Jest druga nad ranem. Po powrocie do domu Marta i George zasiadają do drinka. Rozmawiają w luźnym tonie, nie szczędząc sobie drobnych uszczypliwości. Wkrótce pojawia się u nich Nick i Żabcia, młode małżeństwo poznane kilka godzin wcześniej na przyjęciu wydawanym przez ojca Marty. Starszy pan jest rektorem uczelni zatrudniającej George’a, a od niedawna także Nicka. Powiązania rodzinno-zawodowe staną się wkrótce głównym tematem rozmowy, która po kilku głębszych przerodzi się w bezpardonową wymianę złośliwości, pretensji i oskarżeń. Odezwą się skrywane żale i lęki, ujawnią frustracje.
Ognistej psychodramy nie zapowiada ascetyczna i monochromatyczna sceneria podkreślona przez czarne i białe kostiumy aktorów. Kojarzy się raczej z bergmanowskim chłodem i wystudiowaniem. Tymczasem spektakl Grabowskiego przez długi czas jest lekki i zabawny, dopiero wraz z intensyfikacją psychologiczno-słownych rozgrywek zacznie buzować od emocji. W głównej mierze to zasługa znakomitego tekstu Albeego, ale i aktorzy nieźle sobie poradzili z materiałem. Wyborna jest zwłaszcza Iwona Bielska jako temperamentna pani domu, bezustannie odgrywająca się na mężu. Mikołaj Grabowski w roli George’a dzielnie i z opanowaniem paruje jej ciosy, nadając swojej postaci niejednoznaczny wymiar. Inaczej ma się sprawa z młodszą parą: o ile u Magdaleny Boczarskiej wcielającej się w głupiutką i słodką Żabcię razi niepotrzebny krzyk, to Tomasz Karolak jako wykładowca uniwersytecki zupełnie nie przekonuje. Zresztą w tym przedstawieniu najbardziej przejmujące są dramaty obu kobiet, które zbyt mocno uwierzyły w złudzenia.
„Kto się boi Virginii Woolf” jest spektaklem sprawnie wyreżyserowanym i jak najbardziej aktualnym: niespełnione ambicje oraz rozczarowania to chyba zjawiska bliskie każdemu. Nie wszystkie wątki (np. naukowe) miały okazję w pełni wybrzmieć na scenie, nie do końca udało się też utrzymać napięcie. Karkołomne wydają się nawiązania do Piety w finale, na szczęście trafiają się i sceny zapadające w pamięć, jak na przykład łabędzi taniec Żabci - początkowo śmieszny, a chwilę później rozpaczliwie smutny. Całość wypada nieźle i pozostaje tylko żałować, że obecnie trudno o równie dobre utwory dramatyczne jak tekst Albeego.
****************************************************
Edward Albee "Kto się boi Virginii Woolf"
Teatr IMKA w Warszawie
reżyseria: Mikołaj Grabowski
scenografia: Katarzyna Kornelia Kowalczyk
Światło: Michał Grabowski
obsada: Iwona Bielska, Magdalena Boczarska, Mikołaj Grabowski, Tomasz Karolak
Premiera odbyła się 23 lutego 2013 r.
Zdjęcia pochodzą ze strony Teatru.
Kiedyś, dawno temu czytałam tę sztukę; wydaje mi się zresztą, że był czas, kiedy była na nią swego rodzaju moda. Niewiele jednak pamiętam.
OdpowiedzUsuńGrabowski i Bielska to duet, który chyba nie zawodzi.
Z kolei jeśli chodzi o Boczarską, to "niepotrzebny krzyk" dobrze charakteryzuje także tę rolę, w której ja miałam okazję ją oglądać. Chyba warto zmienić kierunek.
Wiele bym dała za dostęp do tekstu, bo jednak kilka rzeczy umyka podczas spektaklu. Na dyskusję klubową byłby idealny.;)
UsuńZnam dwie adaptacje - filmową z Burtonem i Taylor (genialna) oraz teatralną sprzed 10 lat - Janda i Kondrat nie wypadli u Pasikowskiego raczej średnio.
Całkowicie się zgadzam co do duetu Bielska-Grabowski, oni są po prostu rewelacyjni. Nawet w takim epizodzie jak w "Uwikłaniu".
Zmartwiłaś mnie opinią o Boczarskiej, liczyłam na to, że akurat tutaj słabiej wypadła. Aczkolwiek nieco spuściła z tonu i później mówiła ciszej.;)
Tekst, zdaje się, zaliczany u nas do kategorii "bardzo niedostępny":( Tymczasem ja czytałam go, będąc dwadzieścia lat temu w Holandii, w ledwie pięciotysięcznym miasteczku, wyposażonym w bibliotekę na której widok wszystko opadło mi aż do ziemi (i podejrzewam, że teraz byłoby podobnie), w której wybór literatury anglojęzycznej był wręcz obłędny. Poza Albeem na pewno udało mi się też wtedy przeczytać ze dwie sztuki Tenessee Williamsa - ach, to były czasy!
