Książki typu „Błysk rewolwru” prywatnie nazywam literackimi cackami. Cieszą oko atrakcyjną formą, serce i umysł – różnorodną i zabawną treścią. Są idealne do poduszki, na poprawę humoru i na blokadę czytelniczą. Do czytania od deski do deski, i na chybił trafił. Innymi słowy: rzecz rozrywkowa, która nie obraża inteligencji czytelnika.
W „Juweniliach” oprócz dziecięcych rysunków Szymborskiej pojawiają się „utwory”, jakie zapewne każdy z nas ma na swoim koncie: laurki, listy i wierszyki. Zwraca uwagę staranny charakter pisma, błędy ortograficzne i poczucie humoru autorki, dostrzegalne także w tytułowym „Błysku rewolweru” czyli wprawce do powieści kryminalnej. Dla osób próbujących sił w literaturze ta młodzieńcza twórczość może stanowić dużą pociechę: nie każdy Noblista rodzi się wielkim twórcą.;)
Kolejne rozdziały obejmują drobiazgi okolicznościowe np. inspirowane wypadem na ryby, wakacjami, czy jubileuszem znajomych. Nie mogło się obejść bez krótkich, rubasznych wierszyków, które swego czasu przysporzyły poetce wielu nowych fanów. Obok limeryków, moskalików, lepiejów i altruitek, trafiają się rajzefiberki i adoralia, a nawet epitafia dla osób jeszcze żyjących. Mnie szczególnie spodobał się słownik wyrazów obelżywych i Listy Parkingowego.
Naturalnie może pojawić się pytanie: czy warto wydawać rzeczy wyciągnięte z szuflady, pozbierane od adresatów, tworzone tylko dla zabawy. Jeśli nie naruszają niczyjej prywatności (a w przypadku ineditów Szymborskiej tak jest), na pewno warto. Choćby dlatego, żeby pokazać ludzką twarz człowieka, o którym przyszło uczyć się w szkole. W „Błysku rewolwru” najbardziej ujmuje jednak coś innego: radość płynąca ze zwykłego życia. Dla mnie - rzecz nie do przecenienia.
Wisława Szymborska "Błysk rewolwru" Wyd. Agora, Warszawa, 2013
_________________________________________________________
Zaskoczona jestem (Twoją recenzją). Do książki (na księgarskich półkach) podchodziłam kilka razy, ale nie zgłębiłam lektury. O co trudno w pośpiechu. Nawet Wiersze Wybrane czytam po wielkiemu mału. Sięgnę, lubię książki, które odsłaniają to co zakryte, i lubię te, które ze smakiem odblokowują niemoc, jakąkolwiek. Niestety, sięgnę. :)A dlaczego Ty po nią sięgnęłaś?
OdpowiedzUsuńDlaczego jesteś zaskoczona?
UsuńKsiążka była dla mnie miłą odmianą, nie można czytać wciąż rzeczy poważnych.;) To nie jest wiekopomne dzieło, ale b. przyjemny drobiazg. Może być niezłym prezentem dla wielu osób.
Z tego samego względu co Zacofany "Mam zwykle niechętny stosunek do przetrząsania szuflad i koszy na śmieci zmarłych autorów, byle tylko ocalić ich zawartość dla potomności" Odbrązowienie Poetów/ek Pisarzy?Pisarek...
UsuńAkurat ta publikacja odbrązawia Noblistkę bez niezdrowego grzebania w sekretach. Nie wszystkie materiały dałyby się zamieścić w "poważnej" antologii Szymborskiej, "Błysk..." nadał się do tego celu znakomicie.
UsuńCo do przetrząsania szuflad - prawdziwe opory miałam czytając korespondencję miłosną Osieckiej i Przybory.
Mam zwykle niechętny stosunek do przetrząsania szuflad i koszy na śmieci zmarłych autorów, byle tylko ocalić ich zawartość dla potomności (gdy oceniam jako optymista) lub wyrwać trochę kasy z czytelników (wersja cyniczna). Tu się najwidoczniej udało znaleźć parę wdzięcznych drobiazgów, oby tylko następnym krokiem nie była publikacja kwitów z pralni i list zakupów :P Z zapowiedzi wywnioskowałem, że to ma być wyłącznie kryminał, muszę czytać z większym zrozumieniem :)
OdpowiedzUsuńJa też ma nadzieję, że kwitów z pralni czytać nigdy nie będziemy. Co więcej, również nastawiałam się na kryminał. Właściwie dobrze, że jest on w postaci szczątkowej, bo Szymborska pisała go w wieku bodaj 13 lat.;)
UsuńOstatnio wyczytałam, że Broniewski był zbieraczem przeróżnych dokumentów, kwitów, biletów itp. - akurat to chciałabym kiedyś przejrzeć.;)
Może kwity Broniewskiego mają jakąś gablotkę w jego muzeum:) Wątpię, niestety, żeby ktoś chciał je wydać.
