Nie bój się. Moje opowiadanie nie może cię zranić mimo tego, co zrobiłam, i obiecuję, że będę siedzieć cicho w ciemności — może płacząc albo czasem widząc znów tę krew — ale nigdy więcej nie rozprostuję się, żeby powstać i obnażyć zęby. Wyjaśnię ci. Jeżeli chcesz, możesz uznać te słowa za wyznanie, pełne jednak dziwności spotykanych tylko w snach albo w chwilach, gdy w parze nad czajnikiem majaczy zarys psa. Albo gdy siedząca na półce lalka z łusek kukurydzy po chwili rozwala się w kącie izby i dobrze wiadomo, jakie podłe ją tam ściągnęło. Dziwniejsze rzeczy dzieją się cały czas wokoło.
Pytania:
1. Jakie są Wasze ogólne wrażenia z lektury? Czy w książce Morrison coś Was zaskoczyło lub szczególnie poruszyło? Czy proza Morrison wyróżnia się na tle twórczości innych pisarzy?
2. Jacob Vaark „postanowił udowodnić, że własną pracowitością zdobędzie majątek i pozycję […] i nie przehandluje swojego sumienia za mamonę.” [s. 37] Czy udało mu się dotrzymać postanowienia?
3. Matka Florens o zabraniu córki przez Vaarka mówi tak: „To nie było cudem. Boskim cudem. Było odruchem serca. Człowieczego serca.” [s. 217] Czy podobnie oceniacie gest Vaarka?
4. Czym można tłumaczyć zmianę w zachowaniu Rebekki po śmierci męża?
5. Która z powieściowych postaci jest według Was najciekawsza? Dlaczego?
6. O czym jest w Waszym odczuciu "Odruch serca"? Które z problemów poruszonych przez autorkę uważacie za najważniejsze?
7. Wasze pytania
Zapraszam do dyskusji.
Tłumów dziś nie ma: czyżby wszyscy mieli za sobą Potworny Piątek? Ja też raczej tylko sygnalizacyjnie, gdyż chwilowo zagubiłam umiejętność konstruowania sensownych zdań.
OdpowiedzUsuń1. Ogólne wrażenie z lektury początku było takie, że chciałam rzucić to w cholerę. Przetrwałam i w zasadzie nie żałuję, choć nie jestem pewna, że jest to literatura, która zasługuje na Nobla. Ale może dzieło jest niereprezentatywne. Niestety nie zanotowałam jednak ani zaskoczeń, ani poruszeń.
Nie wiem, czemu nie ma tłumów, ale ja jestem w trzech czwartych dopiero, albowiem to nie jest książka, którą można czytać między wycieraniem nosa a podawaniem kolacji :( Mam wrażenie, że już straciłem mnóstwo detali i smaczków, a okrutnie mi się podoba, właściwie od początku. Też nie wiem, czy to dzieło na Nobla, ale na razie na cztery z plusem na pewno. Chociaż mam wrażenie, że jednak tłumaczenie nie jest najlepsze. Za to świat przedstawiony - znakomity, mało znany, niektóre opisy jak z Dickensa (podróż Rebekki statkiem, jej towarzyszki podróży). Czekam na finał, który ponoć ma zaskakiwać, jeśli wierzyć komentarzom na LC. Swoją drogą, komentarze tamtejsze o tej książce to jest kuriozum cud-urody.
Usuń@ momarta
UsuńW żadnym momencie książka nie wciągnęła Cię? Bo początek rzeczywiście może być zniechęcający. Tak czy owak dzięki, że przetrwałaś.;)
@ ZWL
Aż sprawdzę, co piszą czytelnicy LC o finale, bo nie wbija w fotel.;) Powiedziałabym, że to raczej pewne fakty z zakresu historii/kultury zapodane wcześniej mogą zaskakiwać.
Sprawdź koniecznie, bo to są kurioza same w sobie. Zakończenia i tak jestem ciekawy, nawet jeśli nie wbija. Owszem, całe tło obyczajowo-historyczne jest świetne, bo co my wiemy o tej najwcześniejszej Ameryce? Nic. Już dla samych starć poglądów religijnych warto poczytać.
UsuńPrawda? Wiedzę czerpiemy z jakiś "Korzeni", "Chaty wuja Toma" itp. (tak miałam w dzieciństwie), a potem człowiek się dziwi, że czarny mógł również posiadać niewolników - tego dowiedziałam się ze "Znanego świata" Jonesa. U Morrison zdecydowanie zaskoczyła mnie ponura sytuacja kobiet, nie docierało do mnie, że nawet białe były uzależnione od pana-męża.
UsuńPorównanie do Korzeni musiało się pojawić. O Chacie to chyba nie ma co mówić, sama autorka przyznała, że zmyśliła wszystko bodajże. Mnie zdziwiła instytucja białych niewolników, którzy odpracowywali koszty podróży.
UsuńAkurat sytuacja kobiet mnie zdziwiła mniej, prawo angielskie było pod tym względem chyba dużo mniej liberalne niż np. polskie. U nas majętna wdowa to był ktoś, a w Ameryce "sierota", którą można było dowolnie ograbiać. Na to się nakładały też skrajne poglądy religijne: te wszystkie odniesienia do grzechu Ewy itp.
Odpracowywanie kosztów podróży nie zdziwiło mnie, głównie w kontekście obecnych praktyk związanych z wyzyskiem naiwnych cudzoziemskich pracowników w Europie Zach.
UsuńMorrison pięknie zasygnalizowała te skrajne poglądy religijne; można założyć, że bywało tragicznie. Nie będę oryginalna, jeśli wspomnę o skojarzeniach z "Czarownicami z Salem".;(
Salem się nasuwało samo:) Mam wrażenie zresztą, że Morrison bardzo sprytnie wplotła w fabułę mnóstwo takich skojarzeń i odniesień - chociaż pewnie my odczytujemy tylko te najbardziej oczywiste, bo nie znamy epoki. Amerykański czytelnik ma lepiej. Natomiast nie zatraca się przez to uniwersalizm powieści - gdyby zatrzeć datę i parę nazw geograficznych, to można by to traktować niemalże jak powieść fantastyczną, taką "Diunę".
UsuńAa, kolejne skojarzenie: Przeminęło z wiatrem - kobiece gospodarstwo.
UsuńMasz rację, powieść jest uniwersalna. Gdyby nie podana w treści data,pomyślałabym, że akcja toczy się znacznie później. A przy zatarciu miejsc i dat rzeczywiście można byłoby zrobić z tego powieść fantastyczną.
UsuńWłaśnie nad Scarlett zastanawiałam się dzisiaj rano - czy kobieta w jej czasach mogłaby z takim powodzeniem wejść w męską rolę?
Co do odniesień literackich - gdzieś czytałam, że TM sprytnie nawiązuje też do "Absalomie, Absalomie!" Faulknera.
UsuńAle Scarlett weszła w męską rolę - przecież prowadziła biznes z tartakami, o ile pamiętam. Chociaż to ją skazywało na rolę dziwadła, bo nie było przyjęte, nawet w czasie wojny. To chyba dopiero I wojna pozwoliła kobietom, czy je zmusiła nawet, wejść w role męskie.
UsuńCo do fantastyki - to być może nam łatwiej jest odbierać książkę w ten sposób z powodu braku wiedzy; te wszystkie sekty to przecież czysta abstrakcja, słabo rozróżniamy główne odłamy protestantyzmu, a co dopiero mówić o takich skrajnych grupach.
Weszła i zastanawia mnie, czy faktycznie mężczyźni liczyli się z nią jako partnerem handlowym, a raczej - czy to było rzeczywiście możliwe w tamtych czasach. Bo obawiam się, że to jednak fikcja.
UsuńTak, nie dość, że baptyści, to za chwilę pojawiają się anabaptyści - zawrotu głowy można dostać.;)
Wydaje mi się, że było możliwe, choć nieakceptowane; zawsze znalazł się jakieś jednostki, które szły pod prąd. Mnie akurat bardziej zadziwiało to, że Scarlett odnalazła w sobie ten zmysł do interesów, bo nic go nie zapowiadało. Myślę, że większym szokiem mogło być to, że za biznes wzięła się kobieta z wyższych sfer, plebejuszki pewnie nikogo nie dziwiły.
UsuńOtóż to, rozkapryszona panna, która raczej nic nie musiała w domu robić, nagle staje się zaradną i nieustraszoną kobietą. Ale widać autorka miała pewne tęsknoty, stąd taka heroina.;)
UsuńZawsze można stwierdzić, że to mężczyźni psują kobiety, by nie robiły im konkurencji i Scarlett po prostu odnalazła swoją prawdziwą naturę tłamszoną gorsetem patriarchatu :D Nie pamiętam, jak jest motywowana ta przemiana w bizneswoman, ale chyba w miarę przekonująco.
UsuńMnie ta przemiana podczas lektury przekonała (ale b. młoda wówczas byłam;)) - ot, życie zmusiło ją do działania.;) Czy mężczyźni psuli kobiety? Na pewno po części nie doceniali kobiet, po części też woleli, żeby kobieta tylko rodziła potomków i wstydu nie przyniosła.;)
UsuńCzytałem Przeminęło z wiatrem zaledwie parę lat temu i czułem się przekonany, o ile pamiętam.
UsuńI niech tak pozostanie, rola sprawnej menadżerki bardzo pasowała do tej postaci.;)
UsuńOwszem. I pomyśleć, że gdyby nie wojna, to do końca życia martwiłaby się jedynie swoim obwodem w talii :)
UsuńPo zamążpójściu miałaby z pewnością kilka innych problemów.;)
UsuńCzy włożyć brylanty, czy perły, albo coś w tym stylu :P
UsuńPo Waszej wymianie zdań będę teraz nieco nie na miejscu, ale trudno.
UsuńTo nie jest tak, że książka mnie nie wciągnęła - od pewnego momentu zaczęło mi się ją czytać naprawdę dobrze. Tym lepiej (gorzej?), że otoczenie miałam znakomite: dziecko z ospą:P Poza tym jednak - przepraszam, ale naprawdę się nie zgrywam na Wszechwiedzącą Wiedźmę Ple-Ple - miałam w odróżnieniu od Was wrażenie wtórności. Może i można to nazwać "sprytnym wpleceniem" (akurat "Absalomie, Absalomie" nie czytałam), ale ja mniej więcej to wszystko wiedziałam.
Nie wykluczam jednak, że to ja mam osobisty problem z "amerykanizacją" świata i podświadomie bronię się rękami i nogami za każdym razem, gdy spotykam się z dziełami na temat niewolnictwa i wojny secesyjnej.
A widzisz, w sumie mam podobnie - tematu wojny secesyjnej również nie lubię, z niewolnictwem jest prawie tak samo, wyjątek stanowią utwory, w których autor ma podejście jak Tarantino w 'Django', ewentualnie ktoś pisze jak Morrison, czyli nie każe mi się użalać nad biednym bohaterem. TM na szczęście nie stosuje szantażu emocjonalnego i to sobie u niej cenię.
UsuńSynkowi życzę poprawy, pozostałym - odporności.;)
Ad 5: Ponieważ wątek Jacoba mi się skończył, to ośmielę się stwierdzić, że on jest najsłabszą postacią. Morrison moim zdaniem interesowały kobiety. Mnie szczególnie fascynuje Lina, mam nadzieję, że się nie rozczaruję.
OdpowiedzUsuńTak, kobiety rządzą u Morrison.;) Z Jacobem jest tak (przynajmniej u mnie), że wydawał mi się aż nadto pozytywny (a może tylko był idealistą), a potem następuje nagły przeskok w czasie i zupełnie inna perspektywa - wypowiadają się o nim inni. I w tym momencie przestaje być kryształowy.;( Mnie się to nawet podobało i przyznaję, trochę mnie zaskoczyło.
UsuńWątek Liny interesująco się rozwija, zaczęłam inaczej ją postrzegać.
O, pardon, to wątek Żałości interesująco się rozwinął.;) Ale Lina też ciekawa.
UsuńW tej swojej przyzwoitości był po prostu nudnawy. Natomiast podobało mi się jego podejście do Rebekki, to nieczęsty przykład budowania partnerstwa. Tego przeskoku jeszcze nie rozgryzłem, nie wiem, czy później coś jeszcze o tym będzie, ale obsesja rezydencji mnie też zaskoczyła.
UsuńWłaśnie zaczynam rozdział o Żałości (czy w oryg. to Misery?) i faktycznie, przeczuwam, że zostanę zaskoczony:)
UsuńO tak, Rebekkę pięknie potraktował.
UsuńDobrze, że Morrison zrobiła z niego kiepskiego rolnika, byłby zbyt idealny.
Żałość w oryginale nazywa się Sorrow, w życiu bym na to nie wpadła.;( Brzmi o wiele lepiej niż polski odpowiednik.
Zwróć uwagę, że Jacob to taki jedyny sprawiedliwy, reszta mężczyzn zbiera okropne cięgi, bo to albo fanatycy religijni, albo rozpustnicy.
UsuńSorrow? Pięknie, polska Żałość budzi zupełnie inne skojarzenia, mniej pozytywne.
Zgadza się, pozostali panowie zbierają cięgi. Jest jeszcze jeden sprawiedliwy - ksiądz na statku.
UsuńPytanie, czy kowal był rozpustnikiem? Bo z grubsza sprawia wrażenie człowieka z zasadami.
Do kowala jeszcze nie doszedłem, znaczy do finału wątku:)
UsuńTym bardziej mnie ciekawi, jak wypadnie w Twojej i innych (mam nadzieję, że ktoś jeszcze do nas dołączy) ocenie.
UsuńMiejmy nadzieję, że ktoś jeszcze wpadnie. W każdym razie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony Morrison. Czy wiesz, na ile Odruch jest reprezentatywny dla niej?
UsuńBardzo reprezentatywny.;) Niektórzy doradzają, aby po "Odruchu..." czytać "Umiłowaną" i to jest niezła myśl. Moim zdaniem jest znacznie trudniejsza, ale wyborna. Te bardziej współczesne powieści jak "Jazz" i "Dom" też są niczego sobie.
UsuńSkoro reprezentatywny, to duża szansa, że reszta też mi się spodoba. Biblioteka niestety nie poważa pani Morrison, muszę własnym przemysłem się zadobyć :)
UsuńMoja biblioteka też niezbyt łaskawa dla noblistki, dziwne.
UsuńAkurat ta powieść szczególnie pozytywnie mnie zaskoczyła, bo po ramach czasowych spodziewałam się mało znośnej historii, a tu proszę, same ciekawe akcenty. Np. symboliczne buty czy kukurydziana lalka, która kilka razy się pojawiła, choć mogła być tylko rekwizytem).
Nobliści raczej mało poczytni są, chociaż Morrison miała swoje chwile świetności, jak widzę z karty książki:) W 2010 roku 5 wypożyczeń, jak na wieś to całkiem nieźle.
UsuńJestem odporny na symbolikę, ale o butach faktycznie dużo się mówi i mam nadzieję, że to zostanie jakoś wyjaśnione. Lalka jakoś mniej mi się rzucała w oczy dotąd.
U mnie nie ma ani jednej jej książki, szokujące. Na szczęście ostatnich noblistów kupuje się już w godziwych ilościach.
UsuńLalka chyba nie ma większego znaczenia, ale co najmniej 2x się pojawia. Buty jeszcze będą.;)
Lalka jako symbol brutalnie zakończonego dzieciństwa co najwyżej. A u podobanie do butów jako zapowiedź upadku moralnego. Wnosząc po przykładzie Melindy Marcos, coś w tym jest.
UsuńZgadzam się, zwłaszcza w przypadku butów. W filmach czasem jest wykorzystywany ten rekwizyt właśnie w takim ujęciu.
UsuńLalkę na pewno można tak tłumaczyć. W wolnej chwili wrócę do fragmentów, w których się pojawia, bo jakoś nie daje mi spokoju.
Naciągnę teraz symbol do granic wytrzymałości, ale on pojawia się w scenie "wygnania" Florens z domu i potem w scenie z Malaikiem - może jako przypomnienie przeszłości wpłynął na agresję Florens?
UsuńZ pewnością Morrison interesują najbardziej kobiety, a jeszcze najpewniej, czarne kobiety, ale myślę że Jacob nie jest postacią nudną. On był po prostu porządnym protestantem:)
UsuńCo do tego, która z postaci jest dla mnie najciekawsza, waham się między Żałością (w pełni się zgadzam, że Sorrow zdecydowanie bardziej do niej pasuje) a kowalem. Moje wyobrażenie na temat tej postaci zostało zburzone na ostatnich kilkunastu stronach i do tej pory nie wiem co właściwie powinnam o nim myśleć.
A ja chyba kowala rozumiem; poznał dziewczynę, która ujawniła cechy, jakiś się po niej nie spodziewał, skrzywdziła dziecko oddane jej pod opiekę. Jaka przyszłość by go czekała z kimś takim?
UsuńNatomiast wątek Żałości, tak jak pisała Ania, faktycznie został dobrze rozegrany, bardzo mi się podobał.
Myślisz, że kowal kiedykolwiek myślał o jakiejś przyszłości z Florens? Chyba nie, skoro zakończył robotę i poszedł w świat, niespecjalnie się o nią martwiąc. Myślę, że jej zachowanie w stosunku do dziecka dało mu tylko znakomity pretekst, by ją natychmiast wygnać, w sposób stosunkowo niekłopotliwy. Mnie bardziej frapuje to, dlaczego on tak zaangażował się w tę relację z dzieckiem - w tamtych czasach to w ogóle musiało być coś zupełnie wyjątkowego.
UsuńCo do dziecka - bo to dobry człowiek był?
UsuńCo do Florens - na początku nie mógł planować przyszłości z Florens, bo niby jak? Wykraść niewolnicę? Ale skoro potem przyszła, to może jednak liczył, że uda się załatwić, by z nim pozostała. Jakoś wersja, że ją zatrzymał, bo potrzebował niańki, chociaż powinna przemawiać do cynicznej części mojej duszy, to jednak nie przemawia :)
W ogóle nie rozpatrywałam tego w kategorii, że ją zatrzymał bo potrzebował niańki. Choć przynajmniej na ten jeden dzień, kiedy musiał (a w zasadzie wcale nie musiał) pojechać do Rebeki, potrzebował. Myślę, że za mało o nim wiemy - relację mamy tylko z niekoniecznie obiektywnej perspektywy Liny oraz - jeszcze mniej obiektywnej - perspektywy Florens. Jak było naprawdę, diabli wiedzą.
UsuńAle pewnie był dobrym człowiekiem, niech Ci będzie:P
Nie musiał iść do Rebekki, ale może poszedł w nadziei, że jeśli ją uleczy, to dostanie Florens? W dowód wdzięczności. Albo będzie mógł ją wykupić po promocyjnej cenie.
UsuńNiech będzie, że to Ty jesteś bardziej romantyczny. Z tą promocyjną ceną:P
UsuńLajf is brutal :) Czy uważasz, że gdyby wykupił ją za pełną cenę, to byłoby bardziej romantycznie? :P
UsuńRomantycznie byłoby, gdyby ją porwał, najlepiej zaraz po zakończeniu swojej pracy, ociekający potem i nimże waniający, wiadomo:P
UsuńNa czarnym koniu w burzową noc. A pewnie :)
UsuńNie, nie, nie, to byłoby za proste. Przecież oboje byli przedstawicielami rasy czarnej, więc dla podniesienia romantyzmu powinni uciekać na białym rumaku w rozświetloną pełnią noc (księżycową jasną, albo jakoś tak).
UsuńNo tak, polarna biała noc z zorzą, koniecznie.
UsuńChyba już wiem dlaczego żadne z nas nie ma szans na Nobla...
UsuńNa Nobla może nie, ale na bestsellerowe czytadło to i owszem.
UsuńWtrącę swoje trzy grosze: kowal jest interesujący, bo i człowiek z zasadami, i dobry fachowiec. Czy chciał wykupić Florens? - dobre pytanie. Na pewno nie traktował jej jedynie jako rozrywki, ale dziewczyna mogła go nieco przerazić swoim nadmiernym przywiązaniem i ogólnym oddaniem. Sprawa z Malaikiem dodatkowo nim wstrząsnęła i chyba każdy miałby wiele wątpliwości na widok nieprzytomnego, zakrwawionego dziecka. Miał też sporo racji mówiąc, że Florens jest dzika i zniewolona przez namiętność - straciła zupełnie głowę.
UsuńMożliwe, ze widząc to oddanie Florens zaczął się obawiać o własną wolność i się wycofał.
UsuńDodam coś od siebie :) Kowal ostatecznie bardzo mi się spodobał. Był wolnym czarnoskórym, co mnie bardzo zdziwiło (nie wiem, dlaczego, być może nie skupiłam się ,gdy była o tym mowa...), traktował innych z szacunkiem - co podkreślał chyba Willard. Nie obiecywał Florens stałego związku, ale też jej nie odrzucał. Być może chciał ją nieco "oswoić", choćby przez ten czas, gdy przebywał u Jacoba. Zaufała mu nawet Rebekka, w końcu wysłała po niego w chwili zagrożenia życia Florens (chociaż co to była za choroba - do tej pory nie bardzo rozumiem). Myślę, że zachowałabym się podobnie do niego, gdyby nagle do mojego domu wtargnęła niezbyt dobrze znana dziewczyna, wymusiła na mnie uczucia i jeszcze skrzywdziła dziecko, którym się opiekuję. Strasznie dziwna sytuacja w strasznie dziwnych czasach.
UsuńZaufanie Rebekki jest b. wymowne. Wygląda na to, że czarnoskóry kowal był jedynym mężczyzną, któremu mogła zaufać po śmierci męża. Robotnicy może za nim nie przepadają, ale na pewno szanują. Zdecydowanie pozytywna postać, ale też nie papierowa.
UsuńAd 6. To jest powieść o kobietach. Odnosiłem wrażenie, że zdaniem autorki sytuacja kobiet z wieku XVII nie jest znowu taka bardzo odmienna od sytuacji współczesnej: co prawda kobieta nie musi być już tylko służącą, prostytutką albo żoną, ale już pewnie wiele kobiety czuje, że tylko urodzenie dzieci "daje gwarancję jakiegoś uczucia", że wyjście za mąż traktują jako ucieczkę od poprzedniego życia. A fragment o kobiecym Hiobie jest po prostu znakomity.
OdpowiedzUsuńChyba faktycznie to jest książka o kobietach. Dodałabym, że o kobietach - mimo fatalnego położenia - silnych. Mogą być ciężko doświadczane przez życie, ale wychodzą z opresji obronną ręką, na dodatek zahartowane. Zastanawia też sposób radzenia sobie z kłopotami i pomysłowość, jak w przypadku kobiet posądzonych o kontakty z diabłem. Podobał mi się też wątek "leczniczy" - Lina w dość specyficzny sposób łączy różne kuracje.;)
UsuńKażda uciskana grupa uczy się uników i sposobów na przetrwanie i kobiety w powieści mają to opanowane do perfekcji. A tak nawiązując do córki wdowy i jej demona, to drugą kwestią w książce jest religia - mnie trochę przerażał ten fanatyzm religijny. I taka obserwacja, że uciskane w Europie sekty, które uciekły do Ameryki, tam same zmieniają się w opresorów.
UsuńTak, religia zajmuje tu dość ważne miejsce.
UsuńW sumie wyznawcy są bardziej ortodoksyjni od takiego księdza ze statku, który wydawał się b. ludzki. Ale purytanom chyba blisko było do fanatyków?
To byli fanatycy czystej wody, wszystkie te sekty takie były, bo inaczej by wyginęły. Różnice doktrynalne nam mogą wydawać się śmieszne, tym bardziej że nie przywykliśmy do rozważań teologicznych, a tam to była absolutnie kluczowa kwestia. mnie uderzyło jedno: że to wszystko byli chrześcijanie, ale przykazanie miłości bliźniego było im całkowicie obce - wykazywały ją tylko wdowa z córką, a i to może tylko dlatego, że już było im wszystko jedno, i tak społeczność je napiętnowała.
UsuńTo jest przykazanie, o którym chrześcijanie notorycznie zapominają, także dzisiaj.;(
UsuńByło im wszystko jedno, ale też czarny gość powstrzymał zapędy wiernych, była mała szansa, że kara będzie mniej dotkliwa.
One chyba żyły z dnia na dzień i pewnie w końcu je spalili na stosie, może nawet czarny gość przyspieszył koniec.
UsuńMogło być i tak. Zresztą bez mężczyzny w obejściu ich los i tak nie wyglądał różowo.
UsuńWątek fanatyzmu religijnego (ortodoksji?) jest chyba jednym z najważniejszych. W zasadzie nie ma tu "normalnej" religii i jej wyznawców. Ale w pełni zgoda także co do kobiet:) Mimo że nie za bardzo zrozumiałam otwierającą ten wątek wypowiedź ZWL.
UsuńAle że co? Uważam, że pisząc o kobietach z przeszłości Morrison pisze równocześnie o kobietach dzisiejszych, uznając, że kilka kwestii się nie zmieniło i że bohaterki bez trudu zostaną zrozumiane przez czytelniczki.
UsuńAle że: "już pewnie wiele kobiety czuje, że tylko urodzenie dzieci "daje gwarancję jakiegoś uczucia", że wyjście za mąż traktują jako ucieczkę od poprzedniego życia." Myślisz, że to się nie zmieniło?
UsuńA uważasz, że już takich sytuacji nie ma? Wydaje mi się, że jednak są.
UsuńPewnie że są, ale ja nie biorę ich do siebie. Może dlatego książka do mnie nie przemówiła?
UsuńJa tym bardziej ich do siebie nie biorę, a mimo to książka do mnie przemówiła. Niekoniecznie co prawda akurat paralelą między losami kobiet dawnych i współczesnych.
UsuńTeż jestem zdania, że Morrison mówi wiele o kobietach współczesnych. Niewykluczone, że zwłaszcza o współczesnych Afroamerykankach.
UsuńZ tego, co oglądam i słyszę wynika, że dla wielu kobiet mężczyzna jest nadal obietnicą na lepsze życie. Dziecko jest już tylko konsekwencją relacji.
Mnie ta książka podobała się ze względu na gęsty styl, sugestywność obrazu i niesztampowe postaci. Zgodzę się z Momartą, że w sumie nic odkrywczego tu nie pada, ale historia została zaprezentowana oryginalnie. Ostatecznie dla mnie ta powieść pozostanie utworem o sile kobiet.
Mało czytam książek kobiet o kobietach, więc nie czułem tego braku odkrywczości.
UsuńMnie ten brak w ogóle nie przeszkadzał, zwłaszcza że wszystko już i tak Szekspir opisał.;) Dla mnie to była lektura w pełni satysfakcjonująca, chyba niebawem sięgnę po wczesne jej powieści TM.
UsuńLiteratura się skończyła na Szekspirze, jeśli rozpatrywać ją pod kątem tego, o czym on pisał lub nie pisał. Bo pisał o wszystkim :)
UsuńZgadza się.;)
UsuńWracając do wątku kobiet - jeszcze nie tak dawno w Polsce sądziło się, że jeśli mężczyzna zostaje starym kawalerem, to z wyboru. A jeśli kobieta zostawała starą panną, to znaczy, że była do niczego - pod każdym względem, i dlatego żaden facet jej nie wybrał. Być może teraz to się z mieniło - przynajmniej w większych miastach. Na wsi często do tej pory panuje podobne przekonanie :).
UsuńAle przecież Morrison mogła mieć na myśli kobiety w innych kontynentów, z innych krajów. Całkiem możliwe, że w Ameryce Południowej lub Afryce kobiety postrzegane są tak właśnie, jak opisuje je Morrison. Pod tym względem książka jest rzeczywiście bardzo dobra i na swój sposób wyjątkowa. I zapadająca w pamięć na dłużej niż kilka miesięcy :)
I jeszcze dodam o Jacobie - wszystkie bohaterki opisane przez Morrison były trochę niewolnicami, trochę "cierpiętnicami", no i ogólnie ich sytuacja ni była zbyt kolorowa. Gdyby więc dorzucić do tego wrednego i nastawionego wrogo do nich bohatera, to powieść zrobiłaby się zbyt jednoznaczna. A dzięki temu zabiegowi udało się Morrison uzyskać coś innego, odmiennego, nie do końca jednostronnego.
UsuńZgadzam się z Twoją uwagą odnośnie współczesnego postrzegania samotnych kobiet. Spotkałam się nawet z opinią, że np. rozwódka stoi wyżej w hierarchii niż "stara panna", bo jak mi powiedział kolega "ktoś ją kiedyś chciał, czyli nie jest taka najgorsza". I to nie był ponoć odosobniony pogląd.;( Cóż, pewnych przekonań nie da się chyba jeszcze długo wyrugować, także w Polsce.
