńA klimat w środowisku piastowskim jednak trochę łagodniejszy, więc może choć latem chodzili bez futer...
Słuszne odczucia? Czy w przypadku sztuki można w ogóle mówić o "słusznych odczuciach"?
UsuńWiśniewskiego i Kalicińską Polacy też chcą czytać. Nie wiem, czy to jest powód do radości. Naturalnie Cherezińska to znacznie wyższy poziom.
Zestawienie Kalicińskiej i Wiśniewskiego krzywdzi, moim zdaniem, tę pierwszą... Pomimo to byłabym niezwykle zachwycona gdyby choć 50% rodziców szkolnych kolegów i koleżanek mojego syna przeczytało choć Wiśniewskiego. Kropla drąży skałę, a – było, nie było – jest to jakiś kontakt ze słowem pisanym innym niż program TV.
UsuńTak, lepiej niech ludzie czytają cokolwiek niż w ogóle. Z drugiej strony - może przesadzamy? Wydaje mi się, że to problem stary jak świat, w międzywojniu też narzekano, że Polacy mało czytają.
UsuńJa jestem pewna, że nie przesadzam - dlatego zaznaczyłam, że mam na myśli konkretną, bardzo konkretną grupę osób, które znam osobiście, u których w domach (w części) byłam i które (więcej niż połowa)mają co najmniej średnie wykształcenie.
UsuńA co mam powiedzieć o grupie osób z wyższym wykształceniem, oczytanych, które mówią np. rozumię, z książkom i potrafią zaskoczyć prostotą swoich sądów, przy czym "prostota" to eufemizm?;( Znam i takich.
UsuńHm, nie wiem czy nie strzelę teraz sobie w stopę, ale moja koleżanka z pracy, robiąca dokładnie to samo co ja, zadzwoniła do mnie w miniony piątek, żeby mnie ostrzec, bowiem "jest ślizgo!". Swego czasu blombowała także zęby... Ale fakt, ona raczej nie czyta (za to, w odróżnieniu ode mnie, ma zawsze starannie zrobiony manicure:P)
UsuńSama widzisz, przynajmniej po mojej grupie, że czytanie książek nie gwarantuje choćby dobrej znajomości polskiego.;( I to jest dopiero przygnębiające.
UsuńNa temat dykcji dyskutować nie będę, natomiast "potrafią zaskoczyć prostotą swoich sądów", to wypisz, wymaluj - ja :D
UsuńBazyl, nie wierzę Ci.;)
UsuńZaprawdę, powiadam Ci, mogłabyś się zdziwić :D
UsuńBazyl, ja ci wierzę, ale ja bywam zwolenniczką zasady, że umiar jest cnotą!
UsuńA moja koleżanka dykcję ma bardzo dobrą:(
W mojej podstawówce zawsze była polewka jak dzieciaki z tej "gorszej" części gminy mówiły coś w stylu: "Szed bez pole przez czapki". Zresztą do dziś chyba jest tak, że gwarowe naloty wyniesione z domu spotykają się z rechotem tych, którym się wydaje, że mówią literacką polszczyzną :P Ja tam nie mam z tym problemu, potrafię i niby czysto i po naszemu :D
UsuńDo gwary nic nie mam, ale do poważnych braków u wykształconych humanistów - owszem. Nauczyciel nie może mówić "wziąść", tego się nie da tłumaczyć gwarą.;(
UsuńWidzisz, a ja od paru lat dopiero "wzięciuję" i poprawiam Starszego, gdy informuje o pójściu bez "e". A niby humanista ze mnie. Mam nawet papier na to :D Ja już dawno jestem na straconej pozycji. Rzadko czytam to co rozwija, a często to co daje pozytywnego kopa. Zobaczymy jak w tej roli sprawdzą się kopulujący Skandynawowie w rogatych hełmach :)
UsuńO, bardzo mnie ciekawi, jak panowie odbierają ten cykl, bo czytam głównie uwagi pań. Rogatych hełmów brak, Cherezińska uważnie odrobiła lekcje - rogi to podobno jeden z mitów dot. wikingów.
UsuńAle jak to ładnie i groźnie wygląda na filmach? No i w części komiksów o Asterixie :) A co do opinii, to pewnie trzeba będzie na nią poczekać, bo na razie wygrzebuję fajne starocie i np. wieczorami pękam przy historii Polski wg pana Piecyka :D
UsuńI po to właśnie podobno te rogi im przyprawiono - dla dramatyzmu.;)
UsuńPan Piecyk na pewno może stanowić dużą konkurencję dla sagi.
Ja dziś w bibliotece wpadłem na, niestety, chyba trzeci tom, bo nawet bym zaryzykował.
UsuńJa Cię bardzo proszę, nie ustawaj w próbach i ryzykuj.;)
UsuńZabijał się nie będę, bo po streszczeniach widzę, że to nie moje ulubione klimaty. Najprędzej Etkę Daum dopadnę, bo na to mam naprawdę chęć, a wikingowie i Piastoszczaki poczekają:P
UsuńCzyli Cherezińska na poważnie. Etkę Daum też chętnie przeczytam, niedawno była jeszcze dostępna w dedalusie.
UsuńNa poważnie, zdecydowanie. Zresztą do rozbicia dzielnicowego mam trwały uraz:P
UsuńMoja wiedza o rozbiciu dzielnicowym jest szczątkowa, więc o urazie nie może być mowy.;) Co innego Polska rozbiorowa, omijam szerokim łukiem.
UsuńRozbiory sama przyjemność:P
UsuńTaaa.;)
Usuń"Ja jestem Halderd' już czeka, oby nie była skrajnym przeciwieństwem "Sagi Sigrun".
OdpowiedzUsuńNie przypuszczam, żeby były jakieś radykalne zmiany.
UsuńPrzynajmniej nie będzie słodko, to już coś.
UsuńA mnie ciekawi jej saga o Piastach. Może kupię koleżance na imieniny i się sama przekonam ;)
OdpowiedzUsuńMnie też ciekawi. Jeśli drugi tom sagi nie okaże się rozczarowaniem, to pewnie i do Piastów kiedyś dotrę.;)
UsuńCzytaj dalej, czytaj. Bo oceniając tylko jedną książkę z czterech nie zobaczysz całego pomysłu, przenikania się różnych wątków, losów bohaterów, różnych punktów widzenia.
OdpowiedzUsuńPierwszy tom faktycznie słodki jest, ale całość niesamowicie mym zdaniem mniamuśna. Ja tam Północną drogą polecam na prawo i lewo, jestem zadeklarowaną fanką tego cyklu i uważam, że autorka ma talent.
Czytałam, że kolejne tomy uzupełniają się, naświetlają problem z innej strony itp. Obawiam się, że książka przesłodzona na zawsze taką pozostanie, nawet jeśli pozostałe części cyklu będą bardziej realistyczne.
UsuńAle trzeba przyznać, że autorce udało się wypełnić pewną niszę literacką na naszym rynku.
Ale to przesłodzenie obrazuje właśnie Sigrun i jej związek. Zresztą, co ja się będę upierać - przeczytasz pozostałe tomy, to sama sprawdzisz, co i jak. A jak nie przeczytasz, to zostanie Ci taka wizja i tyle :)
UsuńRozumiem, że przesłodzenie obrazuje świat Sigrun. Czy nie odniosłaś jednak wrażenia, że ten obraz jest mało realistyczny?;)
UsuńJa go w ogóle mierzyłam inną miarą. Raz, że to zupełnie inne dzieje, inna kultura, inne środowisko i inne wszystko. Dwa - tam są jednak wątki mocno mitologiczne, wręcz momentami magiczne, co wpływa na atmosferę całości. Trzy - przyjęłam, że to wszystko, o czym pisałam wcześniej, to taki koncept, jaki sobie wymyśliła autorka. I dlatego też nie oczekiwałam bezwzględnej realności :) Ale też nie potrafię się już wypowiedzieć li i jedynie na podstawie tej jednej książki, bo mam w głowie całość cyklu, więc i postrzeganie mam "zaburzone" :D
UsuńBiorę pod uwagę, że książka jest w zasadzie wyobrażeniem o Norwegii z X w. Nie przeszkadzają mi wątki mitologiczne, są nawet b. ciekawe. Współcześni Sigrun mogli przecież wierzyć w Odyna i oddawać cześć bogom, prawda?;)
UsuńMam nadzieję, że koncept, o którym piszesz, zgrabnie się rozwinie.;)
O tak, te wątki mitologiczne i mnie się bardzo podobały. I jestem przekonana, że wierzyli w Odyna, Freyę etc., to kompletnie mi nie przeszkadza.
UsuńTrudno mi ocenić ten jeden tom w oderwaniu od całości, dlatego też nie jestem w stanie jakoś konkretniej odnieść się do tego zarzutu braku realności i przesłodzenia :)
Mam nadzieję, że Hilderd nie okaże się dla odmiany czarnym charakterem.;)
UsuńSigrun jest słodka, mądra i szczęśliwa. Tak sobie wymyśliła autorka i konsekwentnie się tego trzyma. W następnych powieściach bohaterowie już są inni, i cały odbiór książki się zmienia - trzeba mieć talent, żeby tak ładnie kierować czytelnikiem.
OdpowiedzUsuńA sceny erotyczne są naprawdę świetne, sama poezja, namiętność i erotyka.
Po pierwszym tomie trudno mi powiedzieć, czy Cherezińska ma talent. Na pewno nieźle się porusza w stworzonej przez siebie rzeczywistości.
UsuńNamiętności dostrzegam, z poezją trochę gorzej.;)
"Saga Sigrun" to jedyna część sagi, jaką przeczytałam i z tego, co pamiętam odczucia miałam pozytywne. Nie jest to jakaś literatura przez wielkie L, ale czyta się z dużym zainteresowaniem. Jakoś mi się nie złożyło, żeby przeczytać kolejne części, ale nie mówię nie :) Natomiast postanowiłam się tyu dopisać, bo albo wczoraj, albo dwa dni temu widziałam w którejś gazecie (chyba codziennej) artykuł o książkach Cherezińskiej. Artykułu nie przeczytałam, bo nie zdążyłam, ale za pamiętałam sens tytułu, który głosił, że Cherezińska to Kraszewski naszych czasów. Spróbuję odnaleźć ten artykuł, to może dowiem się więcej :)
OdpowiedzUsuńJuż znalazłam :) To artykuł Kingi Dunin we wczorajszej Wyborczej, bardzo pozytywny wobec twórczości E. Cherezińskiej:
Usuńhttp://wyborcza.pl/1,75475,13199980,Wikingowie__Piastowie_i_Zydzi.html
Kaye, wielkie dzięki za link. Artykuł ciekawy, a porównanie do Kraszewskiego intrygujące! Mam tylko nadzieję, że u Cherezińskiej nie pojawi się skłonność do nadproduktywności ilościowej a la JIK. :)
Usuń@ Kaye
UsuńTak, to literatura popularna, nie wiekopomne dzieło.;) Zaczynając lekturę zdawałam sobie z tego sprawę, niemniej uważam, że nawet w tego typu książkach można stworzyć wielowymiarowych bohaterów, tymczasem tu widziałam przede wszystkim papierowych.
Artykuł przeczytałam, dziękuję za link. Po jednym tomie trudno mi się do niego ustosunkować, ale może kiedyś?;) Cherezińska nowym Kraszewskim - to odważna teza.;)
Aniu, w trosce o nieuleganie sugestii nie zagłębiałam się w lekturę Twojej recenzji detalicznie, tę przyjemność zostawię sobie na deser po przeczytaniu „Sagi Sigrun”. Która niniejszym ląduje w księgarnianym koszyku, bo widzę, że mimo zastrzeżeń warto. :)
OdpowiedzUsuńTak, mimo zastrzeżeń warto, choćby dla wyrobienia sobie własnego zdania.;) Poza tym "Saga..." wciąga i daje możliwość znalezienia się w zupełnie innym świecie, a to jest cenne. Myślę, że nie będziesz żałować zakupu.;)
UsuńTeraz będę miała poważny dylemat, kto na pierwszy ogień: wikingowie czy Piastowie? :)
UsuńTo chyba (a nawet na pewno) nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMoże warto zajrzeć i przeczytać kilka stron? Chyba że zdecydowanie nie lubisz średniowiecznych skandynawskich klimatów.;)
Usuń