UsuńAlbo leżą w archiwalnej teczce (wspomniano nich we wstępie do "Stanęła naga"). Na wydanie szpargałów z szuflady Broniewskiego nie liczę, autor jest mało "chodliwy".;(
UsuńCzytałam już jedną krytyczną opinię, Twoja jest bardzo zachęcająca. Zainteresowała mnie zwłaszcza owa dziecięca twórczość (widać przebłyski talentu, czy jeszcze nie widać...?). Do tego humor i radość życia. Wprawdzie nie pobiegnę do księgarni, ale gdy znajdę "Błysk..." na półce bibliotecznej, nie omieszkam wypożyczyć ;-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to rzecz przede wszystkim dla kolekcjonerów, sama też bym do księgarni nie pobiegła, książkę na szczęście dostałam. To chyba byłaby niezła rzecz do zaprezentowania w szkle, przynajmniej we fragmentach, tych "przyzwoitych".;)
UsuńPrzejrzeć nie zawadzi, uśmiech gwarantowany.
A ja nie wiem czy sobie nie sprezentuję tej książki! Lubię mieć pod ręką parę takich właśnie pozycji, do których można sięgnąć zawsze i wszędzie, od środka i od końca, i zawsze od razu człowiekowi zrobi się lepiej.
OdpowiedzUsuńChwilowo z zawartości najbardziej interesowałby mnie jednak słownik wyrazów obelżywych (może jakiś przykładzik, bo mam wrażenie, że od pewnego czasu nieustannie się powtarzam?), choć zaprezentowany list Parkingowego także niczego sobie:)
Otóż to - warto mieć pod ręką kilka takich miłych książek. U mnie to "W oparach absurdu" Tuwima i Słonimskiego oraz "Fioletowa krowa" czyli wiersze różnych poetów w przekładzie Barańczaka.
UsuńKilka słówek ze słownika, niech będzie litera P: pacykarz, pajac, panek, papla, pantoflarz, pachoł, parweniusz, parobek, partacz, pasibrzuch, patałach, pasożyt, paskarz, palant, pedał, pedzio, pedryl, pępek, pędrak, pieczeniarz, pierdoła, pieniacz, piernik itd. Widać po dopiskach, że lista (z lat 70-tych) spisana na maszynie była uzupełniana, część dopisków wykonano odręcznie. Większość określeń znana, ale trafił się np. pierdzimączka, skoczybruzda, szerepetka - dla mnie zupełnie nowe.;)
Tak, ten słownik także bym chciała zobaczyć...
UsuńTo jest kilka kartek maszynopisu, próbka m.in. tu.
UsuńCiekawa pozycja. Pewnie wydana pod okiem Rusinka ;D To już druga pozytywna recenzja tej publikacji.
OdpowiedzUsuńA jakże - p. Rusinek maczał w tym palce. Inaczej chyba nie dałoby się.;( Nie jest to epokowe dzieło, ale jeśli ktoś lubi Noblistkę, warto je mieć.
UsuńTez się nie oparłam. Tak jak mówisz, każdy skrawek, choćby papierowy, radości życia jest bezcenny.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tobie również się podoba.;) W przypadku tej książki sprawdza się powiedzenie: mała rzecz, a cieszy.
UsuńCzytałam już jedną (krytyczną) recenzję tej pozycji. Pewnie masz rację: rzecz dla kolekcjonerów i wielkich miłośników poetki. Ale czy dla wszystkich? Wspominasz, na przykład, o błędach ortograficznych i laurkach. Wydaje mi się, że to jednak zbyt osobiste, sama nie chciałabym, żeby szersze grono odbiorców poznało moje dziecięce laurki (przeznaczone przecież dla mamy, babci itd.). Czytając korespondencję niektórych twórców, często czuję się nieswojo, jakbym przekraczała jakąś granicę - a widząc błędy, po prostu mi głupio. Tak już mam. ;)
OdpowiedzUsuńBłędów ortograficznych nie ma zbyt wiele, poza tym występują tylko w dziecięcych "utworach", więc są moim zdaniem usprawiedliwione. Obawiam się, że sama Szymborska miałaby opory co do publikacji przynajmniej części materiałów z książki, bo uznałaby je za zbyt błahe. W moim odczuciu była skromną osobą i nie zależało jej na poklasku, apanażach itp. Mam nadzieję, że oprócz wznowień jej wierszy, nic nowego nie ukaże się drukiem.
UsuńKsiążka w piątek dotarła do naszej biblioteki i sobie własnie ją przejżałam. Akurat na mnie nie wywarła sporego wrażenia, ale myslę, że jakbym się Szymborską bardziej interesowała, to by była dla mnie niezłą ucztą :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to jest rzecz głównie dla fanów Szymborskiej i kolekcjonerów. Chociaż może się zdarzyć, że kogoś akurat "Błysk..." zachęci do zgłębiania poezji Szymborskiej.
Usuń