UsuńTak, Morrison nie pozwala sobie na stereotypy, ani nie szuka łatwego współczucia u czytelnika. Co ciekawe, w powieści nie ma w ogóle scen przemocy (nie liczę córki wdowy, bo to specyficzna sytuacja), które prawie zawsze pojawiają się w opowieściach o niewolnictwie.
3. Myślę, że opowieść została tak skonstruowana, aby nie pozostawić co do tego wątpliwości. Zresztą, kiedy pojawił się pierwszy raz ten wątek, pomyślałam, że pewnie stąd wziął się tytuł. Sądzę, że na etapie na jakim wtedy był Jacob, tym właśnie było jego zachowanie. Nie wiem tylko, czy bardziej chodziło o wczucie się w uczucia matki Florens, czy myśl o własnej żonie (Florens miała jej zastąpić zmarłą córkę). Tak czy siak, był to odruch serca.
OdpowiedzUsuńTak, to był odruch serca - wyrwać dziecko z łap tego odrażającego senora. I mam wrażenie, że myśl o żonie to była próba racjonalizacji tego odruchu.
UsuńWłaśnie nie wiem, która myśl była u niego pierwsza. Plus to, że generalnie chciał stamtąd czym prędzej wyjść i zamknąć mu gębę, a dziecko - skoro matki mu odmówiono - nasunęło się wręcz samo. Mógł to więc równie dobrze być przypadek, z potem dorobioną ideologią.
UsuńNo czy ja wiem. Może gdyby mu się matka Florens nie pokazała, to zadowoliłby się dwiema jałówkami, na pewno byłyby mniej kłopotliwe.
UsuńWłaśnie chyba nie. Wyraźnie widać, że Jacob toczył ze sobą walkę i nie chciał dać się potraktować jako ktoś gorszy, dlatego stawiał warunki. Jałówki były poniżej jego ówczesnej godności.
UsuńCzyli duma, a nie odruch serca? No nie wiem. Chociaż te jego kombinacje, że zamiast harować na roli, lepiej handlować rumem by pasowały do tej koncepcji.
UsuńObstawiam zwykłą litość. Mógł przejrzeć gest matki Florens, a że gospodarz budził w nim niechęć, poszedł na ustępstwo.
UsuńPoszedł na ustępstwo w rozumieniu: ze względu na niewolnicę, której zrobiło mu się żal.
UsuńJa początkowo byłam wściekła na tę matkę! Jak można było oddać własne dziecko, tak po prostu, w jednym momencie. Potem jednak z wypowiedzi Florens zaczęłam wnioskować, że w sumie była na to przygotowana. A końcówka rozwiała wszelkie wątpliwości.
UsuńA Jacob, poprzez te gesty, myśli i zachowania pokazał mi się jako prawdziwy chrześcijanin. Mimo, iż odrzucał jakąkolwiek religię, to właśnie jego sumienie i uczynki absolutnie wskazywały na czystą postać chrześcijaństwa. Tylko czy tacy ludzie w ogóle kiedykolwiek istnieli..? Prawdopodobnie tylko w książkach :)
Mnie decyzja matki nie zaskoczyła, kobiety potrafią robić różne rzeczy dla ratowania dziecka. A tu przecież o to chodziło. Mnie ten wątek przywiódł na myśl "Wybór Zofii" Styrona, który opowiada o sytuacji o wiele bardziej dramatycznej.
UsuńMyślę, że na początku istnieli prawdziwi chrześcijanie-idealiści.;) Jacob też się nieco "znarowił", bo jednak w pewnym momencie zawładnęła nim pycha (budowa okazałego domu). Biznes rumowy też nie był do końca uczciwy, wbrew temu co J. sobie wmawiał.;(
Cóż, po takich przejściach też bym się chyba poddała z tym "byciem porządnym" - nowy kontynent, nieumiejętność radzenia sobie na roli, długie i uciążliwe wyjazdy w poszukiwaniu pieniędzy na utrzymanie domu, spotkania z ludźmi pokroju senora, w końcu śmierć wszystkich swoich dzieci... Ileż można doświadczać i wciąż być nieskalanym w uczynkach i zachowaniu..? Chyba każdy by w końcu "wymiękł" i zszedł na złą drogę.
UsuńWydaje mi się, że jeśli mieszkało się z fanatykami religijnymi (albo w jakiś sposób było od nich zależnym), trzeba było przede wszystkim postępować tak jak reszta - dla własnego bezpieczeństwa.;(
UsuńMyślę, że Jacob nie zszedł całkowicie na złą drogę, do tego było jeszcze daleko.;)
rzeczywiście, zła droga to za dużo powiedziane. Szczerze mówiąc Morrison nie zainteresowała mnie historią i losami Jacoba. Nie wiem, czy zrobiła to specjalnie, żeby uwypuklić kobiety, czy tylko ja to tak odebrałam. Nie pamiętam zbyt wielu szczegółów, za wyjątkiem początkowych scen i śmierci. Resztę kojarzę jak przez mgłę o pozostało mi w głowie tylko ogólne wrażenie.
UsuńJacob zniknął na dłuższy czas i pojawił się krótko przed śmiercią, może stąd to wrażenie? A że najważniejsze są u Morrison kobiety, może dlatego nie poświeciła mu dużo miejsca. Mnie to nie przeszkadzało.;)
Usuń4. W zasadzie nie mam pomysłu lepszego niż to, że w końcu zwariowała od nadmiaru nieszczęść. Przy czym obłęd poszedł u niej w stronę religijną, pokuty, itp. Jednak, szczerze powiedziawszy, wypadło to dla mnie mało wiarygodnie.
