Dziwna książka. Bardzo poetycka i enigmatyczna zarazem. Narrator budzi się w domu pełnym mężczyzn, nie mając pewności co do roli, jaką odgrywa w tym miejscu. Aby uniknąć fałszywego ruchu i nie zdradzić się niewiedzą, przyjmuje pozycję obserwatora – śledzi zachowania innych, przysłuchuje się rozmowom, wyczekuje. I słusznie, bo w tym towarzystwie obowiązuje ścisła etykieta. Znaczenie ma co, jak, gdzie, z kim, kiedy.
White spreparował specyficzny świat i specyficznych bohaterów. Społeczność jego tajemniczej wyspy przypomina dwór, ślepo poddający się rytuałom i przyklaskujący nawet najdziwniejszym praktykom. Wystudiowane gesty skrywają pustkę, nie służą niczemu więcej niż zabiciu czasu w atrakcyjny dla oka sposób. Towarzystwo wyspiarzy mierzi i przytłacza, a jednak bycie jego członkiem jest dla wielu nobilitacją. Tym bardziej zaskakuje, że narratorowi wybacza się wszelkie niezręczności, a niemądre, bo wymyślone na poczekaniu, opinie traktuje jak objawienie. To kolejna zagadka do rozwiązania.
„Zapominanie Eleny” nie jest książką łatwą w odbiorze. Przypomina powolne brnięcie przez wysoką, wartką rzekę, w której nie widać ani dna, ani zdradzieckich uskoków. Dotarcie na drugi brzeg przynosi ulgę, choć niekoniecznie rozpoznanie terenu. Być może tak czuje się narrator powieści, najwyraźniej dotknięty amnezją. White’owi chwała za świetny opis błądzącego umysłu i satyrę na samozwańczą śmietankę towarzyską, jego wyspę niepamięci opuszcza się jednak z przyjemnością.
_________________________________________________________________________________________
Edmund White „Zapominanie Eleny” tłum. Andrzej Sosnowski i Szymon Żuchowski, Biuro Literackie, Wrocław, 2013
_________________________________________________________________________________________
czuję, że ciężko byłoby mi przebrnąć przez tę książkę, także na razie sobie ją daruję :)
OdpowiedzUsuńŁatwo nie było, ale się udało.;) Dla poetyckich fragmentów warto było.
UsuńZdumiałam się, widząc nazwiska tłumaczy. White nierozerwalnie związał mi się już w parę z Dehnelem, a tu taka niespodzianka! Jak mogło do tego dojść?:P
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że to książka niekoniecznie "o czymś, słusznie? I czy aby forma i eksperymentalność przekazu nie przytłoczyły całości?
Mnie też kojarzył się z Dehnelem.;) Tu na dodatek podział tłumaczenia jest "rozdziałowy": pierwsze trzy rozdziały przetłumaczył bodaj Sosnowski, pozostałe Żuchowski. Na szczęście tego nie czuć, powiedziałabym nawet, że przekład jest świetny.
UsuńTreść jest, tylko jakby rozmyta. To trochę tak, jak oglądać film bez fonii.;) I masz rację, to może przytłaczać. Gdyby książka miała więcej niż 150 stron, mogłaby być nie do strawienia. Sam autor tak to widzi:
Powolny tok jej narracji wydaje mi się dziś nieco irytujący, a surrealistyczne elementy odrobinę przestarzałe. Ale myślę, że zasadnicza sytuacja człowieka bez pamięci, który usiłuje odnaleźć swoją tożsamość jest całkiem przekonująca.
Cały wywiad tu. Czuję się usprawiedliwiona.;)
Skoro jego wyspę niepamięci opuszcza się jednak z przyjemnością, chyba w ogóle zrezygnuję z wyprawy w tamte rejony i wyruszę w kierunku innych archipelagów. :) Trochę dziwne, że polskie wydawnictwo postanowiło opublikować książkę, którą sam autor - bardzo mało znany u nas - uznaje za nieco irytującą.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że wydawnictwo ma w planach więcej książek White'a, stąd tłumaczenie Eleny (podobno Nabokov b. ją chwalił). Mimo wszystko jak na debiut to jest przemyślana rzecz. I zupełnie odmienna od takiego np. Hotel de Dream. Obyśmy się doczekali przekładu The Flaneur, mógłby zainteresować wiele osób (wiem, że go posiadasz;)).
UsuńTwój opis przywiódł mi na myśl określenie "oniryczny", słowo-klucz stosowane do wielu filmów prezentowanych na Nowych Horyzontach. Tak się składa, że należę do tej części publiczności, która na taką wzmiankę wykonuje "w tył zwrot" ;-)
OdpowiedzUsuńEireann, przejrzałaś mnie na wylot! Celowo nie użyłam tego słowa, bo mnie również zmusza do rejterady, a do tej powieści pasuje jak ulał.;) No i się wydało.;(
UsuńW filmach mogę oniryczność zniosę, w książkach z trudem.