UsuńPolskiej adaptacji nie widziałam i jakoś nie żałuję, natomiast wersja filmowa istotnie znakomita!
Pamiętaj, że widziałam Boczarską w chałturze ("Histeriach miłosnych"), poza tym zawsze można liczyć na "do trzech razy sztuka":)
W oryginale też czytałam, w czasie studiów. Chyba nawet obecnie łatwiej o ten tekst po angielsku niż po polsku. Szkoda. Ale skoro Poniedziałek przetłumaczył niedawno kilka sztuk Williamsa, może znajdzie kiedyś cza na Albeego.;) Williams też znakomity swoją drogą.
UsuńU mnie tez będzie chyba do 3x sztuka.;) Boczarską widziałam kilka lat temu w "Hollyday" w T. Studio, nie zapadła mi w pamięć mimo głównej roli. Ale też sam spektakl nie był dobry. Może ona lepiej się czuje w filmie? Nie każdy w końcu nadaje się do teatru.
Zazdroszczę, bo sama chciałabym kiedyś wybrać się na tę sztukę. Zdjęcia piękne i ciekawie czyta się recenzję. Zapraszam http://qltura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZdjęcia ciekawe, bo scenografia i kostiumy przyciągają wzrok.;) Spektakl warto zobaczyć, sądząc po brawach, innym b. się podobał.
UsuńWidziałem kiedyś film, zbyt młody byłem, żeby docenić, a teraz mi się dokładnie wymieszał z Kotką na rozpalonym i Tramwajem zwanym pożądaniem :P
OdpowiedzUsuńTaylor w "Kto się boi..." bije wszystkie swoje kreacje na głowę, przy tej roli jej "Kotka..." to kicia.;) Jeśli dobrze poszukać w sieci, pewnie u jakiegoś chomika film się znajdzie.
UsuńA "Tramwaj..." to dla mnie trochę inna bajka, ale też świetna.
Może i poszukam, bo mam w pamięci tylko kilka wymieszanych scen:) "Tramwaj" ukazał się świeżo po polsku, rozejrzę się za nim.
UsuńTak, "Tramwaj" plus kilka innych sztuk. Fajnie byłoby Williamsa (i Albeego) omówić w naszym klubie.
UsuńPatrzcie, jakoś mi wydanie tego tłumaczenia umknęło! Jestem gotowa zainwestować - dla dobra Klubu, oczywiście!:) A wiadomo, jakie to jeszcze "inne sztuki" znalazły się w tym zbiorze?
Usuń„Szklana menażeria”, „Tramwaj zwany pożądaniem”, „Kotka na gorącym blaszanym dachu”, „Słodki ptak miłości” i „Noc iguany”.
UsuńJa z kolei dopiero teraz zauważyłam, że to Znak wydał. Mają często tyle korzystnych promocji, że można zainwestować. Jestem ZA.;)
UsuńMój typ to "Słodki ptaka młodości", ale wszystko się nada.
To ja czytam ich newsletter:)) Obstawiam Szklaną menażerię, bo mnie w filmie fascynowały te figurynki.
Usuń;D W ub. roku w wakacje była zniżka nawet do 50% na wszystko oprócz nowości, może i tym razem się zdarzy.
UsuńObstawiam, że Lirael poprze Twój wybór.;)
A czemuż to?:) Właśnie sobie przypomniałem, że byłem na Kotce z Jandą w Powszechnym. A może tylko miałem być, a sztukę znam opowiadań koleżanek?? Hmmmm
UsuńBo Lirael lubi akurat "Szklaną...", tytuł wypłynął kiedyś podczas typowania dramatów na dyskusję. Przy okazji - w sieci można obejrzeć amer. ekranizacje z Newmanem.
UsuńWidziałam tę "Kotkę...". Mnie się zlała nieco z "Dwoje na huśtawce", bo grane też przez Jandę i Machalicę.
A nie, na Dwojgu na pewno nie byłem. W każdym razie poluję na Williamsa.
UsuńJeśli trafisz na super okazję, daj nam proszę znać.
UsuńChwilowo najtaniej 40 zł razem z przesyłką.
UsuńTo chyba jeszcze zaczekam.;)
UsuńTomasz Karolak w roli wykładowcy uniwersyteckiego? Jakos mnie nie dziwi, że nie przekonuje ;) (chociaż, żeby być sprawiedliwą, są role, w których Karolaka lubię)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że znowu z czasie mojego urlopu w warszawskich teatrach niewiele się dzieje :(
Ja też Karolaka lubię, ale niestety przyzwyczaił nas do ról wesołków, więc z dojrzeniem w nim specjalisty od chromosomów miałam duże kłopoty.;(
UsuńWydaje mi się, że kilka teatrów będzie grało latem - obie sceny Jandy na pewno. Dramatyczny/Na Woli chyba też.