OdpowiedzUsuńFakt, szczerze mówiąc nie załapałem przyczyn tego nawrócenia i faktycznie obłęd może je tłumaczyć
UsuńMam wrażenie, że to było czyste wyrachowanie - postanowiła upodobnić się do sąsiadów, żeby nie mieli powodów, aby zacząć jej dokuczać, albo wręcz niszczyć, tak jak robiono to z wdową i jej córką poznanymi przez Florens. Bez mężczyzny była nikim, więc prawdopodobnie w ten sposób starała się zaskarbić przychylność sąsiadów. W oczach tychże nawet "ludzkie" traktowanie służby mogło być powodem do podejrzeń.
UsuńZgadzam się z Anką - zrobiła to wyłącznie po to, by dali jej spokojnie dożyć starości. Morrison ewidentnie podkreślała złą sytuację wdów samotnie zajmujących się posiadłościami po mężu. Tego chyba najbardziej bała się Rebekka. Że po raz kolejny straci to, co mogłaby nazwać domem. Lepsze więc takie towarzystwo, niż samotne błąkanie się po obcym kraju.
UsuńNawet służące zdawały sobie sprawę z ponurej sytuacji.;(
UsuńCiekawi mnie jeszcze jeden drobiazg: znacznie wcześniej zdarzył się incydent na targu, kiedy to Żałość właściwie publicznie załatwiła się. Dziewczynie dostało się od baptystek, ale Rebekka uderzyła ją dopiero po tym, jak w gniewie odjechały z miejsca. (Odwraca się do Żałości i uderza ją w twarz, mówiąc do niej ty głupia.) Był to bodaj pierwszy raz, kiedy w ogóle uderzyła służącą. Mam wrażenie, że tak naprawdę ukarała ją nie za niestosowne zachowanie, ale za narażanie Vaarków na ew. kłopoty ze strony baptystów. Co by oznaczało, że wiedziała, jaką moc może mieć ich osąd.
Albo - z drugiej strony - nie chciała pokazać się jako kobieta źle traktująca swe służące, nie chciała być taka jak te inne kobiety nas targu. To była ciekawa scena. Nie do końca też rozgryzłam, jaki był stosunek Rebekki do Żałości. Lina była jej prawą ręką. Florens miała zastąpić zmarłą córkę. A Żałość? po prostu była...
UsuńMnie też się wydaje, że Rebekka chciała zaznaczyć swoją odrębność (na targu wdała się w kłótnię z powodu Żałości) i działać wg własnego uznania, niestety było to możliwe tylko do czasu.;(
UsuńWydaje mi się, że Rebekka przyjęła Żałość jak przystało na prawdziwego chrześcijanina. Co ciekawe, nie miała wobec niej żadnych uprzedzeń, w przeciwieństwie do Liny.
Z dyskusji wnioskuje, że bardzo się wam podobała ta lektura, ja niestety nie miałem jeszcze okazji jej przeczytać ale widzę, że warto.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto.;)
UsuńDołączę, jak skończę ;) , jeśli jeszcze będzie można. Jestem troszkę za połową, ale rzeczywiście, jak pisał chyba ZwL, nie jest ona przeznaczona do szybkiego czytania ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, że można.;) Zapraszam w dowolnej chwili.
UsuńWitam wszystkich serdecznie!
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy biorę udział w dyskusji na blogu Anki, dlatego proszę o wyrozumiałość i przymrużenie oka na ewentualne wpadki. Nie czytałam też wcześniejszych wypowiedzi, żeby się nie sugerować. A więc do dzieła:
1. Ogólne wrażenie - podobało mi się, ale nie zachwyciło. Były chwile, gdy naprawdę lektura mnie pochłaniała, ale czasami przyłapywałam się na tym, że nie wiem o co chodzi, ponieważ wyłączyłam się kilka akapitów wcześniej. Czytałam wersję elektroniczną, w PDFie, a mój czytnik ma funkcję głośnego czytania - Ivone - więc większość książki to ona mi czytała :) dlaczego o tym piszę? Ponieważ pod koniec książki postanowiłam "przeskoczyć" na samodzielne czytanie i... nie byłam w stanie skupić się na tekście. Strasznie mnie wybijał z rytmu i wręcz nudził. Ale wystarczyło, że ponownie przeszłam na tryb głośnego czytania, i odbiór był zdecydowanie lepszy. I to chyba najbardziej zaskoczyło mnie w powieści Morrison.
To moje pierwsze spotkanie z autorką. Dawno też nie czytałam historii dotyczących niewolnictwa oraz Ameryki tamtych czasów. Zawsze porusza mnie niesprawiedliwe traktowanie ludzi odmiennej rasy, płci czy religii. A tu autorka wszystkie te nierówności wplotła w jedną historię i chyba jej się udało. Przekonała mnie.
2 i 3. Myślę, że Vaark był wyróżniającym się na plus człowiekiem tamtych czasów i tamtego miejsca. Nie sugerował się innymi, nie brał pod uwagę religii. Chciał po prostu w spokoju żyć, założyć rodzinę i być szczęśliwym. Nie patrzył na afrykańskich niewolników czy rdzennych Indian jak na gorszych od siebie. Po prostu najmował ich do pracy i traktował jak pracowników. Niestety, wszystkich cech Europów nie udało mu się zmienić. Na przykład poszukiwanie żony. Te ogłoszenia o kobietach kojarzyły mi się ze sprzedażą zwierząt. Okropność. Dlatego spodobała mi się ta postać - Jakub Vaark. Choć ideałem nie był i nie do końca dotrzymał słowa - w końcu mamona go zwiodła i podstępnie skróciła jego życie.
4. Bardzo współczułam Rebekce - jako kobieta kompletnie nie liczyła się w ówczesnym świecie. "Sprzedana" przez ojca, pozbawiona rodziny, dotychczasowego spokojnego życia i wszystkiego, co znała. W nowym miejscu co prawda znalazła kochającego męża, ale cóż z tego. Najpierw opuściły ją dzieci, potem Jakub. Straszne życie. Dodajmy do tego sytuację i postrzeganie wdów w tamtych czasach. Co innego mogła uczynić? Wybrała dla siebie mniejsze zło. Nie miała dokąd wracać, musiała więc nauczyć się żyć w mało znanym świecie bez mężczyzny, który o nią dbał. Nic dziwnego, że tak bardzo zmieniła się po jego śmierci. Być może nie wyobrażała sobie życia u boku innego, dlatego wstąpienie do wspólnoty okazało się jedynym możliwym rozwiązaniem. A "jeśli wlecisz między wrony, musisz krakać jak i one" :)
5. Trudno mi wybrać najciekawszą postać. Polubiłam i współczułam jednocześnie każdej bohaterce i bohaterowi. Być może najbliższa memu sercu była Lina. Bardzo lubię Indian, ich zasady, sposób bycia. W dzieciństwie często oglądałam westerny i uwielbiam "Tańczącego z wilkami". I być może to spowodowało, że poczułam bliższą więź z Liną.
Każda z postaci miała wyraźny powód, by zachowywać się w określony sposób, przyjmować w góry narzucone role i robić to, co robiły. W nikim więc nie odnalazłam typowo negatywnych cech. Być może właśnie to sprawiło, że spodobała mi się historia opowiedziana przez Morrison :)
6. Na to pytanie póki co nie potrafię odpowiedzieć. Problemów poruszanych w tej książce było wiele, przynajmniej osiem, jeśli nie więcej. Każdy bohater zmagał się z innymi przeciwnościami losu, a każda z z przeciwności była problemem dotykającym większą grupę osób mieszkających w tamtych czasach na nowo odkrytym lądzie.
A teraz postaram się przeczytać choćby kilka Waszych komentarzy - ile zdołam, tyle przeczytam jeszcze dziś :) pozostałe pozostawię sobie na "potem". Pozdrawiam!
Przede wszystkim witamy i podziękowania za wyczerpujące odpowiedzi.;)
Usuń1. Nie wiedziałam, że czytniki mogą mieć taką funkcję.;( To ciekawe, co piszesz, że słuchanie było dla Ciebie korzystniejsze, mnie jednak (takie mam wrażenie) zbyt wiele rzeczy umyka podczas słuchania. Ale każdy czyta, jak lubi.;)
Masz rację, Morrison zgrabnie pokazała powiązania między płcią, rasą a religią. Zwłaszcza ten trzeci element jest rzadko poruszany w podobnych utworach.
2/3 Faktycznie Vaark szedł własną drogą, często chyba nawet pod prąd.
Z tego, co wiem, takie ogłoszenia były przez lata normalną praktyką na wielu nowo zasiedlanych ziemiach (Ameryka, Afryka, Australia). Do Ameryki w ten sposób wyjeżdżały też Polki na początku XX wieku.
Jacob pewnie by się bronił, że pozostał wierny swoim ideałom, ale też uważam, że jednak mamona go zwiodła.
4. Tak, Rebekka przez całe życie dostosowywała się do otoczenia, bo nie miała innego wyjścia. Choć rzeczywiście pobyt w Ameryce był dla niej swego rodzaju wybawieniem, mimo że straciła męża i dzieci. Nie wiadomo, czy w Europie byłoby jej z czasem lepiej, raczej nie.
Miała dokładnie to samo skojarzenie z wronami.;(
5. A czy Lina nie jest zbyt idealna?:) Ona nie ma wad, może poza faktem, że jest niechętna kilku osobom.;) Miałam z nią problem, nie potrafiłam o niej myśleć w kategoriach Indianki.;(
Masz rację, negatywni są tu dalsi bohaterowie. Wiadomo, że dwaj czarni robotnicy mają coś na sumieniu, ale to zaszłe sprawy. Podobało mi się, że wszyscy główni bohaterowie mają zróżnicowany charakter i potrafią zaskoczyć.
1. A propos czytnika - na spacerach z córeczką łatwiej mi się słucha niż czyta, a że spaceruję po lesie, nic mnie nie rozprasza i skupiam się na tekście. Poza tym czasami mam wrażenie, że Ivone czyta nieco szybciej ode mnie ,a mimo to bardzo wyraźnie, tylko trzeba się przyzwyczaić do jej monotonnego głosu :)
Usuń2/3 myślę, że Jacob zbyt dużo w życiu stracił i w końcu chciał cokolwiek zyskać. Stąd marzenia o kolejnych domach. Tylko co mu to dało..? I ta kuta brama, a zwłaszcza węże, z których "wychodziły" kwiaty - bardzo dziwne marzenie, i od razu skojarzyło mi się z rajem i pierwszym grzechem. Czyżby autorka to właśnie miała na myśli?
5. Dla mnie Indianie zawsze byli tacy trochę wyidealizowani. Nie przeszkadzało mi, że Lina wszystkiego się domyśla, odczynia uroki i czyni jakieś szamańskie rytuały. Że jest taka spokojna, wyważona, a w środku aż się w niej gotuje. Po prostu lubię takie bohaterki :)
Czytanie "Odruchu..." w lesie musi mieć sporo uroku.;)
UsuńWęże i kwiaty pominęłam, ale to chyba ważny szczegół. Od biedy wymarzony dom mógł być rodzajem Edenu, z którego Jacob został wygnany, zanim do niego wszedł na dobre.;(
Akurat znachorskie umiejętności Liny były dla mnie b. ciekawe, wierzę w szamańskie rytuały.;) Podobało mi się także to, co mówił jeden z czarnych robotników o Linie, właśnie o tym, jak się gotuje w środku. Wcześniej jakoś tego nie zauważałam, wydawała mi się mimo wszystko spokojna, może tylko czasem rozzłoszczona.