A właściwie AD 2009, bo wówczas powstał spektakl Jana Klaty wystawiany w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Upływ czasu zapewne zmienił nieco wymowę przedstawienia – dzisiaj łatwiej dostrzec mechanizmy, które w dużej mierze doprowadziły do kryzysu. Przez cały czas w głębi sceny wyświetlają się neony z napisem Greed is Good (czyli Chciwość jest dobra, ewentualnie: Chciwość jest Bogiem) i pod tym kątem zinterpretowana została powieść Reymonta.
W przedstawieniu wszystko toczy się wokół finansów. Nie faktorie są ważne, nie interes, ale pieniądz. Kupić, pożyczyć, kredyt, superata, spłacić, zarobić – to słowa najczęściej padające z ust bohaterów. Oglądamy świat mężczyzn (nie bez powodu w pewnym momencie rozlega się It’s a Man’s Man’s World Jamesa Browna), w którym nie ma miejsca na sentymenty, a tym bardziej na miłość. Są laptopy i wykresy giełdowe, są negocjacje i cała otoczka biznesowa, na bliższe relacje nie starcza już chęci. Przyjaźń się zdewaluowała, kobiety są warte zainteresowania tylko ze względu na swoją seksualność i/lub majątek ojca. Obok chciwości uprzedmiotowienie kobiet to drugi ważny wątek w spektaklu. Żal patrzeć na te wszystkie Anki (Paulina Chapko), Lucy (Ewa Skibińska) i Mady (Anna Ilczuk) wciśnięte w gorsety i szpilki, żyjące nadzieją na miłość i skłonne do wielu poświęceń w imię zaznania odrobiny szczęścia. Są największymi przegranymi w świecie wielkich interesów, co stopniowo do nich dociera i pozbawia złudzeń. Finałowa scena rozpaczy Lucy Zucker pozostawia nadaje przedstawieniu wyjątkowo gorzki smak.
Wrocławska „Ziemia Obiecana” to spektakl żywy i aktualny, bez nachalnych tez. Chwilami zabawny, chwilami przejmujący jak w scenie z Borowieckim (Bartosz Porczyk) i Zuckerem (Wojciech Ziemiański) dochodzącym ojcostwa dziecka. Jak zwykle u Klaty oryginalne i odważne są sceny erotyczne, zaskakuje i bawi podkład muzyczny oraz epizody odgrywane z przesadną emfazą przywodzące na myśl przedwojenny styl gry. Jest jednak w tym wszystkim spójna wizja i głębia, i mimo pesymistycznego wydźwięku spektaklu po brawach można tylko żałować, że to już koniec.
***************************************************************************************
„Ziemia Obiecana” na motywach powieści Władysława St. Reymonta
Teatr Polski we Wrocławiu (Duża Scena)
Adaptacja: Jan Klata i Sebastian Majewski
Reżyseria i opracowanie muzyczne: Jan Klata
Dramaturgia: Sebastian Majewski
Scenografia i reżyseria światła: Justyna Łagowska
Obsada: Paulina Chapko, Wiesław Cichy, Marcin Czarnik, Marian Czerski, Jakub Giel, Anna Ilczuk, Zdzisław Kuźniar (gośc.), Michał Majnicz, Michał Mrozek, Edwin Petrykat, Bartosz Porczyk, Ewa Skibińska, Katarzyna Strączek, Stanisław Wilczek, Andrzej Wilk, Wojciech Ziemiański
Premiera: wrzesień 2009 r.
Zdjęcia pochodzą ze strony Teatru
Nie potrafię sobie wyobrazić tego spektaklu - za bardzo siedzi mi w głowie Kalina Jędrusik jako Lucy Zuckerowa. To, co piszesz brzmi jednak zachęcająco. I ten plakat!
OdpowiedzUsuńTeraz mi uświadomiłaś, że jednak dało się oglądać spektakl Klaty bez tęsknoty za Jędrusik i pozostałymi aktorami z filmu Wajdy. Lucy Ewy Skibińskiej jest całkowicie inna od Kaliny, także jeśli chodzi o warunki fizyczne (aktorka w środku na drugim zdjęciu). Mimo to świetnie sobie poradziła. Dodam jeszcze, że słynna scena z Borowieckim rozgrywa się u Klaty w ciemnościach, słychać jedynie głosy. Dokończenie sceny - przy zestawie perkusyjnym.;)
UsuńPlakat też mi się podoba, widać, że ktoś zadał sobie trud nawiązania do treści przedstawienia.
Na pewno nie będę oryginalna, ale zdjęcie z neonami Greed is Good natychmiast skojarzyło mi się z "Chicago".
OdpowiedzUsuńOd dawna mam zamiar przeczytać "Ziemię obiecaną" i widzę, że ten spektakl na pewno by mnie do tego zachęcił w trybie natychmiastowym. Nie jestem wielką miłośniczką teatralnych uwspółcześnień, ale tym razem wydają się udane i uzasadnione.
Skojarzenie uzasadnione, panowie co prawda chodzili nie na musicale, ale do klubów go-go, kostiumy i choreografia są jednak zbliżone.;)
UsuńMnie też spektakl zachęcił do lektury powieści, bo pojawiły się w nim nieznane mi z filmu wątki, a i postać Anki wydała mi się bardziej złożona.
Tak, uwspółcześnienie jest tu na miejscu - gdyby przenieść powieść w skali 1:1, mogłaby powstać np. marna powtórka ekranizacji.
Szkoda, że "Ziemia obiecana" jest za gruba na lekturę klubową.
UsuńEkranizacja tak zawyżyła poziom, że marna powtórka w takiej wersji raczej gwarantowana.
A może "Wampir" by się nadał? Podobno bardzo się udał Reymontowi, a takiej tematyki u nas jeszcze nie było.;)
UsuńTak, ekranizacje potrafią na trwałe wpisać się w pamięć widzów. Dla mnie pani Bovary ma np. twarz Huppert.;)
"Wampira" czytałam dość dawno temu i pamiętam, że mi się podobał. Na pewno przyciągnąłby do Klubu całą rzeszę miłośniczek "Zmierzchu". :)
UsuńCiekawe, czy nie odstraszyłoby ich nazwisko autora.;)
UsuńMogły akurat wagarować, kiedy w szkole omawiano "Chłopów". :) Nazwisko Reymont brzmi trochę z cudzoziemska, a imiona zastąpiłoby się inicjałami. Sukces gwarantowany, bo to brzmiałoby trochę jak E. L. James. :)
UsuńMożemy zaryzykować.;)
UsuńŚwietny spektakl! Dynamiczny, nietuzinkowy i zmuszający do refleksji. Wychodziłam z teatru oniemiała. Bardzo podobało mi się uwspółcześnienie tematyki i muzyka.
OdpowiedzUsuńJakże się cieszę, że ktoś z blogosfery widział ten spektakl! Do dzisiaj o nim myślę, chętnie obejrzałabym go ponownie.
UsuńMuzyka u Klaty jest dla mnie za każdym razem inspirująca. W głowę zachodzę, w jaki sposób wybiera utwory.