piątek, 4 czerwca 2010
Biblioteka kapitana Nemo - Per Olov Enquist
Dziwna i trudna w odbiorze książka, która jednocześnie nęci. Już na początku autor wrzuca czytelnika na głęboką wodę, nie wyjaśnia zastanej sytuacji, z odprysków każe wyciągać wnioski i mozolnie odtwarzać historię. Opowieść narratora jest dość chaotyczna, poszatkowana, pewne motywy powracają, inne zaś pozostają do końca niejasne. Atmosfera jest mroczna i opresyjna, a wyczekiwane rozwiązanie pozostawia wiele znaków zapytania. Parafrazując Pirandella chciałoby się powiedzieć: Nic nie jest tak, jak się państwu zdaje.
Historia dotyczy dwóch chłopców urodzonych tego samego dnia w szwedzkiej osadzie w 1934 r., zamienionych przypadkowo w szpitalu, a przywróconych właściwym rodzicom 6 lat później. Chłopcy byli kolegami, po zamianie ich relacje mocno osłabły, głównie chyba za sprawą dorosłych, którzy nie potrafili odnaleźć się w nowych okolicznościach. Sytuacja dodatkowo skomplikowała się, gdy do domu Johannesa wprowadziła się przygarnięta przez matkę Eeva Lisa. Tak więc w oczach narratora jego kolega otrzymał nie tylko lepsze warunki, ale także atrakcyjną towarzyszkę zabaw.
W społeczności, gdzie pisanie wierszy uważa się za grzech, a handel ze Świadkiem Jehowy w Wielki Piątek za grzech ciężki, uczucia i emocje są głęboko skrywane, bo o wykroczenie nietrudno, a na wszystko znajdzie się odpowiedni "paragraf" w Biblii. Nie dziwi zatem, że wszechobecna, surowa religia prowadzi do wypaczeń. Młody narrator w miejsce karzącego Boga i Syna Człowieczego, na którym nie może polegać w trudnych sytuacjach, wybiera innego dobroczyńcę - książkowego kapitana Nemo. I najwyraźniej przestaje właściwie oceniać zdarzenia, a świat rzeczywisty coraz bardziej myli mu się z fikcją. Czytelnik dość długo wierzy chłopcu i nie od razu zauważa, że jego opowieść to wytwór chorego umysłu.
Nie wszystko w tej powieści jest dla mnie zrozumiałe, ale może autorowi nie zależało na rozwiązaniu wszystkich zagadek. Całość jest dla mnie bardzo pokrętna i niepokojąca, odnajduję tu klimaty znane mi z kilku sztuk teatralnych Enquista (zwłaszcza z "Godziny kota"). Raczej nieprędko sięgnę po inne książki tego autora, podobne lektury wolę jednak sobie dozować.
Per Olov Enquist, "Biblioteka kapitana Nemo", Świat Literacki, 1998.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
witaj po przerwie!
OdpowiedzUsuńkapitana nemo w wydaniu verne'a pamietam dobrze z dziecinstwa i nadal mi sie podoba. natomiast POE to dla mnie pisarz niestrawny. b ciekawie sie go slucha, natomiast jego pisarstwo j jakies skrzywione i nacechowane mrocznoscia norrlandii. dawniej ludzie siedzieli przeszlo pól roku po chalupach i opowiadali sobie historie o duzej liczbie detali. czego nie wiedzieli (a byli niewyksztaceni), to sobie dopowiadali albo wyjasniali dzialaniem magii. niby jak po dworach, ale tym historiom brak barwnosci i zycia, to takie dreptanie w kólko i próba zaszokowania sluchacza. kiedys byl szal na "livsläkarens besök" (wizyta nasdwornego medykusa?). przeczytalam i nawet na poczatku mi sie podobalo, a potem to juz sie zmuszalam. po tym jak potraktowal sklodowska w "blanche och marie" j dla mnie "slut som artist" czyli skonczony. szkoda, bo madzry facet, ale pisze tak jakos jakby mniej madrze ;-)
Świetnie, że się udało;)
OdpowiedzUsuńMasz rację - mroczne i skrzywione. I oko do detali ma. Plus ciągoty do lekkiej makabry.
"Blanche" kiedyś zaczęłam czytać, ale to było ponad moje siły, choć lubię ponure klimaty;)Nadworny był chyba dość mocno u nas promowany, tak mi się zdaje. Jak dotąd najbardziej podobała mi się jego sztuka "Twórcy obrazów" o Selmie L., zwłaszcza w reżyserii Kutza.
I chyba gdzieś mignęło mi, że Enquist miał skomplikowane życie i to się miało odbić w jego twórczości.
teraz j moda na trudne dziecinstwo...
OdpowiedzUsuńa poza tym, po obejrzeniu wczoraj jednego szwedzkiego i jednego norweskiego filmu, zmienilam zdanie na temat "såsom i himlen" - bo pytalas czy to SE. doszlam do wniosku, ze szwedzi robia filmy o projekcji swojego szwedzkiego "ja". filmy wyidealizowane, wysublimowane i nieoddajace prawdy. oni krece takich ludzi, jakimi by CHCIELI byc - a nie jakimi sa
howgh!
Bardzo lubię Enquista, ten jego dziwaczny, mroczny świat. Dzięki za cynk o nowej książce na polskim rynku, na pewno poszukam. :)
OdpowiedzUsuńSygryda -->
OdpowiedzUsuńAle społeczność wioskowa pokazana w "Jest jak w niebie" nie była zbyt milusia;) Wiele osób miało różne słabości. Zakończenie owszem, trąci lukrem, mimo to uważam, że film jest przyzwoicie zrobiony;)
Latająca Pyza -->
W tym sęk, że to książka sprzed 12 lat;) Zachęcam jednak do poszukania i przeczytania, także z czysto egoistycznych pobudek - chętnie przeczytam recenzje innych, bo interpretacje mogą być różne;)
zgadzam sie . film j fajny. natomiast - biorac pod uwage twoje pytanie o prawdziwosc obrazu szwedzkiego zycia - musze stwierdzic, ze obraz zyczeniowego myslenia. latwo znalezc ludzi zaburzonych i szalenstwem, ale niemal nie istnieja ludzie z fantazja (tym bardziej ulanska). dyrygenci pochodza glównie z PL czy RU - a jakby juz sie zdarzyl jakis swiatowy, to na pewno nie zagrzebie sie norrlandii
OdpowiedzUsuńnatomaist istnieje religijna interpretacja "jako w niebie" - choc nie byla wyeksponowana w recenzjach. z tego punktu widzenia film na pewno j ciekawy
Fakt, chyba nie mówiło się o religijnym aspekcie.
OdpowiedzUsuńLudzie bez fantazji - to jeszcze ciekawsze;)
oni czytaja ksiazki typu "jak stac sie kreatywnym - poradnik w szeciu krokach" i szczerze wierza, ze pomoze! ;-)
OdpowiedzUsuń;))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuń